Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Mechanizmy w mojej głowie.

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 49)
  • Autor
    Wpisy
  • Czarna
    Uczestnik
      Liczba postów: 318

      Ogniszka to piękne co piszesz tylko jak to zrobić? Powracanie do wspomnień to dla mnie obecnie coś nie do przejścia, naprawdę próbowałam i na razie jedyne co po tym mam to wyznaczoną wizytę u psychiatry i przerwaną terapię. Albo dla mnie za wcześnie albo nie jestem dość silna by to zrobić. Ale nie powiem chciałabym się tak właśnie uwolnić ehh…

      Pompejusz ja wiem skąd to milczenie. On się boi cokolwiek powiedzieć bo już wie jaka jestem wrażliwa i wie, że może mnie to doprowadzić do płaczu (a kto lubi jak się przez niego płacze) albo do mojej postawy skrzywdzonej co też nie jest wygodne i daje poczucie winy. Czy ja naprawdę aż tak mocno reaguję, że ludzie muszą uważać na wszystko i nie być wobec mnie szczerymi ?

      pompejusz
      Uczestnik
        Liczba postów: 13243

        To prawda nikt, nie lubi jak komuś przez niego smutno. W sumie masz racje…ale prawda i szczerość jest najważniejsza!

        ogniszka
        Uczestnik
          Liczba postów: 264

          Jak to zrobić to nie mam konkretnego przepisu.
          Chodzę indywidualnie na terapię i od roku gdzieś rozmawiamy o matce. Prowadzę codziennie dzienniczek uczuć. A to konkretnie przepracowałam, bojác się odrzucenia i pozwalajác sobie przeżyć ten strach. Dałam spokój mężowi,biorác odpowiedzialność za swoje uczucia. I nie było łatwo się przemóc. Motywacjá dla mnie był wstyd że zachowuję się irracjonalnie i nie można nikogo zmuszać,by przy mnie był, rozmawiał zawsze, kiedy ja chcę.
          Pozwoliłam sobie bać się,ale i mężowi dać wybór. Poczułam się jak kiedyś.. Jak opuszczone dziecko. Przepłakałam to, przebolałam, posmuciłam. I utuliłam to moje wewnętrzne dziecko.

          Edytowany przez: ogniszka, w: 2013/04/06 11:59

          pompejusz
          Uczestnik
            Liczba postów: 13243

            Związek musi opierać się na rozmowie, przecież druga osoba nie będzie odgadywać co Nam na wątrobie leży. Kiedy emocje są zbyt duże, dobrze jest to zostawić i wrócić do tego za jakiś czas. Ukrywane i niewypowiedziane żale odbijają się w przyszłości. Nawet małe kłótnie oczyszczają atmosfere i budują związek.

            lol
            Uczestnik
              Liczba postów: 5504

              pompejusz zapisz:
              „Związek musi opierać się na rozmowie, przecież druga osoba nie będzie odgadywać co Nam na wątrobie leży. Kiedy emocje są zbyt duże, dobrze jest to zostawić i wrócić do tego za jakiś czas. Ukrywane i niewypowiedziane żale odbijają się w przyszłości. Nawet małe kłótnie oczyszczają atmosfere i budują związek.”

              Pompejuszu gdyby to było takei proste, to były by same idealne związki.
              Rozmowa wiekszości nie oczyści puki z nami jest cos nie tak-po obu stronach.
              A jak się patrze to każdy jest chociaż minimalnie poraniony. Oczekiwania co do rozmowy mogą być piekne, ale czy czasem wymuszanie rozmowy nie kończy sie jakimś naciskiem? A jak już nie ma sie swobody, to człowiek łatwo sie gubi.

              Czarna
              Uczestnik
                Liczba postów: 318

                Co do małych kłótni, póki nie nastąpi w nich zadośćuczynienie dla mnie (no chyba, że to ja "nawaliłam" czyli wybuchłam nieadekwatnie – a umiem przyznać się do winy) to taka kłótnia to kolejna cegiełka do muru jakim się otaczam gdy ktoś mnie zrani. Więc poniekąd dobrze jest się kłócić ale też czasem ma to odwrotny skutek u mnie ;/

                "Pozwoliłam się sobie bać" – właśnie ja nie potrafię sobie na to pozwolić, tzn. bać się boję, całe życie, ale ja boję się samego strachu, lęku, boję się tego, że mnie pochłonie. Nie potrafię oddać się strachowi żeby zrobił ze mną co chce. On kieruje całym moim życiem i każdą reakcją, emocjami.

                ogniszka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 264

                  Kiedyś moja poprzednia terapka zadała mi napisać list do mego lęku. Pamiętam, że przygotowujác się do tego zadania przełamałam myślenie o lęku jako czymś strasznym. Zapaliłam świece,położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i w ciszy słuchałam wiatrzycha (jeden z większych lęków). Przygotowałam się więc do bania się i odważyłam się bać jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. Pogadałam sobie z moim lękiem. Taki był mój pierwszy krok.
                  A co Tobie, Czarna, mówi w tej sprawie terapeuta?

                  Edytowany przez: ogniszka, w: 2013/04/06 16:02

                  popo14
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 314

                    Taki list do swojego lęku to dobra sprawa. Ja kiedyś zrobiłem coś takiego, czyli "list do swojej przeszłości – rodziców". I to naprawdę pomogło 🙂
                    Do tego potrzebna jest cisza i wczytanie się w siebie 🙂

                    Czarna
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 318

                      ogniszka zapisz:
                      „Kiedyś moja poprzednia terapka zadała mi napisać list do mego lęku. Pamiętam, że przygotowujác się do tego zadania przełamałam myślenie o lęku jako czymś strasznym. Zapaliłam świece,położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i w ciszy słuchałam wiatrzycha (jeden z większych lęków). Przygotowałam się więc do bania się i odważyłam się bać jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. Pogadałam sobie z moim lękiem. Taki był mój pierwszy krok.
                      A co Tobie, Czarna, mówi w tej sprawie terapeuta?<br><br>Edytowany przez: ogniszka, w: 2013/04/06 16:02”

                      Nic mi nie mówi bo przerwałam terapię. Mój strach przed baniem się to strach przed zranieniem głównie. Przez osoby bliskie. Więc w sumie w najlepszej kondycji jestem wtedy gdy jestem sama (singiel). No ale… nie da sie tak całe zycie. Nie wiem jak mogłabym oswajać TEN strach. Moim ćwiczeniem na które nigdy się nie zdobyłam miało byc stawianie się w sytuacjach, które mnie przerażały, np. osobne wyjścia do pubu itp. Jak mówię, nie zdobyłam się na to bo sama myśl o tym, że mój mógłby poznac kogoś w tym pubie powodowała u mnie atak nerwicy. Druga sprawa, że jakoś oboje nie mamy potrzeby by wychodzic osobno. No ale to miało byc ćwiczenie dla mnie.

                      ogniszka
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 264

                        Takie "ćwiczenia" też mi zaleciła terapka, ale moje to np. wyjście z psem na długi spacer bez pytania męża czy pójdzie z nami, czy znalezienie sobie nowego hobby, żeby się "odczepić" trochę od męża albo wieczór z książką zamiast męczenia męża, żeby razem film obejrzeć. Oddzielne wyjścia na imprezę, to u nas nadal problem, głównie męża.. Nie dziwię Ci się, że masz przed tym opory, ja też nie lubię, gdy mąż wychodzi gdzieś wieczorem.
                        Może ten terapeuta nie był dla Ciebie? A na grupę wsparcia jakąś chodzisz? Moja terapeutka jest dla mnie ogromnym wsparciem i spotykam się z nią zwykle raz na tydzień, mityngi Al-anon też bardzo dużo siły mi dodawały.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 49)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.