Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trudne pytanie

Przeglądasz 9 wpisów - od 51 do 59 (z 59)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Witam Was, mam dziś energię i chęć do pogadania 🙂 Na wstępie dziękuję dziewczynom Julietta i Aveia, za uzupełnienie pogladow na temat miłości. Wiemy już jak ma ona miej więcej wygladać i teraz wystarczy do tego dażyć, a muszę Wam powiedzieć, że nie jest to łatwe, bo mamy zbyt silne przyzwyczajenia i wieczne poczucie krzywdy, a na dodatek – bad¼my szczerzy – nie chce nam sie walczyć. Parę kubłow zimnej wody mi sie ostatno dostało od mojej lubej i nie mam zamiaru czekać aż mnie zaakceptuje, wolę dać jej do tego powod :). Bardzo lubię być pocieszany, żeby mi mowili jak to ja sie męczę, jaki jestem biedny itd, ale wilczki to w koncu wojownicze zwierzatka i to z nich trzeba brać przykład 🙂 . Tak więc sprobujmy zachowywać się normalnie, powalczmy o ludzi żeby zauważyli iż nam na nich zależy, bad¼my skorzy do rozmow i nie robmy z siebie ofiar. ¯ycie to nie film, nie jeden z nas marzył o atrakcyjnej osobie, ktora przychodzi i zostaje z nami. Ale prawda jest taka, że każdy chce mieć dobrego, silnego partnera a nie słabeusza i powiem Wam, że my ta siłę mamy. Nie jedno przeżyliśmy, w złych chwilach często wytrzymujemy więcej niż ci "zdrowi". Jesteśmy jak samurai, ktory nie chce dobyć miecza, bo jego pan na niego nakrzyczał. Zacznijmy korzystać z tego co się nauczyliśmy, a nie odkładajmy tego ciagle na połki w naszej głowie.
      Jerzy_PDDA to, co ty masz, mnie dotknęło z drugiej strony. To ja jestem tym leniwym DDA z klepkami na oczach. Nie tak łatwo dotrzesz do swojej dziewczyny, więc Ci wspołczuję. Do nas często najtrafniejsze argumenty nie docieraja. Nie wiem, może sprobuj pokazać jej ta stronkę internetowa, może ona zacznie coś myśleć jak dowie się o innych DDA i zobaczy ich problemy. W sumie to nam tu trochę brakuje tych "zdrowych", ktorzy by nam mowili co ich w nas boli 🙂
      Pozdrawiam 🙂

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        O rety, pisałem tak szybklo, że zapomniałem o Pati, Fuce i Tysi, Dziękuję Wam i życzę wszystkim takiego entuzjazmu, jaki mam teraz 🙂

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          Hejka Wilczek!
          ciesze sie bardzo,ze nabrales troszke optymizmu . wiedzialam,ze wejdziesz z powrotem na "gorke",z nami juz tak jest,ze czestko mamy wyzyny i niziny,ale to sie zwykle szybko zmienia-na szczescie. fajnie,ze nabrales ochoty i sily do dalszych zmagan z zyciem. nie mielismy okazji pogadac na gg,w sumie teraz juz chyba niebardzo potrzebujesz,ale jak cos to pisz:)
          ps.bierzcie przyklad z Wilczka i walczcie;)
          pozdrawiam wszystkich

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Coż, może nie zostanę zrozumiana, co się czasem zdarza w kazdej grupie, ale powiem co myśle.
            To co napisał wilczek to dla mnie śmiech przez łzy… pomieszanie zakazu płakania z iroznicznym śmiechem z siebie… łzy zostały uwiezione gdzieś w środku, ponieważ nie ma na nie przyzwolenia… Tak jakbys Wilczku starałsię oddzielić od siebie i być kimś innym…

            Zał, smutek, łzy sa czymś co musi z nas wypłynac do konca, co uwiezione i zakazane jest tak samo złe jak nadmiernie powodowane. Można iśc do przodu z tymi uczuciami w środku i mieć swiadomość że wroca, nie zakazywać sobie ich, zaakceptować to, że lubimy gdy sie nas pociesza, że czasem potrzebujemy popłakac, potrzebujemy by nas ktoś ugłaskał i przyznał, że to co robimy jest czymś trudnym i ważnym… że mamy prawo do wszystkich uczuc.
            Gdy sobie zabraniamy czegokolwiek musimy uznać, że to co robiliśmy jest gorsze od tego co chcielibyśmy robic… A czym jest dobro i żło? Dla mnie jedyne zło to krzywda… wyrzadzona sobie i drugiemu człowiekowi… A może zbyt szybkie "wziecie się za siebie" i "chwycenie za bron" jest ta krzywda wyrzadzona sobie samemu, może to osłabianie siebie i robienie tego co jest społecznie akceptowane, co powoduje uśmiech i zadowolenie u słuchaczy? Wilczku czy jesteś pewien, że już dośc smutku? że już pora na działanie? Jeśli tak, to moje słowa moga być nie na miejscu, ale jesli jest tak, że zakazujesz sobie zalu ze strachu przed posadzeniem o użalanie sie, o pieszczenie się ze soba, to ten żal kiedyś wroci ale na zasadzie kuli śniegowej…

            Na forum nastała od pewnego czasu atmosfera gonitwy i walki, atmosfera strachu przed krytyka dla smutku i "nicnierobienia". Strachu w sensie, że mozna być za smutek skrytykowanym… mi to przypomina toksyczny dom…Smutek, żal , niemoc i uświadamianie sobie tego jak bardzo ktoś nas rani/ranił, jak bardzo potrzebujemy uznania naszych krzywd, nie jest dla mnie nicnierobieniem, a czym jest? Oczyszczajacym etapem w drodze do wolności… Etapem ktorego nie wolno pominac,przyspieszać bo gdy to zrobimy to on nas na zawsze zwiaże z przeszłościa…

            Tak jak nie da sie daleko zajść z wiadrem wody w dłoni, tak samo szybko opadniemy z sił z "wiadrem" łez zamkniętych w sercu, przkonani że tak nie wolno żyć, że to nie wypada, jest nieakceptowane i trzeba jaknajszybciej przestać płakac i zaczać walczyć… Ktoś kiedyś napisal, że gdyby wszystkie dzieci były kochane to nie byłoby wojen… Mozna iść do przodu i nie walczyć, bo przecież nikt nas nie atakuje… A jesli atakuja nas uczucia… to je obejmijmy jak małe dzieci. One sa nasze, tylko nasze, tak nam bliskie, nikt inny sie nimi nie zaopiekuje, nie wysłucha tego co maja nam do powiedzenia, (a czasem maja bardzo wiele) i będa głośno płakac uwiezione w piwnicy naszej duszy… Jak niekochane dzieci…

            Wilczku nie zbudujesz silnego siebie jesli nie zrozumiesz dlaczego jest ci ¼le, smutno, jeśli uznasz ten stan za gorszy od chwil radości, nie będziesz silniejszy jeśli uznasz, że smutek to Twoja wada… Posłuchaj go, wsłuchaj się w siebie gdy ci żle, a ten stan da Ci bardzo dużo wiedzy i wyjdziesz ze smutku nawet nie wiadomo kiedy, nie wiadomo też w ktorym kierunku. On nie będzie płakał wiecznie, gdy go utulisz a nie będziesz odtracał, "wypłacze się" i odejdzie. Zabraniajac sobie jakichkolwiek uczuc budujemy sobie drogę gor i przepaści… i kazdy smutek (żal, złość, agresja, niemoc etc.) bedzie porażka i przepaścia… A to wszystko sa ludzkie uczucia….Nie dzielmy ich na dobre i złe, porzadane i niepożadanie, godne pochwały czy potępienia, bo podzielimy siebie na gorsza i lepsza częśc, tak jakbyśmy dzielili gromadkę naszych dzieci na lepsze i gorsze… Jakbyśmy odsuwali się od nich i nie przyznawali jesli ktoreś uderzy kolegę, zasmuci nas czy wybije szybę… To nadal nasze dzieci…

            Nie namawiam do tego by sie w smutku pograzyc i uznać, że tacy jesteśmy i koniec, bo wtedy zniknie radość, zapomnimy o niej… ale nie traktujmy zadnego uczucia jak nieproszonego gościa, bo smutek też uczy, otwiera kolejne rany nad ktorymi trzeba się zastanowić…

            Pozdrawiam wszystkich.
            Podkreslam tylko że to moje zdanie i mozna je jak kazde zdanie, przyjac lub odrzucic 😉

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Wilczku, przeczytaj ten tekst… http://www.teksty.org/a/armia/kochajmnie.php , zwroć uwage na refren… ale jesli lubisz ciezsze brzmienie to lepiej posłuchać tego i innych utworow Armii, mi przynajmniej często dodaje energii 🙂
              Pozdrawiam

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Wiem ,co masz na myśli Tysiu, to prawda, że mogę być teraz postrzegany, jako ktoś, kto działa wbrew sobie. Tak jakbym chciał czuć się szczęśliwy, podczas gdy naprawdę nie jestem. Te proby by mnie zżerały od środka, zacisnał bym zęby i powiedział "jestem normalny" miałbym pragnienie stać się kimś innym, a jednocześnie wiedziałbym, że to niemożliwe. Właśnie w tym jest problem, trzeba wiedzieć, że to jest możliwe. Nikt mi nie zabroni płakać, ale ja nie muszę robić tego tak często. Cały czas będę lubiał jak mnie ktoś pociesza, ale nie zniosę tego jak dziewczyna sobie pomyśli "no tak znowu mu coś strzeliło do łba", więc muszę się z tym ograniczyć. Wy wiecie, że my wyczujemy, czy ktoś się nami szczerze opiekuje.
                Musicie zrozumieć wszyscy co teraz dzieje się wewnatrz mnie. Zbyt często mieliśmy niewłaściwe powody przemiany. Wystarczało nam pokazać się innym na wierzchu, zostawiajac nasze życie wewnętrzne takie samo. I po¼niej dołek, że znow się nie udało… Tak jakbyśmy zmienili karoserię w naszym samochodzie a silnik pozostał ten sam – słaby i ¼le pracujacy. A wiecie, że to przede wszystkim o ten silnik właśnie chodzi. Może właśnie udało mi sie coś z nim zaczać robić. Nie zakazuję sobie żadnych uczuć, ale nic nie może wyciekać z tego mojego silnika i nie chodzi mi o ukrywanie swych uczuć. Pokażę je wtedy, kiedy będzie na to czas i to wszystko, nie chcę już zadręczać ludzi swoimi cierpieniami, ktore już dawno powinny minać, ale nie pozwalam ich sobie zapomnieć. Zrozumcie, że możemy wejść w nowe życie z potencjałem a nie z ciężarem. Ten potencjał, to wiedza o ludziach i o uczuciach, to co, że czasem przykra. Jesteśmy lud¼mi, z ktorymi dobrze sie rozmawia bo czujemy. Nie musimy robić tego wszystkiego co inni. Robmy to, co nam odpowiada. Często przecież cierpieliśmy probujac zachowywać się jak inni, ktorzy ciagle byli otoczeni przez ludzi i im zazdrościliśmy.

                Nie czuję teraz specjalnie wysiłku, to uczucie nawet jest przyjemne. Trudno mi jest nawet powiedzieć jak to się wszystko stało. Wszędzie trabia, że przemiana jest ciężka, trudna i mozolna. Ale jest chyba wtedy taka, gdy tak naprawdę jej nie chcemy.
                Czekam na Twoj głos krytyki Tysiu i wszystkich innych. To co teraz robię to nie walka z samym soba:)
                Pozdrawiam.

                Anonim
                  Liczba postów: 20551

                  Wilczku, nie miałam nawet zamiaru Cię krytykowac, może to śmieszne, ale moim celem było raczej podtrzymanie Cię na duchu. Może opatrznie zrozumiałam Twoja wypowiedz i dlatego myślałam, że sobie zabraniasz. To wszystko. Ale jeśli jest tak jak piszesz, że to świadoma decyzja i tego właśnie chcesz , tak wybrałeś, to tylko pozostaje trzymać kciuki :laugh: Mam tylko nadzieje że wiesz lub choć się domyślasz dlaczego byłeś taki, że rozumiesz powody.

                  Co do przemiany i poznawania siebie to jest rożnie. Trabi się o tym, że jest ciężko, żeby komuś kto się decyduje na to dać możliwość świadomego wyboru. W sumie bywa ciężko ale bywa też calkiem przyjemnie. Czasem ta przemiana jest jak znoszenie jajka, człowiek się namęczy,napoci, naużera sam z soba a jak już się uda dojść do tego, o co w tym wszystkim chodzi, to nastaje spokoj i satysfakcja, że się dotrwało i nie uciekło w poł drogi. ¯e kolejna sprawa zrozumiana, rozwiazana i odłożona do spraw poukładanych. Roznie jest, czasem lepiej, czasem gorzej, ale ważne że do przodu 🙂 Ja własnie mam za soba połtoraroczne męczenie się z jedna nieułożona relacja. W koncu zniosłam to "jajo" i sie dowiedziałam o co chodzi ;).
                  Pozdrawiam i życzę powodzenia

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Witam! Kiedyś przeczytałam, że miłość to patrzenie razem w tym samym kierunku. TAk to sobie zachowałam. Trudno stawiać mi tutaj ogolne definicje miłości, bo miłość dla każdego z nas ma rożne rozumienie. Tak jak i my jesteśmy tacy rożni ze swoimi zaletami i wadami. Dużo tu czytam o dawaniu wolności w miłości. Pewnie mogłaby to być wspaniała miłość gdybyśmy ustalili sobie punkty miłości i ich przestrzegali, ale przecież to niemożliwe. Tak jak rożne sa etapy naszego życia tak rożnie może być interpretowana miłość. Jeśli jestem świadoma swoich zalet, mam wysokie poczucie wartości, jestem ufna to na pewno będzie ta wolność dana drugiej osobie, ale jeśli jestem nieufna, mam małe poczucie wartości czy inne lęki wynikajace z wychowania bad¼ innych sytuacji życiowych to nie sadzę by ze spokojem i przekonaniem wewnętrznego sumienia dawała w takiej sytucji tę wolność drugiej osobie. A przecież też oblicza miłości moga być rożne w zależności od okresu naszego życia: miłośc nastolatkow, miłość staruszkow, miłość macierzynska….Myślę, że miłość to dawanie drugiej osobie tego co najlepsze, dbanie o nia, o jej samopoczucie, pogłaskanie po twarzy w niespodziewanym momencie, zagrzanie zimnych nog, zostawienie karteczki z napisem: kocham cię…i myślę, że wynika to nie z jakiegoś przymusu czy definicji ale po prostu z potrzeby dania tego drugiej osobie. Z potrzeby bycia właśnie z ta osoba a nie inna, (czy ja cię kocham?, chyba tak! skoro dziś żyć bez ciebie nie umiem). Ważne w tym wszystkim jest to by dbać o miłość, skoro przyszła i zapukała do naszego serca nie wystarczy jej wpuścić, ale trzeba o nia codziennie dbać, bo nie pielęgnowana usycha jak kwiat, więc dbajmy o nia na swoj własny sposob, nie ważne jak, ważne by ta druga osoba czuła się bezpiecznie, a myślę, że jeśli naprawdę kochamy i jeśli jest ta prawdziwa miłość, to sama będzie nas prowadziła razem w tym samym kierunku. Pozdrawiam Wilczka (jeśli się zakochasz slowo: "kocham" samo wypłynie z Twego goracego serca)

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      "jeśli się zakochasz slowo: "kocham"samo wypłynie z Twego goracego serca" Boże, co ja robię, jestem z kimś, a tyle rzeczy mi przeszkadza. Nie wiem, czy moje serce może wyprodukować takie "słowo", może to jeszcze nie czas na nie… Może to zwykła przyja¼n.
                      Tysiu, muszę przyznać, że chwilami jest mi trudno się opanować, ale na razie się udaje. Kontakt z moja dziewczyna się poprawił, lepiej mnie postrzega, stałem się bardziej rozmowny. Jaśniej wyrażam swoje zdanie, mniej przejmuję się opinia innych. Ja naprawdę uważam, że ludzie nie chca być z kimś słabym i wiecznie użalajacym się. To co my musimy zrobić to właśnie troszkę mniej się użalać. Wykorzystałem kilka swych zalet i aktualnie zapomniałem o wadach i… udało się 🙂 Potraficie tak? Na chwilę zapomnieć o swoich wadach? ¯ycie na Was czeka 🙂

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 51 do 59 (z 59)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.