Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Sztywność emocjonalna

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 45)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      Ciekawe jest to co mówisz, że wyobraźnia bywa  ucieczką (z pewnością była a czy jest nadal? tego do końca nie wiem). W kontekście dróg wyboru gdy nie miałem żadnych wzorców wokół siebie wiara oraz sport (trenerzy) byli jedynymi punktami zaczepienia. Przy czym dziś zaglądam i czerpię nadal z tego źródła natomiast jeżeli ktoś widzi dla siebie inne drogi to oczywiście dobrze, że potrafi je zdefiniować i czerpie z nich.

      Wątek jest o sztywności emocjonalnej a więc też zaufaniu do ludzi o lęku przed bliskością i strachem oraz brakiem wiary w to, że może ktoś Cię pokochać lub polubić w relacji koleżeńskiej. Tutaj chciałbym sprowokować do dyskusji Feniks, bo z jej postów można wyczytać, że rozumie ale też przede wszystkim uporała się z tym. (jakie pierwsze kroki, jakie następne?)

      Dla mnie jest to bardzo istotne ponieważ w swoim dzieciństwie byłem jak Fawiza Koofi w Afganistanie. Tłumienie emocji, nie mogłem się zbuntować (ojciec bił 'tylko’ moje rodzeństwo i matkę przez co na pewnym etapie się zbuntowali (wyrzucili z siebie) ale mnie nie bił co dodatkowo mnie obciążało psychicznie (tłumienie emocji))

      Byłem jak Fawzia, bo pamiętam taką sytuacje gdzie przy awanturze ojca przyjechała policja wtedy policjant zapytał mnie (miałem 5-6 lat – byłem w pokoju ojca, bo jak zwykle go usypiałem) czy ojciec się awanturował (pomijam, że pytanie policjanta skierowane do 5-6 letniego dziecka jest chore). I ja wtedy będąc za plecami ojca odpowiedziałem głośno, że nie a jednocześnie kiwałem do policjanta, że tak. (totalnie sprzeczne, bo z jednej strony musiałem być lojalny wobec ojca a z drugiej chciałem, żeby go zabrali aby nie zatłukł matki). No i zabrali ale po godzinie wrocić (miał kuzyna policjanta, który go puszczał do domu) to umacniało przekonanie w nas, że nie ma się do kogo zwrócić i do dziś dnia udowadnia, że muszę samemu się wydobywać (budowało  przekonanie, że nie można ufać ludziom). Jest to też zbieżne z tym co zasugerowałeś.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        2wprzod1wtyl co masz na myśli z pisaniem o uporaniu się. Chodzi Ci konkretnie o obawę przed pokazaniem prawdziwej ja ogólnie w relacjach z ludźmi czy chodzi Ci o relacje kobieta-mężczyzna czy może jeszcze o coś innego

        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          W relacji kobieta mężczyzna, bo tak jak napisałem wcześniej (nawiasem mówiąc nie dokończyłem w tamtym poście wątku –  nr 12)  dziś wchodzę w relacje, które niszczą moje poczucie wartości. Pcham się i porzucam (najczęściej mężatki co jeszcze bardziej mnie umacnia w przekonaniu o fikcji gdy mowa o uczuciach, wierności itp) i rozumiem, że robię to według schematu w którym idę w relacje w których z góry zakładam, że  będzie nieudana i jak rozumiem jest to spowodowane lękiem przed bliższą relacją czy też uwierzeniu, że może ktoś mnie pokochać. Kiedyś jedna osoba powiedziała mi, że będę cierpiał z tego powodu, że nie pozwalam się do siebie zbliżyć i dziś gdy mocno pracuję nad zbudowaniem własnej wartości  i czuję przemianę zaczyna mnie to brzydzić, zaczynam czuć, że tego nie chcę.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Ok. Postaram się coś napisać wieczorem, bo dzisiaj jest dla mnie dzień relaksu, odpoczynku i zadbania o swoje wnętrze 😀

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Hmmm może właśnie jest czas na zatrzymanie się i na zastanowienie się nad tym co napisałeś o wchodzeniu w relacje z mężatkami. Zadaj sobie może pytanie „Dlaczego to robię? Czym się kieruję? ” I spróbuj znaleźć odpowiedź w sobie. Przecież tego co myślisz i co powiesz sobie samemu nikt nie usłyszy.Nikt Cię nie oceni. „Zaczynam czuć, że mnie to brzydzi”.Czy aby to nie są słowa okrutnego krytyka? Każdy coś w życiu przeszedł, każdy ma jakieś rany i każde zachowanie jest efektem czegoś.  Każde doświadczenie ma nas czegoś nauczyć.  Ważne, żeby zrozumieć siebie, nauczyć się wyciągać wnioski i jeżeli nam coś nie pasuje, coś nam przeszkadza zmieniać to. Uda się za pierwszym razem – super, nie uda- trudno. Będą kolejne próby. Jedno z moich życiowych motywatorów to to, że maratończyk też najpierw był raczkującym dzieckiem i wiele razy się przewrócił.

              MarekEmes
              Uczestnik
                Liczba postów: 11

                Zgadzam się że świadomość jest niezwykle istotna. Sam mam za sobą książkę „Wędrówka do wolności” ukazująca problem DDA i sposoby na uporanie się z nim w oparciu o kwestie związane z wiarą. Praca nad sobą i ciągłe poszukiwanie siebie to w moim życiu czas ostatnich lat. Zmiana w mojej postawie całkowicie zdominowana była przez pracę. Na nieustanną krytykę i wysoko zawieszoną poprzeczkę zawsze byłem narażony ze strony ojca, ale od innych ludzi potrafiłem przyjąć dobrą radę i wykazywałem się dość dużą dozą pokory lecz cała sytyacja się zmieniła gdy przychodzisz w środowisko ludzi którzy są ci całkowicie nieprzychylni a Ty musisz spędzać tam 8 godzin dziennie i nie ma za bardzo perspektywy na zmianę pracy. Najgorsze jest to że w takich chwilach w człowieku wyzwala się taki blok który buduje tak wysoki mur żeby odgrodzić się od tego. Problemem jest to że ten nawyk żeby nie dać się zranić jest tak u mnie rozwinięty że wszystkich w taki sposób traktuję i to jest uciążliwe. Bo zatraca się granica pomiędzy życzliwą i dobrą radą a złośliwą dogaduszką. Kwestia bardzo skomplikowana. Bo patrząc obiektywnie wszystko jest w najlepszym porządku a ja cały czas mam wrażenie że ludzie są przeciwko mnie. Walczę z tym wszystkimi możliwymi metodami lecz nawyki z tego środowiska są cały czas aktywne. Być może potrzeba na to wszystko czasu i to dużo.

                2wprzod1wtyl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1177

                  @Feniks

                  … bo łatwo jest manipulować taką relacją, kontrolować naciskając odpowiednie przyciski a przy okazji utwierdzam się, że albo cała instytucja małżeństw czy może idąc dalej monogamia jest fikcją albo najzwyklej ludzie dobierają się z przypadku. Łatwo jest też zamknąć taką relację. Myślę, że też podskórnie z racji, że nigdy nie miałem pozytywnego przykładu jak powinna wyglądać rodzinna jest to przyglądanie się z bliska aby 'uniknąć’ samemu w przyszłości takich błędów. (choć przyznam, że to jest bezsensowne podejście, bo przecież korzystniej byłoby przyglądać się dobrze funkcjonującym związkom) – ogólnie jest to podejście mocno wyrachowane z mojej strony choć początkowo takie w założeniu nie jest

                  Gdy chodzi o drugą część to być może krytyk a być może taki sam objaw jak kac u alkoholika, zejście u narkomana czy  zniechęcenie u hazardzisty po spłukaniu co by oznaczało symptomy uzależnienia (w każdym razie dzięki za ten cytat. bo to mi daje trochę do myslenia)

                  Zgadzam się że  to dobry czas na zatrzymanie zwłaszcza że dziś mam wszelkie narzędzia oraz  komfortową (mało kiedy była tak ułożona) sytuację aby sobie z tym poradzić (nie licząc nagłej choroby bliskiej mi osoby o której mówiłem w Twoim wątku – co mnie mocno obciąża – nie skarzę się ale plany zmieniło, miałem być już gdzie indziej i być może jest to też moje uciekanie od problemów) . Trzeba się tylko za to zabrać i odpowiednio do tego podejść a maraton to nie sprint i trzeba wytrwałości. Moment jest dobry

                  ok. dzięki Feniks widziałem Twój post w południe ale chciałem sobie z tym dzień przechodzić..


                  @MarekEmes
                  totalnie nie wiem co Ci odpowiedzieć. Poruszyłeś takie kwestie na które jestem ostatnio uwrażliwiony (a nawet przewrażliwiony) i jedyna rzecz jaka przychodzi mi do głowy to udanie się mimo wszystko do psychologa  choćby dlatego, że tutaj nie jesteś wstanie przedstawić całościowo tej sytuacji  (szczegółów takich jak: dlaczego? bo jesteś np. służbistą? bo nie chodzisz z kolegami na piwo? bo nie masz z kolegami wspólnych tematów ? kto? cała załoga? część? czy czujesz się zagrożony w jakiś sposób przez to? jak duża jest to grupa osób? może wystarczy zmienić stanowisko pracy a może to coś całkiem innego) –  zwłaszcza, że  zmiana pracy dziś tak jak napisaleś nie wchodzi w rachubę.  Właściwie to powiem Ci, że nawet nie w Twojej gestii jest rozwiązywanie tego typu konfliktów na to po prostu powinien spojrzeć ktoś z boku – to daje perspektywę.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    2wprzod1wtył zapytałeś się mnie jak sobie poradziłam. Ja po prostu polubiłam siebie  taką jaka jestem. Możesz powiedzieć ale to tylko frazes, żadnych konkretów. OK Ale to jest efekt mozolnej pracy nad sobą. Od czytania o wszystkim co mnie dręczyło, przez tworzenie listy rzeczy, które mi się w sobie podobają i które udało mi się osiągnąć, analizę siebie.

                    Wychodziłam z punktu gdzie myślałam o sobie: głupia, nudna, nieatrakcyjna karykatura człowieka.

                    Doszłam do punktu gdzie nie mam problemu z wymienieniem tego co w sobie lubię i co może być dla kogoś atrakcyjne.

                    Przestałam bać się wypowiadać swoje zdanie w obawie przed odrzuceniem, nie czuję potrzeby udawania kogoś kim nie jestem.

                    I wiesz co to się przełożyło na relację także z mężczyznami. Widzę, że się podobam ale widzę także, że oprócz zwracania uwagi na moją fizyczność lubią ze mną rozmawiać, z zainteresowaniem słuchają tego co mówię. Nie odczuwam już takiego napięcia, zyskałam swobodę. Kiedyś jeżeli ktoś mi się spodobał zastanawiałam się czy mogę mu się spodobać. Teraz, jeżeli jakiś mężczyzna okazuje mi zainteresowanie jestem sobą, mówię co myślę i słucham tego co on mówi. Może to trochę dziwnie zabrzmi ale teraz po prostu cieszę się swobodą jaką zyskałam w kontaktach z mężczyznami. To jest dla mnie nowe i bardzo przyjemne.

                    To czego najbardziej się bałam – odrzucenie, pokazało mi, że odbudowałam swoje poczucie wartości.

                    Jakubek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 931

                      Miło czytać takie wpisy jak ten Feniks:) Dają nadzieję.

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Dziękuję Jakubek 🙂 Lubię pomagać ludziom. I naprawdę czystą przyjemność mi sprawia jeżeli widzę, że komuś może pomogłam, komuś może zrobiło się lżej po rozmowie ze mną, komuś udało mi się poprawić humor. To jest najzwyczajniej w świecie bardzo przyjemne.

                        Ludzie szukają sensu życia. Ja chyba go odnalazłam. Moim sensem życia jest bycie takim cichym, nie robiącym wokół siebie zamieszania, pomagaczem ale z zachowaniem dbałości o siebie.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 45)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.