Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 89)
  • Autor
    Wpisy
  • millie
    Uczestnik
      Liczba postów: 96
      w odpowiedzi na: Wstyd #474567

      Ja właśnie nie rozumiem tego, że na poziomie „głowy”, wiem, że nie ja wpędziłam ojca w alkoholizm, nie ja podaję mu butelkę; jestem odrębnym człowiekiem itp, ale mimo to  nie potrafię zdjąć tego wstydu z siebie. Potrafię wstydzić się nawet przed bratem za to, że ojciec jest pijany, kiedy brat akurat czegoś od niego potrzebuje (a nie mieszka z nami). Znam osoby, które potrafią mówić bez poczucia wstydu o rodzicach -alkoholikach, i zazdroszczę im tej wolności, bo ja się czuję zniewolona tym wstydem.

      W sumie to ja w ogóle czuję się fatalnie, gdy ktokolwiek poza mną ocenia mojego ojca, krytykuje, nawet jeśli to, co odbieram jako „mówienie o nim źle”, jest w zasadzie mówieniem prawdy… Zawsze mnie to mocno dotyka, rani, długo to rozpamiętuję… A sama nieraz po nim bardzo ostro jeżdżę, choć tylko do mamy. Czyli nikt nie ma prawa mówić o nim źle poza mną…  Chyba nie umiem zaakceptować tego, że „ludzie wiedzą”…

      millie
      Uczestnik
        Liczba postów: 96
        w odpowiedzi na: Wstyd #474558

        „Ale też uświadamiam sobie, że ten mechanizm wstydu za ojca przenoszę na relacje z innymi ludźmi zwłaszcza bliskimi.”

        Minug, możesz napisać coś więcej o tym?

        millie
        Uczestnik
          Liczba postów: 96
          w odpowiedzi na: Dzień ojca, refleksje #474368

          Ja też cały dzień zastanawiam się czy składać życzenia ojcu (mieszkam z nim). Nawet nie potrafię stwierdzić co jest dla mnie ważniejsze – wyrzuty sumienia, jeśli nie złożę („przecież korona z głowy by mi nie spadła”, „a co jeśli kiedyś będę żałować”, „będzie mu przykro, jeśli nie złożę”, „będzie miał pretekst do narzekań jaki to on biedny, że nikt nie pamiętał”);  z drugiej strony przez ostatnie tygodnie jego alkoholizm doprowadzał mnie do skraju wytrzymałości. Sama nie wiem co robić… Najgorsze, że jeśli nie złożę, to on się pewnie nawet nie domyśli, że nie zrobiłam tego, bo mam żal, a nie dlatego że zapomniałam.

          millie
          Uczestnik
            Liczba postów: 96
            w odpowiedzi na: Wstyd #474340

            Przypomniała mi się jeszcze jedna historia, a przeżyłam ją jeszcze mocniej niż tamtą o „odpowiedzialności rodzinnej za alkoholika”. Jakieś 2 lata temu mój znajomy zapytał o mojego ojca, „czy coś się zmieniło (z jego piciem)”. Zwykłe pytanie z pogranicza troski i ciekawości. A było to dla mnie… tak okrutnie bolesne pytanie, że na samo wspomnienie długo zalewała mnie  fala wstydu. Wymamrotałam tylko, że nie chcę o tym gadać. Tamto pytanie było jak zdemaskowanie problemu, o którym przecież wiedziałam, że wszyscy z okolicy wiedzą, ale dotąd nikt nigdy wprost nie powiedział mi osobiście, że „wie”.

            Ogólnie mam duży problem z mówieniem o alkoholizmie ojca, nigdy nie rozmawiam ze znajomymi na ten temat. Wyjątek stanowią dwie osoby, które same mają rodziców alkoholików. Ale tu też raczej nie jestem wylewna, jakbym czuła że mój ojciec jest „na pewno gorszy” niż ich rodzice (a wcale nie wiem). To co mnie najbardziej zaskoczyło, gdy pierwszy raz usłyszałam o ich rodzicach, to to że… nie ściszali głosu mówiąc o tym, nie byli skrępowani. Imponowało (!) mi, że potrafili o tym mówić bez przytłaczającego wstydu, bez poczucia winy (!), wydawali się tacy… oderwani od swoich rodziców. Nie od skutków ich picia, nie od historii rodzinnych, które też mieli nieciekawe, ale chyba od bycia zdeterminowanym przez łatkę „córka/syn alkoholika”. Nie wiem czemu to piszę, chyba żeby się pocieszyć, że tak można…? Chociaż co z tego, skoro ja nie potrafię. Nadal nie jestem pewna, czemu w moim przypadku ten wstyd jest tak paraliżujący. Mam wrażenie, że istotnie jest w tym jakieś poczucie winy, ale nie umiem na ten moment nic więcej powiedzieć. Być może bez terapeuty nigdy sama tego nie przepracuję….

            millie
            Uczestnik
              Liczba postów: 96
              w odpowiedzi na: Wstyd #474315

              [wstyd] jest automatyczny i w tym sensie rzeczywiście nie jest kwestią wyboru ? to jest pewnie efekt wtłaczania ci odpowiedzialności za rodzinę (…) i bezradności, że nie dajesz sobie z tym rady.

              Czuję, że ten wstyd najbardziej nakręca ta „część mnie”, która obwinia się, że nie zrobiła wszystkiego „by ratować ojca”. Na poziomie rozumu dobrze wiem, że nie uratuję kogoś, kto tego nie chce.( I to jest to odpuszczanie,  o którym Ci kiedyś pisałam.)  Wstydzę się alkoholizmu ojca przed sąsiadami i otoczeniem, głównie dlatego, że ktoś może pomyśleć, że my (jako rodzina) „nic z tym nie robimy”. W sumie pamiętam słowa pewnej osoby, która wiedząc że mamy w domu alkoholika właśnie w ten sposób wypowiadała się o innym („czemu rodzina nie wyśle go na leczenie”). Zabolało.

              Inna kwestia, że jeśli rzeczywiście teoretycznie w jakimś małym procencie mogłam coś dla ojca zrobić, to pytanie czy dla tych 3-5% wpływu jaki na niego mam, mam poświecić  95% mojej – nazwijmy to -„energii emocjonalnej”, a właśnie tak się z tym czuję. Nie wiem czy to co piszę ma sens, ale gdzieś czuję, że łatwiej jest mi pogodzić się z takim spojrzeniem, niż wmawiać sobie, że „nic nie mogę zrobić” i czuć z tego tytułu ogromną bezradność. Oczywiście nie jest to takie proste, bo rozum swoje, a emocje swoje. Ale z wyborem, nawet trudnym, łatwiej chyba żyć niż z bezradnością, przynajmniej w tym momencie tak czuję….

              millie
              Uczestnik
                Liczba postów: 96
                w odpowiedzi na: Odpowiedzialność #474306

                Hej, Truskawek.

                Nie pisałam przez jakiś czas, bo… pojawił się jakiś opór przed „zajmowaniem się sobą”. Czasami przynosi mi ono poczucie troski o siebie, akceptacji, a czasem przeciwnie – wydaje się szalenie trudne, rodzi opór, i cóż… jakoś tak wygodniej wrócić do starych schematów. Ostatni tydzień był ciężki pod wieloma względami, i w pewnym momencie świadomie odmówiłam sobie zgody na przyglądanie się uczuciom, potrzebom itp. Po prostu tupnęłam nóżką, no! Ale  podchodzę i do tego z wyrozumiałością. Zwłaszcza, że  od mniej więcej ostatniego wpisu doświadczałam mocniej niż zwykle braku poczucia bezpieczeństwa, więc wydaje mi się całkiem logiczne, że w pewnym momencie zrezygnowałam z uważności. Brzmi może paradoksalnie, ale tak było.

                A jak u Ciebie? Jakieś nowe przemyślenia, doświadczenia odnośnie potrzeby ciepła? Co słychać u Twojego łakomego dziecka? Ja się objadałam cały tydzień, skutecznie odmawiając zajmowania się tym faktem; tak było prościej…

                millie
                Uczestnik
                  Liczba postów: 96
                  w odpowiedzi na: Wstyd #474305

                  Dziękuję wszystkim, którzy się podzielili. MichałWawa, bardzo jest mi bliskie uczucie, które opisałeś, miewam dokładnie tak samo.

                  Miałam w niedzielę paskudny nastrój, sama nie wiem czy to pijany ojciec go wygenerował, czy inne frustracje, a alkoholizm ojca stał się takim workiem do boksowania (paradoksalnie kozłem ofiarnym)… Byłam strasznie wściekła na niego i popełniłam błąd, że nie zadbałam o większą kontrolę nad tym gniewem. Oberwało się mamie, a ojca miałam ochotę udusić (uduszenie to w tym wypadku eufemizm…) , chociaż nie wchodziłam w nim w żadne potyczki słowne (niestety kosztem mamy). Chyba na chwilę zapomniałam, że reagowanie na jego pijaństwo naprawdę mi nie służy, nie rozładowuje napięcia, a tylko podkręca moją agresję i frustrację.  W niedzielę byłam typowym Prześladowcą, ale jestem zaskoczona jak bardzo nie przyniosło mi to żadnych korzyści, a myślę, że celem było wywołanie konfliktu i wskoczenie ostatecznie w rolę ofiary. Myślę, że niczego nie dostałam, bo mama nie dała się w to wkręcić, choć raczej z przypadku niż świadomego działania, o ile wiem nie posiada żadnej wiedzy nt tych mechanizmów. Tak czy inaczej z pokorą patrzę na tamtą sytuację.

                  Co do wstydu jeszcze, mam wrażenie, że ja na pijanego ojca patrzę zawsze oczami dziecka… Myślę,  że przez taką perspektywę wstyd jest dla mnie bardziej dotkliwy, bo jako dziecko czuję się dużo bardziej bezsilna, jednocześnie – jak to dziecko – bardziej zależna od ojca.  Ale nie wiem co z tym mogę zrobić…

                  Kiedys bardzo drażniło mnie gdy ktoś mówił, że nie muszę się wstydzić za ojca, bo to nie moja wina, że on pije. Zresztą nadal buntuję się przeciwko takiemu pocieszaniu. Nie wydaje mi się, żeby wstyd był kwestią wyboru… Czy pozostaje nam po prostu zaakceptować ten wstyd, jak wszystkie inne niewygodne emocje? Czy jednak tłumaczyć do bólu?

                  millie
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 96
                    w odpowiedzi na: Wstyd #474276

                    Tak, wiem, że alkoholizm to choroba.  Kiedy ojciec się rozpijał (byłam nastolatką) ciągle go w ten sposób tłumaczyłam przed bliskimi. Z czasem sama uwierzyłam jaki z niego biedny miś, tak mu ciężko i że ja na jego miejscu też bym nie wiedziała, skąd wziąć siły do walki… Ale mam już dość takiego tłumaczenia, choroby trzeba leczyć, a przynajmniej próbować. Zupełnie nie przemawia do mnie porównanie alkoholizmu do raka, w społeczeństwie też nie znajduję tej wyrozumiałości, a łatki o której pisałaś – owszem. Po każdej awanturze ojca (którą słyszą sąsiedzi) albo gdy wraca pijany do domu (i ludzie to widzą), wstydzę się wychodzić nawet do ogrodu!

                    millie
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 96

                      Hej, ja też niedawno rozstałam się z facetem (w zasadzie to już prawie pół roku…), również po 3 latach, i również przymierzam się do terapii…

                      Ta terapia to indywidualna? Na NFZ czy prywatnie? Pytam, bo szukam informacji o tym jak wygląda terapia na NFZ, jaka jest częstotliwość spotkań i jak długo można na nią chodzić.

                      millie
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 96
                        w odpowiedzi na: Niska samoocena #474177

                        Wow. Czytam ten wątek od początku. Bardzo mi się nie podoba to, jak pogardzasz doświadczeniami innych, tym czym chcieli się z Tobą podzielić. Z tego co zauważyłam, nie było to gadanie dla gadania, ale ważne dla nich obserwacje, z których jak napisał jakubek każdy może dowolnie korzystać (bądź nie). Jeśli uznałaś je za nieważne dla siebie, wystarczyło je zignorować. Bardzo jestem ciekawa, czego zatem oczekiwałaś po tym wątku, ale chyba już się nie dowiem. Szkoda.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 89)