Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD A co jeśli…

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 48)
  • Autor
    Wpisy
  • some1
    Uczestnik
      Liczba postów: 244

      A co jeśli DDA nie istnieje?

      Gdyby się przecież zastanowić, to każdemu człowiekowi na tej planecie można by przypisać cechy DDA/DDD, każdy jest na swój sposób skrzywiony. Mam tu na myśli objawy wymuszonego przystosowania do jakiejś narzuconej przez życie roli.

      A co jeśli dziecko nie rodzi się jako tabula rasa? Może każdy z nas od samego początku był już kimś konkretnym, miał jakieś cechy dominujące. I te cechy warunkowały wszystkie zachowania, taką ścieżkę naszego życia. Dzieci w jednej rodzinie nie są przecież takie same, nie reagują tak samo, nie lubią tego samego, nie marzą o takiej samej przyszłości.

      Jeśli każdy z nas jest jakiś, określony, to granie roli musi męczyć, to jak stanie w niewygodnej, nienaturalnej pozycji. Jeśli świat, najbliższa niekompetentna wychowawczo (i co to znaczy?) rodzina, korporacja, telewizja, internet próbują wymusić na nas bycie kimś innym niż jesteśmy naprawdę, to musi boleć.

      A czy taki ból, przewlekły, nieugaszony, który nie spotyka się ze zrozumieniem, z odpuszczeniem, z wolnością od tej niewygodnej roli, można by nazwać …depresją? Czy depresja (i np. nerwica) nie są krzykiem, kiedy ten ból staje się nie do zniesienia?

      A jeśli tak jest, to czy najważniejszym pytaniem, które należałoby sobie zadać nie jest …KIM NAPRAWDĘ JESTEM?

      Co jeśli poszukiwanie odpowiedzi jest najważniejszym elementem zdrowienia, a życie w zgodzie z sobą jego celem?

      Wiem, że to wszystko jest dość oczywiste. Jednak jeśli założyć że to wszystko prawda, to nadal nie do końca wiadomo jak to zrobić? Kiedy chodziłem na grupę wszyscy najbardziej główkowali nad „regułami zdrowienia”, nad tym co trzeba robić, czy to co robię to jest źle czy dobrze, od tego można było zwariować.

      I może tu było sedno problemu. Że każdy z nas nadal nie szukał siebie, tylko nowej …roli 🙁

      Kiedy teraz na to wszystko patrzę, dodatkowo patrzę też z punktu widzenia rodzica, który to swoje dziecko chciałby uchronić od nadmiernego wpisywania w role, i dać mu wolność wzrastania w zgodzie z sobą, taką wolność odnajdowania tego co jest dla niego ważne, to zaczynam dostrzegać, że najważniejsza jest akceptacja i ufność, że dziecko rodzi się dobre, że nawet jeśli jakiegoś zachowania nie rozumiem, to pod nim kryje się jakaś cecha tego dziecka – dobra cecha i nie wolno mi jej tłumić i niszczyć, ale muszę spróbować pozwolić jest się rozwinąć i wzrastać, bo inaczej będę je krzywił i przystosowywał do narzuconej roli.

      Ta perspektywa pozwala też spojrzeć inaczej na proces zdrowienia osoby mocno „dostosowanej”, skrzywionej. No bo jak inaczej odnaleźć swoje JA, niż poprzez podobną bezwarunkową akceptację dla siebie, która stworzyłaby warunki dla wzrostu, otwarcia się. Tu potrzeba podobnego wodospadu zaufania, i wiary, że jest we mnie dobro, że prawdziwy JA jest dobry.

      No i teraz, kiedy można już sobie wyobrazić, że znam i akceptuję prawdziwego siebie niezależnie od tego co to oznacza, że nie muszę już robić rzeczy których nie chcę, że znam siebie i mogę decydować o sobie (moja wola jest wolna), mam pewną autonomię wobec tego świata, to czy nie to właśnie jest taki stan uzdrowienia, ulgi, poczucia ładu, równowagi, pewności, wszystkiego co jest przeciwne depresji i zagubieniu, braku sensu?

      A jeśli to brzmi zbyt idealistycznie, to …jaka jest alternatywa?

      A co jeśli to po prostu jedyna droga?

       

      PS. Wybaczcie, dostałem słowotoku 🙂

      Nieomylna01
      Uczestnik
        Liczba postów: 398

        Dziękuje Ci . Dla mnie tym właśnie jest zdrowienie . Miałam szczęście trafić na grupę gdzie celem nie sa reguły zdrowienia lecz patrzenie w siebie i poszukiwanie zgody z sobą i miłości do siebie . Myśle ze jako ludzie potrzebujemy drogowskazów , wytyczonych tras , planów podróży i adresów ? z tąd ?dda? . Choć trudno zaprzeczyć ze uzależnienie mojego ojca sprawiło ze mnie katował i to mnie w dużej mierze uwarunkowało . Bez wątpienia są ludzie którym te wszystkie etykietki i podpórki z naklejkami nie są potrzebne , np. mistycy . Ja na dziś potrzebuje się określać i identyfikować z ta konkretna naklejką . Taka jestem dziś . I taka się akceptuje . Bardzo mnie poruszyło wszystko co napisałeś .

        some1
        Uczestnik
          Liczba postów: 244

          Absolutnie nue chcialem negowac odpowiedzialnosci pijacych rodzicow za krzywde swoich dzieci. Mialem raczej na mysli to, ze poznanie siebie, swoich naturalnych predyspozycji, swojego prawdziwego ja moze pomoc zrozumiec swoje problemy, ze to nie syndrom dda, ale byc moze po prostu moje naturalne dzialanie, reakcja na napotkaną sutuacje. Dzieci ktore nie znaja siebie, ktorym rodzice nie pomogli poznac siebie, moga odczuwac wowczas niezrozumienie dla wlasnego sposobu dzialania, zagubienie, brak akceptacji, i wtedy „dda” (czyli jakis typowy syndrom) wydaje sie sensowny. Jednak zaczynam sie zastanawiac czy to nie odsuwa od prawdy, nie hamuje odzyskiwania rownowagi. No bo jak walczyc z syndromem, z czyms co jest na zewnatrz mnie?

          A jesli okazaloby sie ze to wlasnie moje ja, ze zrodlo jest we mnie, wtedy to wszystko zaczyna wygladac inaczej. Akceptacja siebie i samopoznanie wydaje sie bardziej realne i dostepne od walki z niewidzialnym wrogiemn od proby oderwania od siebie nabytego syndromu, jakiejs trudnej do zdefiniowania „choroby”.

          Zaczynam tak na to patrzec i pierwszy raz od wielu lat zaczynam czuc ze to moze byc klucz do odzyskania kontroli nad swoim zyciem, rownowagi, spokoju.

          Chcialem sie podzielic przemysleniem.

          Beatawolek01, dziekuje za cieply komentarz 🙂

          Alizee
          Uczestnik
            Liczba postów: 409

            Wydaje mi się, że też dużo zależy od nie wiem chyba wrażliwości danej osoby. Mój partner pochodzi z bardzo patologicznej rodziny a bardzo dobrze radzi sobie w dorosłym życiu i nie chce mówić o sobie dda i na razie jak twierdzi nie potrzebuje żadnej terapii. Ja za to zupełnie sobie nie radzę. Ale każdy chyba powinien znaleźć swoją drogę żeby sobie pomóc.

            some1, super że Ci się to udaje. 🙂

            some1
            Uczestnik
              Liczba postów: 244

              Alizee, moja zona jest z rodziny ddd a tez sobie dobrze radzi.

              Ja tez czesto nie radze sobie w roznych sytuacjach, pewne zachowania i przekonania, lęk mam mocno zakorzenione.

              Zgadzam sie z Toba ze to moze wynikac wlasnie z naszych cech. Wrazliwi na pewno gorzej znosza ciezar tego swiata. Ale z kolei uwazam ze maja bardzo wazna role i sa bardzo potrzebni. Ta wrazliwosc to też dar 🙂 Ciężki, ale dar 🙂

              Alizee
              Uczestnik
                Liczba postów: 409

                Dzięki some1.  🙂 Trochę mnie pocieszyłeś bo ja zawsze odbieram to jako jakąś moją straszną słabość i że jestem jakaś wybrakowana. Ciągle sama się katuje i zadręczam dlaczego nie potrafię a to niestety w niczym nie pomaga.

                Nieomylna01
                Uczestnik
                  Liczba postów: 398

                  Some1 pisałeś o braku wsparcia ze strony rodziców w kierunku poznania siebie , swoich predydpizycji itd. Powinnismy to od rodzcow dostać , to naturalne . Nie dostaliśmy – to jest dysfunkcja . W pełni się zgadzam z tym ze całe nasze życie to próba poradzenia sobie , odnalezienia się mówiąc krótko . Bez wątpienia łatwiej się odnaleźć posiadając wiedzę o tym dla czego się zgubiłam , gdzie się zgubiłam itd. Mówiąc krótko wiedza o istocie problemu ułatwia jego rozwiązanie . Tym jest dla mnie dda . Wiedzą z kąd? dla czego? Dda nie jest dla mnie rozpiską co i jak mam zrobić by się znaleźć . A cała wiedza psychologiczna jak i z programu 12 krokowego sprowadza się do tego właśnie co pisałeś . Oczywiście można trafić na przeróżne interpretacje własne ludzi , ostatecznie terapeuci , lekarze , członkowie grup wsparcia tez maja prawo poszukiwać siebie i błądzić . Dla mnie jest istotne podążać za sobą , słuchać siebie, pytać siebie . Bez znaczenia ile błędów popełnię .

                  Alizee
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 409

                    Z drugiej strony może się zdarzyć, że wszystkie swoje problemy, niepowodzenia zaczniemy zrzucać na to, że jesteśmy dda/ddd bo znam i takie osoby. Wcale nie mam pewności, że tylko dom w jakim się wychowywałam miał wpływ na to, że posiadam te wszystkie cechy czy nie miało na to wpływ też środowisko i inne wydarzenia w moim życiu. Tak jak mojej depresji, nerwicy i innych jakiś tam zaburzeń nie mogę odnieść do jednego tylko myślę, że jest to bardziej złożony mechanizm. Po prostu, żeby za bardzo się nad sobą nie rozczulać, nie rozpamiętywać tylko odciąć to co był i zacząć żyć tu i teraz.

                    Nieomylna01
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 398

                      Myśle ze jeśli ktoś rozumie istotę problemu dorosłego dziecka , tak na prawdę rozumie i cZuje , nie będzie niczego zrzucał na nic tylko podejmie aktywne działanie w zdrowieniu , odnajdywaniu siebie . Wtedy zrzucanie winy , obwinianie jako takie nie ma szans bytu . Jestem przekonana ze każde wydarzenie z naszego życia ma wpływ na nasze działanie dziś , jak mówiłaś towarzystwo i inne wydarzenia . Rzecz w tym ze gdybym została przez rodziców zaopatrzona we wszystko co potrzebne w życiu ( poczucie własnej wartości , zrozumienie siebie , akceptowanie i szacunek dla siebie , wolna wola w rozwoju i masa innych ) żadne wydarzenie w życiu , żaden człowiek , nic nie byłoby w stanie mnie skrzywić , zranić , załamać , zachwiać mojego poczucia własnej wartości . A zatem dla mnie jest pewien początek wszystkiego. I bez świadomości tego , bez przepracowania , zrozumienia nie ma świadomego życia . I nie ma w moim zdrowueniu ani grama obwiniania czy zrzucania winy .

                      Nieomylna01
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 398

                        <p style=”text-align: justify;”>Nauka jest zdania ze bez znalezienia , przepracowania , uświadomienia sobie każdej krzywdy , każdej przyczyny nie ma odcięcia i życia tu i teraz . Dla mnie jest to jasne i klarowne . I co najważniejsze działa . Miliony ludzi to potwierdzają .</p>

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 48)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.