Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Uzaleznienie od milosci

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 52)
  • Autor
    Wpisy
  • biedronka535
    Uczestnik
      Liczba postów: 108

      art. Charaktery nr 9, 2007

      W zdrowym związku fundamentem zdolności do miłości wydaje sie poczucie własnej wartości połączone z przekonaniem, że można być kochanym. Pozwala to na ufne otwarcie się na ukochaną osobę, zaofiarowanie jej swej miłości i przjęcie jej uczuć. Gdy miłość jest odwzajemniona, partnerzy wzajemnie się dopełniają, a ich intymny związek daje każdemu z nich poczucie pełni i wzbogacenia.
      w nałogowym przywiązaniu brakuje takich doświadczeń. Osoba ze skłonnością do nałogowej miłości ma stałe poczucie niepewności, zagubienia, pustki, rozpaczy i smutku, które próbuje usunąć poprzez zwiazanie sie z partnerem. Zwiazek ten staje sie przede wszystkim środkiem zaspokojenia jej wlasnych potrzeb otrzymywania milosci, opieki, bezpieczenstwa. staje się sceną, na której rozgrywa różne bolesne problemy własnej przeszłości, często związane z okresem dzieciństwa i negatywnymi doświadczeniami we własnej rodzinie.
      W negatywnych doświadczeniach z przeszłości tkwią korzenie jej niszczących przekonań na temat siebie i swoujego życia: "nie moge zaufać nikomu", "milosci może mnie zranić", "gdy jestem sobą nie mogę byc kochana", "nie zasługuje na miłość", " nie mam wpływu na to co się ze mną dzieje", :swojego szczescia musze szukac na zewnatrz siebie" itd.
      Dlatego jej poszukiwania partnera naładowane są szczególnego rodzaju determinacja, a gdy go znajdzie, przywiązuje się do niego w taki sposób, który jest podobny do nałogu.

      Może komus wydac sie ten artykuł bezsensowny, ale ja bylam w takim nałogowym zwiazku. On mnie ranił a ja nie byłam w stanie tego dostrzec, być może troche zdawałam sobie z tego sprawe ale podświadomie dążyłam by ciągle z nim być bez wzgledu na wszystko, to doprowadza do samozniszczenia siebie, swoich uczuc itp. Po trzech latach takiej walki byłam zdruzgotana i wyniszczona, stłamszona psychicznie.

      conf
      Uczestnik
        Liczba postów: 60

        Nie ma w tym nic bezsensownego, same oczywiste prawdy. To jest właśnie coś, czego najbardziej się boję. Nie ma nic gorszego niż chory związek. Samotność to mały pikuś 🙂
        Myślę, że jeśli ktoś twierdzi, że nienawidzi samotności, panicznie się jej boi i nie potrafi tak funkcjonować, to myli zdrową samotność z koszmarnym głodem, który ma niby zaspokoić druga osoba. I bum – lądujemy w związku, który niczym się nie różni od alkoholowego ciągu. Można zapić albo zaćpać chemią podawaną z zewnątrz, można też zapić i zaćpać uczuciami.

        biedronka535
        Uczestnik
          Liczba postów: 108

          dokładnie tak zgadzam sie z Toba i tez uwazam ze to jest rodzaj uzaleznienia tyle ze nie chemicznego dlatego tak bardzo mnie zaciekawil ten artykuł. Szkoda tylko ze gdy juz jestesmy skąpani po uszy nie zauważamy tego i brniemy dalej identycznie jak alkoholik i narkoman uważamy wtedy ze ten problem nas nie dotyczy.
          Człowiek jest gotowy na zdrowy zwiazek dopiero wtedy gdy pogodzi sie z samotnościa polubi ją doceni i nauczy sie czerpac z niej i byc szczesliwy wtedy dopiero znajduje sie milosc a nie szukajac na siłe.

          Katarzynka21
          Uczestnik
            Liczba postów: 808

            Sama prawda. Ale rzecz jeste tez w tym, ze osoba, ktora nie ma takich ran emocjonalnych i niedoborow z dziecinstwa, albo ewentualnie je "rozpracuje" nigdy sama sie nie wladuje w taki niszczacy ja zwiazek. Bo jesli ta osoba poczuje, ze zwiazek ja niszczy to sie od niego uwalnia, bo nie chce byc tylko zapchajdziura dla problemow emocjonalnych partnera np. Tak sobie czasem mysle, ze to musialo byc straszne dla mojego meza. Bo przeciez na poczatku ja wlasnie tak go traktowalam,jak kogos kto mial zapokoic moje niedobory, zapchac emocjonalna dziure. Tak na prawde teraz wiem, ze okrutnie i bardzo przedmiotowo go traktowalam, gdy on dawal mi szczera i czysta milosc. Ale nie potrafilam inaczej, i nie kto inny jak on pomogl mi dojsc do momentu, w ktorym jestem teraz. Bardzo mu za to dziekuje. Dziekuje, za to ze wierzyl, ze go kocham choc zarazem wiedzial, ze to jak postepuje wskazuje na jakies uzaleznienie barziej niz milosc. I bardzo mu dziekuje za to, ze trwal, nie poddawal sie. Dziekuje mu za wiare w rezultaty. Dziekuje za to, ze po prostu mnie kochal miloscia madra i cierpliwa.

            Netka
            Uczestnik
              Liczba postów: 512

              Zaden bezsens … OBSESYJNA MILOSC … DDA – szczególnie dziewczyny mają do tego dużą skłonność … sama yłam w kilku takich związkach – fatalne doświadczenia …

              doris
              Uczestnik
                Liczba postów: 396

                Dołączam się do poprzednich wypowiedzi.

                Mam skłonności do takiej miłości, choć na całe szczęście to już historia. Od wielu lat mam męża. Ale niestety czuję, że jestem emocjonalnie słabsza, bardziej uzależniona od niego. Kiedyś po nocach śniło mi się, że mnie zostawia. Na szczęście trafiłam na kogoś, kto mnie pokochał naprawdę i nauczył tego samego. Nie boję się już czasem pokłócić, nie reaguję histerią jak odwróci się na pięcie i wyjdzie ….

                biedronka535
                Uczestnik
                  Liczba postów: 108

                  No własnie ktoś "normalny" nie tkwił by w chorym zwiazku bo dla niego byloby strata czasu użerać sie z chorym emocjonalnie człowiekiem, po za tym wiekszosc społeczenstwa boi sie takich. Ja po takim zwiazku uciekalam przed miloscia to raz a dwa to chyba nie potrafiłam sie odnalesc w zdrowym zwiazu. Potem gdy juz kogos spotykalam i pozwolilam sie zblizyc poznac mnie to potem uciekałam w obawie ze mnie zostawi i to ja chcialam byc góra chcialam miec poczucie ze nie udalo mu sie mnie zranic bo ja pierwsza to zakonczylam ale tak na prawde to nawet nie wiem czy bylabym zraniona lecz uciekałam. Teraz juz sie nauczyłam troche choc mój Karol zauwaza ze ja czasem czepiam sie o pierdoły i szczerze powiem dzieje sie tak tylko dlatego ze chyba brakuje mi tej adrenaliny zwiazanej z "szarpaniną" w zwiazku z drugiej strony zdaje sobie sprawe ze taki szarpany zwiazek niszczy i nie daje nic dobrego. Powoli zaczynam kierowac sie juz zdrowym rozsadkiem a nie wyuczonymi technikami z dziecinstwa zaprzestalam juz poszukiwan "tatusia" ktory troche sie zaopiekuje a troche przytłoczy.

                  Netka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 512

                    czym bardziej Ci źle tym bardziej go kochasz … lojalna ponad wszystko … polecam książkę "toksyczne związki" i "toksyczne namiętności"

                    biedronka535
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 108

                      racja netka im bardziej zle mnie traktowal tym bardziej ja robiłam wszystko by on zmienil o mnie zdanie i zaczal traktowac lepiej. hehe smiac mi sie z tego co napisalam bo sama to czasem nie slysze swoich mysli a jak sie potem cos przeczyta to dopiero dobitnie dociera:) chore to bylo wszystko.

                      poziomka123
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 37

                        Uzależnienie od miłości to problem trwający u mnie 6 lat, nadal jestem w polu.
                        Z tym, że ja się kocham wyłącznie w osobach niedostępnych emocjonalnie, które nic nie chcą mi dać. Nigdy nie byłam w związku, a moje życie to uganianie się za facetami. Samotność?! Ja cały czas jestem sama mimo że panicznie boję się samotności i nie mogę się pogodzić z faktem, że nie mam faceta. Lubiłam opowiadać wymyślone historie koleżankom o swoim wspaniałym chłopaku (który nie istniał), podpisywać się jego nazwiskiem itd. Najgorsze było to, że nie widziałam, że to ja jestem bardzo chora. Nigdy nie brakowało mi pomysłów na "udowadnianie" miłości: a tu zagrozić rywalce, a tu histeria w miejscu publicznym czy próba zatrzymania pociągu, w którym odjeżdżał.
                        Niestety, nałogowa miłość to jak najbardziej narkomania. W mózgu wydziela się fenyloetyloamina, która daje podobny efekt do amfetaminy. Najgorsze jest to, że nie można tego dawkować.
                        Cały czas czekałam, że zjawi się ktoś, kto mi odwzajemni.Ale odwzajemni co? chorobę? uzależnienie? Klapki z oczu spadają i to bardzo boli.
                        Jak to dobrze, że ostatnio o problemie się dużo mówi, powstają grupy terapeutyczne i samopomocowe. Kiedy zaczynałam z moim pierwszym obiektem, nic z tego nie było, a słuszność mojej postawy podsycały artykuły z Bravo Girl.

                        Do listy książek dorzucam:
                        Robin Norwood, Kobiety, które kochają za bardzo
                        Susan Forward, Dlaczego on nie kocha, a ona za nim szaleje

                        Zainteresowanych i cierpiących zapraszam:
                        [url]www.slaa.pl[/url]

                        Znającym angielski polecam :
                        [url]www.loveaddicts.org[/url]

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 52)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.