Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD A co jeśli…

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 48)
  • Autor
    Wpisy
  • some1
    Uczestnik
      Liczba postów: 244

      Kontynuujac Twoja wypowiedz mozna pomyslec ze dorosle dziecko alkoholika powinno samo stac sie dla siebie kompetentnym rodzicem i wychowac siebie jeszcze raz, pokazac sobie swiat takm jaki on jest naprawde, zbudowac nowe zasady, pomoc sobie poznac i zaakceptowac siebie, docenic, …pokochac!

      Alizee
      Uczestnik
        Liczba postów: 409

        No nie zgodzę się z tym , że :”Rzecz w tym ze gdybym została przez rodziców zaopatrzona we wszystko co potrzebne w życiu ( poczucie własnej wartości , zrozumienie siebie , akceptowanie i szacunek dla siebie , wolna wola w rozwoju i masa innych ) żadne wydarzenie w życiu , żaden człowiek , nic nie byłoby w stanie mnie skrzywić , zranić , załamać , zachwiać mojego poczucia własnej wartości „. Sama na własnym przykładzie wiem, że parę traum jakich w życiu doświadczyłam, które nie są związane z domem to nawet mając rodziców, którzy by się tym zainteresowali i byli wsparciem dla mnie a nie na odwrót to i tak zostałabym skrzywdzona  i straciłabym poczucie własnej wartości. Uwierz mi to wcale tak nie działa.

         

        some1
        Uczestnik
          Liczba postów: 244

          Alizee, mnie tez zaczyna sie wydawac ze czlowiek ze wzgledu na swoje jakies „wrodzone” cechy ma okreslony sposob reagowania na traumy, niezaleznie od ich zrodla. Niestety w okresie dzieciecym czlowiek nie moze sam zrozumiec tego co sie wokolo niego dzieje, odroznic norme od patologii, tak swiadomie, wie ze cos nie gra ze cos mu sie nie podoba ale tego nie rozumie, stad zwykle bardziej oplakane skutki maja traumy dzieciece. No chyba ze ma swiadomych rodzicow ktorzy t dziecko przeprowadza, wytlumacza.

          Nieomylna01
          Uczestnik
            Liczba postów: 398

            <p style=”text-align: right;”>Some1 otóż to ! Nic  więcej od siebie dodać  nie potrafię . Alizee , pytanie , z kad wiesz ze te traumy by się nie przytrafiły ? Z kad wiesz jak by było ? Z kad wiesz ze to  tak nie działa ? Ja wiem ze gdybym była kochana jako dziecko plus cała reszta tego o czym pisałam i pisał tez Some1 np nie związałaby się z katem , nie  urodzilabym mu dziecka , nie piłabym i ćpała na imprezach bo nie poszłabym  na takowe w poszukiwaniu poczucia więzi , akceptacji , uznania . Nikt by mi na takiej imprezie nie zrobił krzywdy bo by mnie tam nie było . Mogłabym swoje  traumy i krzywdy z poza domu przytaczać godzinami nie w tym rzecz . Rzecz w mojej świadomości . I nie jest to kwestia tego czy się z Tobą Alizee  zgadzam czy nie . Mówię o swoim doświadczeniu , posiłkując się wiedza medyczna . Tyle</p>

            Nieomylna01
            Uczestnik
              Liczba postów: 398

              I myśle ze jeśli świadomi rodzice świadomie dziecko przrzeprowadza przez dzieciństwo , dxieck owe ma narzędzia by iść przez życie . A nie się czołgać

              Alizee
              Uczestnik
                Liczba postów: 409

                Some1, tylko ilu jest takich świadomych rodziców, co będą mieli czas, cierpliwość i siłę , żeby to udzwignąć? To jest podobno bardzo idealistyczna wizja, o którą bardzo często maja żal ddd.

                some1
                Uczestnik
                  Liczba postów: 244

                  Alizee, masz racje, pewnie bardzo malo. Skad w ogole brac wiedze na ten temat, prawda? Mozna powiedziec ze my (dda) przynajmniej jestesmy swiadomi ze jest to wazna sprawa.

                  Mimo wszystko ja w to wszedlem. Probuje. To bardzo trudne i chyba tylko sam Bóg potrafilby wychowac dziecko bez wpisywania go w jakies role, bez jaiegkolwiek skrzywdzenia, obarczenia czyms. Bylem na dwoch kursach dla rodzicow prowadzonych przez psychologow, ktore uczyly jak wychowywac dziecko wspierajac jego wlasne Ja, zamiast dostosowywania do wlasnych wyobrazen. To ciezka praca, a i rak czesto mam zalamki, ze to chyba niemozliwe. Efekty jednak są.

                  Chce po prostu sprobowac dac dziecku to czego mnie nie dano. To jest moja jakas taka misja zycia  chyba.

                  No ale widzisz, ja bardzo chce a czesto czuje ze nie potrafie, a co kiedy rodzice maja to gdzies i mysla tylko o sobie, zeby dzieci daly im spokoj, albo zaspokajalybambicje rodzicow, nawet juz nie mowiac o rodzinach alkoholowych.

                  Alizee
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 409

                    Beatawolek01, ja nie chciałam wszystkiego uogólniać tylko powiedzieć, że nie zawsze jest wszystko takie jasne i proste. Też uważam, że jak bym nie miała np. przyzwolenia na picie w domu już jako gimnazjalistka i starzy nie ignorowali tego że wracam do domu pijana to może też by mi to wiele w życiu zaoszczędziło ale też nie mogę być tego pewna. Ale takie rzeczy jak opowiadasz też zdarzają się u osób które pochodzą z ciepłych domów gdzie zawsze byli wspierani i akceptowani. Też np. przechodzą okres buntu. Może też byłabym po prostu zbuntowaną nastolatką uciekającą na imprezy pijącą i ćpającą. No i jeszcze przemoc i dręczenie w szkole ja np. tego doświadczyłam no i nie wiem czy tutaj wystarczyłoby wsparcie rodziców gdybym takowe miała. Czy i tak nie odbiłoby się to na mojej psychice.

                     

                     

                     

                     

                    Alizee
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 409

                      No ja też some1 mam dziecko i tez jest mi ciężko bo często nie mam pojęcia jak mam postępować. W dodatku sama je wychowuje. Ale też tak jak ty chce mu dać to czego sama nie dostałam. A gdzie znalazłeś takie kursy?

                      truskawek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 581

                        Ja tak samo jak beatawolek01 trafiłem na terapię, gdzie nie było żadnych reguł zdrowienia (były tylko reguły grupy, ale to nie to samo). Cała praca polegała na stopniowym poznawaniu swoich problemów i uczuć, rozwiązania szukaliśmy i sprawdzaliśmy sobie sami. Terapeuci od początku wyraźnie mówili, że syndrom DDA to nie jest choroba i że jesteśmy normalni. Zastanawiałem się wobec tego dlaczego to się nazywa „terapia”, a nie np. „trening umiejętności społecznych” albo coś w tym rodzaju. Ale nazwa mi tak nie przeszkadzała. Ważne, że miałem wolność, czas, miejsce i akceptację żeby się zająć sobą, a nie kolejne regułki i szablony do spełnienia, żebym był „zdrowy” i „normalny”.

                        Nie wierzę natomiast, że gdybym pochodził z rodziny funkcjonalnej to nic by mnie w życiu nie ruszało. Wcale nie mówili żeby być ponad wszystko, przeciwnie – żeby słuchać swoich uczuć, jakie by nie były trudne. Różnica jest tylko taka, że pewnie wiedziałbym bez myślenia co z tymi uczuciami robić bezpiecznie zamiast walić w siebie i łatwiej rozmawiałbym z ludźmi o problemach w relacji. Tylko tyle i aż tyle mi zabrakło, i tego się uczę teraz.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 48)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.