Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Kłótnie i wrzaski w pracy

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 32)
  • Autor
    Wpisy
  • aniaDDA
    Uczestnik
      Liczba postów: 410

      Dużo czasu zastanawiałam się nad moją relacją z koleżanką, dużo do myślenia dały mi Wasze wypowiedzi. Wiem, dlaczego nie możemy się zgodzić, ja po prostu nie mogę znieść, jak ona jedną prostą czynność robi w godzinę, a która zajęłaby mi 15 minut, wyobrażacie sobie, że można jeden mały zlew wycierać ściereczką pół godziny?
      Przez pół roku milczałam, wiele robiłam za nią, aż wreszcie kropla do kropli i się przelało.
      A druga sprawa – ona poprawia to co ja zrobię po swojemu zamiast zająć się swoją robotą. Głupie kwiatki ja ustawię po prawej stronie okna a ona za chwilę podchodzi i przestawia na lewą, dziś zrobiłam stroik wielkanocny, misternie poukładałam kwiatki, zajączki itd., wyszłam na 5 minut, wracam, a tu z kosza wszystko wywalone – misz masz i układa po swojemu, szlag mnie trafił, ale odpuściłam sobie, nic nie powiedziałam tylko przy niej ułożyłam z powrotem tak jak było
      I tak cały czas przepuszczam przez palce wszystko co mnie doprowadza do szału, tak samo jej chodzenie w kółko przez cały dzień i szukanie własnego cienia i obgadywanie mnie za plecami przed wszystkimi pracownikami. w dodatku jeszcze czuję się odpowiedzialna za naszą współpracę, że to ja muszę sobie z tym poradzić, bo przecież nie ona. Ona robi co chce, bo wie, że może mi nagwizdać, że ja i tak nic nie powiem, a jak powiem to mnie wyzwie i dalej będzie po staremu.

      Katarzynka21
      Uczestnik
        Liczba postów: 808

        AniaDDA, to dlaczego nie powiesz jej, ze Ci sie nie podoba co robic i jesli Ty cos ustawiasz w dany sposob to znaczy, ze tach chcesz zeby bylo, wiec zeby tego nie przestawiala? takie zagryzanie jezyka doprowadza do kumulacji zlosci i agresji. Nie ma sie co dziwic, ze raz na jakis czas musisz wybuchnac, bo z takim cisnieniem wew. nie da sie dlugo trwac. Mysle, ze powinnas jak najbardziej cos z tym zrobic, bo jesli nie to poniekad musisz liczyc sie z konsekwencjami. Jezu kobieto, a dlaczego w takim razie nie chcesz zworcic sie do przelozonych o pomoc? Przeciez nie radzisz sobie z sytuacja i tu nie ma co udawac, ze jest inaczej. Albo sie z tym rozprawisz, albo to sie moze faktycznie obrocic przeciwko Tobie.

        aniaDDA
        Uczestnik
          Liczba postów: 410

          Strasznie te kłótnie przeżywam, mam doła, kryzys, żyć mi się nie chce, dzisiaj znów warczałyśmy na siebie, po pracy musiałam w domu się wyryczeć, zginął mi ważny dokument, który dzień wcześniej zostawiłam na biurku, nikt nie wie gdzie jest, my w ogóle nie powinnyśmy ze sobą przebywać, a może to ze mną coś nie tak, może nie umiem dogadać się z kobietami, moja matka była agresywna, nigdy nie miałam przyjaciółki, a przyjaciół mężczyzn tak, a przyszło mi pracować z kobietą. ostatnio wciąż prowokuję koleżankę do kłótni, ona na przemian albo płacze albo jest wobec mnie agresywna. Do szefowej nie chcę iść, nie chcę namieszać koleżance, ma dziecko na utrzymaniu. Chcę się sama dogadać, ale nie wiem jak. Może ktoś mi spróbuje wytłumaczyć moje zachowanie, bo ja nie zawsze siebie rozumiem.

          Carola
          Uczestnik
            Liczba postów: 402

            ania a moze Ty sie denerwujesz bo Ona przekracza w jakis sposob Twoje terytorium ? jak pracowalas do tej pory tz przed Jej przyjsciem ? a moze Ona odczuwa co samo co Ty i dlatego tak sie scieracie tz w jakis sposob nie mozecie znalezdz wspolnego punktu odniesienia.

            Katarzynka21
            Uczestnik
              Liczba postów: 808

              AniaDDA, a moze sprobujcie meskiego sposobu ;-), umowcie sie na piwo i po sprawie. Wiesz, tego nie da sie tak ooooo obejsc, musicie to miedzy soba wyjasnic. Moze tak po prostu jej powiedz, ze Cie to boli, ze ryczysz po pracy, ze jest Ci z tym ciezko i chcialabys to zazegnac. W kazdym razie, musisz cos z tym zrobic, bo samo sie nie zrobi. A agresja pewnie i w Tobie i w niej sie zajmowac i z cala pewnoscia ta sytuacja jest zarowno Twoij jak i jej udzialem i obie sie nakrecacie, a moze wszytko wynika ze zlej interpretacji zachwoan drugiej. Skoro piszesz, ze jej tez jest z tym ciezko to nie mam zadnej watpliwosci, ze tez wolalaby stworzyc normalniejsze stosunki. Wez byka za rogi i pogadaj z nia na osobnosci o calej tej sytuacji, zapytaj czy uwaza, ze mozna to rozwiazac i czy ma jakies propozycje.

              Wyobrazam sobie, ze juz teraz to moze byc bardoz trudne, skoro konflikt jest tak napiety, ale rozmowa z cala pewnosci gorzej nie zrobi. Achchhha i moze nie ma sensu w czasie jej trwania rozwaizywac tych problemow, a ustalic jak mozecie obie postepowac, zeby byo lepiej.

              A co do Ciebie, to nie mam pojecia dlaczego tak moze byc. Mysle sobie, ze chyba najwiekszym problem jest, ze dopuscilas do takiej eskalacji konfliktu. Ja bym chyba przyczyn szukala bardziej w Twojej nieumiejetnosci mowienia co faktycznie masz na mysli i zwracania konus uwagi od samego poczatku. Tak jakbys sie szalenczo bala tego kontaktu mimo, ze on Cie wykancza. Co do obcowania z kobietami, to nie wiem, moze masz problem wlasnie z wyerazaniem siebie-moze taki miaals w dzeicinstwie np. do matki. Moze ona robila co chciaal, a TY zatykalas usta i tylko w srodku buzowalas, a raz na jakis czas wybuchalas. Moze to takie proste przeniesienie? Bo z tego co piszesz, to w jakis sposob ta relacja z ta dziewczyna jest dla Ciebie wazna, ale nie potrafisz jej okielznac (tej relacji). Sprobuj znalezc podobna relacje w Twoim zyciu-moze Cito cos pomoze.

              biedronka
              Uczestnik
                Liczba postów: 127

                Katarzynka21 zapisz:
                „dla mnie zdecydowanie pejoratywny wydzwiek. Moze z tego to wynika. No, ale nic to. W sumie faktycznie moze jeszcze to dosc mocno funkcjonuje.”
                Wydźwięk tego słowa (słownikowo) jest neutralny.
                Oczywiście, Tobie (i środowisku, gdzie się obracasz) może się źle kojarzyć.

                Katarzynka21 zapisz:
                „Aczkolwiek, ja caly czas nie moge wyobrazic sobie jak mozna w pracy stworzyc takie stosunki (rozumiem miedzy pracownikami jeszcze), mi sie cos takiego nigdy nie zdazylo, a pracowalam juz wparu miejscach. Nigdy nie spotkalam sie, zeby ktos przelozonego tak traktowal i nigdy sie nie spotkalam, zeby przelozony nie mogl sobie z kims poradzic do tego stopnia.”
                To masz dużo szczęścia.
                Szefowie, którzy intrugują, mobbingują, wykorzystują podwładnych do cna, wrzeszczą (albo cedzą słowa, które zabić mogą), którzy nie mają hamulców ani tzw. zasad to nie taka znów rzadkość.

                A jeśli chodzi o szefowanie – to ja raczej tego nie idealizuję ani nie demonizuję.
                To jest praca jak każda inna. Wymaga umiejętności. I tych umiejętności można się nauczyć. Nie ma ludzi (poza jakimiś skrajnymi przypadkami może), którzy się nie nadają. To mówi wycofane niewidzialne dziecko 🙂 I wie dobrze, co mówi.
                Poza tym, są profesje, gdy szefem się jest z przymusu, nie z wyboru. Taki na przykład stomatolog dostaje technika do pomocy i musi mu szefować. Taka na przykład zapracowana kobieta bierze sobie gosposię i też jej szefować musi.
                Szefowanie, wbrew pozorom, bardzo jest w naturze rozpowszechnione. I podobnych umiejętności wymaga. To nie jest fucha tylko dla orłów.

                A do Ani – może Ty się po prostu boisz konfrontacji? Bo w tej sytuacji, żeby ją rozwiązać, trzeba się skonfrontować – nie krzyczeć na siebie, nie kumulowac złości, tylko stanąć twarzą w twarz (z tamtą osobą albo szefową) i rozwiązać problem.
                I jeszcze jedno o tym, co napisałać – ja też potrafię zrobić w godzinę tyle, co inni w kilka. To się nie kalkuluje – wreszcie do tego doszłam. Spróbuj może zacisnąć zęby i pozwolić tej pani popracować w jej własnym rytmie – o ile zrobi wszystko, co jej zlecisz, to dlaczego nie? Nie wyręczaj jej, nawet jeśli zrobisz to samo lepiej, ładniej i szybciej. To jest bardzo częsty błąd wszystkich szefów ("ja to zrobię lepiej"), problem z delegowaniem odpowiedzialności, sama go popełniałam przez kilka lat.
                Możesz też pójść na jakiś kurs i się tego nauczyć.
                A tak w ogóle możesz też pójść gdzieś do psychologa zajmującego się problemami takimi jak masz teraz, i poprosić o pomoc.
                Nie wiem, czy przez internet da się to wszystko rozsupłać.

                Edytowany przez: biedronka, w: 2008/03/05 18:47

                aniaDDA
                Uczestnik
                  Liczba postów: 410

                  Wasze wypowiedzi dały mi wiele do myślenia i zrobiło mi się wtedy przykro, bo dotarło do mnie, że te kłótnie to moja wina:( Przypomniałam sobie swoje dotychczasowe relacje z kobietami i uświadomiłam sobie, że to nie jest mój pierwszy raz. Te okropne emocje wobec kobiet, z którymi łączyły mnie jakieś bliższe znajomości z chęci czy z musu wyłaziły już od pierwszych klas podstawówki, koleżanki, które siedziały ze mną w ławce potrafiłam doprowadzić do furii okazując moją niechęć do nich. Z każdą koleżanką, która próbowała się ze mną zaprzyjaźnić kończyło się tak samo – straszna awantura, nieodzywanie się do siebie, zerwanie kontaktu. Jedynymi kobietami, które akceptuję w swoim towarzystwie są dwie moje siostry, ale one są DDA, w związku z tym zachowujemy wobec siebie dystans.

                  Ta straszna niechęć do kobiet bierze się z dzieciństwa – moja matka była agresywna, chaotyczna, nieuporządkowana, okropna bałaganiara, nieradząca sobie z własnym życiem, w ciągłych nerwach, ja byłam dzieckiem niewidocznym, które za wszelką cenę chciało uzyskać spokój w domu poprzez sprzątanie, porządkowanie tego, co matka spaprała. Każda kobieta, którą spotkam w swoim życiu wydaje mi się zagrożeniem mojego bezpieczeństwa, zwłaszcza kobieta chaotyczna i nieuporządkowana (jak moja koleżanka w pracy). Zdaję sobie sprawę, że to jest chore, popaprane i wciąż we mnie tkwi. Chciałabym sobie z tym jakoś poradzić, ale nie wiem jak. Obecnie nie ma żadnych koleżanek tylko kolegów. W obecności mężczyzn czuję się normalnie, potrafię z nimi rozmawiać. Ale jak mam być kobietą kobieca nie mając kontaktu z kobietami?

                  doris
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 396

                    Ania, wiem o czym piszesz, ponieważ sama mam problem z kobietami. Nie umiem nawiązywać bliższych, serdecznych więzi. Albo raczej: sprawia mi to trudność.

                    Moją matkę określiłabym podobnie. W pracy jestem w niewielkim zespole z jedną koleżanką ale ona jest super: odpowiedzialna, zdyscyplinowana, "z jajami" i dlatego ją lubię:) Większość moich znajomych to mężczyźni. Z problemami, zwierzeniami też do nich uderzam. Nie mam problemów z nawiązaniem relacji z facetem: czy to w realu czy w necie. Rozmowy z kobietami są dla mnie trudne: szybko się kończą tematy, nie potrafię nawiązać nici porozumienia, choć przecież to powinno być naturalnie łatwiejsze.

                    A jednak jest pewien typ kobiet, które mnie przyciągają. Wydaje mi się, że jest ich znacznie mniej niż tych pozostałych. I są to kobiety również jak ja wybierające raczej towarzystwo mężczyzn:) Są energiczne, konkretne,wolą spodnie (choć nie zawsze), czasem sobie przeklną, wolę rozmowę o sporcie niż ciuchach, lubią piwo z gwinta i szybką jazdę samochodem. A ja nie chcę być bardziej kobieca, jeśli za oznakę kobiecości uzna się noszenie tipsów, krótkich spódniczek i trzepotanie rzęsami:P

                    aniaDDA
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 410

                      doris, ja też prędzej dogadam się z kobietą konkretną, rzeczową, odpowiedzialną i taką ,która mówi krótko i na temat. Takie rzadko się zdarzają. Nie musi to być babochłop, ja sama się do takich nie zaliczam, jestem delikatnej drobnej postury i ubieram się kobieco, ale mam takie cechy jak rzeczowość, skrótowość, dlatego nie przepadam za typowo babskimi pogaduszkami. Wiem, że unikanie kobiet nie jest dla mnie korzystne, dlatego się staram codziennie porozmawiać z koleżankami, nauczyć się przebywania z nimi, czasem wezmę od nich przepisy kulinarne i coś ugotuję, choć nie jest to moje ulubione zajęcie, ostatnio nawet kupiłam sobie kwiatka doniczkowego gdy poznałam miłego faceta, powiedziałam sobie wtedy, że ten kwiatek będzie oznaczał moją kobiecość, w czerwonej doniczce, ale facet się zmył, a kwiatek zmarniał tak samo jak moja kobiecość, ale wiem, że nie mogę jej uzależniać od mężczyzny tylko rozwijać ją w kontakcie z kobietami, ale muszę się przemóc, kontaktować się wbrew sobie.

                      Zboczyłam z tematu, ale nieraz awantura może nam pomóc w dostrzeżeniu własnego problemu

                      Carola
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 402

                        oj dziewuszki witajcie w klubie B) tez wole facetow jako kumpli, pracuje z prawie samymi facetemi a moje kumpelki sa bardzo prostolinijne, rzeczowe, konkretne.
                        Tak powiem po cichu ze nie lubie "rozmamlanych" kobiet, siedzacych wiecznie w przepisach kulinarnych, serwetkach, szydelkach itp … sorry jak kogos urazilam, bo jak na ogol nie mam nic przeciwko jedemu przepisowi i jednej serwetce pod telewizor.. to jak zaczyna sie rozmowa o nastepnej to ja wymekam 😛 dla mnie to jest stracony czas i wole isc do domu i ksiazke poczytac.

                        I chociaz jestem drobniutka malutka brunetka, lubie sie malowac i chodzic w butach z obcasami.. to niecierpie kwiatkow doniczkowych – zawsze jakiegos wykoncze jak juz przytrafi mi sie kupic lub dostac, nie lubie gotowac, nie lubie ogrodu i grzebania w ziemi… ale uwielbiam rolki i deske, duze i szybkie samochody… nawet Bora na jachcie w Chorwacji mi nie przeszkadza 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 32)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.