Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Wasz stosunek do rodziców
-
AutorWpisy
-
Ostatnio powróciły do mnie stany nienawiści i złości związane z rodzicami. Nie mogę się odczepić od nich, ciąglę się złoszczę na samą myśl o nich, szczególnie o matce. Mam takie pytanie do was, jak wy sobie radzicie, bądź poradziliście z tym wszystkim? Czy jest jakiś sposób , żeby to po prostu przeżyć i nie taplać się w tym, bo u mnie to już trwa i trwa z różnym nasileniem kilka lat. Na terapii dowiedziałem się, że mi to jest potrzebne, taka wymówka. Zablokowałem się i naprawdę nie wiem co dalej, ale gdzieś tam czuję., że te moje emocje tak naprawdę jeszcze nie miały okazji do ujścia, tzn cały czas są pod mniejszą lub większą kontrolą rozumu. Jestem już zmęczony tym wszystkim.
PozdrawiamJa sobie czytam forum dla alkoholików i współuzależnionych – http://www.komudzwonia.pl Pomogło mi to zobaczyć "z bliska" parę spraw. Np. to, że alkoholizm to naprawdę choroba – mój ojciec nie chlał (nie chleje) dlatego, że mnie nie lubi, nie kocha itp, ale dlatego, że zachorował.
Współuzależnienie to też swego rodzaju choróbsko. :/
W każdym razie sporo rzeczy zrozumiałam. To dla mnie duży krok naprzód.Edytowany przez: eddi, w: 2009/11/20 23:22
Im bardziej przerabiam to co było złe tym bardziej zaciera mi się we wspomnieniach dzieciństwo. Przestaje być częścią mnie.Tak jakby tego nigdy nie było, a zaczynało się nowe życie 🙂
edii
własnie , jakie cechy tak naprawde ma to wpółuzależnienie
moze tak naprawde nie wiem o co w tym chodzi???moja matka była całe życie współuzależniona i moze dlatego tak źle ją oceniam
naprawde przykro to stwierdzić ale we własniej matce widzę bardzo mało pozytywnych cech, jeśli jakieś są to przysłania je cale pasmo niepowodzeń i negatywów
jak myślicie czy to tylko moje odczucie czy faktycznie ona ma tyle wad ??
kiedyś byłam harcerką i pamiętam że często rozmawialiśmy na zbiórkach o autorytetach, często ludzie mówili że dla nich autorytetem są ich rodzice, ja nigdy tego nie mogłam powiedzieć o swoich ….
Donatta zapisz:
„edii
własnie , jakie cechy tak naprawde ma to wpółuzależnienie
moze tak naprawde nie wiem o co w tym chodzi??? ”tutaj są cechy współuzależnienia:
i to też wiele Ci powie:
Trójkąt dramatyczny Stephana B. Karpmana
http://ddabook.webpark.pl/trojkat.htmi jeszcze tekst "Dlaczego ofiary przemocy nie odchodzą"
http://skuteczna-psychoterapia.pl/a_dlaczego-ofiary-przemocy-nie-odchodza.phpEdytowany przez: eddi, w: 2009/11/19 22:51
byszek u mnie wygląda to tak, że olałam ich. Wyprowadziłam się gdy miałam 19 lat i usamodzielniłam finansowo ( trochę mi pomagali , ale gdy miałam zbierać pieniądze z podłogi, które rzucił mi ojciec, wolałam niedojadać niż od niego brać). Spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pomogli mi przebaczyć rodzicom i powiem Ci, że dzięki temu przebaczeniu żyło mi się prawie bez dda. Aż do momentu kiedy pojawiły się moje dzieci. Stałam się tykającą bombą i doszło do tego, że zauważyłam, że zaczynam powielać schemat moich starych ( dzieci zaczęły mi przeszkadzać, drażnić) zapisałam się na terapię i uświadomiłam sobie, że zaczęłam z "dupy strony"…najpierw powinnam nauczyć się nazywać swoje emocje, okazywać je i przeżywać a potem ewentualnie wybaczyć. A tak teraz cała moja praca nad przebaczeniem blokuje mnie na terapii, bo nie wiem co czuję , a na pewno nie chcę czuć do nich złości. Teraz unikam rodziców….
U mnie to tata był alkoholikiem, to jego brakowalo mi w dziecinstwie, to jego się bałam i to przed nim uciekałam. To on zniszczyl mi dziecinstwo. ZE strony matki spotkalam sie rowniez z pataologia. Byla zalamana faktem, ze jej maz pije i niszczy jej zycie. Biła mnie za kazdą rzecz. Kazała calymi dniami klęczeć twarza do sciany. Do dzis pamietam jak probowala wytlumaczyc mi pewien temat z geografi. NIe rozumialam tego, bylam z nia zamknieta w kuchni,zeby nie przeszkadzac pozostalym domownikom. Pamietam jak wtedy balam sie byc zn ia sama na sam.Zamiast skupic sie na tym co mi tlumaczyla ja blagalam zeby ktos wszedł…wtedy biła mnie po glowie…krzyczala, az dziadek mnie uratował. A pisze akurat o tym, poniewaz akurat dzis siedzialam z nia w kuchni,jadłysmy kolacje…i ona przymknela drzwi,bo przeszkadzał jej telewizor. wspomnienia momentalnie do mnie wrocily…tamte dni.Az poczulam strach…
a co do dzisiejszych relacji z rodzicami.Matka jest mi obojetna. Nawet smialo moge powiedziec,ze jej nie kocham. Tata,alkoholik (nie pije od dwoch lat) jest dla mnie bardzo wazny. Najwazniejszy w moim zyciu. Kocham go ponad wszystko i nie wiem czy potrafilbym zyc gdyby jego zabraklo. Oczywiscie, sa chwile gdy mysle o tym co mi zrobil..ale to mija…
Nurtuje mnie jeszcze coś innego, zawsze mi sie wydawało, ze jak się jakieś emocje przeżyje to one już potem nie wracają za bardzo, a tu jak na złość do mnie wszystko wraca i przezywam swoją złość na nowo, i w zyciu w różnych sytuacjach i we wspomnieniach. jak to jest z tymi emocjami? Czy one nie znikają?
Moje też nie znikają, raczej nie ujawniają się przez jakiś czas, ale nadchodzi moment że na chwilę wracają w różnych sytuacjach. Nie wiem czy to da sie zmienić, nie wiem czy chce chyba istotniejsze zeby miec do tego zdrowe podejscie, rozumiec skad te emocje sie biorą i nie popadać w jakies skrajne stany np. przygnębienia.
Ciekawy ten w ogole jest, widze ze sporo ludzi mimo iż to np. ojciec pił bardziej wini za całą sytuację matkę. Chociac nie wiem, bo tak na szybko czytałam czy u Ciebie to ojciec pił, czy właśnie ta matka którą obwiniasz.
Ja sama też to u siebie obserwuje, to chyba wynika z jakiejs wewnetrznej prawdy – ojciec jak pije to od poczatku jest zidentyfikowanym "złem" w naszej ocenie, a matka traktowana jest bardzo dlugo jako ta osoba ktora przeciez tez jest "ofiarą". Potem dorastamy i dopiero zmieniami punkt widzenia, uswiadamiamy sobie ze matka to matka nie istota ubezwlasnowolniona i powinna byla cos zrobic zeby sytuację zmienić. I dopiero wtedy zaczynamy chyba nasze matki obwiniać, w dodatku czujemy się trochę oszukani przez nie bo do tej pory myslelismy o nich jak o tych wlasnie ofiarach. Chyba stąd się to bierze, ale nie wiem to moje wlasne przypuszczenia. Tez mi z tym ciężko.Pozdrawiam,
meduza zapisz:
”
Ciekawy ten w ogole jest, widze ze sporo ludzi mimo iż to np. ojciec pił bardziej wini za całą sytuację matkę. Chociac nie wiem, bo tak na szybko czytałam czy u Ciebie to ojciec pił, czy właśnie ta matka którą obwiniasz.
Ja sama też to u siebie obserwuje, to chyba wynika z jakiejs wewnetrznej prawdy – ojciec jak pije to od poczatku jest zidentyfikowanym "złem" w naszej ocenie, a matka traktowana jest bardzo dlugo jako ta osoba ktora przeciez tez jest "ofiarą". Potem dorastamy i dopiero zmieniami punkt widzenia, uswiadamiamy sobie ze matka to matka nie istota ubezwlasnowolniona i powinna byla cos zrobic zeby sytuację zmienić. I dopiero wtedy zaczynamy chyba nasze matki obwiniać, w dodatku czujemy się trochę oszukani przez nie bo do tej pory myslelismy o nich jak o tych wlasnie ofiarach. Chyba stąd się to bierze, ale nie wiem to moje wlasne przypuszczenia. Tez mi z tym ciężko.
Pozdrawiam,”Jest sporo racji w tym co piszesz, też to zauważam u siebie, że nieznoszę matki głównie z powodu tego jej uporczywego trzymania się pozycji ofiary, jej egocentryzmu. W całej naszej rodzinie, to ona najwięcej wycierpiała, a rola reszty członków rodziny sprowadzała się do widzów tego jej dramatu. Ojciec, był ze swoim alkoholizmem bardziej szczery i mniej zakłamany. Wiadomo, że jest chorym człowiekiem i ja mu współczuję i często po prostu mi go żal, chociaż są momenty, że drania nienawidzę. A matka, to cholerna manipulantka, wieczna biedna kobieta, która wyszła za alkoholika i cierpi z powodu męża, z powodu dzieci, z powodu całego świata, która uwielbia wzbudzać poczucie winy u innych nieodzywając się kilka dni, albo zapłakanym głosem mówiąc, że to moja wina, te jej podłe samopoczucie. Przejrzałem ją już dawno temu i może płakać, krzyczeć, albo nieodzywać się do mnie nawet i tydzień, a ja sobie nic z tego nie robię, co ją doprowadza do szału, ale powiedziałem sobie, że dość tego, żadnej kobiecie nie dam sobie wejść na głowę.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.