Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 72)
  • Autor
    Wpisy
  • ona.ddd
    Uczestnik
      Liczba postów: 73
      w odpowiedzi na: Głód uwagi #479643

      Wrócę teraz do poprzedniego wątku, z tymi komunikatami typu ja, tylko tak w szerszym ujęciu (ale te wątki czasem się rozrastają).

      Z tymi ludźmi co wyrzucają śmieci masz rację. To nigdy nie były prośby w stylu komunikatu typu ja. Nie mówiłam o swoich emocjach przy tym. Miałam na myśli to że bywałam też grzeczna i uprzejma jako jedna z taktyk, ale to nie to o co chodzi. Następnym razem spróbuję w ten sposób z emocjami i wtedy z argumentami. Zobaczymy co się wydarzy. O ile kiedyś znowu zareaguję bo obecnie jak sobie o tym pomyślałam to w sekundę rozbolała mnie głowa.

      I to mi się kojarzy z tym, co wspomniałaś, że on zawsze ma argument. Tylko to nie ma nic wspólnego z uczuciami, to są cały czas pytania o to co wolno, a czego nie wolno. Bardzo łatwo wejść w grę w to, kto lepiej uzasadni swoją rację, i wtedy ma prawo mówić co chce, a druga osoba musi nie tylko tego słuchać, ale jeszcze uznać swoją winę, jeśli jej się to nie podoba. (…) W tej grze nie ma tak naprawdę reguł. No, może tylko taka, że wygrywa ten, kto może więcej poświęcić, a przegrywa ten, kto czuje się bardziej zależny.

      Masz rację, tak to właśnie wygląda w sumie. Czyli jak w domu, jak w domu…Z resztą ja na partnerze bardzo polegam – na jego zdaniu. On jest dla mnie jak już kiedyś powiedziałam opiekunem, rodzicem marzeń. I ufam mu bezgranicznie właściwie i jak mi coś tłumaczy i używa argumentów, to to bardzo do mnie trafia, bo raz że u mnie w domu nie było argumentów tylko nakazy i zakazy bez tłumaczenia więc tu już się czuję zupełnie inaczej niż w domu i o niebo lepiej. A dwa, partner jest ciepłą i inteligentną osobą i potrafi słusznie argumentować, nie krzycząc do tego. Jego argumenty odbieram jako bardzo racjonalne. Nie zawsze tak jest, nie zawsze do mnie trafiają, ale w dużej większości przypadków tak. Czuję się mocno zależna od partnera ale nie przegrana. Dobrze się czuję, bo bezpiecznie. Może jakby zaczął się posługiwać bardziej emocjami w komunikacji, a nie argumentami, to może by się przerobił na partnera, zamiast być tym opiekunem..?

      ***

      Ja sobie przypomniałem skąd u mnie niechęć do sprzątania albo wychodzenia z inicjatywą czegoś (…). Na szczęście widzę, że zamiast to próbować zmieniać bezpośrednio, mogę znajdować sobie fajne cele, i dopiero za taką autentyczną (choć czasem zupełnie niezwiązaną) motywacją idą różne zmiany. (…) wymyśliłem sobie, że chciałbym mieć jakiś związek, i chciałbym taką babkę zaprosić do siebie bez niepokoju i wstydu. I niewiele zrobiłem w kierunku związku, ale widzę, że taka wizja otworzyła mi w głowie klapki co bym chciał zmienić w mieszkaniu i co jest priorytetem, czyli od czego chcę zacząć, a co mogę zrobić potem.

      No tak, to jest sposób dobry. I jakie oczywiste się to wydaje. A jednak nie umiem tego na siebie przełożyć jeszcze. Co ja mogę takiego zrobić. Dużo , dużo pracy, myślenia i czasu przede mną.

      Pewnie, że chciałoby się, żeby po czymś takim / po dzieciństwie/ było już wszystko dobrze. Nieraz to sobie nazywam życzeniami ?szczęścia, zdrowia i pomyślności?, bo tak samo pasuje do wszystkich i tak samo niewiele kosztuje (…) pragnienie to początek, a potem jest długie szukanie jak konkretnie je realizować.
      Jak dziecko mówi ?chcę być marynarzem?, to chce tego jak najszybciej i wie tylko ogólnie co to jest. (…)
      Tak sobie wyobrażam także sprawdzanie potrzeb emocjonalnych. Punkt wyjścia jest ogólny, ale im lepiej siebie poznaję, tym łatwiej mi powiedzieć jak konkretnie ma to wyglądać.

      Przykład bardzo dobry dałeś do zilustrowania z tym marynarzem. Z tym że podobnie jak w akapicie powyżej, znowu jestem na etapie ogólnym. Niby coś tam wiem o co chodzi ale do konkretów jeszcze bardzo daleko. Nie znam ich, nie umiem ich nazwać. Od byłego partnera nie mam zielonego pojęcia czego chcę. Obecnie mam taki jakiś zastój rozwojowy. I mam teraz coś takiego od pewnego czasu, że widzę u siebie dużo emocji. Takie było zadanie – dostrzec je, bo ich nie widziałam wcześniej. I przyszło mi takie coś do głowy. Dobra. To emocje już widzę, bardzo różne są nawet, ale co teraz mam robić?? I stanęłam w myślach jak wryta. Nie mam zadania już. Nie wiem jakie następne… I widzę że to takie jest z poprzedniego życia (tak nazywam czas przed terapią), że sztywno:  zadanie, cel, wykonane/niewykonane, konkret  – takiego myślenia chcę się pozbyć ale bez tego trybu jak się okazuje ani rusz bo nagle nie wiem jakie jest zadanie i jestem jak dziecko we mgle. Nic nie wiem. Szukać w tych emocjach które dostrzegam potrzeb? Takie jest zadanie teraz? Niby patrzę ale nie widzę.

       

      ona.ddd
      Uczestnik
        Liczba postów: 73
        w odpowiedzi na: Głód uwagi #479642

        A czy zauważyłaś co się dzieje, że taka fascynacja ci się kończy? Co robi ta osoba ? albo może czego nie robi? Jaki jest punkt zwrotny w twoim podejściu? Czy jest tak samo przy tych a) i tych b), czy inaczej ta fascynacja przebiega?

        Już bardzo dawno czegoś takiego nie miałam (całe lata) ale z tego co sobie przypominam i w dużej mierze na podstawie tego co zaszło teraz z tym kolegą („co zaszło” to za dużo powiedziane bo nic nie zaszło), to chyba jest tak, że druga osoba nie robi nic, albo za mało i mi wtedy mija. Nie angażuje się w znajomość tak jak bym ja chciała. Może się boją te osoby? Ja chciałabym żeby też ktoś nade mną tak skakał i też mi mówił jak ja: słuchaj tak mnie fascynujesz, że nie wiem. Nie wiem co mam z tym zrobić i co chcę z tą fascynacją zrobić. Ale jakoś tak fajnie jest.  Ale nikt tak nie mówi 🙁 Raz tak miałam z tamtym byłym partnerem (tym ważnym). Zgraliśmy się tak jakoś i przez rok byliśmy na takim haju fascynacyjnym. Potem nadal byliśmy razem ale już bez haju (ale też było fajnie). Także tak. Ja się nakręcam, mam nadzieję, odczuwam ciekawość, ekscytację, ale że nie ma reakcji na to, to stygnę, tracę wiarę w siebie, jest wstyd, tracę nadzieję. Te negatywne emocje teraz wypisałam. Na żywo ich nie czuję/czułam. Był tylko taki jakiś smutek a potem nicość, marazm.

        ***

        Ale ok, dajmy na to że się odzywam do niego. Dla jasności, nie mamy jakiejś niedokończonej rozmowy, tylko zagaduję od zera jakby np:? I co tam? Jak leci? Tak sobie piszę z ciekawości co u Ciebie?. A on co może na to powiedzieć? No nic, bo co ma być u niego? Nic się nie dzieje. I kontakt urwany bo co ja odpowiem na to?

        A skąd wiesz co u niego i co powie? Czasem jak się odzywam, to ktoś ma akurat wyjątkową potrzebę, bo coś dużego mu się w życiu nagle poruszyło, i nigdy nie wiem czy tak akurat będzie, ale bywa.

        Wiem to z doświadczenia. Wybitnie rzadko jest tak że ktoś mnie pozytywnie zaskoczy i zrobi jakiś krok dalej w moją stronę, czy sam coś zainicjuje. Ja się najczęściej odzywam pierwsza, potem te rozmowy się nie kleją. Tzn. niby się gada, niby pada zdanie „kiedyś na kawę może pójdziemy” ale na tym się kończy. Mija pól roku i cisza więc się odzywam. I takie mam poczucie że chyba niepotrzebnie bo ciągnę tą rozmowę na siłę. Nie jest tak zawsze w 100%, bo np. ostatnio się widziałam z koleżanką która przyjechała z daleka na chwilę i akurat nam się dobrze rozmawiało (6 godzin aż!). Ale to jest jeden przypadek. Reszta leży. Tylko dlaczego ja się nie umiem cieszyć tym jednym przypadkiem. Było fajnie, jak chciałam, gadałyśmy otwarcie, a mi mało. Zamiast skupić się na tym, to ja się skupiam na tym czego mi się nie udało z innymi. To jest też jeden z czynników dla których temat tego byłego partnera tak mi wraca. Nie wyszło jak chciałam i chcę koniecznie to zmienić, naprawić. Nie umiem przez to przejść. Już ten temat na mojej terapii był poruszany i dalej beton z mojej strony. Nie widzę wyjścia. Dzisiaj mi się nawet śniło że wróciłam do miejsca gdzie się wychowywałam i wszystko było zarośnięte krzakami, trawą w nieładzie. Ja wzięłam kosiarkę i chciałam skosić i posprzątać całe osiedle. Zaczynałam nie od domu tylko od końca osiedla, bo myślę sobie że w  końcu dojdę do tego domu kiedyś z kosiarą i tak. Plan jest taki ze wszystko posprzątam. Ale osiedle ogromne, trawa trudna do skoszenia, nie chce się skosić. Ja tacę siły, wiem już że do domu z kosiarką nie dotrę żeby tam posprzątać bo po prostu nie dam rady, a do tego idzie burza wiec zaraz muszę kończyć. I taki ten sen. Po co ja tak chcę wracać do tej przeszłości i ją sprzątać, skoro się nie da? Dlaczego nie mogę się od tego uwolnić i iść do przodu. A niech zarośnie, co z tego! Ale nie. Głowa swoje, serce swoje.

        ***

        Masz szczęście że trafiłeś na taką koleżankę. Zazdroszczę. W ogóle z tego co piszesz to tak Ci dobrze i przyjemnie idzie to wszystko. Cieszę się że tak masz. To daje też nadzieję. Będę dalej próbować łowić tych ludzi dla siebie…

         

        ona.ddd
        Uczestnik
          Liczba postów: 73
          w odpowiedzi na: Głód uwagi #479591

          Po terapii wiem, że w moim domu nie było szacunku i przez to ja go też nie miałam ? także dla siebie. To co teraz czuję i czego potrzebuję to dużo cierpliwości, szacunku, wzajemnego zrozumienia i przede wszystkim kultury osobistej. DUŻO!

          Ten fragment wywołał we mnie zadowolenie, że wiesz czego chcesz.

          Tak, dobrze wiedzieć czego się chce. Zaczynam wiedzieć jak się okazuje. Śmieszne, że od dawna mam tą potrzebę ale od niedawna jestem jej świadoma. Ale, też nie umiem jeszcze odpowiedzieć na pytania które zadałeś Truskawek. Obecnie mam wrażenie, że chcę żeby to dotyczyło wszystkich z którymi mam kontakt. Boję się i nie chcę tego co kiedyś, czyli że wypowiadam się w taki sposób że nie jestem rozumiana i praktycznie zawsze wywołuje to konflikty. Już normalnie tym rzygam. Jak pojawia się  obecnie wizja takiej sytuacji na horyzoncie, to mam ochotę krzyczeć że już nie dam z tym rady i chcę uciec. Mam taki przesyt tego. I teraz nikomu na odcisk nie chcę nadepnąć, nie bronię się i daję sobie wchodzić na głowę, czyli z jednej skrajności poszłam w drugą. A koniec końców i tak dobrze nie wychodzi (sytuacja z 2wrzod1wtyl i obecnie mam też taką podbramkową sytuację w pracy).

          Co dla ciebie właściwie znaczy ?kultura osobista??

          Uprzejmość, uprzejmość i jeszcze raz uprzejmość. Ładne słownictwo bez rzucania mięsem, bez agresji, bez sarkazmu, nie wiem co jeszcze…

          Co mogę zrobić, żeby to dostawać? I co z tego chcesz faktycznie zrobić, a na co nie jesteś gotowa?

          Chcę traktować innych tak jak sama chciałabym być traktowana. Staram się ale nie wychodzi mi to za bardzo jeszcze. A na co nie jestem gotowa? Nie jestem na pewno jeszcze gotowa na bycie w konflikcie, tzn. być w nim i próbować z niego taktownie wyjść bez bólu głowy. Tego nie umiem jeszcze, wiec wolę unikać za wszelką cenę i uciekać.

          jeśli mam jakieś potrzeby wobec kogoś, to ode mnie zależy żeby o tym powiedzieć i znaleźć odpowiednią osobę w ogóle. Dopiero potem ta osoba decyduje, czy chce spełnić moją prośbę i w jaki sposób.

          No to jest trudne bo np. konfliktowa sytuacja dla mnie to np. wywalanie śmieci. Mieszkam w takiej okolicy że czasem ktoś podjedzie i wywali wory, gruz, itp. Walczę z tym. Podchodzę, dyskutuję, opieprzam, dzwonię na policję itd. Niestety nic to nigdy nie daje, ludzie dalej to robią a ja jak widzę to, to aż mi słabo z nerwów (krew odpływa z dłoni). Ostatnio nie zareagowałam bo nie miałam siły już. I tak by nic to nie dało. I ja naprawdę chcę im wytłumaczyć polubownie że nie ma potrzeby tak robić, bo są inne sposoby ale ci ludzie to beton. Oni nie rozumieją, nie słuchają, są agresywni, wyzywają mnie, itd. I w tej sytuacji moja prośba nic nie daje. Wybrać ludzi którzy spełnia moją prośbę? W tym kontekście nie da rady. I a propos, to niewywalanie śmieci gdzie popadnie to też jest kultura osobista. No nic, tylko się pogodzić i patrzeć jak mnie zawalają śmieciami, trują…

          A mój były partner (ten ważny) który nie rozumie mnie, nie chce ze mną rozmawiać…? No niby mogę odpuścić skoro nie da się dogadać, ale tak mi szkoda odpuścić. Nie umiem go puścić i zostawić za sobą. Jakoś tak go wciągnęłam w ten wątek, a był o szacunku, cierpliwości, wzajemnego zrozumienia. Hmmm.

          ***

          Ja sobie przypomniałem skąd u mnie niechęć do sprzątania albo wychodzenia z inicjatywą czegoś (to akurat moja mama). Powoli to sobie rozbrajam i nadal widzę lęk, który mnie powstrzymuje. To jest tak głębokie i silne, że nie wystarcza mi sama świadomość. Na szczęście widzę, że zamiast to próbować zmieniać bezpośrednio, mogę znajdować sobie fajne cele, i dopiero za taką autentyczną (choć czasem zupełnie niezwiązaną) motywacją idą różne zmiany.

          A jakie cele masz tu na myśli?

          Ja mam dużą nadzieję że kiedyś jednak ten automat się zmieni. No chyba że nastawienie mi się zmieni bo póki co nienawidzę go, jak wszystkiego co jest związane z tym że obecnie jestem DDD. Mam straszny przesyt tych wszystkich złych sytuacji, tego strachu, smutku. Mam wrażenie że głowa mi od tego pęka jak przy nadmiarze hałasu. Chcę to wszystko z siebie zrzucić i teraz jestem w takim miejscu psychicznie że mam wrażenie że mogę to wywalić gdzieś ale jeszcze nie chce się to odkleić od rąk tak do końca. Moja pani psych mówiła co prawda żeby tego nie wywalać, albo nie chować, tylko pozwolić temu być i żebym umiała na spokojnie na to patrzeć. Wtedy będę „zdrowa”. Także nie, nie jestem zdrowa bo mam ochotę się tego pozbyć. Owszem dostrzegam duże plusy tego czym byłam. Daleko dzięki temu zaszłam zawodowo np. Ale jak są obecnie sytuacje gdzie przydałoby się użyć tych moich umiejętności to ja nie mam na to siły już. Obrzydza mnie to i odrzuca. Jest też jak mówisz Truskawek, że jak się zaczynam pilnować to wychodzi jeszcze gorzej i już głupieję do reszty i gubię się, ehhh…. A „branie odpowiedzialności za siebie? – słabo to czuję jeszcze i też źle mi się kojarzy. Niby rozumiem, wiem ale nie czuję i w praktykę nie umiem wprowadzić. Może gotowa jeszcze nie jestem. Może na razie chcę tylko odreagowywać przeszłość tak jak kiedyś napisałam. W każdym razie teraz jestem skołowana, przytłoczona, rozdrażniona. Oby do jutra się uspokoiło…

          ona.ddd
          Uczestnik
            Liczba postów: 73
            w odpowiedzi na: Głód uwagi #479501

            Tak jak pisałam wyżej, kiedyś byłam twardym zawodnikiem w dyskusjach. Walczyłam do upadłego, na zimno aż przeciwnika rozwaliłam. Oczywiście zdarzały się porażki, nie mówię że nie, ale często wygrywałam choćby tym że druga strona była już zmęczona. Dyskusje dla mnie wtedy to było dla mnie wygrany-przegrany, byle rozwalić, zmiażdżyć, ja górą, moja racja na wierzchu! Szacunek? Jaki szacunek. Wroga trzeba zniszczyć. Po terapii wiem, że w moim domu nie było szacunku i przez to ja go też nie miałam – także dla siebie. To co teraz czuję i czego potrzebuję to dużo cierpliwości, szacunku, wzajemnego zrozumienia i przede wszystkim kultury osobistej. DUŻO!

            I mam tego świadomość i myślałam że sobie z tym radzę, a tu rozmowa z 2wrzod1wtym uświadomiła mi jak daleko w tyle jeszcze jestem. Ciekawe czy zauważyliście to co się stało. Jednego dnia rozmawiamy tu na forum, Truskawek podrzucił opcję z komunikatem typu „ja”. Trafiło to do mnie mocno, załapałam, zrozumiałam dzięki temu coś co mąciło mi w głowie od dawna. Znalazłam dla siebie rozwiązanie problemu, że w sytuacji kiedy przyjdzie mi ochota coś ekspresyjnie skrytykować, wyżyć się (np. skrytykować obraz) to zamiast sobie po staremu ulżyć i wyładować się na tym czymś mogę się zatrzymać i zastanowić dlaczego właściwie tak negatywnie nastawna jestem do tego obrazu, co za tym stoi? Jak dojdę co to takiego, to złość mija. I wcale nie muszę ostro krytykować już obrazu. Moje wcześniejsze argumenty typu: a kogo to rani, nie chcę tłumić emocji – są bez sensu i nic nie wnoszą. Ta moja nowa fantastyczna metoda rozbrajania się pomogła mi dojść do tego dlaczego zawsze tak krytycznie podchodziłam np. do sportu. Nigdy nie lubiłam oglądać ani brać udziału w żadnych grach zespołowych. Zwyczajne zainteresowanie sportem ludzi jest poza moim rozumowaniem. Dla mnie sport – kibicowanie, chodzenie na mecze, rytualne oglądanie Małysza w tv itd. to było dla nie coś niepojętego na tyle, że zamiłowanie do sportu budziło mój gniew i sprzeciw. Pytałam, po co to oglądać? To głupie jest, bez sensu. Mi aż się niedobrze robi. I mogłam tak krytykować sport bez końca. I wiecie co? Zastanowiłam się. Dlaczego ja ten sport tak atakuję, dlaczego on budzi we mnie taki gniew? Okazuje się ze ojciec, jak to przeciętny facet lubi sport. I jak oglądał to emocjonował się, leciały kurwy i inne ostre słowa, był podniesiony głos, gwałtowne krzyki, gestykulacja, do tego alkohol. Wiadome z czym mi się to kojarzyło… Tym bardziej że i po tych sportowych wydarzeniach zdarzało mu się wyżyć na mnie. I tak beztroskie, radosne wydarzenie jakim jest mecz czy zawody, dla mnie- dziecka było piekłem. I teraz budzi bardzo negatywne emocje i skojarzenia.

            A wiec fajnie. Znam mechanizm. I przytrafiła się rozmowa z 2wprzod1wtyl… Pełna negatywnych emocji, szybka, gdzie czuję zagrożenie, niezrozumienie i masę innych złych emocji. W miejscu gdzie myślałam jestem bezpieczna. I pogubiłam się. Starego mechanizmu obronnego już nie ma, nowy jeszcze nie działa w awaryjnych sytuacjach. Stała się rzecz niezwykła. Stres całej tamtej rozmowy sprawił że wróciłam na stare tory. Zapomniałam to o czym rozmawialiśmy dosłownie dzień wcześniej. Zapomniałam że sama napisałam że wiem już że trzeba się zatrzymać i zastanowić nad przyczyną chęci wyżycia się. Wytrąciłam się z równowagi i dzień później co robię? Bronię swoich starych nawyków, wałkuję temat od nowa. Piszę i pytam co złego jest w wyżyciu się na obrazie, że jak tego nie zrobię to jest tłumienie. No przecież dzień wcześniej już sobie odpowiedziałam, już doszłam do rozwiązania…
            Koszmar, kac. Poczułam się strasznie jak sobie to uświadomiłam. Poczułam też, że wyszłam na idiotkę i dawniej nigdy nie przyznałabym się do tego co zaszło. Brnęłabym dalej, nakręcałabym spiralę. Ale kiedyś to nie teraz. Jestem tu po to żeby się naprawiać więc piszę o tym i nie czuję się jak idiotka. Czuję ulgę że to zauważyłam. Taka reakcja dziwna nastąpiła i  chciałam Wam o tym opowiedzieć. Znajome?

            ona.ddd
            Uczestnik
              Liczba postów: 73
              w odpowiedzi na: Głód uwagi #479500

              Święta święta i po świętach. Wróciłam z odpowiedzią chociaż chciałam wcześniej i nawet mogłam wcześniej ale nie dałam rady psychicznie. Teraz też jest bardzo ciężko, ale mam wrażenie, że muszę w końcu to zrobić bo odkładanie tego w czasie to jest jak odkładanie tortur. Koniec końców – więcej jest cierpienia. Liczę jednak na oczyszczenie emocjonalne i poukładanie sobie wszystkiego jeszcze raz co się wydarzyło w mojej głowie w ostatnich dniach. Myślę też że temat jest warty uwagi tak ogólnie dla DDD.

              Postaram się napisać wszystko używając komunikatów typu „ja” (chociaż nie wiem jak mi wyjdzie) w myśl tego co napisał Truskawek, z czym zgadzam się w 100%:

              To, co staram się robić, to w komunikacie pomijać interpretacje i oceny (?atak?, ?agresywny?, ?przemycający?), a skupiać się na wydarzeniu i na moich uczuciach, nie na kimś. (…) Próbuję tak dlatego, że im mniej ocen w komunikacji, tym łatwiej nawiązać kontakt emocjonalny, a dla mnie jako DDD to jest najważniejsze, bo mam dużą niezaspokojoną potrzebę uwagi i akceptacji.

              Zacznę więc od tego jak się teraz czuję. Odczuwam duży stres, strach, niepewność, oczekiwanie, nadzieję. Dlaczego?

              Te kilka rozmów jakie tu na forum przeprowadziłam z 2wrzod1wtyl nigdy nie należały dla mnie do najprzyjemniejszych. Już od jego pierwszej odpowiedzi czułam, że nie nadajemy na tych samych falach, ale w końcu dlaczego mamy nie rozmawiać? Warto czasem zobaczyć inny punkt widzenia. Niestety różnice zdań doprowadziły nas do takiego miejsca gdzie dla zdrowia psychicznego obojga najlepiej jest przerwać. Nie wiem jak 2wrzod1wtyl, ale ja nie będę wdawać się z nim w żadne dyskusje. Nie będę czytać też jego wypowiedzi. Nie muszę w końcu tego robić i nikt na tym nie straci. Mi szkoda swojego zdrowia. Ostatnie wypowiedzi 2wrzod1tyl w tym wątku oraz jego pierwsza wypowiedź w wątku SamotnejJa spowodowały, że czułam: stres, strach, zranienie, odrzucenie, bezsilność, bezradność, zażenowanie, rozczarowane, gniew. Nie zgadzam się z jego poglądami, nie ufam też temu kiedy pisał że daje mi prawo do własnego zdania i punktu widzenia. Odczuwam, że wcale mi nie daje, że to są tylko słowa, tak jak te wszystkie „powodzenia”, „miłego dnia” itp. pod wieloma wpisami różnych osób na tym forum, gdzie linijkę wyżej kogoś zjechali. Ironia, sarkazm i dowalenie komuś jeszcze bardziej. Tu dochodzimy do drugiego wątku który mnie zdruzgotał w ostatnich dniach. Parę razy spotkałam się tu na forum z bezpośrednią i świadomą krytyką innych. Krytyką w swojej sile nieadekwatną do sytuacji i w formie która podważa sens istnienia tego forum. Przynajmniej w moim odczuciu. Myślałam, że w takim miejscu jak to, są osoby pokrzywdzone, potrzebujące wsparcia i dające to wsparcie innym. Osoby które rozumiejąc, że są DDD/DDA i wiedząc z jakimi niefajnymi reakcjami i zachowaniami się to wiąże, nie będą w sposób świadomy kogoś atakować. Rozumiem, że mogą to robić w sposób nieświadomy, bo z tym walczymy przecież. Ale świadomie? Dlaczego te osoby to robią?? Są to najczęściej kobiety które walczą ze sobą na pazury, na ostro. Ciekawe że akurat kobiety… W każdym razie, widząc to odczuwam smutek, zniesmaczenie, zażenowanie, zmieszanie, zdziwienie, oburzenie, rozczarowanie, ale też lęk że tu w tym miejscu wcale nie jest bezpiecznie. Duży, duży żal. Chciałabym żeby ludzie odnosili się do siebie z szacunkiem, uprzejmie. Przecież nawet kłócić się można kulturalnie. W moim domu nie było szacunku dla drugiego człowieka i jest mi to teraz bardzo potrzebne dla osobistego spokoju. Ciężko to dziś znaleźć bo gdzie nie spojrzeć to wszędzie rynsztokowy poziom rozmów – w mediach, w polityce, w szkole, w domach, a nawet w kościele.

              Truskawek, piszesz:

              W tym wszystkim najmniej mnie interesuje erystyka i ustalanie jak prowadzić spory (DDA nie jest w ogóle o tym), a najbardziej emocje.

              Wydaje mi się że dla nas DDD ta erystyka jest bardzo ważna, bo jednak nie zawsze spotykamy ludzi którzy myślą jak my i trzeba się z nimi konfrontować. Można uciec jak ja teraz od 2wrzod1wtyl (i on ode mnie), ale my jesteśmy sobie obcy i wcale nie musimy za wszelką cenę bronic swoich racji. Są jednak pewne sytuacje w życiu kiedy trzeba i dobrze jest umieć rozmawiać z ludźmi w taki sposób żeby na zawał chociaż nie zejść. Ja np. jak rozmowy nie idą po mojej myśli od razu mam taki ból głowy, serce tak wali że mam wrażenie że umrę. Kiedyś potrafiłam być długo opanowana i stać na swojej pozycji wytrwale i do skutku. Z czasem coraz gorzej mi to wychodziło. Ostatnie lata, to coraz mniej cierpliwości, coraz większy stres podczas tych rozmów, coraz mocniejsze późniejsze odreagowywanie (np. spanie przez następny dzień). Po prostu lata tej postawy zrobiły swoje. Nawarstwiało się, nawarstwiało, aż mechanizm zaczął szwankować. Obecnie wiem ze moja wcześniejsza postawa i sposób prowadzenia dyskusji jest niewłaściwy że może odnoszę sukcesy ale jakim kosztem… Dlatego chcę nauczyć się erystyki na nowo. Już takiej poprawnej, gdzie obie strony są wygrane a nie jedna, gdzie po dyskusji nie ma się kaca, a poczucie ciekawie przeprowadzonej rozmowy. Póki co nijak mi to wychodzi. Jest tak jak piszesz Truskawek:

              To się za szybko dzieje i nie mam do tego bezpośredniego dostępu nadal, ale gdy się zastanawiam, to wychodzi mi, że pewnie jakiś strach, obawę, ból, ewentualnie złość.

              I w takiej sytuacji racjonalne myślenie szlag trafia. I co wychodzi? O tym w kolejnym poście.

              ona.ddd
              Uczestnik
                Liczba postów: 73
                w odpowiedzi na: speed dating #479407

                2wprzid1wtyl a co pisałeś w moim wątku? Że wylewanie agresji na kogoś jest złe. A tu proszę. Bronisz chamskiej wypowiedzi, nawet niezawoalowanej, nie wypowiedzianej nieświadomie jak to z automatu robią DDD, tylko czystego chamskiego komunikatu wprost. Jak uraziła ją SamotnaJa to mogła powiedzieć o tym kulturalniej. Oczywiscie najlepiej powiedzieć o tym tak jak radzi Truskawek czyli powiedzieć co poczuła wtedy. Ale wiem ze dla nas DDD to jest trudne i dopiero sie tego uczymy. Natomiast zawsze można jak mówię KULTURALNIEJ a nie:

                być może mylisz pojęcia a może wszystko ci jedno, bo jesteś tak zdeterminowana, żeby kogoś poznać?)

                Przeczytaj to, co napisałaś jeszcze raz ? może coś do ciebie dotrze?

                Co to bylo? Chamstwo. Nic więcej.

                ona.ddd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 73
                  w odpowiedzi na: speed dating #479403

                  Po co tak ostro dorotaa77? A kto komu broni się zapytać? Nie chcesz odpowiadać to nie odpowiadaj, a ty nie dość że tracisz swój czas (w końcu rozmowy o speed dating cię nie interesują jak mówisz) to jeszcze wyjeżdżasz z taką ostrą krytyką jakby Samotnaja ci rodziców gazetą zabiła. Przesadzasz.

                  ona.ddd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 73
                    w odpowiedzi na: Głód uwagi #479395

                    Jeszcze potem dopiszę, ale teraz idę na groby.

                    ona.ddd
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 73
                      w odpowiedzi na: Głód uwagi #479394

                      Tutaj chodzi o to, że Twoja ekspresja.agresja i odbi?r odbywa się kosztem kogoś i w sytuacji gdy ktoś to przemilcza to Ci uchodzi

                      Ekspresja ekspresji nier?wna. Nie może odbywać się kosztem kogoś -( i z pewnością o takiej agresji, kt?rą nazwałaś ssobie ekspresją psycholog Ci nie m?wiła) ? czyli poprzez wyżycie się na kimś lub wkręcanie i co istotne często w oparciu o subiektywne spojrzenie. Wyrzucaj sobie, ale nie moim kosztem, bo gdy to zrobisz za każdym razem Ci ją (Twoją agresję, kt?rą nazwałaś sobie ekspresją) zwr?cę.

                      Chyba się nie zrozumieliśmy. Rozwijając temat ekspresyjnego, gniewnego wyrażania opinii negatywnej, pytając co jest złego w tym że to wyrzucam, miałam na myśli sytuacje kiedy ten gniew skierowany jest do rzeczy, sytuacji i osoby której nie ma w rozmowie. Np. emocjonalnie wyrażam negatywne zdanie o obrazie na wystawie, o którym wspomniałam. Mówię to tylko do mojego partnera, który ani nie jest autorem, ani organizatorem wystawy. Nie urażam go więc. Jeśli on nawet lubi akurat ten obraz – to też uważam że nie ma nic złego w tym że ja obraz tak opsioczę (że tak się wyrażę). On lubi ja nie lubię (ale najczęściej on też nie lubi), mamy prawo wyrazić zdanie. Inny przykład. Najechałam na ojca w moich wypowiedziach na forum nie raz. On tego nie czyta, jest tu anonimowy. Innych to nie dotyka że po nim jadę bo to jest obcy człowiek dla Was i jak wiecie nie bez winy skoro tu jestem. I ostatni przykład. 2wrzod 1wtyl napisałeś:

                      nie chłonę bezkrytycznie gdy słyszę jakieś wynużenia czy przemycania, przepychania nawiasem m?wiąc właśnie takie same jak Tw?j pierwszy post tyle, że w drugą stronę).

                      Rozumiem że chodzi Ci o to, że się wyżalałam w pierwszym poście że ludzie mnie porzucają na rzecz swoich obecnych zajęć i rodzin, że nie chcą rozmawiać głębiej, tak? Jeśli o to Ci chodziło to właśnie tego najbardziej nie rozumiem, dlaczego wg Ciebie to jest złe. Bo znowu, osoby o których mówię są anonimowe, tamte osoby tego nie słyszą. W tym przypadku faktycznie nieco uogólniłam, rozszerzając „oskarżenia” na większą grupę mówiąc „ludzie dzisiaj” albo „ludzie w tym wieku”, ale nie jest to ciężki kaliber oskarżenia i nie do końca oskarżenie wg mnie. Nie oceniałam. Nie mówiłam że są głupi czy samolubni. Mówiłam co i jak robią, co mnie dotyka, bo jestem przez to samotna, przy czym nie zwaliłam w tamtej wypowiedzi winy tylko na nich. Wiem że i ja jestem w tej relacji, więc i ja powinnam coś zrobić, czy robię coś źle skoro tak jest. A to że się wyżaliłam, może nawet mocno, kogo to uraża? Uraziło Cię to 2wrzod1wtyl? Poczułeś się tu wkręcony w „moją grę”? Jeśli tak to tym bardzie uważam że jesteś zbyt surowy.

                      I pytałam właśnie o to. Co jeśli człowiek chce wyrzucić z siebie te negatywne emocje, bo mu się obraz na wystawie nie podoba. To jest tylko obraz, dlaczego mam się o nim nie wyrazić jak chcę, nie mogę się wyżyć na nim? Ja mówię, to jest tylko obraz – mogę się wyżyć bo jest bezpiecznie, nikogo nie krzywdzę. A mój partner mówi: to jest tylko obraz, po co tak się złościć na głupi obraz…

                      ona.ddd
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 73
                        w odpowiedzi na: Głód uwagi #479388

                        nie chłonę bezkrytycznie gdy słyszę jakieś wynużenia czy przemycania, przepychania nawiasem m?wiąc właśnie takie same jak Tw?j pierwszy post tyle, że w drugą stronę).

                        Myślę 2wprzod1wtyl że chyba jesteś zbyt surowy dla siebie i innych. Widzę to w tej wypowiedzi ale też w wielu innych, skierowanych do mnie, innych osób tu na forum, czy do siebie samego nawet. Dużą wagę przykładasz do kontroli, a właściwie samokontroli. Widzę że sam tak robisz i radzisz tak innym. W wyżalaniu się czy wyżywaniu się widzisz tylko agresję czy atak, a najczęściej zaraz za tym stoi krzyk rozpaczy i ja mam wrażenie że nie ma w Tobie zgody ani dla kogoś ani dla Ciebie na taki krzyk. A przecież to jest bardzo terapeutyczne. Mi mi moja pani psych mówiła, że kontrola u nas DDD jest czymś bardzo obciążającym, wyniesionym z dzieciństwa. Może przyglądnij się temu i zluzuj, odpuść nieco kontrolę, pozwól na pewne rzeczy.

                        Nie chcę Cię urazić, piszę to dla Twojego dobra bo coś takiego zauważyłam i może chciałbyś wiedzieć.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 72)