Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Niska samoocena
Otagowane: dobranoc :)
-
AutorWpisy
-
Zainicjowałaś dynamiczny temat:) Myślę, że odzew świadczy o tym, że sporo osób odnalazło się w tytułowym problemie. Pomimo różnych sposobów na życie, na pewno jedno wszystkich nas łączy: doświadczenie dzieciństwa w alkoholowym lub dysfunkcyjnym domu.
Krystaliczny obraz Twojego męża sporo osób wyprowadził z równowagi:)) Pewnie to zazdrość;)
Wydaje mi się, że drogę do poprawy samopoczucia sama identyfikujesz w pierwszym wpisie (poprzez jej zanegowanie:)):
„Nie chcę iść na terapię. Kiedyś byłam ? nie potrafię się otworzyć przed osobą obcą. Mnie samej płacą za słuchanie o cudzych problemach (tylko że prawnych), wiem co roi się w głowie osoby słuchającej, wiem, jak to jest, jak ma się dosyć kolejnego klienta, wiem, że robi się to tylko dlatego, że wykonuje się taki a nie inny zawód (nawet jeśli lubi się swoją pracę). Odpada ? nie otworzę się.”
Strach często jest dobrym doradcą. Chyba o to chodzi w Twoim przypadku. Nieprzepracowane cechy dda zżerają nas od środka. Nawet kochający mąż i jego troskliwa rodzina tego nie pokonają. Widać, że też martwią się o Ciebie i mam wrażenie, że tylko by przyklasnęli pomysłowi podjęcia walki z problemem.
Praca prawnika a terapeuty to jednak coś innego. Każdy terapeuta w zasadzie powinien przejść własną psychoterapię. Doświadcza więc tego procesu. Z rozmów ze znajomymi wnioskuję, że ważne jest też dopasowanie nurtu terapii do własnych cech osobowościowych, bo w niedopasowanej trudno się odnaleźć.
Mam mnóstwo wątpliwości co do terapii:
- że jestem dla terapeuty tylko klientem – uważa mnie za doręczyciela kasy (stawka 120zł/godz.),
- prowadzę lepsze życie niż on – więc co on mi może doradzić, mam lepsze wykształcenie, więcej zarabiam, on mi wygląda na „przegrańca” życiowego, dlaczego on pali i nie schudnie trochę,
- on jest już wypalony zawodowo – wysłuchał setki osób, wiem jak męczy słuchanie innych,
- nie mam czasu – nie mogę poświęcać co tydzień na terapię godziny/dwóch + dojazdy,
- próbowałem już terapii i nic to nie dało – zniechęcałem się z niewyjaśnionych przyczyn,
- musiałbym to ukrywać – współpracownicy i znajomi uznaliby, że jestem psychicznie chory,
- znajomy prawnik ma 3 terapeutów i obnosi się z tym, ale nie widzę, żeby coś się poprawiło w jego życiu,
- mogę wydać 120 zł w lepszy sposób – kupię butelkę wina i urządzę romantyczną kolację,
- to niebezpieczne tak otwierać się przed obcym – on może to jakoś wykorzystać,
- to wstyd mówić obcemu o seksie – a on mi wygląda na niezłego zboczeńca,
- terapia to takie czary-mary – każdy może być terapeutą,
- w ogóle to poradzę sobie sam, zawsze radziłem sobie sam.
Ostatnio zrezygnowałem z terapeuty od dda, szukam jednak następnego – wyspecjalizowanego w sprawach seksu. Mimo to uważam, że każde podejście daje mi większy wgląd w siebie.
P.S. Może to absurdalna refleksja, ale zastanawiałem się, czy w obliczu swej niskiej samooceny, nie czujesz jednak czegoś w rodzaju ukłucia zazdrości wobec siostrzenicy męża, że będzie robiła doktorat za granicą, a Ty tylko tutaj i to jak wszyscy uważają „z pomocą” męża. To by było nawet dość naturalne – przy niskiej samoocenie – uczucie.
Cześć Jakubek . Chciałam Cię zapytać czy myślałeś o mityngach SLAA? Byłam na kilku , mam kontakt z wieloma osobami które są w programie 12 krokowym , ich doświadczenie mówi mi ze wiele czerpią z mityngów . Czuje podobnie do Ciebie ze to niezwykle istotny problem i aspekt mojej choroby , choć jednocześnie jakby ze to jeszcze nie mój czas . Natomiast nie mam doświadczenia ze to temat tabu , spychany i oddalany . Może to kwestia mojego otoczenia , może mojego własnego podejścia , faktem jest ze mówiąc o uzależnieniu od seksu i miłości czuje się podobnie jak w rozmowie o wspóluzależnieniu czy dda
problem w tym, ze to watek o MOIM problemie.
nie, nie czuje zazdrości wobec siostrzenicy, bo pracy prawnika nie zamieniłabym na żadnej innej, a ona wybrała stosunki międzynarodowe. Poza tym doktorat zrobilam 16 lat temu. Znowu mylne wnioski. siostrzeniec tez robi, a nie ubolewalam nad jego wyjazdem. Nie ubolewalam nad jej magisterka na LSE, mimo ze mam studia „tylko tutaj”. Ubolewam nad tym, ze nie będziemy sie widzieć i trace corko-przyjaciółkę, do cholery jasnej.
znowu absurdalne wnioski.
nie jestem uzależniona od seksu. i – bede bezpośrednia i bezczelna – jajo mnie obchodzi, kto jak sie czuje mowiac o uzależnieniu od seksu. Moge nie uprawiac seksu dłuższy czas, nie mam z tym problemu. po co tu sie wtryniać z uzależnieniem od seksu?
ide stad – nie chce mi sie tego czytac, bo w ogole nie trzymacie sie tematu wątku i co chwila każdy pisze o sobie. O uzaleznieniu od seksu, o swojej rodzinie etc. Niekoniecznie o to mi chodziło.
temat nie jest dynamiczny, tylko masę w nim egocentrykow z prywata w nie swoim wątku, „piszacych wyłącznie o sobie”.
w zyciu tez tak robicie? Ktos przychodzi z problemem, a Wy o sobie? To gratuluje. tylko ze to niezdrowe.
ewakuuje sie stad. Czesc.
Po prostu nie przyjmujesz forumowej narracji. To nie jest kącik porad psychologicznych. Tu nie ma specjalistów, którzy doradzą co robić. Tutaj są zwykli ludzie z problemami, którzy pomagają innym, pisząc właśnie o sobie. Chodzi o wyciągnięcie czegoś dla siebie z cudzych opowieści. Nie jesteś na to gotowa, bo uważasz swoje życie za wyjątkowe. Chyba źle trafiłaś ze swoimi oczekiwaniami – spełniłby je terapeuta za 120 zł za godzinę, ale do niego z kolei nie chcesz iść. Twój wybór.
Cześć!
Wow. Czytam ten wątek od początku. Bardzo mi się nie podoba to, jak pogardzasz doświadczeniami innych, tym czym chcieli się z Tobą podzielić. Z tego co zauważyłam, nie było to gadanie dla gadania, ale ważne dla nich obserwacje, z których jak napisał jakubek każdy może dowolnie korzystać (bądź nie). Jeśli uznałaś je za nieważne dla siebie, wystarczyło je zignorować. Bardzo jestem ciekawa, czego zatem oczekiwałaś po tym wątku, ale chyba już się nie dowiem. Szkoda.
Wiesz Kwiatowa. Czasami potrzebny jest taki ”zimny prysznic”. Szczere rady nie zawsze będą zgodne z tym czego sobie życzymy i co byśmy chcieli usłyszeć. Czasami potrzeba czasu, żeby dostrzec pewne rzeczy i przyznać się do tego, że nie jest się ideałem i można popełniać błędy. Forum jest do dyskusji a nie, żeby każdy Ci przytakiwał.
Krystaliczny obraz Twojego męża sporo osób wyprowadził z równowagi:)) Pewnie to zazdrość;)
Mów za siebie, Jakubek – ja tam nie chciałbym mieć męża, nawet krystalicznego. 😉
Truskawku absolutnie się z Tobą zgodzę w kwestii postrzegania zdrowej miłości. Ja bym jeszcze dodała podziw dla tej drugiej osoby.
Hm, coś w tym jest, Fenix, chociaż nie mówię tylko o miłości w związku. Faktycznie mam coś takiego mocno w jednej relacji, ale nie wiem czy to zawsze mi się wiąże z miłością. W tej chwili jednak nie czuję potrzeby tego sprawdzać.
problem w tym, ze to watek o MOIM problemie.
Chętnie bym o tym pogadał, i nawet próbowałem, ale nie wiem już nawet o jakim problemie chcesz mówić. Na początku to było dla mnie jasne, że jest ich wiele, bardzo konkretnych, i łączą się mocno z niską samooceną, a teraz rozumiem, że ci tylko smutno, że bliska ci osoba (siostrzenica) wyjeżdża daleko. Chociaż nawet nie jestem pewien, czy już ci nie przeszło. Rozumiem ucieczkę od problemów, bo sam to mam, ale taka ucieczka zygzakiem zniechęca mnie do poświęcania jeszcze więcej uwagi na wyszukiwanie sedna z morza słów.
Słyszę że szukasz akceptacji, ale ja jej od ciebie jakoś nie odbieram. Nie wiem też czym ta akceptacja miałaby się dla ciebie wyrażać, bo nie powiedziałaś. Mnie pomaga, jak ludzie mnie wysłuchają bez ocen i mówią o swoich uczuciach. Wtedy się czuję akceptowany, nawet jeśli źle mnie rozumieją. Każdy ma swoje interpretacje, czasem błędne (ty też pisałaś o tym, jak przypisujesz mężowi swoje własne obawy), ale możemy rozmawiać i wyjaśniać. Jednak samooceny nikt z zewnątrz mi nie załatwi – to przecież moja ocena, a nie cudza (logiczne!). Mam nadzieję, że ją sobie poprawisz dbając o wygląd albo uzupełniając wiedzę. Z mojego doświadczenia wynika jednak jasno, że bez zajęcia się swoimi subiektywnymi uczuciami zamiast szukania i wypełniania obiektywnych wskaźników, nic się w istocie nie poprawia.
Ale to twoja sprawa w co wierzysz i czy chcesz tu gadać, czy nie. Powodzenia, kwiatowa, życzę ci wzrostu samooceny.
nie. Poczytajcie inne fora – jakiekolwiek. Tam ludzie nie wyjeżdżają „ale ja mam tak”.
Alizee, ale jaki to zimny prysznic kiedy ktos wtrynia ie na chama z uzależnieniem od seksu (swoim własnym), w moim wątku, gdzie ja ani slowa o byciu nimfomanka nie pisałam!
tak, forum jest od dyskusji. Nie chce przytakiwania. Chce rozmowy o MOIM problemie, a nie o uzależnieniu od seksu beaty.
oczekiwałam trzymania sie tematu. Krytyki również, jej sie nie boje. Zniechecil mnie zwyczajny off top. po prostu nie chce mi sie zaglebiac w cudze przezycia, bo mnie one nie interesują – jesteście dla mnie obcymi ludźmi. Nudzi mnie cudze uzależnienie od seksu i rozmowy o tym.
krytykujcie mnie do woli. Zimny prysznic przyjmę. Wybaczcie – nie chce mi sie czytac Waszej historii zycia, bo mam ja zwyczajnie gdzies, zwlaszcza ze jest diametralnie rozna od mojej. Nie potrzebuje przenoszenia zycia podstarzalych singli na grunt zycia w małżeństwie.
ja wlasnie oczekiwałam OBSERWACJI. ale mojego zycia, a nie cudzego, bo mnie ono nie interesuje. Tak po prostu 😉 możecie sobie o tym pisac – ja sie stad zmywam.
<p style=”text-align: center;”>nie uwazam swojego zycia za wyjątkowe. ale jest inne niż Twoje – singla biegajacego za młodymi dupami. Nie zaznales małżeństwa, nie zaznales rodzicielstwa, odpowiedzialności, nie mozesz o tym NIC wiedziec. Dlatego monologi o Twoim zyciu mnie nie interesują. Gdyby przyszedł ktos, z czyjej historii mogę wyciągnąć cos DLA SIEBIE, podeszlabym inaczej.</p>
millie – zareagowałam, bo w tym wątku bylo coraz mniej mnie. Ciągle przeżycia innych. Seks beaty, singielstwo panow itp. To sie do mnie nie odnosi, co mam z tego wyciągnąć?
jednym słowem – oczekiwałam rozmowy, rowniez tej krytycznej, na temat zainicjowany, bez setek pobocznych tematów związanych z życiem innych ludzi, w ogole niezwiazanych z moimi doswiadczeniami.
to nie sa rady. Jedyna rada jaka dostałam i rozważam yo udanie sie do psychologa. Ale na pewno nie na spotkania z innymi. Nie chodzi zreszta o wstyd – mnie sie po prostu właśnie takich rzeczy nie chce słuchać.
nie jestem ideałem i juz to tutaj chyba przyznałam 😉 forum jest do rozmowy na dany temat. Jeżeli ktos ma potrzebę pisac o sobie, to chyba moze założyć własny watek. Ja nie wtryniam sie innym i nie pisze np. ze jestem pedantka uzależniona od porządku. Tak samo nie chce, zeby ktos mi rozwalal temat i uporzadkowane mysli własnym uzależnieniem od seksu, bo ono mnie obchodzi nie bardziej niż kupa gnoju mijają na lace, samochodem.
Proszę zarówno o krytyke, jak i dobre rady. W TEMACIE. Tak po prostu 😉 na temat MOJEGO problemu. I doświadczeń POKREWNYCH. I niewciskania mi slow, ktorych nie wypowiedzialam i nietworzenia fałszywych przesłanek. Kojarzy mi sie to ze studentami na kolokwium. Jak sie nie naucza, to piszą rzeczy sprzeczne z prawda i nie na temat, tak jak i tutaj bylo pisane o jakiejś mojej opiece nad dziećmi, o jakimś uzależnieniu od seksu, o miłości nie znając smaku poważnego zwiazku, o depresjach (nigdy nie mialam depresji, biorąc pod uwage to, ze to dlugotrwaly stan).
I co mi po tym, ze ktos napisze tutaj, ze dla niego uzależnienie od seksu nie jest tabu, skoro nie jestem uzależniona i nie mam problemu, zeby o seksie rozmawiac, a aktualnie chwilowo go nie uprawiam, bo mąż ma szramę na pol klaty i nie powinien sie męczyć? Wniesie to cos do mojego zycia? Nic.
Albo po tym, ze ktos sie rozpisze na ten temat, ze on to by chcial szukać młodszej dziewczyny. No świetnie. Jestem mezatka 22 lata, niechaj sobie szuka, ale co mi do tego?
Albo epopeje o sensie miłości i zycia RODZINNEGO. w wykonaniu bezdzietnego kawalera. To cos jak księża mówiący o antykoncepcji. Nic to mi nie daje.
O to i tylko o to mi chodzi, nie o rady i krytyke.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.