Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trudne pytanie

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 59)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      £okej, podnosze rzucona przez Ciebie wilczku rękawice 😉

      Na poczatek refleksja na temat podsumowania ktore poczyniles.

      Po pierwsze:
      – W milosci wiekszosc z nas jest zorientowana na druga osobę, na to by spelniac jej oczekiwania, my sami od razu stawiamy sie czesto na drugiej pozycji. Raczej chcemy dawac niz brac i byc dla kogos zamiast miec kogos dla siebie, a przynajmniej tak deklarujemy. Ciezko nam idzie wyznaczanie naszych granic w zwiazku i wysuwanie wlasnych oczekiwan wzgledem partnera. Z tym, ze zwyczajnie przeginamy w druga strone, trudno nam znalezc rownowage i wolimy ustapic pola niz bysmy mieli kogos skrzywdzic. Sadze (na podstwie wlasnych doswiadczen) ze jest to wynik bycia dda/ddd. Wpojenia w domu ze rodzina jest wazniejsza od nas, ze osoby ktore kochamy powinnismy stawiac na pierwszym miejscu i ze nasze potrzeby sa w tym zwiazku rodzinnym tak naprawde mało istotne.

      Co do rozbierznosci w tym co deklarujemy i w tym czego tak naprawde potrzebujemy to czuje ze to nie wynik braku potrzeby milosci, ale zachowanie wynikajace ze strachu, ze gdy zaczne mowic naprawde jak bardzo potrzebuje tej osoby i jej milosci to ona sie przestraszy i odejdzie, lub przeswiadczenie ze jak sam/sama cos dam, to partner to odwzajemni.
      Z autopsji wiem, ze czesto (acz nie zawsze) obiekt naszych uczuc bierze to co mu dajemy i widzac ze nie domagamy sie tak bardzo odwzajemnienia, po prostu przyzwyczaja sie, ze w tym zwiazku on/ona jest wazniejszy/a – całkiem naturalnie przyjmuja to osoby ktore byly wychowywane w atmosferze nadopiekunczosci, gdzie rodzice za bardzo poswiecali sie dla nich.
      Potem rodza sie w nas żale, pretensje, posadzenia a egoizm tej osoby, a wlasciwie sami sobie zgotowalismy ten los. Gdy w wyniku kolejnego zawodu tym, ze ktos nie odwdzieczyl sie lub nas zranil wpadamy w złosc i wysuwamy pretensje nasz partner wslaciwie nie wie o co chodzi. W momencie wyznaczanie granic zwiazku bylismy cisi , zgodni, ulegli, wiec mial świete prawo zabrac terytorium ktore bylo niczyje, choc powinno byc nasze…

      Po drugie: pisalismy o milosci do partnera, o milosci do dziecka, o poswiecaniu zycie, ale nikt chyba nie napisal o milosci do siebie… Ciezko nam dda/ddd to idzie. Tu znow klania sie nasz syndrom. Nie kochamy siebie poniewaz wmowiono nam ze to egoistyczne, egocentryczne, że zajmowanie się soba i zaspokajanie wlasnych potrzeb w momencie gdy rodzina deklaruje potrzebe by zaspokoic jej potrzeby jest Z£E(wlasne doswiadczenia). Dopiero tak sformuowany opis unaocznia kto tu jest egoista i egocentrykiem… (ja pomijam relacje matka dda/ddd – dziecko, skupiam sie na sytuacji naszego dziecinstwa).

      "Jakie jeszcze uczucia towarzysza narodzinom miłości i jaki
      cud sprawia, że widzac dana osobę te uczucia się nagle pojawiaja. Czy to nie dziwne? Widzimy jedna
      osobę i nic.. a tu przechodzi inna osoba i nagle coś się w nas… "

      Hmm, łatwiej powiedziec jaka jest milosc i co sie z nia wiaze niz opisac dlaczego sie tak dzieje…
      Powiem o sobie. Po pierwsze nigdy nie zarzylo mi sie zakochac od pierwszego wejrzenia czyli pokochac kogos tylko na podstwie jego wygladu. To dla mnie nie ma KOMPETNIE zadnego znaczenia. Facet wyglada jak wyglada i to czy jest wysokim barczystym blondynem czy niskim szczuplym brunetem nie od niego przeciez zalezy. Po drugie zauwazylam ze mam ogromna słabosc do mezczyzn z dda/ddd, (choc oczywiscie nie wiem tego na poczatku) do osob samotnych emocjonalnie, potrzebujacych uczucia, ciepla. Czyli zwyczajnie do kogos takiego jak ja. Umiem to blyskawicznie wyczuc nawet w kontaktach netowych (taka sobie babska intuicja). Takie osoby mnie fascynuja, nie obawiam sie ich bo mnie rozumieja i ja je rozumiem. Po prostu wybieram partnera maksymalnie podobnego do mnie.Nie bede moich kryteriow dalej wymieniac.
      To co towarzyszy norodzinom milosci to olbrzymia potrzeba bliskosci z ta osoba. Tego by "skryc sie w jej ramionach" i dac jej to samo. Dlaczego tak sie dzieje ze to ta osoba a nie inna, trudno powiedziec krotko i jednoznacznie.
      Mysle ze chodzi o to zebysmy do siebie pasowali pod wzgledem naszych potrzeb, intelektu, tego co mozemy dac, bysmy sie zwyczajnie rozumieli i dawali sobie poczucie bezpieczenstwa.

      Uczucia towarzyszace milosci… przede wszystki potrzeba kontaktu, uczucie obawy przed strata lub niechecia z jej strony, z czym sie wiaze potrzeba ciaglego przekonywanie siebie i bycia na bacznosci, ze moze to nie to, ze moze sie pomylilam. Potrzeba kontroli sytuacji(acz nie chorobliwa) i upewniania sie ze obiekt milosci nie klamie, nie chce nas wykorzystac, ze jego uczucia sa szczere i co bardzo dla mnie wazne, ze mnie szanuje. Czasem kompletne bujanie w oblokach i pewien rodzaj euforii, zamyslanie sie, poczucie znalezienia swojego skarbu ktorego sie tak dlugo szukalo. Poczucie ze juz sie nie jest samotnym, ze jest ktos dla kogo duzo znaczymy, pewien rodzaj poczucia bezpieczenstwa. Gdy wszystko zdaje sie isc w odpowiednim kierunku po protu szczescie i radosc.
      To tyle co mi przyszlo do glowy, moze teraz ktos inny opowie o swych uczuciach towarzyszacych milosci…
      Pozdrawiam Justyna

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Przepraszam, że tyle czasu mi zeszło z odpowiedza Justyno.

        Przeczytałem uważnie to, co napisałaś i faktycznie – bardzo ważne jest byśmy umieli brać w miłości. Umieć docenić starania drugiego człowieka, to ważna umiejętność, tym bardziej ważna, że mamy tu doczynienia z uczuciami. Jak się poczujemy gdy ktoś nie będzie chciał przyjać od nas prezentu na gwiazdkę? A takich "prezentow" między dwojgiem kochajacych się ludzi jest codziennie dużo.Miłość, to w koncu dawanie, skoro kogoś cenimy, to cenimy także to, co robi ta osoba, także wobec nas. Możemy to więc dopisać do listy praw miłości i to będzie jedna z ważniejszych pozycji.

        "nigdy nie zarzylo mi sie zakochac od pierwszego wejrzenia czyli pokochac
        kogos tylko na podstwie jego wygladu". Tu Cię muszę przeprosić za to, co powiem, ale trochę się obawiam o Twoje widzenie miłości. Musisz kogoś najpierw poznać, by się zakochać. Decydujesz o tym dopiero jak już posiadasz jakieś informacje. Trochę dalej piszesz:
        "Mysle ze chodzi o to zebysmy do siebie pasowali pod wzgledem naszych potrzeb, intelektu, tego co mozemy dac, bysmy sie zwyczajnie rozumieli i dawali sobie poczucie bezpieczenstwa". Tak, to jest ważne, ale jeśli toważyszy to miłości. Wydaje mi się, że to miłość powinna wszystko zaczynać, jeśli tak nie będzie to ryzykujemy, że będziemy sobie tylko wmawiać, że jesteśmy zakochani. Mała przenośnia – cenimy dobry samochod, bo jest dobry, ale go nie kochamy. Co innego gdyby wiazał się on nam z jakimiś niezwykłymi uczuciami, wtedy mogłby być stary i podniszczony. Nie sprzedalibyśmy go.
        A wracajac do objawow miłości, czy czułaś to przyjemne łomotanie serca, ktore wali jak oszalałe,ilekroć ta "nasza" osoba sie zbliża? To drżenie ciała, to ożywienie, ten wulkan energii? Jak pragniemy choć jednego spojrzenia, słowa, dotknięcia? Zwolennicy chemii miłości pewnie pracuja nad substancja, ktora to wszystko wywoła, ale ja nie wierzę by im sie udało. Bardziej jestem skłonny uwierzyć, że sa gdzieś na tym świecie moce, ktore tym władaja, a my ich nie znamy i nie rozumiemy. Mam nadzieję, że nie skompromituję się tym twierdzeniem. Ae jeśli ktoś nie myśli tak samo, to niech mi wytłumaczy co to jest ta miłość?

        A tak właściwie Justyno, to zainteresowanie tematem chyba troche spadło, nadal facetow tu mało a i opinii kobiet coraz mniej…

        DDA_ona
        Uczestnik
          Liczba postów: 87

          A chyba troszkę spadło zainteresowanie. Myślę, że trochę przez to, że dyskusja zawiazała się między dwoma osobami i inni już się tu nie pchaja 😉
          Sama jakoś nie miałam ochoty sie wypowiadać, ale głownie z tego powodu, że miłość jest dla mnie bardzo indywidualna i cudowna sprawa, a cudow raczej nie da się wyjaśnić. Jest jak powiew wiosennego wiatru, jak zapach kwiatow, jak promien słonca, jest lekka i przyjemna. Wiem kiedy kocham i wiem kogo kocham, a co i jak nie ma dla mnie znaczenia. Mimo to z wielka przyjemnościa czytam sobie Wasze zmagania 🙂
          Pozdrawiam Was cieplutko

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            a dla mnie miłośc jest wtedy gdy się dobrze milczy razem

            magda21
            Uczestnik
              Liczba postów: 19

              Miłość, może to chęć dania drugiej sobie to czego chciałbys dostać i odwrotnie… To szacunek, przyja¼n i namiętność.

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Wilczku, no chyba tak wlasnie postrzegam milosc, aby sie zakochac musze kogos poznac, nie potrafie tak po prostu "z ulicy" ;). Nie wiem czy jest sie o co niepokoic, nie mam juz 15 lat i rozne doswiadczenia nauczyly mnie ze ani piekna miska jesc nie daje ani to co nam sie wydaje nie musi byc prawda i po trzecie, wiele osob na poczatku probuje sie w jakis sposob wybielic i pokazac z jaknajlepszej strony ukrywajac swoje wady. Potrzeba ok 2-3 miesiecy znajomosci by naprawde poznac ta osobe, co wiecej – nie wystarczy raz w tygodniu wyskoczyc na impreze… Po co od razu dawac siebie calkowicie i narazac sie na ewentualne cierpienia? Nie musisz od razu sie oswiadczac by kontynuowac ciekawa znajonosc… A jesli naprawde do siebie pasujecie to i tak bedziecie razem.

                Moze posadzisz mnie o brak spontanicznosci, ale to cos innego. Po prostu uwazam ze zwiazek dwojga ludzi to cos wiecej niz czule słowka i maślane oczka, oraz to, ze czlowiek ma nieskazitelna urode czy figurę, bo jak dlugo taka milosc potrwa? Miesiac, dwa, rok? A co potem? Potem sie okazuje ze nic was nie łaczy, ze kazde jest inne, ma swoj świat i swoje w nim zabawki…
                Milosc to cos wiecej… to wzajemne wsparcie, szacunek, zrozumienie i akceptacja, milosc to chcec spedzania ze soba czasu, to chcec robienia czegos razem i czerpanie z tego przyjemnosci. Milosc w koncu to brak obaw przed krytyka ze strony partnera. A jak mozna to wszystko dac/dostac gdy sie prawie nie znamy? Zakochanie sie od pierwszego wejrzenia to dla mnie jedynie zafascynowanie, ktore moze zaowocowac wspaniala miloscia i zwiazkiem, ale nie musi, to dla mnie jeszcze nie milosc i swej najpiękniejszej postaci.

                Nie ma w tym podejsciu nic wyrachowanego ani zaplanowanego. Po prostu w moim przypadku to uczucie musi na czyms bazowac. Motyle w żoładku i kołatanie serca i owszem, przezylam, ale nie przy pierwszej rozmowie ale kilka tygodni pozniej. I nie jest tak, ze ja sama decyduje o tym kogo pokocham, gdyby tak bylo to wiele spraw w moim zyciu byloby o wiele prostszych, choc podejrzewam ze i nudniejszych 🙂
                "Mała
                przenośnia – cenimy dobry samochod, bo jest dobry, ale go nie kochamy. Co innego gdyby wiazał się on
                nam z jakimiś niezwykłymi uczuciami, wtedy mogłby być stary i podniszczony. Nie sprzedalibyśmy go." No wlasnie o tym mowilam… kontynuujac Twoja dygresje – czy jak widzisz podniszczony samochod to czy czujesz do niego cokolwiek? Nawet lekka sympatie? Chyba nie, po prostu widzisz podniszczony samochod i na pewno gdybys mial mozliwosc wybrania pomiedzy nowym i pieknym autem a starym podniszczonym to wybralbys to nowe. By naprawde czuc wiez do tego podniszczonego musialbys poznac jak pracuje, docenic wygode wnetrza itp. Wiec od pierwszego wejrzenia trudno złapac wiez… no chyba ze jestes kolekcjonerem podniszczonych aut, ale to juz inna bajka.
                Wiec dlaczego mielibysmy sie kierowac wygladem i "pierwszym wejrzeniem", po to by przez iles lat (a nawet do konca zycie) meczyc sie w ciasnym, nawalajacym aucie, z ktorym za nic nie mozesz sie dogadac, ale ktore jednak ładnie wyglada? Nie to złoto co sie swieci… Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze bardzo, bardzo czesto czlowiek ktory nie jest uznawany za pięknego (w koncu piekno jest uczuciem subiektywnym a nie obiektywnym) ma w sobie wlasnie to cos co jest dla mnie najcenniejsze.

                Naprawde nie umiem ci powiedziec dlaczego nie zakochujemy sie w fajnym, dobrym samochodzie a zakochujemy sie w drugim czlowieku, moze dlatego, ze z samochodem trudno pojsc do lożka (żart oczywiscie) 😉 Nie czujcie sie urazeni przyrownywaniem partnera zyciowego do auta, to nie mialo miec zadnych podtekstow 😉
                Pozdrawiam serdecznie

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  Wczoraj przeczytałam fragment ksiazki a propos naszych tu rozważan pt "Najwieksza jest miłość" z ksiażki ks. Malinskiego "Elementarz" Polecam
                  A oto parę spostrzeżen autora na temat miłości

                  Jak mowić o miłości, skoro nie ma nawet jej definicji ani precyzyjnego określenia?

                  Dopoki zyjesz, nia żyjesz.

                  Zaufanie to inna nazwa miłości.

                  Miłość jest postulatem człowieczenstwa. I nie chodzi tu tylko o to, zeby ktos ciebie kochał, ALE ¯EBY¦ TY WYSZED£ Z ZAMKNIETEGO KREGU W£ASNEGO JA, GDZIE PROBLEMY EGZYSTENCJALNE PUCHNA DO KARYKATURALNYCH ROZMIAROW, ZAS£ANIAJ¡C CI WSZYSTKO, I GDZIE ¯YCIE PRZERADZA SIE W CZEKANIE NA ¦MIERÆ.

                  NA TO ZEBY NAPRAWDE ¯YÆ TRZEBA ZAPOMNIEÆ O SOBIE, WYJ¦Æ Z SIEBIE, OTWORZYÆ SIE I ZACHWYCIÆ.I TO JEST NAJWIEKSZYM DAREM, JAKI CZ£OWIEK MO¯E OTRZYMAÆ.

                  NIE MYL MI£O¦CI Z UCZUCIAMI. MI£O¦Æ TO NIE UCZUCIE, MI£OSÆ TO POSTAWA WYNIKAJ¡CA Z OBIEKTYWNEGO POZNANIA WARTO¦CI PRZEDMIOTU. A WIEC TKWI W WOLI. UCZUCIA JEJ TOWARZYSZ¡ ALE Z CZASEM TRACA SW¡ PIERWOTNA GWA£TOWNO¦Æ- TAKA JEST ICH NATURA. PRZESTAJ¡ BYÆ "DOTYKALNE" "ZMYS£OWE" SCHODZA W G£AB PSYCHIKI, DO FUNDAMENTOW WOLI.

                  CO TO ZNACZY ¯E MAMY KOCHAÆ CZ£OWIEKA JAK BOGA SAMEGO? BO W CZ£OWIEKU JEST CZ¡STKA BOGA, PIEKNO, SPRAWIEDLIWOSÆ, DOBRO,POKOJ. A CZ£OWIEKA Z£EGO? TO JEST P£ACZ NAD ROZBITYM DZBANEM. ¯E TO, CO MIA£O ROZROSN¡C SIE WE WSPANIA£E DRZEWO, ROZKWITN¡Æ KWIATEM, ZCZEZ£O, SKAR£OWACIA£O. CHOÆ NIE CA£KIEM. S¡ TAM JAKIE¦ ORUCHY WSPANIA£O¦CI BO¯EJ. JE¯ELI CIE NA TO STAÆ, POCHYL SIE NAD TYM.

                  TRZEBA MIEÆ DOBRE OCZY, ZEBY KOCHAÆ LUDZI, TRZEBA DOBRYMI OCZAMI PATRZEÆ NA LUDZI. BO TYLKO WTEDY DOSTRZE¯ESZ DOBRO W KAZDYM, TAK¯E NAJGORSZYM CZ£OWIEKU

                  R.

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    No, dziewczyny, dobrze, że sie trochę poodzywałyście, bo im więcej spojrzen, tym lepiej:)
                    Justyno, chyba muszę cię przeprosić. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej jestem przekonany, że masz rację. Rożne drogi prowadza do miłości, wychodzi więc na to, że nie ważne jest kiedy się ona pojawi. Ważne by sie po prostu pojawiła.
                    DDA_ona: "miłość jest dla mnie bardzo indywidualna i cudowna sprawa, a cudow raczej nie da się wyjaśnić." Poznawanie jakie ma spojrzenie na miłośc ta druga osoba w zwiazku, może być bardzo intrygujaca sprawa. Obudzi się w nas dusza poszukiwacza. Jeśli jest co odkrywać, to na pewno nie będzie nudno (chyba się zgadzacie?). Wyglada na to, że tak trudno jest zdefiniować miłość, bo jest ona dla każdego z nas trochę czymś innym. A czy jest cudem? – lepiej myśleć, że tak.
                    Mordeczka: "a dla mnie miłośc jest wtedy gdy się dobrze milczy razem". To naprawdę wspaniałe, czuje się tak, jakby nie potrzeba było słow, po prostu bycie razem, i przytulanie się. Ale takich chwil nie może być zbyt dużo, bo traci się zainteresowanie zwiazkiem.
                    Magda21: "Miłość, może to chęć dania drugiej osobie to czego chciałbys dostać i odwrotnie… To szacunek, przyja¼n i namiętność." Właśnie taki chciałbym stworzyć zwiazek 🙂
                    Renata: "NIE MYL MI£O¦CI Z UCZUCIAMI. MI£O¦Æ TO NIE UCZUCIE, MI£OSÆ TO POSTAWA WYNIKAJ¡CA Z OBIEKTYWNEGO
                    POZNANIA WARTO¦CI PRZEDMIOTU. A WIEC TKWI W WOLI. UCZUCIA JEJ TOWARZYSZ¡ ALE Z CZASEM TRACA SW¡
                    PIERWOTNA GWA£TOWNO¦Æ- TAKA JEST ICH NATURA. PRZESTAJ¡ BYÆ \"DOTYKALNE\" \"ZMYS£OWE\" SCHODZA W G£AB
                    PSYCHIKI, DO FUNDAMENTOW WOLI." Boję się, że kiedyś mogę zaczać tak myśleć. Jeśli z miłości wykreślę uczucia i sprawię, że przestanie ona być dla mnie magia, to nic mi już z niej nie pozostanie.

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      A kto mowi o wykreślaniu uczuć? Uczucia miłości towarzysza nieodłacznie. Rzecz w tym, ze jeżeli poddamy się bezwolnie tylko uczuciom i zmysłom, czeka nas rozczarowanie, bowiem bez miłości moga one wygasnac tak samo szybko jak sie pojawiły. Bo nasza ukochana utyje jak hipopotam albo zaniedba się intelektualnie, albo nas zrani i co wtedy? Koniec miłości? Otoż nie.

                      Miłość jest aktem woli a nie uczucia, to ja podejmuję świadomie odpowiedzialność za inna istote, że będę się o nia troszczyc, że nie dopuszczę, zeby właśnie uczucia zgasły, walczę o to, podejmuję codzienny wysiłek, aby uśmiechać się, kiedy mi to nie w smak, żeby wczuc się codziennie w potrzeby tej osoby, kochać pomimo jej złych humorow danego dnia, pomimo swoich niedyspozycji, unikam traktowania jej przedmiotowo w imię własnego wygodnictwa, jestem przy niej w trudnych chwilach.

                      To sa takie małe problemy codziennego dnia, a nasza reakcja na nie jest najlepszym sprawdzianem czy kochamy czy też nie. Wymaga to ogromnego i stałego wysiłku. Jesteśmy do niego zdolni tylko dzięki miłosci. Tylko dzięki niej wznosimy się ponad własny egoizm.

                      R.

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        Renata napisał:
                        „Miłość jest aktem woli a nie uczucia, to ja podejmuję świadomie odpowiedzialność za inna istote, że będę się o nia troszczyc, że nie dopuszczę, zeby właśnie uczucia zgasły, walczę o to, podejmuję codzienny wysiłek, aby uśmiechać się, kiedy mi to nie w smak, żeby wczuc się codziennie w potrzeby tej osoby, kochać pomimo jej złych humorow danego dnia, pomimo swoich niedyspozycji, unikam traktowania jej przedmiotowo w imię własnego wygodnictwa, jestem przy niej w trudnych chwilach.

                        miłość nie jest aktem woli. małżenstwo jest aktem woli, ale nie można nikogo zmusić, żeby kochał.
                        a nauka księży i kościoła katolickiego na temat rodziny, rozmija się trochę z rzeczywistościa. wiem to z własnego doświadczenia, ponieważ mieszkałem przez pewien czas z kimś takim.

                        no coż piękne kazanka łatwo i pięknie jest prawić….

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 59)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.