Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Odradzam związków z DDA/DDD

Otagowane: , , ,

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 49)
  • Autor
    Wpisy
  • truskawek
    Uczestnik
      Liczba postów: 581

      Ja akurat odbierałem raczej złość i frustrację, ale nienawiści nie. Drażniło mnie stawianie generalnych tez (np. „Odpowiedź na wszystkie pytania” – ja tam znalazłem cenne odpowiedzi, ale tylko na część pytań, na przykład nadal nie rozumiem czemu ktoś z „dobrego domu” się „haczy” na taki związek, dlatego o to pytałem), rady co zrobić („DDA/DDD muszą chodzić na terapię i się leczyć” – ja poszedłem na terapię z własnej potrzeby i nie rozumiem o jaki przymus chodzi; „o tej lasce zapomnij” – dla mnie to jak nie myślenie o różowym słoniu, to po prostu nie działa), odradzanie czegoś (jak w temacie) albo stawianie się w pozycji „zwykłego człowieka” w kontrze do tych strasznych, chorych DDA. Nadal mnie te rzeczy trochę drażnią.

      Ale akurat w tym wpisie jest więcej rzeczy, które są zgodne z moim doświadczeniem, niż tego, co mnie irytuje. Na przykład w punkcie 3, bo mnie to pytanie najwięcej dało, choć wydaje się proste i odpowiedź zajęła mi bardzo długo, w czasie terapii i po niej.

      szorstkiczopek
      Uczestnik
        Liczba postów: 58

        @travnick Ja mam takie małe podejrzenie że dziewczyna poszła na jakąś terapię/grupę/pogadała z przyjaciółką itp, trzeźwiej spojrzała na swojego partnera Hipisa – i skończyło się szybką ewakuacją ze związku.
        Dlaczego – no cóż, widać po tych wpisach.

        travnick
        Uczestnik
          Liczba postów: 56

          Miałem takiego znajomka, z którym pracowałem przez jakiś rok w jego firmie najpierw, a później dla kogoś innego. Stale dopatrywał się we mnie różnych różności, a sam był tak toksyczny, że już po 3 miesiącach wspólnej pracy w tej drugiej firmie odszedłem, bo czułem się zupełnie wypalony. Ale to oczywiście moja wina była, nie jego. No i ch…, że nikt nie chciał z nim pracować, no i ch…, że chętnie każdy ze mną jechał z 20 pozostałych pracowników, ale to ja byłem wszystkiego winien, a nie on.
          Niemal, jak u Hipisa. Jednak Hipis tego nie zauważa, co i szkoda.

          Hipis
          Uczestnik
            Liczba postów: 13

            Cześć wszystkim, Powracam z wieściami!

            Tak jak wspominałem, po tak nagłym odejściu mojej byłej, przez który prawie nie zwariowałem, postanowiłem przesłuchać audycje o DDA i DDD, przeczytałem pare artuykułów, i postanowiłem tak jak wtedy zaryzykować, i uwierzyć w to co mówili fachowcy . I tak mieli Oni Racje.

            https://www.youtube.com/user/ZostawWiadomosc/featured

            O cudzie! Moja była po wielu miesiącach zaczęła się do mnie się odzywać, oczywiście tęskni za mną ;p , myśli o mnie, i bardzo chce się spotkać. Nie ważne dla niej jest co tam się działo z jej strony przez ostatni rok, czy jak się zachowywała w stosunku do Mnie, tak że prawie nie zwariowałem, bez przerwy obwiniając siebie za ten stan rzeczy.

            Drogie ofiary nieleczonych DDA i DDD, uciekajcie. Tyle miałem w między czasie cudownych chwil i przygód które nie zamienłbym na co innego.

            Jak się odnajduje w tym moim nowym świecie? Zastowałem techniki unikania kobiet z DDA lub DDD. Poprostu pytam je na randkach o dzieciństwo.  Jak problemy to uciekam jak najdalej.

            Moja rada, jak spotykasz się z DDA i DDD, nieleczonym to G mu pomożesz.

            Zaproponuj mu terapie i warsztaty, sam/sama NIE DASZ RADY.

            Trzymam za Was kciuki, ale do tamtego świata nie wracam. I tak pracuje nad sobą, znalazłem wiele odpowiedzi na pytania dlaczego takie kobiety wybierałem, i cholernie nad tym pracuje.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Hipis. Powód: Youtube
            Hipis
            Uczestnik
              Liczba postów: 13

              Cześć wszystkim, Powracam z wieściami!

              Tak jak wspominałem, po tak nagłym odejściu mojej byłej, przez który prawie nie zwariowałem, postanowiłem przesłuchać audycje o DDA i DDD, przeczytałem pare artuykułów, i postanowiłem tak jak wtedy zaryzykować, i uwierzyć w to co mówili fachowcy . I tak mieli Oni Racje.

              https://www.youtube.com/user/ZostawWiadomosc/featured

              O cudzie! Moja była po wielu miesiącach zaczęła się do mnie się odzywać, oczywiście tęskni za mną ;p , myśli o mnie, i bardzo chce się spotkać. Nie ważne dla niej jest co tam się działo z jej strony przez ostatni rok, czy jak się zachowywała w stosunku do Mnie, tak że prawie nie zwariowałem, bez przerwy obwiniając siebie za ten stan rzeczy.

              Drogie ofiary nieleczonych DDA i DDD, uciekajcie. Tyle miałem w między czasie cudownych chwil i przygód które nie zamieniłbym na co innego.

              Jak się odnajduje w tym moim nowym świecie? Zastowałem techniki unikania kobiet z DDA lub DDD. Poprostu pytam je na randkach o dzieciństwo.  Jak problemy to uciekam jak najdalej.

              Moja rada, jak spotykasz się z DDA i DDD, nieleczonym to G mu pomożesz.

              Zaproponuj mu terapie i warsztaty, sam/sama NIE DASZ RADY.

              Trzymam za Was kciuki, ale do tamtego świata nie wracam. I tak pracuje nad sobą, znalazłem wiele odpowiedzi na pytania dlaczego takie kobiety wybierałem, i cholernie nad tym pracuje.

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                DDA – nietrzeźwość w związku

                Moje ostatnie spostrzeżenia są takie, że nielecząca się osoba DDA funkcjonuje przez większą część czasu w stanie emocjonalnej nietrzeźwości. W tym stanie jej postępowaniem kierują chore mechanizmy syndromu DDA. Dla partnera to może być czasami nawet urocze i pociągające, bo wśród tych mechanizmów mogą być też uwodzicielskość, oddanie się, poświęcenie, itp.

                Przyrównałbym to, do dziewczyny rozluźnionej i rozweselonej słabym drinkiem lub chłopaka, któremu łyk alkoholu dodał odwagi i uczynił go dowcipnym i kontaktowym. W takim stanie te osoby znacznie łatwiej wejdą w bliskie relacje. Niekoniecznie zaś zrobią to w pełni świadomie i rozsądnie.

                Prawdopodobnie tak właśnie wchodzi w relacje osoba DDA. Może być wielką lekcją samopoznania dla jej partnera odkrycie, w jakie czułe struny jego psychiki taka „podchmielona” osoba uderzyła. Na jakie jego potrzeby odpowiedziała. Trafia swój na swego, to nie tylko błahe przysłowie.

                Obserwując siebie, widzę też, że jeszcze trudniej jest, gdy spotkają się dwie osoby DDA. Nawet, gdy pracują nad sobą, nie są w stanie uniknąć emocjonalnych wpadek. Ich funkcjonowanie to przeplatające się stany równowagi i nierównowagi emocjonalnej. To stany trzeźwości i nietrzeźwości.

                Praca nad sobą sprawia jedynie, że „okienka trzeźwości” stają się coraz dłuższe i trwalsze.

                Zdrowy partner, chcąc dogadać się z partnerem DDA powinien czekać na okres, w którym tamten będzie w stanie trzeźwo myśleć. Tylko wtedy uda się konstruktywnie porozmawiać o wspólnych problemach. Chyba że w ogóle nie liczy na „współpracę” i autonomicznie chce decydować o losach związku (wtedy musi zamienić się w troskliwego ratownika albo ratować siebie ucieczką).

                W związku dwojga DDA jest jeszcze trudniej, bo obie osoby muszą czekać aż w jednym czasie ich „okienka trzeźwości” dopasują się, żeby móc się porozumieć. Im więcej pracują nad sobą, tym większa szansa na taką koniunkcję.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
                Otymek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 4

                  Niedawno przeżyłem to samo – ledwo przeżyłem

                  joanna.b.g
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 51

                    Witam Wszystkich ..

                    Pojęciem DDA/DDD – nie można wszystkiego tłumaczyć … Tak zgadzam się z tym, że osoby wychowujące się w dysfunkcyjnych domach mają dużo problemów w „normalnym życiu” – żeby to przezwyciężyć trzeba chcieć cos zmienić w swoim życiu … czyli pracować nad sobą , a co za tym idzie poznać :

                    1. przyczyny
                    2. objawy
                    3. nauczyć się nazywać rzeczy po imieniu
                    4. nauczyć się prawidłowo rozpoznawać uczucia
                    5. nauczyć się asertywności

                    nauczyć się rozmowy – dialogu ze sobą samym i z innymi  – żeby to osiągnąć trzeba bardzo chcieć – to nie jest przysłowiowa gwiazdka z nieba …. tylko podstawy, które są np.: na terapiach przerabiane , na mityngach – też sporo można nauczyć się tylko TRZEBA CHCIAĆ  bez tego „chcenia ” nie ma żadnych zmian … Co do tematu „Odradzam związek z DDA/DDD ” – od 18lat jestem z jednym człowiekiem … mieszkamy razem – widział gdy rozsypałam – gdy odkryłam co naprawdę spotkało mnie… co gorsze dopadło mnie to w najmniej odpowiednim momencie …. – później widział jak podnoszę się z kolan … czy mógł mi pomóc niestety nie … bo to ja mam kłopot … nie On … złościł się gdy poszłam na terapię – dlaczego a no bo przestałam być potulnym stworzeniem które na wszystko się zgadza … Nauczyłam się być asertywna. Gdy zrozumiał, że tworzę siebie na nowo i na nowo nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać – przestał się złościć – lecz na to potrzebny był czas .. i CHĘCI OBU STRON … Zrozumienie tego co dzieje się na terapiach przez obie strony to klucz do udanego związku … W moim przypadku widzieliśmy się w najgorszych momentach w życiu … oboje nie pijemy , wychowywaliśmy się w kiepskich czasach … i oboje mamy sporo wspólnego z DDA/DDD . Teraz w tym roku (grudzień ) bierzemy ślub … stanęłam na uszach żeby dla tego człowieka ten dzień był najszczęśliwszym dniem w życiu tylko i aż po to — stał przy mnie , po prostu był wytrwał najgorsze zawieruchy i często było burzliwie … ale sztuką jest ustąpić a nie zabrać tyłek w troki i zniknąć … wychodzi na to że również sztuką jest pracować nad sobą i nie zniszczyć czegoś co jest dobre … Czytając to forum mam wrażenie ze również sztuką jest pracować nad własnymi ograniczeniami – zdecydowanie łatwiej jest mówić o tym że idzie się , poszło się na terapie .. i nic się nie dzieje – nie dzieje się bo terapia to nie „złota tabletka na wszystko” – trzeba pracować nad własnymi ograniczeniami nad sobą – wychodzi na to że to jest sztuka – praca nad sobą …

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez joanna.b.g.
                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      @joanna.b.g Miło słyszeć i jest mi to bardzo bliskie co tu napisałaś. Nie widzę nic magicznego w byciu DDA/DDD, żeby nie dało się nauczyć innych zachowań, choć oczywiście to wymaga wysiłku, żeby nie tkwić w swoich przyzwyczajeniach. Powodzenia wam życzę!

                      Karolina87
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 18

                        2 tygodnie temu zostawił mnie facet z którym byłam w relacji pół roku. Dodam na samym początku, że od trzech lat chodziłam na terapię indywidualną do specjalisty od spraw uzależnień. Wracając do mojej relacji to poznaliśmy się przez internet. Bardzo szybko złapaliśmy kontakt, rozmawialiśmy godzinami o wszystkim, on opowiadał mi o swoich trudnych relacjach z rodzicami (matka piła, ojciec pił i bił mojego Byłego). Ex opowiadając o tym był mocno zdenerwowany i często wracał do tego tematu, widziałam że go to bardzo boli. Moja psycholog powiedziała że to dobrze, że opowiada mi takie rzeczy bo oznacza to że jestem dla niego ważna i że mi ufa. Ja cały czas trzymałam dystans nie chciałam się angażować bo bałam się odrzucenia ale on nie dawał za wygraną. Przekonywał mnie że można mnie traktować inaczej że jestem wyjątkowa itd. Z rozmów wywnioskowałam że ma skrajnie niskie poczucie własnej wartości, miał nadwagę i potrafił mi powiedzieć, że zastanawia się czy będę chciała takiego grubasa jak on. Był mega wrażliwy a jednocześnie szybko się „zapalał”, bardzo źle znosił żarty. Powiedział mi któregoś razu że kojarzą mu się z docinkami ze strony jego matki. Czas mijał, mieliśmy kontakt praktycznie bez przerwy, zaczęliśmy rozmawiać o spotkaniu. Niby bardzo tego chciał, widział że ja się boje ale kiedy w końcu podjęłam spontaniczną decyzję o tym żeby umówić się na spacer on odpisał że właśnie umówił się z kolega „i że gdybym tylko napisała wcześniej o tym pomyśle…”. Po godzinie napisał że źle się czuje i że z kolegą też się nie spotka. To była sobota. W niedzielę nagle zmienił wieczorem podejście, stał się chłodny a w poniedziałek rano napisał mi że musi coś sobie przemyśleć. Kilka dni później napisał mi że odezwała się do niego jakaś kobieta z którą zerwał rok temu 2-letnią internetową relację, powiedziała mu że jest bardzo chora ale nie chciała mu powiedzieć na co i że przez to że on ja zostawił rok temu wpadła w nerwicę. Powtarzał mi że czuję się winny i odpowiedzialny bo ona tyle dla niego zrobiła, jak zapytałam co takiego to powiedział że chciała sprzedać mieszkanie w Holandii żeby mogli zbudować dom w Polsce ale finalnie tego nie zrobiła. Wcześniej mówił mi że ostatnie pół roku ich znajomości wyglądało tak że ona znikała gdzieś na weekendy i nie chciała mu powiedzieć co się dzieje, rozmawiała z nim tylko poza domem. A po tym jak się teraz odezwała stwierdziła że weekendy spędzała w szpitalu i nie mówiła mu o tym bo chciała go chronić. Mówił też że była zawzięta i wybuchowa. Nie traktowałam tej kobiety jak zagrożenie bo nie mogłam uwierzyć że ktoś może chcieć być tak oszukiwanym i manipulowanym a on zachowywał się tak jakby nie widział pewnych rzeczy. Pił prawie tydzień bo stwierdził że nie wie co ma zrobić, miał giga doła. Ja chciałam sobie wtedy odpuścić tą relację bo nie rozumiałam jak relacja z kobietą która nie szanuje jego uczuć może go interesować ale moja psycholog powiedziała mi że on najprawdopodobniej myli miłość z chorym poczuciem odpowiedzialności które zna z domu gdzie rodzice byli alkoholikami i że powinnam mu napisać co czuję. Zrobiłam to. Z jednej strony pisał mi że tęskni za mną a z drugiej czytałam np że ma nadzieje że ta choroba okaże się czymś łagodnym bo wtedy będziemy mogli być razem, że musi wiedzieć na co ona jest chora bo nie wybaczyłby sobie tego gdyby był spokojnie ze mną a ona zostałaby z tym sama. Ona mu finalnie nie powiedziała na co jest chora mimo jego próśb i gróźb. Wysyłała mu tylko wiadomości że żle się czuje i że kontakt z nim dobrze jej robi. On po 2 tygodniach zerwał z nią kontakt a ona przyjęła to bardzo spokojnie. Po miesiącu od tej sytuacji doszło do naszego pierwszego spotkania, i od tego momentu spotykaliśmy się na weekendy (dodam że dzieliło nas 250km). On był bardzo opiekuńczy, dbał o mnie, przedstawił mnie swojemu szwagrowi, okazywał mi przy nim uczucia jak i w miejscach publicznych. Psycholog stwierdziła że ewidentnie zaprasza mnie do swojego świata. Planowaliśmy wspólną przyszłość. W jego mieszkaniu kazał mi robić wszystko pod siebie.. powtarzał że za mną tęskni spontanicznie w trakcie rozmów, kiedy u niego byłam to prosił mnie żeby zostawała jak najdłużej itd itd. Przyznam że nigdy nie czułam się tak zaopiekowana i ważna dla nikogo. To samo słyszałam od niego że nikt nigdy tak się o niego nie troszczył. Ja jestem z natury spokojna dlatego nigdy się nie kłóciliśmy. Powtarzał że daje mu dużo spokoju czego nie miał w poprzednich związkach bo kobiety zawsze były wybuchowe. Wszystko zmieniło się praktycznie z dnia na dzień 2 tygodnie temu. Wcześniej powiedziałam mu że u narzeczonego mojej siostry podejrzewają chłoniaka. I pewnego poranka dostałam od niego wiadomość że on nie wie co się dzieje ale info o tej chorobie sprawiło że zaczął znowu myśleć o tej kobiecie i nie może przestać. Napisał że musi do niej jechać i wyjaśnić pewne sprawy, że jestem cudowną kobietą i gdybyśmy tylko spotkali się wcześniej to nie było by tych akcji… chciałam żeby ze mną porozmawiał ale napisał że nie ma na to siły, prosił żebym do niego nie pisała bo on zwariuje. Zablokował mój nr telefonu i usunął konto w aplikacji w której pisaliśmy a ja od dwóch tygodni nie mogę uwierzyć że zostawił mnie dla kobiety której w życiu nie widział na oczy i która nim jawnie manipuluje, nie chciała się spotkać przez 2 lata znajomości. Powiedział mi kiedyś że ona przez rok nie mówiła mu że za nim tęskni dlatego że chciała mu zrobić na złość… Mam kompletny mętlik w głowie. Zastanawiam się czy on sobie tego nie wymyślił bo nie mieści mi się w głowie jak zdrowy emocjonalnie człowiek może podejmować takie decyzje… a jeśli nie był zdrowy to czemu nie wyszło to na mojej terapii… wiem wiem to była moja terapia a nie jego ale mówiłam psycholog o wszystkich niepokojących mnie rzeczach o których pisałam wyżej a na koniec usłyszałam od terapeutki że według niej wszystko było ok i ona by się w życiu nie spodziewała takiego zakończenia i że nie rozumie jego zachowania. Czy ktoś z Was miał może podobne doświadczenia z partnerami z DDA i opowiadał o tym na terapii? Dostawał wtedy jakieś sygnały ostrzegawcze albo wskazówki co robić i jak reagować? Chciałabym wiedzieć na ile psycholog mogła mnie pokierować w tej relacji, nie widziała że on jest DDA? Wychodzi na to że psychoterapia miała mnie tylko prowadzić ku katastrofie a rolą psychologa jest towarzyszenie mi w tej drodze… Nic z tego nie rozumiem

                         

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 49)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.