Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › szarość
-
AutorWpisy
-
Anonim4 lipca 2005 o 09:30Liczba postów: 20551
Jest mi cieżko, chodze na terapie, mezczyzna odszedl, nie moge sie pozbierac, czasem mam wrazenie, ze nie podolam, nie udzwigne tego wszystkiego, terapia wyciencza, mam mentlik w glowie, zaczelam brac leki, ale caly czas staram sie myslec, ze kiedys bedzie lepiej, ciesze sie ze jestesci, jest to forum, tak trudno zaczac widziec swoje zycie, a raczej jego ksztalt, obalaja iluzje, w ktorych tkwilo sie latami, idealnego domu, grona przyjaciol, rozdzwieku w sobie samej, jakby byly we mnie dwie osoby, jedna zewn. bardziej lubiana stworzona przeze mnie na uzytek zewn. pewna siebie, przebojowa itp bzdury.No i peklo, bo w srodku siedzi mala dziewczynka, zalekniona, niekochana przez siebie sama przede wszystkim, skupiajaca na sobie cala moja nienawisc i strach, ze ktos sie o niej dowie, wszystko sie wyda i bedzie po mnie, przeciez nikt mnie takiej nie polubi, a juz mowy nie ma o milosci, bo jezeli ja sama siebie nie kocham, rodzice mowili, ze kochaja a ranili, nie sluchali co mialam do powiedzenia, moje racja byly nie wazne, bylam dla nich szantazystka, ktora sila wymuszala rozne sprawy, ktorych nie powinna, bo powinny byc sprawa naturalna w npormalnej rodzinie, bo proszenie ojca zeby nie jezdzil samochodem po pijanemu z cala rodzina, chyba nie jest wybrykiem smarkacza
tak jak kazdy potrzebujesz czasu, zeby pare spraw sie unormowalo… po prostu daj sobie ten czas i rob co mozesz, ze wszystkich sil, zeby byc szczesliwa. I pamietaj, ze sama to sobie mozesz dac, nikt inny poza toba tego nie potrafi, ani facet, ani przyjaciele. Oni moga dac wsparcie a ty reszte. Powodzenia:)
tak jak kazdy potrzebujesz czasu, zeby pare spraw sie unormowalo… po prostu daj sobie ten czas i rob co mozesz, ze wszystkich sil, zeby byc szczesliwa. I pamietaj, ze sama to sobie mozesz dac, nikt inny poza toba tego nie potrafi, ani facet, ani przyjaciele. Oni moga dac wsparcie a ty reszte. Powodzenia:)
Anonim4 lipca 2005 o 09:47Liczba postów: 20551Dziekuje, bede sie starala, nie umiem sobie dac czasu na przemyslenia, tego wlasnie musze sie nauczyc, tak twierdzi terapeuta, od reki chce rozwiazywac sprawy, najczesciej wiaze sie to z radykalnumi posunieciami – czarne albo biale – a przeciez miedzy tymi kolorami jest cala gama innych, pieknych, o ktorych zapomnialam, tylko dlaczego wyrzucilam je ze swego zycia tego nie wim, nie potrafie odpowiedziec sobie na to pytanie.
nauczysz sie. jak dasz sobie czas:) tak to wyglada….zycie jest fajne jak pozwalasz niektorym sprawo toczyc sie wlasnym trybem:)
Anonim4 lipca 2005 o 10:03Liczba postów: 20551tak sobie mysle, ze chyba najwieksza krzywde wyrzadzilam sobie sama, spychajac siebie, moje uczucia, emocje w glab siebie, nienawidzac siebie za wlasna wrazliwosc, a robiac wszystko zeby sie podporzadkowac, byc lubiana, popularna, nielubiana, byle zauwazana, zwrocic na siebie uwage, tego chyba najbardziej w zyciu chcialam. W innych szukalam potwierdzenia wlasnej wartości, pod najbardziej zludnym adresem na swiecie
przez grzeczność nie przeczę;)
Masz jednak przewage nad ta stara soba – wiesz, gdzie pies jest pogrezbany – teraz jest kwestia wyzwolenia w sobie , ja to nazywam, mocy tworcezj i zabranie się za naprawianie tego, co kiedyś zostało zepsute. Uwierz mi, wszystko jest do naprawienia. Najgorsze co mozesz dla sibie zrobic to uzalać się na d soba, swoim zyciem i zyc w przkonaniu, ze nic nie jestes w stanie zmienic, bo to starszna bzdura. Trzymam mocno za Ciebie i wszystkich kciuki, jest i bedzie ok, jesli tylko bardzo bedziemy tego chcieli.Anonim4 lipca 2005 o 10:34Liczba postów: 20551CHCE BARDZO!!!
inaczej nie bylo by mnie na terapi, ktora jest traktowana przez moich rodzicow jako kolejny wybryk, tak trudno mi jedynie uwierzyc, ze rodzie cos dobrze dla siebie, ciagle wmawiano mi, ze nic nie potrafie zrobic dobrze, jestem do niczego, bez ich pomocy zgine, moge liczyc tylko na nich, oni wiedza co dla mnie najlepsze kazda proba robienia po swojemy, traktowana byloa jako bunt i brak wdziecznosci wobec kochajacych rodzicow i tak staralam sie robic poo swojemu – to ciagle przeciez ty i tak zrovbisz jak chcesz.Kazde samodzielne dzialanie okupione bylo poczuciem winy, ze jestem niewdziecznica. Rozdzwiek nie do pogodzenia moje pragnienia, ich ralizacja, albo milosc i akcept5acja ze strony rodzicow, moze dlatego milosc od zawsze kojarzy mi sie z poczuciem rezygnacji z samaj siebie, świadomoscia, ze zebyć kchana trzeba sie podporzadkowac, odgadnac pragnienia drugiej osoby, wtedy jesli tylko bede idealan, taka jak ktos chce bedzie mnie kochal, zapomniec o sobie poswiecic sie. Za to siebie nienawidzilam, za ten wewnetrzny przymus podporzadkowania, jako cene za milość. W ostatnim zwiazku ta moja potrzeba przerosła mnie- £A£!!!!!!!- DZIEKI NAGA -jestem zaskoczona tym co przed chwila zapisalam,chyba odkrylam przez przypadek kolejna wazna rysepolecam sie na przyszłość:)
napisalas wazna rzecz – "krzywdziłam sama siebie" ale spojrz na to z tej strony – przeciez nie wiedzialas co sie z toba dzieje, przeciez nie krzywdzilas sie specjalnie? nie wiedzialas po prostu co i jak. Teraz wiesz, teraz chcesz zeby to sie zmienilo, teraz to zrobisz. I nie bedziesz miala zalu do siebie bo bedziesz robila wszystko co w twojej mocy, zeby byc szczesliwa. Tyle i az tyleAnonim4 lipca 2005 o 15:17Liczba postów: 20551Poczucie winy to mi przyszło na mysl, czuje olbrzymie poczucie winy, obwiniam sie za wszystko, za moje nieudane jak do tej pory życie, za wszystkie nietrafione decyzje, bedzie mi trudno to uczucie przezwyciezyc i uwierzyc, ze jestem wazna wartosciowa osoba, odzyskac zaufanie do samej siebie, stanac pewnie na wlasnych nogach, zbudować silne podstawy.w glowie mam ogolny bunt na sama mysl, ze nie jestem winna tego co sie wokol dzieje, jak to nie krzyczy cos we mnie, przeciez jestes do niczego, nie potrafisz stworzyc nic stalego, mezczyzni odchodzili, przyjaciele sie odsuwali, ciekaw ile w tych myslach racji, ile moich zagmatwanych, jednokierunkowych mysli.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.