Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Bez daleszego planu na zycie..
-
AutorWpisy
-
Tego Ci nie powiem. Nie znam go. Przedstawiłam tylko swój punkt widzenia. Do Ciebie należy ocena sytuacji.
Zresztą i tak niech sam o tym decyduje mi już w zasadzie nic do tego.
To prawda, to jest jego życie. Jeżeli on nie widzi problemu, nie chce zmian w swoim życiu, to nikt go nie przekona. Ważne, żeby jego wybory drogi życiowej nie miały na Ciebie wpływu, na to jak siebie widzisz. Moim największym problemem nie był mimo wszystko aljoholizm taty. Problemem było traktowanie mnie przez matkę. Długie lata nie widziałam, nie potrafiłam przyznać, że źle mnie traktowała i niszczyła psychicznie. Wręcz winą za wszystko obarczałam siebie a ją wiecznie tłumaczyłam. To mnie powoli ale skutecznie wykańczało. Dopiero jak przełamałam się i przed sobą przyznałam, ze nie powinna mnie tak teaktować zaczęłam się od tego uwalniać i wychodzić stopniowo na prostą. Wbrew pozorom szczerość przed sobą samą jest najtrudniejsza i jednocześnie przynosi największą ulgę.
<p style=”text-align: left;”>Nawet jak bym mu o tym wspomniała to by pewnie powiedział ze wymyślam.I jak teraz o tym myśle to ciężko mi powiedzieć, które z rodziców i ich zachowanie w stosunku do mnie miało gorszy wpływ na mają psychikę czy toksyczna relacja z matka, jej choroby i zaburzenia psychiczne czy ojciec którego nie było i się mną nie interesował. Może alkohol tez jakaś tam role odegrał może byłby mniej agresywny, nie zaniedbywał by mnie tak. I może jakby udało mi sie coś przypomnieć z czasów dzieciństwa to było by to łatwiej wszystko poukładać w całość a nie bazować na tym co opowiada rodzina. Tak to ich wiecznie usprawiedliwiam i tłumacze bo może wcale nie było tak złe skoro nie pamietam.</p>
Nie jestem psychologiem, więc trudno jest mi na to pytanie odpowiedzieć. Myślę, że psycholog też za Ciebie by tego nie zrobił. Myślę jednak, że choroba rodzica jest o tyle trudna, że ciężko jednoznacznie stwierdzić, że rodzic nie zapewnił odpowiednich warunków rozwoju. Podejrzewam, że nieobecność taty i jego zachowanie wywołyeały w Tobie poczucie odrzucenia, brak akceptacji i zostawienie samej z problemami, z którymi dziecko nie powinno sobie radzić.
Mnie pomógł powrót do tych uczuć, które przeżywałam będąc dzieckiem. Przeżycie ich ponownie i wytłumaczenie sobie, że to z czym sobie musiałam radzić było za ciężkie. Pozwoliłam sobie na przeżycie bólu utraconego dzieciństwa. Stałam się dla siebie troskliwym rodzicem. To mi pomogło. S z czasem zaczęło się pojawiać coraz więcej wspomnień, myśli, ale było mi coraz łatwiej sobie z nimi radzić.
Jeszcze jedna moja rada. Wsłuchaj się w siebie a nie w to co mówi kto inny. Nikt poza Tobą nie wie co Ty przeżywałaś.
Ciężko mi w sobie znaleść to dziecko , którym kiedyś byłam. Może dlatego ze dziś jako dorosła tez jestem wyprana z uczuć i emocji tak ciężko mi odnaleźć i nazwać tamte. wracalas do konkretnych wspomnień, sytuacji?
Myślę, że nie jesteś wyprana z emocji i uczuć, tylko nauczyłaś się je głęboko skrywać. Bo to był kiedyś Twój sposób obrony siebie. Ja wracałam do sytuacji, które pamiętałam, do słów, które słyszałam. I starałam się sobie przypomnieć jak się wtedy czułam ale bez takiego skupiania się na siłę. Takie wolne płynięcie pojawiających się myśli. Ciężko mi to trochę wytłumaczyć. Pomagały mi w tym spacery w miejscach odludnych, muzyka. Zastanawiałam się również nad odczuciami i emocjami pojawiającymi się na bieżąco.
Dzięki Fenix, ze mnie nie krytykujesz tylko zawsze jakieś miłe i wartościowe słowa napiszesz 🙂 wiesz z takich ciekawostek przy obecnym partnerze budzą się we mnie powoli jakieś emocje, przy nim czuje się bezpiecznie i ze mogę o wszystkim powiedzieć. I powiem ci ze dawno nie czułam tego spokoju i zrozumienia. I chyba powoli się zmieniam bo nawet on zauważa różnice we mnie. To chyba coś w tym musi być. Ale wiem ze jeszcze sporo pracy bo jak coś to się trasznie wycofuje i poddaje. Unikam wszelkich konfliktów i rozwiązywania problemów.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.