Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 9 wpisów - od 161 do 169 (z 169)
  • Autor
    Wpisy
  • dorotaa77
    Uczestnik
      Liczba postów: 171

      Hej:) Polecam prowadzenie „dzienniczka uczuć”. Uczy rozpoznawania uczuć i tak jak napisały osoby tu powyżej – pisanie pomaga. Ja prowadziłam dzienniczek kilka razy. Co jakiś czas wracałam do pisania, kiedy zaczęłam czuć, że znowu tracę kiontakt z uczuciami, że odcinam się od nich. Ostastnio prowadziłam go regularnie przez 60 dni. Codziennie wieczorem zasiadałam do pisania na 5-10 min. Miałam do tego ściągę z uczuciami, która pomagała mi je określić. Mniej więcej pisałam „Kiedy (opis sytuacji), poczułam (uczucie). Minimum 5 sytuacji i 5 uczuć sobie narzuciłam. Może to zabrzmi banalnie ale dzienniczek pomógł mi się otworzyć na uczucia. Myślę również, że właśnie po takim treningu związanym z pisaniem, łatwiej się potem otworzyć w życiu codziennym. Ja np. mam tak, że czuję lęk, taką barierę przed otworzeniam się ale kiedy ją pokonam, to robię się bardzo wylewna. Pozdrawiam

      dorotaa77
      Uczestnik
        Liczba postów: 171

        tak i może w tym pomóc DOBRY psycholog. jeżeli dorasta się w rodzinie, która nie jest zaburzona to zdrowy rodzic pomaga przejść przez różne przykre uczucia. jest przy dziecku, przytula go i zauważa problem i udziela pomocy. w rodzinach zaburzonych to dziecko jest pozostawione samemu sobie i odkłada uczucia na bok czyli zamraża, często też nie zdaje sobie z nich sprawy. trzeba sobie dać przyzwolenie na uczucie, przejść przez nie, przeżyć je. i w tym właśnie może pomóc psycholog. żeby odblokować uczucia to trzeba wrócić do dzieciństwa i odmrozić zablokowane uczucia.
        nie wiem, wydaje mi się, że Ty pierwszy krok wykonałeś. rozpoznałeś uczucie jakim jest nienawiść ale nie dajesz sobie na nie przyzwolenia. ja uważam, że jeżeli ktoś mnie krzywdzi bądź krzywdził to mam prawo czuć się tak a nie inaczej. nie jestem psychologiem i to co piszę to tylko teoria zaczerpnięta z książek… więc najlepiej się kogoś poradzić 😉
        ja na razie sprawy zamykam. kilka symptomów rozpoznałam i reszta zależy ode mnie. no nie jest tak, że po terapii siada się na laurach i nic nie robi… 😉
        pozdrawiam:)

        dorotaa77
        Uczestnik
          Liczba postów: 171


          Zasłona spadła i przejrzałam na oczy:)
          … i tak mi znowu przyszło coś na wyobrażnię:P
          czy samochód, który ma powywalane na wierzch części może sprawnie poruszać się po drodze???
          to samo odnosi się do niezaleczonych ran. jeżeli moje rany są niezaleczone, to nie mogę w pełni cieszyć się z życia, cieszyć z tego co mam. uczucia, których nie potrafię zaakceptować powracają jak bumerang i taplam się w nich jak w kałuży… ja swoim rodzicom wybaczyłam. wyciągnęłam również jakieś plusy z tego co było i chyba nie chcę już do tego wracać.
          dziękuje WamB)

          dorotaa77
          Uczestnik
            Liczba postów: 171

            najwyraźniej jest tak, że czasem nie zauważam zmian. jednak to co tu napisałam USWIADOMILO mi, że zmiany są. dzięki temu, że to napisałam zaczęłam pracować nad sobą. to czy wykonam kolejny krok naprzód zależy tylko i wyłącznie ode mnie. ja chodziłam po kilku terapeutach i przypominam sobie, że rzeczywiście miałam uczucie rozgrzebanych spraw. poniekąd była to moja wina, bo sama przerywałam to, co zaczęłam (to mój kolejny nawyk z dzieciństwa, niezamykanie spraw do końca). pojawiał się tak silny lęk, że nie potrafiłam tego kontynuować, bądź na plan pierwszy wysuwały się jakieś inne sprawy byle nie ja:-( kiedy poszłam na terapię, miałam już tak dość niedokończonych spraw, że postanowiłam sobie, że choćby nie wiem co się działo to wytrwam do końca. i rzeczywiście nie było lekko… więc poniekąd sukces, że udało się to zakończyć. nie każda osoba w grupie potrafiła mnie zrozumieć i pozostało trochę takie uczucie żalu… i rzeczywiście w tej kwestii mogłam zbyt wiele oczekiwać. wystarczy jedna osoba w grupie, która da wsparcie i to już jest sukces:-)
            skoro masz takie wrażenie, że sprawy są rozgrzebane to takie są i trzeba je pozamykać. wiem, że nie jest łatwo trafić na dobrego specjalistę i to też czasem kwestia szczęścia. jednak zawsze warto próbować o siebie zawalczyć!!!

            dorotaa77
            Uczestnik
              Liczba postów: 171

              chyba rozumiem… bo nagle może się okazać, że naokoło są zgliszcza, relacje z ludźmi opierają się na tym, że to tylko my dajemy a oni biorą ile trzeba. no w każdym bądź razie nie są takie jakbyśmy chcieli i brakuje paliwa do działania. to ciężka harówa, kiedy budujemy wszystko od nowa i bez WSPARCIA się po prostu nie da. czasem warto zamienić się w super egoistę i myśleć tylko o sobie… kiedyś, jakbym miała takie podejście do życia, to od razu uruchamiało mi się, że jestem zła. teraz wiem, że mam prawo żeby się realizować, spełniać swoje potrzeby, otaczać ludźmi życzliwymi, chętnymi do pomocy ale naprawdę jest o to ciężko i czasem mam tak pod górkę, że nie daję zwyczajnie rady:-/ żeby pomoc otrzymać to trzeba o nią poprosić i już wiem, że nie każdy mi pomoże… takie życie, niestety… może o to ci chodzi???
              nie wiem z jaką terapią miałaś(łeś) do czynienia ale są jej dwa rodzaje: jedna nastawiona właśnie na działanie teraźniejsze i naprawianie nawyków z przeszłości. i drugi rodzaj: grzebanie w przeszłości i leczenie ran. czasem warto to kontynuować, no bo jeżeli nie ma poprawy, to chyba coś nie tak? sama nie wiem co u mnie nie zaskoczyło…
              może się u Ciebie poprawi? u mnie może też? (dużo zależy chyba też od dnia, dzisiaj np. jest lepiej bo działam:)

              dorotaa77
              Uczestnik
                Liczba postów: 171

                nie, to nie jest to. to są po prostu niesatysfakcjonujące mnie więzi:-( ja patrzę na wiele spraw zbyt dogłębnie a otaczam się ludźmi powierzchownymi, podchodzącymi do życia lekko i prosto:-) po za tym te osoby oczekują, żebym to ja im dawała wsparcie a to też nawyk z dzieciństwa, bo teraz to ja chcę się takim osobami otaczać i dopiero jak to zrobię, to będę potrafiła coś od siebie dać. mój były terapeuta to już rozdział zamknięty bo wiem, że taka kolej rzeczy. ta osoba pomogła mi na tyle na ile chciała i nic na siłę.
                w każdym bądź razie pomogłaś mi:-)

                dorotaa77
                Uczestnik
                  Liczba postów: 171

                  aha… i jeszcze jedno. bo ja np. zauważyłam, że ciągnie mnie do osób, które są w jakiś sposób niedostępne emocjonalnie albo np. więź jest rozluźniona przez to, że osoba mieszka za granicą i z tego powodu kontakt nie jest już tak dobry;-/ mam koleżanki przebywające za granicą i odkąd wyjechały kontakt rozluźnił się. "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło", bo dzięki temu, że te osoby oddaliły się mogę nawiązywać nowe znajomości i być może nawet budować nowe przyjaźnie? (choć wiadomo nie jest o nie łatwo) ale tak myślę sobie… czy nie lepiej sięgać po to co jest bliżej? to co jest bardziej dostępne?;)

                  dorotaa77
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 171

                    dzięki:-)
                    wizje wizjami a życie kręci się dalej niezależnie od nich:-)
                    najważniejsze, że cieszysz się z tych spotkań i dają Ci one radość. sama wiesz co Ci odpowiada a co nie. jeżeli kontakt jest dobry, to najważniejsze:-)
                    a co do mnie to chyba rzeczywiście są jeszcze sprawy nad którymi chciałabym popracować. nie wiem czy to co opisałam to nie jest nawyk wyuczonej bezradności. straciłam pracę jakiś czas temu, teraz mam problem ze znalezieniem nowego zajęcia i prawdopodobnie odezwał się nawyk z mojego dzieciństwa. no w każdym bądź razie wiem nad czym popracować. pozdrawiam serdecznie:)

                    dorotaa77
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 171

                      dzięki za odpowiedź:-)
                      W moim przypadku chęć poprawy relacji z ludźmi, nauczyć się wchodzić w pozytywne relacje. Będąc DDA mam problem z budowaniem pozytywnych relacji i tendencje do wchodzenia w relacje toksyczne. Wynika to z tego, że nie potrafię odróżnić relacji złej od tej dobrej (niby kto mnie miał tego nauczyć). Nie potrafię otaczać się ludźmi, którzy dają wsparcie albo raczej takich w moim życiu brak.
                      Tego oczekiwałam od terapii, niestety tego również nie dostałam. Nie chodzi o to, że chcę kogoś winić… tylko zastanawiam się, co we mnie jest takiego, że nie dostaję od życia tego co chcę? Czuję się tak, jakbym prosiła o pomoc, po czym ktoś rzuca mi ochłap i mówi: masz, tego chciałaś. Problem w tym, że mnie to nawet w połowie nie zadowala. To jakaś masakra, naprawdę jest ciężko znaleźć osoby, które potrafią dawać wsparcie i dostawać od życia tego, czego się chce. To jakieś błędne koło…

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 161 do 169 (z 169)