Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Odczucia w trakcie terapii…

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 35)
  • Autor
    Wpisy
  • Goma
    Uczestnik
      Liczba postów: 72

      pierwszej mojej terapii nie uważam za udanej , zrezygnowałam po pewnym czasie , do drugiej skłonił mnie ten sam powód co do pierwszej , wszechogarniająca złość , agresja . Dzisiaj jest dialog, roztrząsamy moje problemy pod wieloma aspektami . I chyba najwiekszą moim zwycięstwem jest nauczenie się słuchać .
      jakis czas temu , gdy ktoś móiwł:
      – słuchaj uważam ,że mogłoby by to wyjść lepiej , gdybys zrobiła to i to …
      Ja słyszałam :
      – nie potrafisz zrobić nic dobrze

      Dzisiaj krytyki nie uważam za ataku personalnego na siebie i to mój pierwszy sukces 🙂

      Może to dziwne , ale największym moim probleme była nadinterpretacja wielu sytuacji co doprowadzało do tego ,ze często łapałam doła . Dzisiaj ciągle się to zdarza ale sa jakby płytsze , krótsze , i zapanowałam nad złością , jescze czasami mna kieruje , impulsywnie daje o sobie znać , ale dzisiaj staram się ja ograniczać .

      To taki mały sukces , ale dalej bywa ciężko 🙁

      agus
      Uczestnik
        Liczba postów: 3567

        Goma, czytam i czytam i zastanawiam się, czy to przypadkiem ja nie napisałam tego postu 😉 … właśnie ja jestem taka sama, do tego jeszcze dyrektywna…:laugh:

        "Podkładem" do mojej terapii, było międzyinnymi to Forum… moja terapeutka stwierdziła, że widzę bardzo dobrze swoje problemy , że jestem uświadomiona, więc jak gdyby okres "otwierania oczu mam za sobą" … jestem zadowolona z mojej terapeutki, bo po pierwszej wizycie wyszłam bardziej uśiadomiona i z pierwszymi poważnymi "zadaniami"… oj ciężko było… nadal jest, zadania są trudne a w momencie, gdy zaczyna łapać mnie dołek pisze dzienniczek z moimi przemyśleniami… i to mi pomaga …
        Trzeba się cieszyć z tym nawet najmniejszych sukcesów…mimo, że lekko nie jest…
        Tłumaczę sobie to tak, jak w życiu finansowym: sukcesywnie, małymi kroczkami, małą łyżeczką, nie chochelką bo szybko może się zrobić durszlak … i cała praca na marne..

        Aga 😉

        Edytowany przez: agus, w: 2009/06/20 20:34

        Goma
        Uczestnik
          Liczba postów: 72

          Zobaczenie problemu to pierwszy krok , drugi to diagnoza , trzeci najtrudniejszy pokonanie problemu , w realu , w nazym wewnętrznym świecie , w relacjach , w proporcjach ….

          Kiedy zaczynamy urawiac jakis sport , najpierw próbujemy sami . Na początku jest to zaznajamianie się z tematem , potem stwierdzamy ,że może warto zapisac się na jakąś sekcję lub mieć trenera bo juz samemu trudno . Przychodzi fachowiec i pokazuje parę podstaw , tłumaczy zagadnienia i wiele rzeczy takich tudnych samemu, jest już proste , wytłumaczone , ale trzeba je jeszcze zastosowac w praktyce . nastepuje duży progres , postepy w bardzo krótkim czasie , zaczynam trenowac częściej i …
          Wszystko sie wstrzymje , postepy nie sa juz tak widoczne , coraz trudniej zobaczyć czego sie nowego uczymy , pojawiaja się kontuzje . Pierwszy duży kryzysy i zastanowienie może się do tego nie nadaje , może juz więcej nie dam rady , to nie dla mnie to mnie przerasta , nie chce mi sie …
          Co teraz ?
          zaczynam zadawac pytania szukac po książkach , dowiaduje się o pojęciu przetrenowania , zmianiam djetę , reguluje inaczej treningi , więcej czasu poświęcam na rozgrzewke , jestem bardziej świadoma możliwości mojego ciała .
          Wracam do gry , progres nie jest już tak szybki jak na początku , ale powolny i zaskakujacy , gdy okazuje się ,że daję radę … w tak zaskakujących momentach 🙂

          podobnie jest z terapią …

          Ostatnio zaczęłam porządkowac swoje zycie , tak dosłownie … 🙂
          w domu bałagan, w pracy bałagan , w relacjach z ludźmi bałagan w głowie bałagan.
          Jesli zacznę sprzątac wszedzie na raz , nie skonczę nigdzie , zaczęłam od kupna regału , aby rozładować bałagan w pokoju , aby częśc zamknać w pudłach , bardziej uporządkować , ogarnąć . Pomimo że wstawiłam nowy mebel , okazuje się że mam więcej przestrzeni … 🙂

          Edytowany przez: goma, w: 2009/06/20 21:41

          reniutka
          Uczestnik
            Liczba postów: 15

            Czytając Wasze wypowiedzi czuje się mniej samotna w przeżywaniu terapii- przeżywaniu siebie. A muszę, przyznać, iż jest bardzo ciężko. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak wiele emocji zataiłam w sobie. Regularnie dogrzebuje się do kolejnej porcji stłumionych przez lata uczuć. Boli cholernie. Każde ze spotkań ( a to już 3 miesiąc mojej terapii grupowej, poprzedzony 6-miesięcznymi spotkaniami indywidualnymi) zostało solidnie okupione płaczem. Czasem zastanawiam się jak wiele jeszcze zła, które miało miejsce w moim domu, muszę opłakać, by wyjść na prostą.
            Jest jeszcze trud pogodzenia się z rzeczywistością. Otóż wielokrotnie opowiadałam sobie bajkę, że moja rodzina jest inna niż w rzeczywistości, a ja silniejsza, odważniejsza, lepsza, potrafiłam wytłumaczyć sobie wszystko i wszystko sobie wmówić, na każdy temat. Dlatego teraz nie łatwo jest mi zaakceptować prawdę. Co więcej terapia pochłania moje myśli maksymalnie, nie mogę skupić się na niczym, jestem drażliwa, przygnębiona, praktycznie po każdym spotkaniu nie mogę dojść do siebie, podjąć jakichkolwiek zadań, nawet przez 2-3 dni.
            Wiem jednak, iż dokładnie tak wygląda proces uzdrawiania. Skrzywdzone i przelęknione dziecko skryte głęboko we mnie burzliwe dorasta, by ustąpić miejsca dojrzałej kobiecie jaką chciałabym się stać 🙂 .
            Odczuwam również postępy. Chyba największym jest ten związany z coraz częściej pojawiającym się poczuciem zgody w sobie na siebie. Rozpoczynając terapię całkowicie się nie akceptowałam, mogę nawet napisać nienawidziłam. Gnębiłam się psychicznie za najmniejsze niepowodzenie, potkniecie. Nie potrafiłam zdobyć się na jakikolwiek miły gest, myśl, akt tolerancji wobec siebie. Dziś, być może jeszcze się nie akceptuję, ale z pewnością jestem sobie życzliwsza, umiem uśmiechnąć się do siebie w lustrze.
            Jednego jestem pewna: jak bardzo źle by nie było pragnę skończyć terapię. To, że tam jestem to chyba największy prezent jaki mogłam podarować sobie w życiu. Cieszę się gdy w głowie pojawiają mi się myśli, że zasługuję na czas tam spędzony, poznawanie siebie w ten sposób.

            Wszystkim osobom będącym w procesie życzę powodzenia i wytrwałości- jesteśmy tego warci ;).

            Pozdrawiam serdecznie.

            Reniutka :).

            agus
            Uczestnik
              Liczba postów: 3567

              tak gadacie o terapiii…. tooo znalazłam… coś staregoooo…. ale mądregoo

              lol
              Uczestnik
                Liczba postów: 5504

                Aguś jak zbnajde czas to pocazytam.:)

                Zobaczyłam pierwszy post-hehe widze-jaka byłaś zdołowana-hehe;)
                Trza to przejżeć:)

                lol
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5504

                  Aguś jak zbnajde czas to pocazytam.:)

                  Zobaczyłam pierwszy post-hehe widze-jaka byłaś zdołowana-hehe;)
                  Trza to przejżeć:)

                  magduska
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 463

                    „To, że tam jestem to chyba największy prezent jaki mogłam podarować sobie w życiu. Cieszę się gdy w głowie pojawiają mi się myśli, że zasługuję na czas tam spędzony, poznawanie siebie w ten sposób.
                    Wszystkim osobom będącym w procesie życzę powodzenia i wytrwałości- jesteśmy tego warci .”

                    Co do mnie mam ciągle wyrzuty sumienia. Spędzam tam 2,5 godziny, raz w tygodniu. To mnóstwo czasu.
                    Mogłabym go poświęcić na pomoc dziecku w przygotowaniu do klasówki…

                    agus
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 3567

                      Magduśka… nie wiem czemu ale jak przeczytałam Twojego posta… nie już wiem czemu… się trochę podirytowałam…pomyślałam sobie, że jak tak bedziesz do tego podchodzić… to nic terapii… nie będzie…teraz chyba Cię rozumiem… wiesz myślę sobie że trzeba sobie tak to w głowie poukładać, że jak się nie zrobi ze sobą porzadku to dzieci będą cierpieć… a te lekcje to pikuś w porównaniu z całym ich życiem…

                      odkąd sie 'leczę"wyznaję zasada najpierw ja… później dzieci… no bo co dzieciom po schorowanej, znerwicowanej, niezaradnej, zdepresjonowanej, wiecznie rozchwianej matce 🙂
                      jak będę ja poukładana to one też…:)

                      Trzymaj się… i nie myśł o lekcjach… Ty już szkołę dawno skończyłaś…:woohoo:

                      Franczeska
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 387

                        Agus, mogłabyś dla przykładu napisać jakie zadania musiałas wykonywać na tej swojej terapii? Pytam bo ja na swojej grupowej DDA/DDD nie mam żadnych dodatkowych domowych zadań. Oczywiście emocje i przemyślenia po sesjach się pojawiają ale terapeuci (póki co) nie zadają nam niczego extra do domu.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 35)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.