Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Nerwica

Otagowane: 

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 129)
  • Autor
    Wpisy
  • Fenix
    Uczestnik
      Liczba postów: 2551

      Dlaczego niestandardowym?

      Alizee
      Uczestnik
        Liczba postów: 409

        Bo tak czytam wpisy innych partnerów dda i raczej we wszystkich powtarza się narzekanie na ich:

        • strach przed bliskością
        • huśtawki emocjonalne
        • strach przed zaufaniem
        • ciągłe porzucanie i powroty
        • agresja itp

        A z moi jest raczej na odwrót. Bardzo potrzebuje bliskości wręcz to ja czasami nie mogę wytrzymać bo raczej jestem z tych co jej unikają. Bardzo go kocham wiec powoli uczę się w ten sposób okazywać uczucia, ale czasem mówię mam dość i muszę zaszyć się w jakiś kąt i pobyć sama. Oczywiście staram mu się tłumaczyć, że to nie znaczy, że przestałam go kochać, żeby nie czuł się odtrącony, ale po prostu nie wytrzymuje a nie chcę się na nim wyładowywać. O huśtawkach emocjonalnych to też raczej u mnie ich więcej przez tą moją nerwicę, depresję i nie wiadomo co tam jeszcze. O jakiś tam porzucaniach powrotach nie mam mowy, raczej jest z tych ugodowych, idących na kompromis no i bardzo łagodny. W zasadzie jedna rzecz mnie zastanawia, że on chyba w ogóle nie potrafi, żadnych swoich granic stawiać, nie dba o siebie. Na wszystko się godzi. Uważa, że wszystko powinno być tak jak ja chcę. Dopiero przyparty do muru mówi czego on by chciał a i tak mam wrażenie, że się boi tego i nie chce. Cały czas boje się że go wykorzystuje, zmuszam do czegoś czego on tak naprawdę nie chce ,że nie mówi i prawdy, że umie się świetnie maskować. A ja bardzo chciałabym poznać go takim jaki jest naprawdę, żeby był po prostu sobą.

        No i czasem przeraża mnie ta jego ufność jaką pokłada we mnie. Chociaż tak jak pisałam bardzo go kocham i nigdy nie chciałabym go skrzywdzić. Ale boje się, że mogę to robić nieświadomie.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          A czy Ty potrafisz wyrazić swoje potrzeby? Czy Ty potrafisz kogoś o coś poprosić z nadzieją, że zostanie to spełnione? W późniejszym czasie odniosę się do Twojego wpisu. 😉

          Alizee
          Uczestnik
            Liczba postów: 409

            No właśnie też nie za bardzo potrafię. dlatego nasza rozmowa często wygląda tak:

            -A ty co byś wolał/a?

            -Sam/a nie wiem. A ty?

            -No ja też nie. To co robimy?

            I tak w kółko. Na ogół ja się pierwsza poddaje po prostu.:) I mówię czego chcę bo chyba mimo wszystko jestem trochę śmielsza. Ostatnio zaproponowałam mu żebyśmy przyjęli zasadę raz ty raz ja mówimy i że oczywiście wszystko możemy przegadać i szukać kompromisu. Na pewno nie chcę żebyśmy się nawzajem do czegoś zmuszali. Wystarczy, że w dzieciństwie często byliśmy tak traktowani. Oczywiście ciężko było nie dostrzec przerażenia w jego oczach ale się zgodził. Teraz chcę zobaczyć jak to będzie.

            Z proszeniem o coś też mam problem. Raczej zaprogramowana jestem na radzenie sobie samej.

             

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Może właśnie o to chodzi Twojemu partnerowi, bo widzi, że Ty masz z tym problem. Może w ten sposób próbuje pomóc Ci prze?amać opór. 🙂 Znasz bajkę o Leśnej Czarownicy? 😀

              Alizee
              Uczestnik
                Liczba postów: 409

                Nie wydaje mi się, żeby tak było. Wiesz jak bym nie naciskała to on by robił tylko to co ja chcę. Na wszystko się zgadza. O sobie nigdy nie myśli. Tak jak by siebie kompletnie nie szanował. Widzę to też na przykładzie jego znajomych, rodziny tam prędzej potrafi postawić jakieś granice, na coś się nie zgodzić. Tylko w stosunku do mnie się tego boi.

                Ja jak mnie się ktoś wprost dopytuje, zamęcza że mam powiedzieć to powiem czego chce a tak to sama z siebie nie za bardzo. A on na ogół jeszcze tak manewruje, że w końcu na mnie pada powiedzenie o moich potrzebach a on potem usilnie przekonuje mnie, że ma dokładnie tak samo jak ja. Czy to jest normalne u dda?

                Nie, nie znam tej bajki:)

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Alizee zgodnie z obietnicą odniosę się do Twoich wpisów. 🙂

                  Nie wiem co jest normalne u DDA, chyba nie można wrzucić wszystkich do jednego worka. Każdy jest w innym miejscu swojego życia. 🙂

                  Nie jestem Twoim partnerem, więc nie wiem co on dokładnie czuje i co myśli. Mogę jedynie wyrazić swoje subiektywne zdanie. Bardziej w oparciu o to co Ty napisałaś o sobie.

                  Potrzeba bliskości niekoniecznie musi być związana z samym syndromem. Może wynikać również z czystej ludzkiej życzliwości i troski o drugiego człowieka.

                  Chyba każdy czasem potrzebuje czasu tylko dla siebie, dla swoich zainteresowań, swoich znajomych. Wszystko co w nadmiarze może zmęczyć. Ogólnie natura dąży do równowagi i żadna skrajność nie jest właściwa. 🙂 Natomiast według mnie dobrze jest, powiedzieć partnerowi, że nic się nie dziej tylko potrzebuje się chwili dla siebie.

                  Czy Ty byś chciała, żeby Twój partner zaszywał się w dziupli bez słowa? Czy to nie wzbudziłoby Twojego niepokoju, że coś się złego zaczyna dziać?

                  Odnośnie ugodowości. Czasem zdarza się, że ludzie się zwyczajnie dogadują. 😀

                  Łagodność i umiejętność chodzenia na kompromis wcale nie musi oznaczać braku umiejętności wyznaczania granic, rezygnacji z własnych potrzeb. Łagodność wcale nie stoi w sprzeczności z asertywnością, konsekwencją i uporem. Nie potrzeba być agresywnym, żeby dbać o siebie. Uważam, że więcej zyska się uśmiechem i pozytywnym podejściem do drugiego człowiek, niż wściekłą złością. Taka agresja najbardziej bije w nas samych i z dnia na dzień coraz bardziej zatruwa żółcią. Zamieniamy się w takiego tolkienowskiego Golluma.

                  Może Ty sama boisz się nadmiernego zbliżenia, ewentualnego zdominowania i zranienia.

                  Czytałam to co napisałaś o swoich przeżyciach związanych z mamą. Myślę, że to mogło być bardzo obciążające dla dziecka i młodego człowieka. Z jednej strony mogło budzić ogromny żal, ból i rozpacz, że jako dziecko chce się pomóc rodzicowi. Z drugiej strony mogło to budzić podświadomą złość i frustrację, że samemu się nie jest dorosłym i potrzebuje się czuć zaopiekowanym i kochanym. Dziecko nie jest w stanie unieść samo tak wielkiego ciężaru. Powiedziałabym nawet, że dziecko nie powinno mierzyć się z takim ciężarem.

                  Bajka niestety z powodu wyższej konieczności będzie w późniejszym czasie. Proszę o wyrozumiałość i zrozumienie. 😉

                  Alizee
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 409

                    Tak. Myślę, że ja mam trochę problemów z bliskością. Jak jest jej za dużo to mnie przytłacza. Poza tym wszystkie moje poprzednie związki były właśnie takie z małą dawką bliskości. Bez przytulania, trzymania się za ręce i tym podobne. A teraz ciężko mi się przyzwyczaić i może wyolbrzymiam trochę ten problem. No i nie jestem przyzwyczajona, że ktoś jest dla mnie taki miły:) Ciężko mi się żyje z kimś kto się na mnie nie wścieka bez przerwy, nie ma pretensji, nie znęca psychicznie. Z jednej strony jest mi przyjemnie a z drugiej ciągle czekam na jakiś wybuch z jego strony i przez to nie mogę się wyluzować.

                    Alizee
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 409

                      I zranienia to się raczej nie boje bo już przywykłam.

                      P.S Na bajkę oczywiście cierpliwie poczekam.:)

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Bajka o Leśnej Czarownicy

                        Za górami za lasami, w ciemnym lesie z komarami ………

                        Eeeeeeee takie bajki to już były i są mało oryginalne. 😀

                        W zwykłym lesie tuż za miedzą żyła sobie pewna Leśna Czarownica. Pochodziła ona ze starego rodu silnych i mądrych czarownic, które jednocześnie starały się nikomu nie robić krzywdy. Ten niewielki skrawek zieleni był jej enklawą i oazą spokoju. Leczyła w nim rany po przebytych walkach z demonami. Przemierzała w ciszy leśne dukty i dochodziła do siebie.

                        Pewnego słonecznego dnia na jej drodze stanął zbłąkany Wędrowiec. Czarownica spotykała go już wcześniej przypadkiem ale nigdy wcześniej nie mieli bezpośredniego kontaktu. Jak się z czasem okazało Czarownica kojarzyła go już z lat dzieciństwa, lat młodzieńczych a nawet z czasów, kiedy była już dorosła. Człowiek ten już wtedy wzbudzał jej zainteresowanie i pozytywne odczucia.

                        Ale, ale nie odbiegajmy zanadto od głównego wątku.

                        Otóż tego pięknego, letniego dnia zbłąkany Wędrowiec zaczepił smutną Czarownicę. W pierwszej chwili zbudziło to w niej podejrzliwość, wręcz wrogość. W obawie o swoje bezpieczeństwo starała się zastosować swoje najcięższe zaklęcia. Jednak stała się rzecz przedziwna. Nie poskutkowały. Czarownica obkręciła się na nodze i zniknęła z pola widzenia Wędrowca. Jednak wstrząsnęło nią to, że wcześniej poczuła bijące od tego człowieka ciepło. To jej nie dawało spokoju.

                        Od tego dnia zaczęła uważniej obserwować tego człowieka. Nadal z wielką ostrożnością zachowywała się przy kolejnych spotkaniach jednak spostrzegła, że jest to miły, sympatyczny mężczyzna. Mijały dni miesiące i Czarownica zauważyła, że po spotkaniach z Wędrowcem jej rany jakby zaczęły się szybciej goić.

                        Coś jej jednak nie dawało spokoju.

                        Z czasem zaobserwowała, że człowiek ten wychodząc z domu zakłada różne maski, pod którymi stara się ukryć różne maski. Pomimo tego nadal czuła płynące od niego ciepło.

                        Minęło lato. Minęła jesień, Zima odeszła do krainy wiecznych lodów a wiosna przemknęła w radosnych podskokach. Nastało lato. Czarownica poczuła, że ponownie czuje się w pełni sił a dawne rany stają się już coraz bledsze.

                        Znajomość z Wędrowcem się rozwijała. Czarownica polubiła tego człowieka. Przykro jej było patrzeć na jego smutek i towarzyszący mu ból. Postanowiła wykorzystać swoje moce i pomóc temu człowiekowi.

                        Pewnego dnia poprosiła go, żeby powiedział jej, jakie ma życzenie a postara się je spełnić. Człowiek ten bardzo się zdziwił i chyba nie uwierzył w moc Czarownicy. Podał jej dwa życzenia z pełnym przekonaniem, że nic z tego nie będzie. Jedno faktycznie było trudne do spełnienia, nawet dla Czarownicy. Poza tym nie chciała go w żaden sposób oszukiwać. Drugie nie wymagało użycia nie wiadomo jakich czarów, wymagało jedynie trochę sprytu. A trzeba przyznać, że była to również sprytna Czarownica.

                        Zbłąkany Wędrowiec do ostatniej chwili nie wierzył w spełnienie swojej prośby. Gdybyście zobaczyli jego minę, gdy dostał to, o co prosił. Nawet w tym momencie na jego twarzy malowało się jego niedowierzanie. Bardzo to wzruszyło Czarownicę i jednocześnie sprawiło jej to olbrzymią przyjemność.

                        I nagle stała się rzecz przedziwna. W tym momencie Czarownica zobaczyła przed sobą małego, bezbronnego, skrzywdzonego chłopca. Bardzo ją ten widok przejął. Chciała mu pomóc ale nie wiedziała za bardzo jak. Nie chciała go przestraszyć i wiedziała, że to on sam musi faktycznie stoczyć swoją własną walkę z demonami. Tylko w ten sposób mały wystraszony chłopiec stanie się silnym, odważnym Wędrowcem. Postanowiła jednak czuwać z daleka i delikatnie wspierać go zaklęcia mi …………………

                         

                        W związku z tym, że jest to bajka kreatywna, sama proszę dopisz swoje własne zakończenie. 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 129)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.