Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Potrzebuję Waszej Pomocy :(

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 77)
  • Autor
    Wpisy
  • sztywny
    Uczestnik
      Liczba postów: 409

      To jak to jest, że jeśli uważam się za zdrową jednostkę, zamiast poszukać zdrowego partnera, co jest naturalne dla świadomego stworzenia zdrowego związku. wyszłaś za kogoś z patologią …

      Kocham kogoś kosztem własnego szczęścia … czego człowiekowi brakuje, że dokonuje takich niezdrowych dla siebie wyborów … człowiek szczęśliwy i świadomy nie pakuje się w „bagienko”.

      Miłego dnia 🙂

      NowaJaA
      Uczestnik
        Liczba postów: 58

        Slyszalam ,ze podswiadomie wybiera się ” trudnych” partnerów wierząc, że jest się w stanie pomóc: dam swoją miłość i wszystko będzie dobrze … Dlatego tak ważna jest samoświadomość tego jaki jestem czego chcę i jak chcę , poczucie własnej wartości . kiedy jest się zagubionym i potrzebna jest bliskość jakieś wsparcie człowiek nie chce być sam i Decyduje się na związek ” jakiś ” To często nie potrafi z tego zrezygnować , chyba ma to cos wspólnego ze wspoluzaleznieniem od bycia z kimś..

        Myślę ,że udane życie w związku w ogóle nie jest łatwe czy z DDA czy nie. Trzeba się tak dobrać żeby mieć wspólne priorytety , umieć sobie ufać , szanować – bez szacunku nic wartościowego nie będzie, wsparcie , dopingowanie się, kultura rozmowy ze sobą – to jest sztuka : wkurzyc się , a nie wbijać szpili żeby dać ujście złości.  To jest praca często nad sobą, prawdziwe życie to wzloty i upadki warto je przejść nie podkładając kłód pod nogi , jeśli nie ma starań z obydwu stron to  ktoś cierpi, nic na siłę. Takie jest moje zdanie 🙂

        Agnes83
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Z twojej odpowiedzi wnioskuję, że jeśli spotyka się na swojej drodze osobę, która pochodzi z „patologicznej” rodziny to trzeba uciekać gdzie pieprz rośnie, a nie się z nią wiązać…? Znaczy, że taka osoba ma być od razu spisana na straty? A może ma szukać od razu kogoś „mniej zdrowego” aby się dogadać w przyszłości (w co nie wierzę, że takie osoby mogą się zgrać). Ja mam w sobie wiele zrozumienia i zawsze widziałam w Nim wartościowego człowieka, który urodził się nie tu gdzie trzeba.

          Mój DDA zawsze był jak to określiłeś „zdrowym partnerem”. Po prostu z czasem, po wielu latach związku, pojawieniu się dzieci, obudziły się w nim pewne zachowania, które gdzieś kryły się w zanadrzu świadomości. Coś co go kiedyś dotknęło, a teraz te obrazy podświadomie wracają do głowy…

          Jako żona DDA zapewniam cię, że gdyby partner od razu wykazywałby się „patologią” nikt ze świadomością nie pakowałby się w tzw. „bagienko”  . A że teraz po latach wychodzą pewne jego niezdrowe zachowania, to oceniając dotychczasowe szczęśliwe życie, człowiek stara się o nie zawalczyć póki daje radę… Można to nazwać współuzależnieniem, jak kto woli, albo po prostu próbą ratowania związku z osobą, która wiem, że jest tego warta!

           

          Kamil86
          Uczestnik
            Liczba postów: 28

            Agnes83 czytam co piszesz i czuję się tak jakbym słuchał mojej żony, ona też mnie tak bardzo kocha mimo wszystko, też widzi te lepsze chwile, usprawiedliwia mnie, że to nie moja wina, bo jak to napisałaś urodziłem się nie tu gdzie trzeba.  Zawsze mówiłem sobie, że nie chcę takiej rodziny, jak ta w której się wychowałem, a zrobiłem dokładnie to samo co mój ojciec z moją matką. Agnes83, Ty i moja żona to kobiety które są cudowne, nie wiem jak tam Twój mąż, ale ja często patrząc na to jak bardzo potrafię niszczyć moją żonę zastanawiam się nad tym, dlaczego ona ze mną jest i że powinienem ją od siebie uwolnić, żeby mogła w końcu ułożyć sobie spokojne życie i żeby mogła w końcu być szczęśliwa, choć ona twierdzi, tak jak Ty o swoim mężu, że jest ze mną szczęśliwa i że nie wyobraża sobie życia beze mnie i nie chce nikogo innego. Wg psychoterapeuty nie jest jeszcze współuzależniona, choć ja w tej kwestii mam zupełnie inne zdanie. Myślę, że za jakieś 2-3 lata będę w końcu „normalny” 😀

            sztywny
            Uczestnik
              Liczba postów: 409

              Agnes, mam nadzieję, że Cię nie uraziłem … ale coś Ci wytłumaczę na podstawie Twoich słów: „Jak czytam wasze wpisy to często widzę niejako swoją sytuację ? wieczne obarczanie winą o wszystko, wyzwiska, obelgi, a jednocześnie bronienie samego siebie ? ?ja nie jestem niczemu winny tylko ty??.

              Teraz przedstawię sytuację moją … to zdanie mogłoby dotyczyć mnie, taki byłem, nie radziłem sobie z rodzicielstwem i emocjami, trzeba zrozumieć, że takie zachowanie, to jest oznaka słabości wewnętrznej, obrona siebie przez agresję … dlatego w myśleniu ktoś jest winny, bo to jest podświadomy mechanizm obronny kogoś, kto dalej jest cierpiącym dzieckiem … działałem tak przez lata, próbowałem winę za swoją agresję zrzucać na innych, nie rozumiałem, że to ja mam kontrolę nad swoimi emocjami, a nie inni i że to ja mam się zmienić, nie docierało to do mnie, dlaczego? Bo mimo, że byłem agresywny i bylo w tym sporo niepokoju, to zawsze jakoś zamiatane to było pod dywan, chwila dobrze, potem znowu agresja i strach i przeczekanie … błędne koło … tak więc szacun dla kogoś, komu udało się zobaczyć swoje błędy i powiedzieć drugiej stronie „wiesz kochanie, zauważyłem to, że to ja mam problem i dlatego Cię krzywdzę” … Niestety jest tak, że w znacznej większości zrozumienie nie nadchodzi, dopóki wszystko się jakoś prześlizguje (wzorzec z rodziny alkoholowej).

              pozdrawiam 🙂

              sztywny
              Uczestnik
                Liczba postów: 409

                Jeszcze dodam, że to jest bardzo częsty mechanizm ludzi: „jeśli się złoszczę na coś, coś mnie drażni, to oni są winni mojej złości, to on/ona jest winna tego, że krzyczę, więc niech coś zrobi ze sobą, żeby mnie nie drażnić” , nie rozumiejąc że złość, gniew jest wewnątrz nich … A czy Ty miałaś kiedyś taką sytuację, że uważałaś, że ktoś Cię krzywdzi i odczuwałaś złość na kogoś i nie zdawałaś sobie sprawy, że ta złość jest w Tobie, tylko myślałaś, że to ktoś powinien się zmienić? … Każdy DDA tak ma jeśli jest nieświadomy, tylko że 1000 razy mocniejsze doznania złości, u mnie to była czyta furia 🙁 jak ktoś mnie rozdrażnił, to wióry leciały, nie zdawałem sobie, że powielam schematy … gdzie rodzice rzucali do siebie toporkiem rozbijali szyby w drzwiach przynajmniej raz na tydzień, przeklinali na okrągło, kiedy byłem młodzikiem, to często mama wyładowywała na mnie złość, biła mnie do nieprzytomności, a potem mówiła, że mnie kocha i że to ja ją sprowokowałem … w życiu dorosłym takie scenariusze wychodzą na wierzch podświadomie, to znaczy, że ktoś myśli, że taki jest i kropka … to, ze sie z tego uwolniłem to nic innego jak CUD.

                Nie moja rola doradzać, ale może porozmawiaj z jakimś dobrym psychologiem, albo porozmawiaj z kimś doświadczonym na grupie al-anon, oni tam wiedza, jak sobie radzić …

                miłego dnia 🙂

                zonaty _z___
                Uczestnik
                  Liczba postów: 6

                  Dorzucę coś od siebie. Poznałem moją żonę ponad 10 lat temu, po 1,5 roku znajomości zostaliśmy parą, po 3 latach (z przerwami) małżeństwem. Do dziś twierdze iż jest to wspaniała osoba. Lecz podświadomość, postrzeganie świata przez pryzmat swych okularów; ja nic złego nie robię czepiasz się, „ślepota”, upór i trwanie bezkrytycznie przy swoim statusie qo. Podsycany cichym przyzwoleniem ( patologicznych rodziców, rodzeństwa z tym samym problemem)  potrafi nawet najwspanialszą osobę zmienić w oprawce. Dość często można słyszeć o amoku który opętuje te osoby, one same są świadome złego postępowania, lecz nie potrafią porzucić okopanej pozycji. Wiązało się by to z przyznaniem do winy, skruchą i chęcią poprawy. Kwestia jest jak duże wypaczenie jest u danej osoby z DDA, i jak bardzo wytrzymały partner. Niektórzy uciekają  po pierwszych oznakach, inni przechodzą piekło, sami wpadają w problemy psychiczne. Uważam że nie wolno skreślać osoby z trudną przeszłością, jednak nie wolno ignorować i umniejszać sygnałów niepokojących. Nie zamiatać pod dywan.

                  Ważna jest empatia. Ludzie doznają gniewu. Jest takie same uczucie jak każde inne. Najważniejsze aby nad tym zapanować. Umieć tak wyładować gniew by nie skrzywdzić drugiej osoby. Empatia pomaga zrozumieć co drugi człowiek poczuje kiedy wybuch gniewu przerodzi się w niekontrolowaną listę obelg. Niezrozumiały dla mnie jest mechanizm: „Coś mnie drażni, wyładowuje się i to nie moja wina”. Dość istotna jest geneza tego „drażnienia”. Jeśli partner ma uzasadnione pretensje to co ma mnie drażnić? To że ktoś oczekuje bym postępował względem niego jak należy.  Zaś jeśli brak podstaw i partner nie ma racji, to wyładowując się nie  udowadniamy mu pomyłki (przepraszam umysł ścisło techniczny, logika żelazna i następstwa przyczynowo- skutkowe:))

                  brakloginu2016
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1

                     

                    <p class=”MsoNormal”> Hej nie wie czy pisze w dobrym miejscu ale tez chce cos napisac</p>
                    <p class=”MsoNormal”>Cześć po paru latach moich problemów mam odwage napisac i poradzic się was o pomoc . Jak większość osob tutaj mam problem związany z życiem z alkoholikiem . 20 lat zylam w zmoim ojcem alkoholikiem który niszczyl Zycie moje i mojej rodziny , bil matke , pil przepijal pieniadze . 3 lata temu zmarl<span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>, na moich oczach i moim rekach , miał zawal . Pewnie zabrzmi to okropnie ale poczulam wtedy ulge ze nareszcie zaczniemy normalne Zycie . Minely 3 lata a ja czuje się coraz gorzej , jest nam<span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>ciezko materialnie , ale przedtem tez było bo on wcale nie pracowal . Teraz ja dorosłam i pracuje ale czuje się okropnie gdy wydaje każdy grosz , mam poczucie winy ze gdy kupie sobie cos to w ten spoosb mam brak szacunku do mojej matki która utrzymuje rodzine . Czuje ze moje Zycie nie ma sensu . Nie potrafie się dogadac z facetami , mam 24<span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>lata i nigdy nie mialam chłopaka , moje relacje budowane są <span style=”mso-spacerun: yes;”> </span>jedynie na pojsciu<span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>z nimi do lozka , potem zawsze sobie wmawiam<span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>ze i tak mnie każdy zostawi i znjadzie sobie lepsza i tak jest . Kolejnym moim probleme jest brak akceptacji samego siebie , od kilku lat się bezskutecznie odchudzam , i nie mogę schudnąć , nie akceptuje swojego ciala<span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>, czuje ze nic mi się w zyciu nie udaje dlatego ze jestem gruba chociaz nie mam otyłość waze 64 kg przy wzorscie 170. Od śmierci ojca jestem bardzo nerowa , myślałam żeby sic do lekarza ale boje się ze przepisze mi leki od których będę jeszcze grubsza . Nie panuje nad soba gdy się bardzo zdenerwuje , boje wszystkich rzucam co <span style=”mso-spacerun: yes;”>  </span>mam pod reka . Jestem wtedy jak w amolku jak bym nie była soba ciezka to wytylumaczyc ale po wszystki czuje się jak bym to nie ja zrobila . Na codzien jestem cicha osoba i unikam kontaktu z ludzmi , lecz gdy jestem tak ? opetana ? chce sobie zrobic krzywde , raz chciałam sobie przegryzc zyly. Mam za soba jedna nieudana probe samobójcza . Bardzo potrzebuje waszej rady . Pomocy . 11</p>

                    „Iść w stronę słońca”
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 203

                      Witaj brakologinu2016!

                      Nie jest tak, że po śmierci ojca alkoholika czujemy ulgę i wszystko już będzie dobrze.Wiem to z autopsji, bo sama przeżyłam bardzo śmierć ojca który pił 30 lat.Bardzo bolało.Może i mnie akurat było lepiej bo byłam już po terapii.

                      Na pewno trzeba zacząć coś robić dla siebie.Poszukaj w swojej miejscowości terapie DDa na NFZ, jeśli jesteś ubezpieczona nie będziesz płacić.Tam pokierują od czego zacząć.Są też możliwości warsztatów nad poczuciem wartości, co za tym idzie odzyskanie pewności siebie.Nic samo się nie naprawi.Trzeba wziąć swoje życie w swoje ręce.Poukładać to co zostało rozwalone, nauczyć się tego czego nie nauczono, wyleczyć to co zostało zranione. Ciężka praca przed Tobą, pełna wzlotów i upadków.Ja pracowałam nad sobą z przerwami około 5 lat.Zrobiłam też terapię współuzależnienia w rodzinie.To by mogło pomóc by nie czuć się winnym za niepowodzenia w Twojej rodzinie.Jesteś dorosła i masz już swoje życie.To co latami trwało nie da się naprawić w kilka dni.Jesteś w takim stanie i to jest normalne.Jesteś osobą, która ma uczucia więc nie bez wpływu pozostaje Twoje obecne myślenie i odczucia. Nie powiem, że wszystko da się naprawić, na pewno nie odzyskasz już utraconego dzieciństwa, braku relacji z ojcem kiedy pił.Można natomiast wiele naprawić, aby chcieć żyć, uporządkować emocje.Pogodzić się ze stratami.Ale trzeba zacząć od czegoś…Może zostaw na chwilę relacje z mężczyznami, zacznij od naprawy relacji sama ze sobą.Uwierz mi, jest to możliwe, ja zaczęłam około 30 lat. Ty jesteś dużo młodsza.Walcz o siebie.O każdy dzień życia.

                      Kinia89
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 52

                        Mam  do was pytanie czy terapia pomaga uwolnić się od przeszłości

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 77)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.