Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 31)
  • Autor
    Wpisy
  • E.
    Uczestnik
      Liczba postów: 32

      Corkaalkoholika,

      poczytaj o parentyfikacji. Nie jesteś żałosna.

      Pozdrawiam

       

      E.
      Uczestnik
        Liczba postów: 32

        Wychowalem sie w patologii. Ojciec od wczesnego dziecinstwa znecal sie nad nami. Matka emocjonalnie nieobecna uciekla w prace. Ja mam depresje od 15 roku zycia. Teraz mam 35 lat. Nic w zyciu nie osiagnalem. Wiedzialem, ze tak wszystko sie ulozy. Jakie dziecinstwo, takie dorosle zycie. Depresji nigdy nie udalo mi sie wyleczyc. Bralem tony lekow, odwiedzilem mnostwo lekarzy. To jest zakorzenione w osobowosci. Jakie dziecinstwo, takie dorosle zycie. Chcialbym juz bezbolesnie umrzec, ale nie mam odwagi na ostateczny krok. Zniszczyli mi zycie, zniszczyli mnie, nienawidze ich. Widzialem, ze musze uciekac z tego syfu. Nie ucieklem, zostalem, z powodu leku, ze sobie nie poradze. Dzisiaj jestem na dnie. Nie mam nic. Chcialbym umrzec. Pewnie i to bym spierdolil?

        W zyciu przyciagam ludzi pokroju mojego ojca, jestem traktowany, tak jak traktowal mnie ojciec. Wszystko sie powtarza. Jakie dziecinstwo, takie cale zycie. Ciagle powtarzal, ze jestem zerem, ze do niczego sie nie nadaje. Wszystko sie sprawdzilo. Jakie dziecinstwo, takie dorosle zycie. Bede sam do konca moich dni. Marnych dni.

        ***

        Sprawa jest bardziej złożona. To, co rodzice zamodelowali w dzieciństwie, Ty możesz dziś zamodelować inaczej. Jest to wykonalne i znam osoby, którym się to udało. Stan depresyjny wynika często z pożegnania z własnym JA, z udawania kogoś, z dostosowywania się do cudzych potrzeb.

        Ciężko odsunąć się od rodziców, jeśli ma się lęki separacyjne. Dorosły człowiek czuje się jak maleńkie dziecko porzucone w lesie i woli znosić to ciągłe dostosowywanie, byle nie być samemu. Z kolei to życie nie swoim życiem, bez uznawania siebie, z tyranem, alkoholikiem, sprawia, że pojawia się depresja. Aktor gra 24h/24h i jest tym zmęczony.

        Warto skorzystać z pomocy terapeuty. Z tego się wychodzi. Przyszedłeś na świat z talentami, umiejętnościami, darami. Nie miałeś możliwości, żeby je rozwinąć. Ojciec mówiąc, że jesteś zerem projektował, wyrażał swoje uczucia do samego siebie. Jesteś jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy, ale chwilowo nie masz sił, żeby to odkrywać. Jednak to niesamowita podróż.

        E.
        Uczestnik
          Liczba postów: 32
          w odpowiedzi na: Sztywność emocjonalna #475617

          Jeżeli dziecko nie może pozwolić sobie na spontaniczność, popełnianie błędów czyli bycie dzieckiem, to pojawia się taka właśnie nieelastyczność, nadkontrola. Jeżeli dziecko wczuwa się w potrzeby opiekuna, a nie swoje, to później w dorosłym życiu w otoczeniu innych ludzi, wchodzi w ten stary schemat obserwacji i dostosowania. Jeżeli w dzieciństwie nie wybaczano mu błędów, to ono w dorosłym życiu będzie perfekcjonistą, będzie bało się być nieidealne. Tego samego będzie wymagać od innych. Rodzi to ciągłe rozczarowanie sobą i innymi, ponieważ popełniać błędy to być człowiekiem.

          Warto w sytuacji gdy popełnisz błąd odejść na bok i z tą trudną emocją pobyć, przeprocesować ją. Po prostu, gdy ona pojawia się, ty oddychasz, nie myślisz, nie analizujesz, nie stosujesz obron ego. Jesteś z tym uczuciem strachu, że zaraz wszystko się rozpadnie, dostaniesz karę, nastąpi koniec świata, jesteś do niczego. To są silne odczucia dziecięce. Na początku jest bardzo ciężko. Skrolujemy fejsa, oglądamy tv, racjonalizujemy, robimy wszystko by uciec od uczuć, a z nimi trzeba być. Większość osób potrzebuje wsparcia terapeuty w tym procesie.

          Kurs asertywności najpewniej nic nie da. Nauczysz się udawać, że jesteś pewny siebie, że znasz swoje potrzeby i umiesz je egzekwować. Emocje związane z dyskomfortem z powodu ukrywania prawdziwego ja, stłumisz. Te uczucia i tak będą się dobijać. Tłumienie emocji to przekleństwo DDD. Należy przywrócić sobie higienę emocjonalną, ale tak żeby „nie pozabijać” wszystkich dookoła, nie odreagowywać. A to proste nie jest. Bo jak już z jakichś powodów nie mamy siły tłumić, to emocje walą takim strumieniem, że potrafimy kogoś potraktować nieadekwatnie. Z kolei tłumienie czyli nadkontrola zużywa mnóstwo energii.

          Siłownia nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ wymaga napinania mięśni i robi odwrotną robotę, jeszcze bardziej usztywnia, buduje pancerz. To, co warto to: TRE (Trauma Releasing Exercises), basen, tai chi, taniec. Słowem, coś co rozluźnia, a nie spina.

          Pozdrawiam i powodzenia.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez E..
          E.
          Uczestnik
            Liczba postów: 32

            Miałam wygórowane oczekiwania wobec swojego partnera. Czasami chciałam, żeby traktował mnie jak małą dziewczynkę. Na co dzień miałam gros poważnych obowiązków, z którymi dobrze sobie radziłam. A tu nagle odpala się rana z dzieciństwa. Mój chłopak, trener, prowadzić ma zajęcia. I ja czuję się jak dziecko, które ktoś chce porzucić w lesie. Mój partner zabiera mnie na trening, gdzie faceci bez skrępowania zmieniają ciuchy, obnażają się, a ja tam się źle czuje. Czuję się jak dziecko, które tata zabrał do pracy. W następnym tygodniu ta rana nie odpaliła mi się i stwierdziłam, że potrzebuję chwili odosobnienia, nie chcę jechać na trening. Mój chłopak zgłupiał. „Przecież ostatnio płakałaś, gdy chciałem jechać. Chodź, będziemy ćwiczyć w parze (sporty walki).” Poczułam się winna, dziwna, mała, słaba. Dziś wiem, że partner nie zastąpi rodzica, a rodzicem mogę być tylko ja dla samej siebie. Żeby nie wiem jak starał się nasz partner czy przyjaciel, nie uleczy rany z dzieciństwa, nie nakarmi nas tym, czego zabrakło. Natomiast ja czułam, że Go krzywdzę tym wymuszaniem opieki. Sama też się Nim zajmowałam, bo rzecz jasna dobraliśmy się ze swoimi ranami.

            I dziś „schodzę” do tej małej dziewczynki we mnie, do tych Jej traum, do samotności w szpitalnej izolatce. I nie czuję już paraliżującego strachu, gdy muszę być sama. Jednak to wracanie do dziecięcego smutku, strachu jest bardzo bolesne. Robi się niemal wszystko, żeby tam nie zaglądać. Ja uruchamiałam głowę, myślenie, racjonalizacje. Miałam wybuchy furii.

            E.
            Uczestnik
              Liczba postów: 32

              Problem polega na tym, że w innej półkuli mamy logiczne myślenie a w innej uczucia. To, że rozumiesz, iż na dziecko nie można wybuchać, nie znaczy, że tego nie robisz. Wiesz, że palenie szkodzi, a jednak palisz.

              Emocje wymagają higieny. Jeśli stłumiłaś w dzieciństwie smutek, złość, to one domagają się wyrzygania. Z reguły robimy to w sytuacjach triggerujących, które przypominają nam coś z dzieciństwa. Twoje dziecko odpala ci dawne emocje. Rozumienie, że to jest nie ok, nic nie da. Tu trzeba terapii. Terapii, na której nauczysz się upuszczać stare emocje, ale nie na dziecko.

              Można mieć empatię i jednocześnie być agresywnym. Cóż, po prostu czujesz, że krzywdzisz, a potem masz wyrzuty sumienia. Można mieć wiedzę z psychologii, ba, być psychologiem i jednocześnie nosić w ciele mnóstwo stłumionych emocji z dzieciństwa. Rozumieć a czuć to dwie różne sprawy.

              Większość DDA słucha i doradzi, a często robi to, by uciec od swoich trudnych emocji i nimi się nie zajmować. Empatii u DDA jest mnóstwo, bo to warunkowało nasze przetrwanie. Jednak równie wiele jest złości i smutku, które wyłażą właśnie podczas miesiączki, ciąży, w relacjach z dziećmi, podczas choroby. W sytuacjach, gdy jesteśmy osłabione i nie mamy siły tłumić. W sytuacjach, gdy dziecko ze swoimi potrzebami przypomina nam nas małych i nasze tłumione potrzeby. Ludzie, którzy byli w dzieciństwie uciszani, nie mogą znieść krzyku dziecka. A dzieci taki właśnie mają repertuar wokalny i to jest zdrowe.

              Są terapie online, są terapie za darmo, jest wiele możliwości. Tu nie należy się obwiniać, ale trzeba wziąć odpowiedzialność.

              Fajnie, że to wyrzuciłaś z siebie. Tę cebulę rozbiera się powoli. Najpierw przyznajesz się przed sobą, że czujesz złość, smutek, potem idziesz z tym do ludzi. Kolejno zdajesz sobie sprawę, że nikt nie weźmie na siebie ciężaru twoich zmian. Bierzesz odpowiedzialność, także często finansową za swoje zmiany. Przeżywasz złość, smutek, żałobę z powodu utraconego w dużej mierze dzieciństwa. Pozwalasz sobie czuć, przygarniasz z miłością każde uczucie. I wtedy następuje „magia”. Dziecko płacze, a Ciebie to nie wkurwia. Pozwalasz sobie na własne emocje, więc i cudze dopuszczasz. Każdy ma swój moment, w którym decyduje się wziąć odpowiedzialność.

               

              E.
              Uczestnik
                Liczba postów: 32

                Bardzo w skrócie. Podczas ciąży i po narodzeniu maluszka często wywalają mamie traumy z dzieciństwa. Organizm jest osłabiony i nie ma tyle siły, żeby tłumić trudne uczucia, wspomnienia.

                Nie idzie o to, by się oskarżać, bo wtedy wpadamy w czarną dziurę, zawstydzamy siebie, tracimy siły. Jednak należy wziąć odpowiedzialność.

                Oczywiście – jak sama przytomnie stwierdziłaś -nie można na maluszku odreagowywać. Dzidziuś płacze, bo to jego jedyna forma komunikacji. Chce bliskości, chce poczuć, że choć bolą go dziąsła, mama niczym lustro odbija, że nic złego się z nim nie dzieje. Trzeba reagować na potrzeby maluszka. Nie liczyć na to, że sam się uspokoi. Metody superniani zakładające, że w samotności dziecko „ogarnie” emocje, z którymi dorośli rodzice sobie nie radzą, to nieporozumienie. Ono woła, bo potrzebuje rodzica. Niespokojny rodzic nie uspokoi dziecka. Ono przede wszystkim czuje.

                Tu trzeba udać się na terapię, żeby uznać swoje krzywdy, dać im przestrzeń i tym samym ciepło przyjąć emocje dziecka. Słowem, ciężko dać dziecku to, czego samemu się nie dostało.

                Są terapie online.

                 

                Fajnie, że tu wpadłaś i że widzisz problem. To już ważny krok naprzód dla Ciebie i dla maluszka.

                E.
                Uczestnik
                  Liczba postów: 32

                  DDA/DDD to niebagatelny, niebłahy odsetek społeczności. Związek z osobą „trudną” jest bardzo funkcjonalny. Zajmujemy się nią, by nie zajmować się sobą, nie zaglądać do swoich ran. A te rany bywają różne. Często rodzice nie piją, nie biją, ale nie pozwalają na swobodną ekspresję. I potem szuka się podświadomie relacji, w której można to odtworzyć. Relacji, w której nie można być sobą. To tzw. przymus powtarzania. Związek z DDA może być taką relacją, może być alibi dla własnych problemów, własnego odkładania życia na później. Gdy hołdujemy swoim potrzebom, przytulamy je, szanujemy, nie spotykamy na swej drodze ludzi, którzy „każą” nam je zepchnąć w cień.

                  Osobiście znam parę osób z  rodzin dysfunkcyjnych, które miłość przyjęły, a zrobiły to bez terapii.

                  Związek to system, w którym są dwie osoby mające wpływ na jego obraz, przebieg.

                  E.
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 32

                    Pozwolę sobie skopiować swój własny wpis z innego topiku.

                    ?Człowiekowi, któremu nie wolno było uświadomić sobie krzywdy, jaka go spotkała, pozostaje tylko jeden sposób opowiedzenia o niej ? powtórzenie?. (Alice Miller)

                    Innymi słowy, albo wysłuchasz dziecko w sobie, to co ma Ci do powiedzenia, albo pokaże Ci to Twoim życiem.

                    Wiem, że to brzmi bardzo kategorycznie. Gdy byłam dzieckiem miałam wiele powodów do smutku i strachu, jednak nie dano mi tych uczuć przeżywać. One zostały w moim ciele. Zaakceptowałam tylko silną mnie, odważną, pewną siebie. Resztę pochowałam, bo się wstydziłam. Nauczono mnie wstydzić się emocji. Czułam się gorsza, bo jestem smutna, wkurzona, przestraszona. Jednak dopóki nie zaczęłam integrować tych uczuć, dawać im przestrzeni, przeżywać ich, moja podświadomość kazała mi wybierać takie sytuacje, takich partnerów, przy których odczuwałam to wszystko. Mój ostatni związek cofnął mnie brutalnie do dzieciństwa, do strachu i smutku. Próbowałam to ominąć, przechytrzyć, stłumić. Wyskoczyły mi zaburzenia autoimmunologiczne, brak energii. Stany depresyjne to w istocie konsekwencja pożegnania się z własnym ?ja?.

                    Utyskiwałam, że ?trafiam? wyłącznie na słabych mężczyzn. Jednak ja swoją delikatność, kobiecość wyparłam. Pokazywałam tylko siłę. Miałam pretensje, że ludzie kupują moją kreację. Zdarzyło mi się odwiedzić psychologa, który był pod wyraźnym wrażeniem tego, jak sobie radzę, jaka jestem silna. Podczas gdy całą sesję mówiłam o bólu, smutku. Tak ten pancerzyk do mnie przylgnął, że specjalista wszedł w relacje nie ze mną, a z moją kreacją, z moim fałszywym JA. Ile to samotności generuje?

                    Tak jak pisze Truskawek, zawsze świetnie sobie radziłam i to niestety odsuwało mnie od spotkania ze sobą na terapii. Z tym tylko, że moje ?życie? kosztowało mnóstwo energii. Gaz do dechy, przy zaciągniętym ręcznym. Należy wyparte uczynić świadomym, żeby nie kierowało naszym życiem. Dopuścić smutek, złość, strach, żeby nie przejawiały się w kolejnym związku, aby mogły dokończyć swój bieg, być przeżyte, ukochane, zrozumiane. Te małe dzieci bały się i one nie spoczną dopóki my nie pozwolimy im na te uczucia.

                    PS. Mechanizm depresji polega często na takim zapętleniu. Wylewa smutek, strach. Wpadamy w panikę, dotąd nie wolno nam było czuć. Zawstydzamy te emocje (jak kiedyś nasi rodzice), tłumimy. Leżymy w łóżku, ale nie regenerujemy się, bo w głowie gra wewnętrzny krytyk „wstawaj, rusz się, gdzie ta silna dziewczyna, nie bądź słaba, jesteś żałosna”. Leżymy, bo nie mamy sił, ale nie czerpiemy z tego odpoczynku, bo sobie nań nie pozwalamy. Stan depresyjny się przedłuża.

                    E.
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 32
                      w odpowiedzi na: szukam DDA z Warszawy #475363

                      Hej,

                      też jestem stąd. Mój mail: emiliawwa1916@gmail.com

                      Pozdr

                      E.
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 32

                        Kultura zachodnia kładzie nacisk na wydajność. Iść do przodu to znaczy pracować, uczyć się, działać. Stany depresyjne są odbierane jako oznaka słabego charakteru. Nic bardziej mylnego. Nasz organizm dokładnie wie, kiedy ma odpocząć, regenerować się i zwolnić. Jeżeli uszanujemy to i nie będziemy siebie karać za brak energii, to zregenerujemy się, tak jak to robimy we śnie. Czy spanie jest przejawem słabego charakteru, cofania się??? Kamienując się za uczucia smutku, zgasimy je w zarodku, zawstydzimy, nie pozwolimy im się wyrazić, tym samym przedłużając czas z nimi.

                        Wyprowadziłaś się z domu, pojawił się czas i przestrzeń nie na członków rodziny, lecz na Ciebie i emocje wywaliły. Długo je tłumiłaś, ciśnienie było ogromne, poczułaś się bezpieczniej i oto są.

                        Bycie smutnym nie oznacza bycia słabym.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 31)