Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Kłótnie i wrzaski w pracy

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 32)
  • Autor
    Wpisy
  • aniaDDA
    Uczestnik
      Liczba postów: 410

      Chciałabym się Was zapytać, czy Was też ponoszą nerwy w pracy, jeśli tak, co wówczas robicie?

      Ja dziś dałam się sprowokować koleżance, wrzeszczałyśmy na siebie, że było na słychać w całym budynku, a może i w okolicy. Ona jest moją podwładną, a pozwala sobie na wchodzenie ze mną w kłótnie, wyzywanie mnie przy innych osobach. Potem płacze i opowiada innym pracownikom, jak strasznie na nią nakrzyczałam i jak ją strasznie wykorzystuję. Jestem zła na siebie, że dałam się sprowokować, że ona nie wypełnia moich poleceń bez mojego przymusu, wczoraj przez nią doszło by do wypadku, zwróciłam jej na to uwagę i wtedy się zaczęło – wrzaski. Po tej scenie nie odzywamy się do siebie. Nie mam zamiaru wchodzić z nią w przyjaźnie, nie lubię jej, ale jak mam reagować na te pyskówki i co zrobić, aby choć trochę zaczęła mnie szanować i robić to co do niej należy, nie chcę zaraz biec do szefowej kablować, chciałabym sobie z tym problemem sama poradzić, tracę cierpliwość, to co dzisiaj odstawiłam nie powinno mieć miejsca.

      Czy zdarzają się Wam kłótnie w pracy?

      Katarzynka21
      Uczestnik
        Liczba postów: 808

        aniaDDA, no mi sie nie zdazaja. To znaczy konflikty i owszem i nawet ostatnio mialam taki ostry z kolezanka, ae pyskowki, czy wrzaski nie wchodza w gre. Ja wole pogadac i zazwyczaj dobrze mi idzie, a z ta kolezanka z ktora mialam ostrzejszy konflikt niestety sie nia da, bo ona np. mowi "nskoro taka jestes to ja nie mam zamairu z Toba rozmwaiac" i sie odwraca do monitora. No to mnie denerwuje, bo uniemozliwia normalna rozmowe. Wiec owszem troche ise unioslam, powiedzialam, ze skoro nie chce rozwiazania tej kwestii i chce trwac w konflikcie to jej wybor i ma do niego prawo, ale ja sobie nie zycze, zeby mowila do mnie takim tonem, bo nie jestem jej sluzaca, ani jej mezem (do ktorego i owszem sobie tak pozwala). Ale pyskowki, czy krzyki nie. Mi sie w ogole wydaje, ze potrafie rozmwaiac o konfliktach i starac sie je rozwaizac.

        Ale wracajac do Ciebie. Bardzo mi sie nie spodobalo to co pisalas ;-( Juz zaczynajac od tego, ze uzylas strasznego wg mnie slowa, ze ta osoba jest Twoja "podwladna". Az mnie odrzucilo. Rzecz w tym, ze ja mam podejscie takie, ze uwazam, ze mam swoich pracownikow, a nie podwladnych. Poza tym skoro jestes przelozona to do Ciebie nalezy zarzadznie i kierowanie ludzmi zarowno pod wzgledem organizacyjnym jak i tworzenia atmosfery w zespole, rozwiazywania konfliktow i motywacja pracownikow. To z tegopowodu jestes przelozona, zeby takie rzeczy koordynowac. Ja sobie po prostunie wyobrazam,z eby ktos na mnie krzyczal, ale to dotyczy zarowno pracownikow jak i przelozonych. Jakby przelozony zrobil mi awantre to z cala pewnoscia uznalabym to za lamanie moich granic i wystosowalabym odpowiedna skarge lub przekazala sprawe do sadu pracy, bo krzyk na praconika to jest naduzycie-sa inne srodki dyscyplinujace niz krzyk i wyzwiska (te nie sa prawnie dozwolone) i akurat uwazam,z e prawo w tej kwestii jest bardzo madre. No, ale idac dalej, taki stosunke wg mnie wynika z braku szacunku w stosunku do Ciebie, co z kolei jest Twoja zasluga, bo szacunek zdobwa sie nie przez stanowisko, a poprzez te miekkie kryteria. W kazdym razie, gdybym juz miala sobie wyobrazic, ze praconik na mnie krzyczy (bo z przelozonym zrobilabym tak jak napisalam) to prawdopodobnie nic bym na to nie powiedziala, tylko poprosila ta osobe na rozmowe na osobnosci, zapytalabym z jakiego powodu na mnie krzyczy, wytlumaczylabym, ze takie zachowanie w stosunku do siebie uwazam za niestosowne i jesli ma jakies zastrzezenia do mnie to zawsze moze (nie w nerwach,, a w takij wlasnie rozmowie), wszytko mi powiedziec. Z reszta ja sobie po prostu nie wyobrazam takiej sytuacji, bo krzyk to juz musi wynikac z jakijs eskalacji konfliktu, do ktorej ja raczej z praconikami nie chcialabym doprowadzac. Zwykla rozmowa wystarczy, a jak przypadkiem puszcza nerwy, to zwykle wyjasnienie. W kazdym razie uwazam, ze to jest Twoje zadanie, zeby tworzyc i utrzymywac dobra atmosfere w zespole, zauwazac konflikty miedzy pracownikami i interweniowac w miare potrzeby.

        biedronka
        Uczestnik
          Liczba postów: 127

          Mam podwładnych 👿
          Problem jest mi nieznany (bo podwładni mnie cenią), ale może coś podpowiem.
          Ania, jeśli ta osoba Tobie podlega, jeśli sama jej sobie nie wybrałaś (a myślę, że tak właśnie było) i jeśli inne metody nie skutkują (perswazje, rozmowy i inne takie), czyli jest duże prawdopodobieństwo, że masz do czynienia ze zwykłym chamstwem (które zwykle za nic ma "nie życzę sobie" i inne pogaduszki), to zostaje Ci chyba tylko droga służbowa.
          W końcu Ty też masz szefa, szczera rozmowa o tej sytuacji (na zasadzie atmosfera jest zła, próbowałaś już wszystkiego, nic nie działa, cierpią na tym dzieci…) i prośba o pomoc (jeśli nie masz pomysłu co dalej). Może jak Twój szef wkroczy do akcji, to się wszystko uspokoi?
          Ale może masz jakiś pomysł – może można przesunąć tą osobę na inne równie godne stanowisko? Tak żebyś nie musiała z nią pracować, ale żeby ona zachowała swój etat. Kłótnie kłótniami, ale czasem po prostu między ludźmi "chemia" pracowa nie działa, i wtedy też lepiej, żeby Ci ludzi nie pracowali obok siebie 🙂 Zwłaszcza jeśli jest to szef i podwładny z "przymusu".
          A jeśli to wszystko też nie zadziała, to zostaje jeszcze bardziej służbowa droga – książka skarg i zażaleń 😉 Na oficjalną skargę Twój szef musi jakoś zareagować. Szczerze mówiąc, nie znam tej ścieżki, ale chyba taka istnieje? No musi, przecież jesteśmy tylko ludźmi.
          A może jednak nie jest tak źle? Bo ja często uważam, że sobie nie radzę, albo że sytuacja jest patowa, ale to tylko tak mi się wydaje 🙂

          Carola
          Uczestnik
            Liczba postów: 402

            Katarzynka, ale ta dziewczyna nie jest pracownikiem aniDDA tylko pracownikiem firmy w ktorej ania tez jest pracownikiem, ale ania jest przelozona tej dziewczyny, czyli ta dziewczyna jest ani podwladna 🙂 takie drobne niuanse pracownicze.

            ania, to sie nie powinno zdarzyc…ale juz sie zdarzylo i masz nauczke na nastepny raz zeby trzymac nerwy na wodzy. biedronka dobrze radzi, musisz isc do swojego szefa i pogadac. To juz nie jest przedszkole czy szkola i nie ma tu miejsca na slowo "skarzepyta"… Ty masz za zadanie wykonywac jakas prace i jezeli masz klopoty z podwladna ktora masz przydzielona odgornie, to musisz udac sie na rozmowe tez odgornie i powiedziec ze nie mozesz wykonywac dobrze zleconej pracy z taka osoba w zespole.

            i powiem Ci jeszcze jedno, jezeli teraz tego nie zrobisz, bo nie chcesz byc skarzepyta.. to moge Cie zapewnic ze jezeli Wasza klotnia dojdzie do Twoich przelozonych, ta dziewczyna przyparta do muru pierwsza poleci na skarge a Ty bedziesz swiecila oczami.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Ja tak naprawdę nie nadaję się do wydawania poleceń. Współpracujemy dopiero pół roku, przez pierwszy miesiąc wszystko robiłam sama, także jej obowiązki, bo za każdym razem, gdy coś trzeba było zrobić, ulatniała się mówiąc, że idzie pomagać innym, że szefowa dała jej inną pracę, potem okazywało się, że nikt jej nic nie zlecał.

              Jestem cichą i nieśmiałą osobą, ona często przy mnie dzwoni przez komórkę w prywatnych sprawach, pije kawę, a ja nie mam czasu by iść do łazienki, po wielu prośbach, przypominaniach, jakie ma obowiązki, w końcu nie wytrzymałam i skończyło się awanturą, potem było tak kilka razy. Dalej nie możemy się dogadać, nie chcę już z nią rozmawiać jak gdyby nigdy nic, chcę jakoś ułożyć sobie współpracę bez kablowania szefowej, bo wyjdzie, że to ja nie radzę sobie z pracownikiem, będzie dla mnie minus. U nas zawsze jest zresztą ta sama śpiewka: ,,Macie się dogadać"

              Być może użyłam nieodpowiedniego słowa, dopiero sie teraz nad tym zastanowiłam, masz rację Katarzynko, to niemiłe słowo. Pewnie moja wina też w tym jest bo ja tej osoby strasznie nie lubię i może ona to wyczuwa. Nie mogę zaakceptować jej powolności.

              Pewnie wśród Was też są takie ambiciaki, co potrafią wykonać 10 czynności na minutę, podczas gdy inni w tym czasie jedną, wg mnie to jest cecha DDA, ja to mam, czego ona nie może znieść. Często opowiada, że poprzedniej pracy codziennie kupowała sobie ciastka w pobliskiej cukierni, robiły sobie kawę z koleżankami, jadły, piły i gaduliły, a tu nie może tego robić.

              Może znajdzie się ktoś z forumowiczów, kto, był w podobnej do mnie sytuacji lub ma podobny problem:)

              biedronka
              Uczestnik
                Liczba postów: 127

                Przełozony może sobie nie radzić z podwładnym, zwłaszcza kiedy sobie tej osoby sam nie wybierał. To nie jest minus (wg mnie), większym minusem jest chyba nieradzenie sobie i nieinformowanie o tym swojego szefa i nieproszenie o pomoc w takiej sytuacji.
                Z tego co piszesz wynika, że na tą osobę albo podziała zimny zamordyzm albo interwencja siły wyższej.
                Jeśli stać Cię na zamordyzm – to spróbuj.
                A jak nie – szefowie i tak wiedzą dużo, więc Twój szef może znać sprawę (albo przynajmniej słyszeć, że są jakieś awantury). Myślę, że Twoja pracownica nie zatrzymuje dla siebie takich rewelacji 😉
                Poza tym jest coś takiego w podejściu "szefie, zrobiłam błąd, jest tak i tak proponuję to i to, co szef na to? albo "szefie, wiem, że powinnyśmy się same dogadać, ale mimo wielu prób z mojej strony, sytuacja się zmienia tylko na gorsze, brak mi pomysłów co dalej, a wszyscy chyba wolelibyśmy mieć dobrą atmosferę w pracy", że szefowie zakasują rękawy 🙂
                Poza tym, ta sytuacja to nie jest tylko Twój problem, bo żaden pracodawca nie chce awantur w robocie. Więc zainteresowanych jest więcej.
                Rozumiem, że nie chcesz prosić o pomoc, ale na terapii nas uczą, że to nie boli. W każdym razie spróbować można 🙂
                I też na terapii nas uczą, że to z czym przychodzimy to nie jest "nasza wina", tylko problem do rozwiązania.
                Może spróbuj na to tak popatrzeć? Nie na zasadzie "ja sobie nie radzę, jestem winna, bo wrzeszczę i jeszcze podwładną ją nazywam, tylko – jest problem, z którym sobie nie radzę, więc potrzebuję pomocy.
                Aha, to nie jest skarżenie o ile trochę się zdynstansujesz do całej sprawy.
                Na zasadzie – co ja teraz mogę zrobić w tej trudnej sytuacji, a nie – jak się na podwładnej odegrać. Nie wiem, czy dobrze tłumaczę, ale ja to bardzo dobrze czuję 🙂
                To są 2 rózne bajki.
                Cokolwiek wybierzesz – życzę powodzenia.

                ananke24
                Uczestnik
                  Liczba postów: 202

                  noo, dziewczyny mają rację… szkoda, że dałaś się sprowokować, ale teraz wiesz, że nie możesz sobie na to pozwolić…
                  ja na Twoim miejscu skorzystałabym z pójścia do własnego szefa/szefowej : "dzień doberek…jest taki maluty problem, który przerósł moja cierpliwość, chciałabym, żeby Pan/Pani pomógł mi pracować tylko na moją pensję, bo od kiedy przyszła pól roku temu nowa Pani X, to nie potrafi wykonywać swoich zadań, ma problemy ze słuchaniem ze zrozumieniem, wymiguje się od roboty i ja robię także na jej pensję… doszło do tego, że ze stresu wywołanego tą sytuacją podniosłam głos na Panią X…. i tyle… ktoś musi cos zrobić… musisz poprosić o pomoc w egzekwowaniu pracy od tej pani…
                  I radzę popracować nad asertywnością 🙂 przyda sie na zapas… a wierz mi, można się tego nauczyć 🙂
                  pozdrawiam, a.

                  Carola
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 402

                    Tez uwazam ze nie kazdy musi dawac sobie rady z pracownikiem, niekiedy sa sytuacje w ktorych poprostu nie da sie z jakas osoba funkcjonowac.
                    To ja moze napisze cos z pozycji szefa… firma nie jest duza 12 stalych pracownikow i 7 wolnych strzelcow. Pracownikami dowodzi majster, dodam ze czlowiek bardzo kompetentny, dobry fachowiec. Jest osoba bardzo spokojna, cicha… no taki do serca przyloz…. ale nie ma tz sily przebicia. I jak bardzo dobrze organizuje prace z "przystepnymi" podwladnymi, tak nie daje sobie w ogole rady z tz "rewolucjonistami".

                    Do tego dochodzi to, ze w sytuacji gdy pracownik jest taki sobie jako fachowiec i do tego "miesza" nie wykonujac swoich obowiazkow, to potrafi sie jeszcze zebrac i mnie oswiecic… gorzej jest gdy Jego podwladny jest super fachowcem, no i wteczas jest dupa blada, facet meczy sie z takim do ostatniego "nerwowego" zalamania a tamten lazi Mu po glowie.

                    Nawet niedawno mielismy podobny przypadek, chlopak byl super, dawno nie mialam takiego pracownika, do tego wykonywal swoja prace jak nalezy… tylko ze byl socjalnie nie do wytrzymania. Mieszal gdzie tylko mogl, nakrecal jednych na drugich, drugich na trzecich, a do tego wszystkich na majstra. Ciagle cos Mu nie pasowalo i to obojetnie co to bylo, czy to zlecenie, czy to termin urlopow, czy kolor sciany w warsztacie… no taki typ z Niego byl.

                    Po kilkunastu dosc dlugich miesiacach rozstalismy sie z tym panem, tylko ze ja widzialam co sie dzieje. Ale jakbym nie byla tak blisko tego wszystkiego, to skad mogla bym wiedziec ze cos sie zlego dzieje ? byla bym nieswiadoma jak niemowle, bo moj majster nie puscil pary z ust, a wiadomo ze lepiej poswiecic jednego nawet najlepszego pracownika niz pozwolic na "zniszczenie" calej grupy.

                    Tak ze zbierz sie w sobie i pogadaj z gora, moze da sie cos z tym fantem zrobic.

                    JaAga
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 218

                      Powiedz jej, ze nie zyczysz sobie, zeby Cie obrażała i podważała Twoj autorytet i ze ma wykonywać swoje obowiązki i uwazasz, ze sama jest w stanie to zrobic bez Twojego przymusu, skoro juz takiej pracy sie podjęła. Ty nie jesteś jej wrogiem, ani nianką by ja na kazdym kroku kontrolowac i sprawdzac czy wykonała to co do niej nalezy.

                      Mozesz ja przeprosic, ze na nia nawrzeszczałaś, ale powiedz, ze zrobiłaś to dlatego,ze Cię bardzo zdenerwowała swoim zachowaniem( tu bym sprecyzowała dokładnie jakim). I jesli ona bedzie robic Ci na złość, siać ploty i zaniedbywac prace to chyba trzeba to ukróć i pojsc do szefowej( oczywiscie najpierw uprzedz, zeby miała szanse sie zmienic), w koncu nie mozesz wykonywac jej obowiazków za nia.
                      No i mozesz jej powiedzieć, ze nie musi Cię lubić, ale ma wykonywac po prostu swoje zadania i odnosic sie do Ciebie kulturalnie.

                      Tzn. ja bym chyba tak zrobiła. Nie znam całej sytuacji, wiec nie wiem jaka opcja byłaby najlepsza, ale ta wydaje mi sie sensowna.

                      Katarzynka21
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 808

                        Carola, wiesz moze u mnie przemawia "polityczna"poprawnosc. raczej funkcjonuje w srodowisku, gdzie zwraca sie wielka uwage na forme zwracania do pracownikow i podwladny ma dla mnie zdecydowanie pejoratywny wydzwiek. Moze z tego to wynika. No, ale nic to. W sumie faktycznie moze jeszcze to dosc mocno funkcjonuje.

                        Co do konfliktow w pracy i spraw pracowniczych. Znam sie, powiedzmy siebie, dosc dobrze na prawach pracownika. I uwazam, ze przestrzeganie ich nalezy do obowiazkow przelozonych. Pracownik, ma wieksze prawo ich nie znac. Jesli chodzi o sprzeciw przeciw wszelkiego typu takim sytuacjom, to przelozony ma szereg roznych sciezek np nagany, kary, zwolnienie. Natomiast pracownik nie ma zadnych (nie moze w sumie w zaden sposob wycigac konsekwencji od przelozonego), oprocz Panstwowej Inspekcji Pracy. To jest droga bardzo formalna, ale ja licze na to, ze niebawem duza ilosc pracownikow bedzie z niej korzystac. Akurat moje podejscie w pracy nie ma nic wspolnego z terapia i byciem DDA. Ja po prostu uwazam, ze kazdemu nalezy sie szacunek, a krzyk do niego nie nalezy. Pracownik nie jest sluzacym, nie jest kims gorszym. Jest w hierarchi spolecznej dokladnie dokladnie rowny tylko ma inne zadania.

                        Ja uwazam, ze to przelozony powinien sie wykazac umiejetnosciami rozwiazywania konfliktow. Stad nieraz tak bardzo mnie dziwni, ze osoby ktore kompletnie nie potrafia sobie z tym radzic godza sie na awans – bycie przelozonym. Trzeba pamietac, ze ta zgoda nie wiaze sie jedynie z podwyzka, czy polepszeniem swojego wizerunku, a z wieloma dodatkowymi obowiazkami i wieksza odpowiedzialnoscia (np. za pracownikow). Natomaist zgodze sie z wczesniejszymi wypowiedziami, ze masz AniaDDA prawo nie radzic sobie z pracownikiem i wtedy warto z tym pracownikiem pogadac, stanowczo i otwarcie i zaznaczyc, ze masz prawo wyciaganc konsekwencje za jej zachowania. Okreslic szczegolowo zakres prac do ktorych ma sie stosowac i ja z tego rozliczac. Mozesz przy okazji takiej formalnej rozmowy zarzadac, zeby podpisala protokol z tej rozmowy, czyli poniekad oswiadczyla, ze taka rozmowa miala miejsce. Jesli to nie zadziala to najlepiej sie skonsultowac z przelozonymi, wyjasnic sprawe, a pozniej jesli dalej nie zadziala zwolnic.

                        Aczkolwiek, ja caly czas nie moge wyobrazic sobie jak mozna w pracy stworzyc takie stosunki (rozumiem miedzy pracownikami jeszcze), mi sie cos takiego nigdy nie zdazylo, a pracowalam juz wparu miejscach. Nigdy nie spotkalam sie, zeby ktos przelozonego tak traktowal i nigdy sie nie spotkalam, zeby przelozony nie mogl sobie z kims poradzic do tego stopnia, zeby az tak nerwy mu puszczaly. Uwazam, ze cala sytuacja jest zasluga Was obu, a poniewaz Ty jestes przelozona, to ponosisz wiecej odpowiedzialnosci.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 32)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.