Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Mechanizmy w mojej głowie.

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 49)
  • Autor
    Wpisy
  • Czarna
    Uczestnik
      Liczba postów: 318

      millcia01 zapisz:
      [quoteTakie emocje jeszcze czasem do mnie wracają, ale teraz wiem już, jak mogę sobie z nimi poradzić i chyba o to właśnie chodzi.

      No właśnie jak sobie z nimi radzisz? Co do terapeutki to była ok ale zaszła w ciążę a w nowej przerażał mnie chłód i chyba zmiana terapeutki też mnie przeraziła. Choć wmawiałam sobie, że nie. No i to, że musiałam od nowa zacząć i o wszystkim opowiedzieć. A jednak po pół roku terapii byłam słabsza psychicznie, bardziej odmrożona.

      Lol :] :blush:

      milkaa
      Uczestnik
        Liczba postów: 136

        Jak sobie z nimi radzę?
        O takim wyjeździe dowiaduję się zawsze z dużym wyprzedzeniem, więc od razu odhaczam sobie ten tydzień i planuję – zastanawiam się, co mogę zrobić dla siebie. Staram się zapełnić sobie czas, żeby nie mieć kiedy tworzyć w głowie czarnych scenariuszy – staram się nadrobić zaległości w spotkaniach towarzyskich, wypożyczam książkę, szukam ciekawych przepisów na upieczenie ciasta… takie rzeczy, które mogą się wydać trywialne, ale to pomaga, przynajmniej mi. Staram się też przygotować emocjonalnie, rozmawiam np. z facetem, że to są takie moje lęki, skąd one się biorą, że trudno mi jest z nimi walczyć i nie chcę, żeby przez to miał wyrzuty sumienia, że jedzie, itd. Poza tym – a właściwie przede wszystkim – staram się sobie przetłumaczyć, że nie jestem już małym dzieckiem i sytuacja jest zupełnie inna. Skoro mój facet wielokrotnie mi okazał, że mogę mu zaufać, to dlaczego miałby robić te wszystkie najgorsze rzeczy, o które go posądzam, tylko dlatego, że wyjeżdża? On nie jest żadnym z moich rodziców, to jest zupełnie nowa relacja, takie rzeczy nie muszą się dziać. No i odcinam się od tych scenariuszy, kiedy tylko jakaś projekcja zaczyna mi się tworzyć w głowie, to ją ukrócam, kończę, natychmiast zaczynam się czymś zajmować. To było dla mnie chyba najtrudniejsze do zrobienia. Uspakajam samą siebie w takich chwilach, biorę kilka głębokich wdechów i jest lepiej. Jeśli chodzi o mnie, to była naprawdę szalenie ciężka praca, wiele łez przy tym wszystkim wylałam i dużo mnie to kosztowała. Ale wysiłek się opłacił, ten konkretny wyjazd dobrze zniosłam 🙂 jak będzie z następnym? zobaczymy…

        A co do terapii, to może musisz trafić na odpowiednią osobę 🙂

        lol
        Uczestnik
          Liczba postów: 5504

          Czarna zapisz:

          Lol :] :blush:”

          Czarna co taki blushik? Trudno jest przyjmować bewarunkowe czyny?
          Czarnulko och Czrnulusiu.:kiss: :kiss: :kiss:

          Czarna
          Uczestnik
            Liczba postów: 318

            No dobrze millcia a miałaś takie coś, że próbując zająć się sobą żeby nie myśleć w sposób nieadekwatny o tym wyjeździe, nie odczuwałaś z tych zabiegów żadnej przyjemności ? Bo ja tak mam, gdy próbuję ogarnąć strach to nie ma nic ale to nic co mogłoby byc dla mnie jakąkolwiek ulgą, uspokojeniem nie mówię już o sprawieniu sobie przyjemności. Gdy się boję to się tylko boję i nie jestem w stanie odczuwać żadnych dobrych emocji. A na siłę to tak jakby nie pójdzie u mnie, bo jest to dla mnie bez sensu. Wiem, że pewnie musiałabym ćwiczyć tylko wtedy to przypominałoby tortury stosowane na samej siebie …
            Gdybym była w takiej sytuacji jak z tym wyjazdem to nie umiałabym się skupic na niczym. No po prostu szacun dla Ciebie, bo dla mnie to jest nie do ogarnięcia ;/

            Lol, na pewno trudno mi jest przyjmować cokolwiek bo mnie to zawstydza, że mogłabym coś dostac 😉 Takie skrzywienie jak pewnie większość z Was. Poza tym raczej jestem tu obserwatorem i nie potrafię i chyba nie chcę wkręcać się tu w znajomości bo widzę, że czasem to się źle kończy. Więc dziwi mnie okazywanie mojej osobie cieplejszych emotek 😉 Ale to miłe 😛

            milkaa
            Uczestnik
              Liczba postów: 136

              W pewnym stopniu można powiedzieć, że czułam coś takiego, o czym piszesz. Głównie dlatego, że naprawdę trudno było mi przestać tworzyć w głowie takie czarne scenariusze… Bałam się, przeżywałam bardzo mocno strach, dawałam sobie do tego strachu prawo, ale nie do takiego stopnia, żeby mnie paraliżował. Starałam się do tego nie dopuścić, odcinać się od czarnych wizji i nawet jeśli niechętnie, oddawać się konkretnym czynnościom, nawet jak to pieczenie ciasta – miałam świadomość, że chociaż to jest bardzo trudne i trochę na siłę, to robię to dla swojego dobra. Np. jak zaczynałam piec to ciasto, to czułam się beznadziejnie i mogłam nad nim ryczeć, ale z każdą chwilą było lepiej, kiedy tłumaczyłam sobie, że nie ma sensu się nad sobą użalać i kiedy na nowo tłumaczyłam samej sobie sytuację, to, co chcę osiągnąć i to, do czego nie chcę dopuścić. Myślałam też o pozytywnych skutkach wygranej walki samej ze sobą, to też pomagało.

              Wiesz, to było koszmarnie ciężkie, wiadomo, że miałam lepsze i gorsze chwile wtedy, ale z perspektywy czasu uważam, że naprawdę dałam radę i muszę przyznać, że jestem z siebie dumna 😉 chociaż oczywiście nie wiem, jak poradzę sobie z tym następnym razem….

              A zastanawiałaś się, skąd się bierze ten strach, lęk, który Cię tak paraliżuje? Ja długo do tego dochodziłam i dopiero zrozumienie przyczyny pozwoliło mi się chociaż częściowo z niego wyzwolić… Dla pocieszenia powiem Ci, że ja kiedyś myślałam tak samo jak Ty – że to jest nie do ogarnięcia, że nie umiem się na niczym skupić. Potrzeba czasu, łez, wysiłku, ale się da. A satysfakcja, jaką później czułam, wynagrodziła mi wszystko 😉

              Czarna
              Uczestnik
                Liczba postów: 318

                Skąd się bierze mój strach? Oczywiście z lęku przed porzuceniem. Ale w sumie ja nie boję się konsekwencji czyli bycia samej ale tego momentu porzucenia (domniemanego) tego, że poniosę porażkę, skrzywdzenia, samego tego faktu. Boję się stanąć oko w oko z tym że to się stało. I w sumie nie pomaga mi fakt, że to wiem. Nadal to strach panuje nade mną a nie ja nad nim. I to on wywołuje we mnie te mechanizmy. Myślę, że to mechanizmy obronne, tylko ja już nie chcę takiej ochrony ;/ W końcu dorosłam, przynajmniej fizycznie i już nie muszę bronić siebie samej przed ojcem. Ciężko to ogarnąć .

                milkaa
                Uczestnik
                  Liczba postów: 136

                  Ciężko, ja też mam ogromny lęk przed porzuceniem i nie do końca umiem sobie z tym poradzić 🙁

                  Tylko dlaczego my mamy taką tendencję do rozpatrywania tego w ten sposób, że to ktoś może porzucić nas. Przecież równie dobrze to my możemy porzucić kogoś. Ktoś może nam zwyczajnie nie odpowiadać, jego towarzystwo może nam nie służyć, sami możemy chcieć zrezygnować z tej znajomości – to nie równa się porażce. Tak samo porażce nie równa się fakt, że ktoś od nas odchodzi. Tak się zdarza, nie zawsze udaje się spotkać odpowiednią osobę, ale to nie jest porażka… To wszystko to często nie jest porażka, tylko wręcz dojrzałość.

                  Może boimy się przeżywać, jak to nazwałaś "ten moment skrzywdzenia", bo traktujemy to jako porażkę? mamy wrażenie, że ktoś nas nie zechciał, więc jesteśmy jacyś gorsi, źli, beznadziejni? Boimy się tego, bo uzależniamy od tego naszą samoocenę?

                  Lęk przed porzuceniem też się skądś bierze. Moim zdaniem to jest bardzo trudny temat, to trzeba dokładnie przepracować, sama też muszę do tego wrócić…

                  lol
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 5504

                    Czarna zapisz:

                    Lol, na pewno trudno mi jest przyjmować cokolwiek bo mnie to zawstydza, że mogłabym coś dostac 😉 Takie skrzywienie jak pewnie większość z Was. Poza tym raczej jestem tu obserwatorem i nie potrafię i chyba nie chcę wkręcać się tu w znajomości bo widzę, że czasem to się źle kończy. Więc dziwi mnie okazywanie mojej osobie cieplejszych emotek 😉 Ale to miłe :P”

                    Własnie mi też jest trudno przyjmować jakąś życzliwość i u mnie też jest powodem zażenowanie. Jednak właśnie tak nie powinno być, to nie jest dobra oznaka. Ja chce na psychoterapii nad tym pracować, ale to pewnie bedzie puźniej.;)
                    Czarna znów sie pojawia lęk, po co zawierać wiecej znajomości, jak widać, ż esie tu rani.-eh te nasze dysfunkcje.

                    ogniszka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 264

                      millcia01 zapisz:

                      A zastanawiałaś się, skąd się bierze ten strach, lęk, który Cię tak paraliżuje? Ja długo do tego dochodziłam i dopiero zrozumienie przyczyny pozwoliło mi się chociaż częściowo z niego wyzwolić… Dla pocieszenia powiem Ci, że ja kiedyś myślałam tak samo jak Ty – że to jest nie do ogarnięcia, że nie umiem się na niczym skupić. Potrzeba czasu, łez, wysiłku, ale się da. A satysfakcja, jaką później czułam, wynagrodziła mi wszystko ;)”
                      Dokładnie. Powrót do wspomnień, ponowne przeżycie emocji z dzieciństwa, utulenie samotnego dziecka we mnie przez samá siebie- od tego momentu czuję się wolna.
                      Bardziej panuję nad swoimi emocjami, mechanizm ten mná już nie rzádzi.

                      A mój máż mówił mi podobnie jak tu napisał Pompejusz. Ale dopiero teraz jestem w stanie to zrozumieć, mam więcej cierpliwości.
                      Edytowany przez: ogniszka, w: 2013/04/06 09:22

                      Edytowany przez: ogniszka, w: 2013/04/06 09:27

                      pompejusz
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 13243

                        Jest jeszcze inna strona medalu…
                        Jeśli zaczyna brakować rozmów, które wcześniej były na porządku dziennym, lub gdy pojawia się milczenie, którego wcześniej nie było to raczej coś nie gra i właśnie o tym warto pogadać. Dlaczego doszło do takich zmian?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 49)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.