Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD A co jeśli…

Przeglądasz 8 wpisów - od 41 do 48 (z 48)
  • Autor
    Wpisy
  • truskawek
    Uczestnik
      Liczba postów: 581

      Tak, rozumiem jakie to skomplikowane. Całe życie uczyłaś się nie czuć i teraz próbujesz sobie na czucie pozwolić, ale jak się na tym skupiasz, to pierwsze co wyskakuje, i to zanim jeszcze zaczniesz coś mówić o sobie, to poczucie winy wobec rodziców, nienawiść do siebie i wściekłość. Nie dziwi mnie, że wolisz od tego uciec. I rozumiem, że odczuwasz rozpacz, że znów coś ci się nie udało i stąd tylko krok do dowalania sobie, że taka jesteś „popsuta”, więc chyba trzeba cię naprawić… Współczuję ci tego napięcia między dramatem jaki przeżywasz pod spodem a potrzebą wyrażenia go.

      Wyniosłem z terapii przekonanie, że uczucia tkwią we mnie i napływają same, a ode mnie zależy tylko co z nimi zrobię. Ja nie miałem problemu z mówieniem źle o rodzicach, ale na szczęście uniknąłem takiej pułapki żeby się skupiać na nich. I to wszystko jedno czy oskarżać czy usprawiedliwiać, chociaż wiem, że też mieli trudne dzieciństwo. Najważniejsze, że skupiłem się na swoich uczuciach. Zastanawiam się co jest potrzebne tobie, żebyś mogła poczuć się wystarczająco bezpiecznie i przejść przez ten najtrudniejszy moment, i być może właśnie to – nie mówienie za bardzo o nich (ani dobrze ani źle), tylko jak ty się czułaś w domu. Pal diabli przyczyny na początek, nieważne ile pamiętasz z tego co się działo – ważne, że tam byłaś i wiesz jak ci z tym było!

      Bo ostatecznie o ciebie chodzi w terapii, a nie o sądzenie rodziców. Ja czuję żal do rodziców, czasami bardzo wielki, ale nie chcę ich oceniać i wcale nie muszę tego robić żeby mi się lepiej żyło. Zajmuję się teraz głównie tymi uczuciami i sobą, a nie oskarżaniem. Dobrze było mi zrozumieć jak dorastanie w dysfunkcyjnym domu wpłynęło na te uczucia i że to rodzice byli odpowiedzialni za tę dysfunkcję a nie ja. To był ważny etap, ale jak już poznałem źródła moich odruchów, to dom rodzinny mogę zostawić w spokoju – chyba że akurat czuję taką potrzebę.

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Jeśli chodzi o uczucia, to zdecydowanie najwięcej czuję żalu do obojga rodziców i rozczarowanie wobec ojca. Mam poczucie, że mógł coś zrobić wobec dyktatury matki, ale się wycofał i wygodnie rozsiadł na swojej krzywdzie. Mógł choćby tę swoją wrażliwość wykorzystać żeby więcej okazywać nam ciepła, bo to czasem robił zwłaszcza jak byliśmy mali, ale potem nie próbował za bardzo, jak coś mu nie podpasowało. Ojciec nie żyje od kilku lat i poczułem wtedy żal ale i ulgę, że nie muszę już się męczyć jego zbolałą miną i unikaniem życia. Natomiast mamy się nadal trochę boję i nie ufam jej za bardzo. Jestem na nią czasem wściekły. Mam jej też serdecznie dosyć, to znaczy czuję się strasznie zmęczony jej obecnością w moim życiu i jak się z nią długo nie kontaktuję, to czuję się swobodniej, bo wreszcie jest miejsce na mnie.

        Alizee
        Uczestnik
          Liczba postów: 409

          Też mam wrażenie, że najlepiej by mi zrobiło większe odcięcie się od rodziny i tych wszystkich chorych układów. Jak jestem z dala od rodzinnego domu to jakby lepiej się czuję. Znika to napięcie, nerwy i wściekłość ale z kolei jak za długo mnie tam nie ma to i tak nie czuję ,że żyję. Zostaje tylko się pochlastać.

          Przepraszam Some1, że znów zaśmiecam czyjś temat jakimiś swoimi bzdurami.

          some1
          Uczestnik
            Liczba postów: 244

            Nie zartuj alizee, czytajac wasze posty czuje ze zasmieceniem eatku byl moj post od ktorego on sie zaczal 🙂

            Czytam, ale nie czuje sie kompetentny zeby sie odezwac 🙂

            Alizee
            Uczestnik
              Liczba postów: 409

              Some1 gdyby nie wątek, który zapoczątkowales mogłoby nie być takiej rozmowy.  Nie wiem czemu czujesz się niekompetentny bo Twoje posty dużo wnoszą. Ja tez trochę z nich dla siebie wzięłam i przemyślałam to i owo. 🙂

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                some1: Chciałbym, żeby na tym forum wszyscy DDA/DDD czuli się mile widziani – przynajmniej tu. Oczywiście nie mogę tego sprawić, ale na tym mi zależy. W końcu to nie jest specjalistyczne forum o terapii, a w kwestii własnego życia jesteś z pewnością najbardziej kompetentny. 🙂

                Tak nawiązując do twojego wpisu otwierającego wątek – nie czuję się wyłącznie DDD i nie tylko dom mnie ukształtował. Ale owszem, można się uczepić takiej etykietki. Miałem raz spontaniczną pokusę, żeby na krytykę w pracy odpowiedzieć „bo ja jestem DDD!”, ale w porę się ugryzłem w język. To by było za duże otwieranie się, więc choćby dlatego nic nie powiedziałem, ale w mózg też się ugryzłem 🙂 , to znaczy zauważyłem, że co za różnica kim jestem i co przeżyłem, tutaj ważne jest tylko jak wykonuję swoją pracę. I że mam prawo popełniać błędy albo komuś może się coś nie podobać, ale jeśli zacznę z siebie zrzucać odpowiedzialność za to co robię, to zaneguję sens terapii i wpakuję się w rolę dziecka, którym trzeba kierować.

                Przyjęcie że jestem DDD pomogło mi zdjąć poczucie winy za to, jak dorastałem i zrozumieć jakie mechanizmy we mnie działają. A to mi ułatwiło poczucie kontroli nad swoim bieżącym życiem i kontakt z moimi bieżącymi uczuciami. Tożsamość DDD i bycie sobą dobrze mi się uzupełniają.

                wisienka79
                Uczestnik
                  Liczba postów: 83

                  a terapeutka zabroniła mi Was czytać… Że robi się bałagan w głowie i jeden mądrzejszy od drugiego…

                  Alizee
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 409

                    Wiesz Wisienka chyba powinnaś sama zdecydować czy czytanie tego Ci pomaga czy szkodzi. Mi tez się wydaje że terapeuta nie powinien nic takiego narzucać. Bo wydaje mi się że nikt tu nie ma zamiaru się wymądrzać tylko podzielić się swoim doświadczeniem, przemyśleniami.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 41 do 48 (z 48)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.