Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD zamknęłam się na ludzi…jest coraz gorzej..

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 145)
  • Autor
    Wpisy
  • Alaryk
    Uczestnik
      Liczba postów: 99

      drozdzyk zapisz:
      „intersuje się paroma rzeczami,,, np wystrojem wnętrz, psychologia, namiętne oglądanie filmów, ale chodzi też o to co wcześniej napisałam…. że powoli nie odnajduję się wśród ludzi a oni to wyczuwają i się odsuwają… sam pewnie też nie podszedłbyś do osoby która się nie odzywa, izoluje, ma skwaszoną minę…

      Ja po prostu gdziekolwiek bym nie poszła czuję że tam "nie pasuje"…. wiem, że to może śmieszne. Nie mam może jakiejś fobii przed ludźmi ale jednocześnie nie umiem się odnaleźć..Ostatnie moje przyjacielskie relacje rozleciały się bo jak koleżanka mnie podsumowała,"nie potrafię dostosować się do grupy". Próbowałam to jeszcze wyjaśnić ale dostałam kopa i od tego czasu jeszcze bardziej się pogrążyłam w przekonaniu, że po prostu ludzie z jakiegoś powodu mnie "nie chcą" więc już się nigdzie "nie pcham"… błędne koło…”

      Nie bardzo rozumiem dlaczego miałabyś się dostosować do grupy. Poza tym co znaczy "dostosować się"? Masz mówić podobnym tonem? Na podobne tematy? Zaśmiewać się z ich dowcipów, chociaż cię nie śmieszą? Jeśli tak, to należy zmienić grupę. Poza tym nikt nie powiedział, że to musi być grupa. Ja także nie przepadam za dużymi stadami ludzi. Też się w nich źle czuję – za dużo głosów, za dużo myśli. Poza tym w grupie zazwyczaj się GADA. Nie rozmawia a GADA – czyli papla coś dla samego paplania a resztę średnio to interesuje. Od grupy preferuję rozmowę w cztery oczy, bo wtedy jest czas na analizę myśli, zastanowienie się i odpowiedź – a najważniejsze – koncentrujesz się na jednej osobie i nic cię nie rozprasza.
      Może po prostu ludzie cię nie rozumieją? Najlepiej gdybyś podała jakiś przykład z życia kiedy poczułaś, że "nie pasujesz".

      nevermind1812
      Uczestnik
        Liczba postów: 129

        drozdzyk zapisz:
        ” dopóki nie rozbiję tej szyby to ludzie mnie sami stamtąd raczej nie wyciągną…. ”

        dokładnie, ja też ciągle powtrzałam o jej jaka ja jestem inna niedostosowana, nie pasuje do normalnych ludzi i coś tam jeszcze, ale to tkwiło w mojej głowie, ja sobie ubzdurałam że ludzie mnie nie lubią itp. dlatego poszukałam ludzi tutaj;)

        czasami wystarczy trochę uśmiechu do innych ludzi i do siebie i to zmienia nastawienie na wiele spraw!

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          No dobrze może przytoczę sytuację, która ostatecznie zakończyła moją przygodę z "grupą". Nie powiem bo przez parę miesięcy spędziłam z tymi ludźmi wiele czasu i nie uważam go za zmarnowany.Dużo imprez, wspólnych wycieczek, wspólne maratony filmowe do rana, rozmowy przy winie. Grupa bardzo różnych ale jednak ciekawych moim zdaniem ludzi. Problem polegał jednak na tym, że "hersztem" tej grupy była dziewczyna o silnej osobowości ( to ona mnie poznała z całym towarzystwem). I jedno co zauważyłam to każdy z członków owej grupy "liczył się" bardzo z jej zdaniem nawet faceci…. można wręcz powiedzieć, że oni się jej bali no albo mieli swego rodzaju szacunek ? cięzko mi to określić… Ja niejednokrotnie miałam odmienne zdanie w pewnych kwestiach od niej ale nigdy nie miałam szansy go przeforsować bo nie miałam "poparcia". Grupa funkcjonowała dość intensywnie – co piątek imprezy, wyjścia do pubów, kino, tańce. Nie ukrywam, że nie byłam do tego przyzwyczajona. Owszem brakowało mi tego tak jak teraz brakuje, ale nie miałam potrzeby aż takiej intensywności więc czasami się wymiksowywałam by po prostu zostać w domu i np wziąc kąpiel obejrzeć film…

          W którąś kolejną sobotę gdzie planowano wielkie wyjście na jakieś tańce kolejny raz odmówiłam. A to dlatego że tego samego dnia o 3 w nocy obudził mnie krzyk matki, że tata się przewrócił i chyba zasłabł… tata był jakieś 2 tyg, po operacji bajpasów i był bardzo osłabiony. Jak go zobaczyłam to się przeraziłam był szary na twarzy i zimny. Zadzwoniłyśmy na pogotowie – nie chcieli przyjechać bo tata kontaktował !!!! lekarz tylko podał przez tel nazwy leków jakie możemy kupić twierdząc, że jest po prostu osłabiony i potrzebuje witamin.. i być może się odwodnił…ja się trzęsłam bo nie miałam pojęcia co mam robić. wsiadłam więc w auto w poszukiwaniu tych leków – Dyżury aptek były tak źle opisane, że w końcu w trzeciej do której pojechałam po pół godziny dzwonienia dzwonkiem Pani wstała. Jak wróciłam i podałyśmy mu te leki to ja sama upadłam i siebie w pokoju, po prostu zasłabłam ze stresu….po tym wszystkim napisałam na drugi dzień tej mojej koleżance co się stało i że nawet nie mam ochoty nigdzie iść…

          Następnego dnia dostałam od niej wiadomość żebym żałowała, że nie poszłam i że się zmieniłam jej zdaniem bo nie wychodzę z nimi i ludzie się niby pytają co ze mną a ona nie wie co odpowiadać. Wydało mi się to niedorzeczne wkurzyłam się i poszłam do niej chcąc to wszystko wyjaśnić. POwiedziałam jej, że koleżeństwo nie polega na tym że ja mam się odhaczać na każdym spotkaniu a za 3 nieobecności idę do kąta bo mam prawo po prostu nawet NIE MIEC OCHOTY (nie mówię już o tych konkretnych okolicznościach) ona stwierdziła, że w takim razie się chyba nie dogadamy bo "mam pewne obowiązki wobec ludzi którzy pytają o mnie interesują się a ja ich lekceważę’. Stwierdziłam więc, że albo to ja jestem nienormalna albo to jest nienormalne.

          Z tym niepasowaniem, mam również tak, że najczęściej źle czuję się w grupie ludzi młodych, swoich rówieśników…. boję się, że nie jestem wystarczająco modnie ubrana.. albo że nie jestem "wyluzwana" tak jak oni…. po prostu nie mogę trafić jakoś na ludzi którzy będą mnie rozumieli… chyba w tym jest mój problem….

          Alaryk
          Uczestnik
            Liczba postów: 99

            Dziwne to dla mnie – ta twoja grupa. Bo wygląda to jak jakaś hermetyczna ekipa, do której trzeba najpierw wysłać CV, oni to rozpatrują i w drodze eliminacji decydują kto może do nich należeć a kto nie. A potem trzeba przestrzegać regulaminu, zaś kto złamie jego punkt – zostaje wydalony dyscyplinarnie. Dziwne jest to, że spotkania są traktowane niemalże obligatoryjnie, że nieobecność traktowana jest jak afront. Ja bym się poważnie zastanowił nad wypisaniem się z tej grupy. Jeśli to są przyjaciele to powinni zrozumieć, że nie zawsze możesz przyjść, że masz swoje sprawy i obowiązki. Jeśli tego nie rozumieją – zastanowiłbym się nad tym czy to są rzeczywiście przyjaciele, czy tylko ekipa od imprezowania.

            drozdzyk
            Uczestnik
              Liczba postów: 2536

              Nie wiem bo i tak mogę o nich mówić w czasie przeszłym. Po prostu wydawało mi się zawsze, że przyjaciele znajomi to tacy którzy mnie rozumieją a przede wszystkim akceptują….to chyba na tym ma polegać?? nie muszę chyba tak jak napisałeś spełniać wymagań….

              W każdym razie to nie zmienia faktu, że nie mam "szczęścia do ludzi" i nie wiem może to przez to, że mną w pewnym sensie można manipulować i podświadomie trafiam na takich ludzi. Tak samo partnerzy…. ja pierdziele naprawdę chwilami czuję się jak taka mała dziewczynka albo jak taki pies bezdomny co się odbija o ludzkie nogi ….

              Alaryk jakieś newsy w Twojej historii??

              Alaryk
              Uczestnik
                Liczba postów: 99

                drozdzyk wychodzę dokładnie z takiego samego założenia jak ty. Przyjaciele to nie drużyna piłkarska, że jeśli nie stawiasz się na trening to automatycznie spotyka cię kara. Wydaje mi się, że pomyliłaś imprezową ekipę z przyjaciółmi. Ja mam kilkoro przyjaciół i z niektórymi spotykam się raz na kilka miesięcy. Wiem jednak, że w razie gdybym w danej chwili go potrzebował – on jest w stanie przyjechać do mnie kiedy tylko będę chciał. A co do takich ekip – wiadomo – struktura ich musi być w miarę jednorodna – muszą mieć zbliżony sposób bycia, podobną ilość czasu, podobne preferencje co do jego spędzania. Ktoś tam robi urodziny, ktoś tam robi parapetówę – i zawsze wszyscy się stawiają. Jeśli ktoś z jakichś powodów nie stawi się parę razy to zacznie być uznawany za odszczepieńca i odstawiany na boczny tor. Gdyby to byli przyjaciele – zrozumieliby, że nie mogłaś się z nimi spotkać. Ba – nawet by cię o to nie pytali – tylko zaufaliby, że skoro nie mogłaś to widocznie miałaś powód.
                Co do mojej sprawy – jakoś daję radę – oswajam się z nową sytuacją, skupiam się na sobie, na obowiązkach, na ludziach wokół siebie i staram się jak najmniej myśleć o niej. Jedyne co mi przypomina o jej obecności to jej obecność na gg. No i chcąc nie chcąc będę ją widywał, gdyż pracuje ona w fitness klubie, do którego ja uczęszczam, więc pewnie jutro się zobaczymy. Nie wiem jeszcze jak mam się zachować.

                drozdzyk
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2536

                  Bądź dzielny !! I jakbyś jeszcze potrzebował popisać to pisz tu…. jakbyś miał coś głupiego zrobić to lepiej pisz !!

                  A ja cieszę się, że są tu ludzie którzy pozwalają mi myśleć, że pewne rzeczy to nie moja wina…. że może po prostu czasem nieodpowiednio trafiam. Dlatego tu czuję się dobrze. Wiem, że ludzie którzy tu piszą …. nie muszę im sie tłumaczyć z tego jak się czuję a mimo to dostaję wsparcie…. czasami jedno zdanie potrafi tak wiele pomóc… nawet nie zdajecie sobie sprawy…

                  Ja teraz marzę o wyprowadzeniu się z domu. NIe umiem już żyć z matką i nie umiem udawać ,że wszystko jest ok. Ona to czuje i jak zwykle zaczyna mi się "podlizywać" – zawsze jest ten sam mechanizm. Ale na mnie to już nie działa. Zal mi tylko ojca bo jest schorowanym człowiekiem który też na swój sposób cierpi ale to jednak jego żona i wstyd mu się samemu przyznać przed sobą, że mamy problem w rodzinie. Wszyscy się od siebie oddalamy oni od siebie, ja od nich. ALe już teraz dopiero zaczynam rozumieć, że to nie moja wina…. że za bardzo nie mogę już jej pomóc bo muszę pomóc sobie.
                  Pewnie jak zamieszkam sama samotność dobije mnie jeszcze bardziej – tak przynajmniej mnie ostrzegają, że bez partnera zgłupieje sama w mieszkaniu… Ale to chyba lepsze niż codzienne obserwowanie staczającej się kobiety i wysłuchiwanie jej bełkotu patrzenie na jej mętny pusty wzrok… i ojca który gaśnie w oczach… ja się do tego nie nadaję…

                  Alaryk
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 99

                    drozdzyk zapisz:
                    „Bądź dzielny !! I jakbyś jeszcze potrzebował popisać to pisz tu…. jakbyś miał coś głupiego zrobić to lepiej pisz !!

                    A ja cieszę się, że są tu ludzie którzy pozwalają mi myśleć, że pewne rzeczy to nie moja wina…. że może po prostu czasem nieodpowiednio trafiam. Dlatego tu czuję się dobrze. Wiem, że ludzie którzy tu piszą …. nie muszę im sie tłumaczyć z tego jak się czuję a mimo to dostaję wsparcie…. czasami jedno zdanie potrafi tak wiele pomóc… nawet nie zdajecie sobie sprawy…

                    Ja teraz marzę o wyprowadzeniu się z domu. NIe umiem już żyć z matką i nie umiem udawać ,że wszystko jest ok. Ona to czuje i jak zwykle zaczyna mi się "podlizywać" – zawsze jest ten sam mechanizm. Ale na mnie to już nie działa. Zal mi tylko ojca bo jest schorowanym człowiekiem który też na swój sposób cierpi ale to jednak jego żona i wstyd mu się samemu przyznać przed sobą, że mamy problem w rodzinie. Wszyscy się od siebie oddalamy oni od siebie, ja od nich. ALe już teraz dopiero zaczynam rozumieć, że to nie moja wina…. że za bardzo nie mogę już jej pomóc bo muszę pomóc sobie.
                    Pewnie jak zamieszkam sama samotność dobije mnie jeszcze bardziej – tak przynajmniej mnie ostrzegają, że bez partnera zgłupieje sama w mieszkaniu… Ale to chyba lepsze niż codzienne obserwowanie staczającej się kobiety i wysłuchiwanie jej bełkotu patrzenie na jej mętny pusty wzrok… i ojca który gaśnie w oczach… ja się do tego nie nadaję…”

                    Zastanowiłbym się nad tym kierunkiem – dobrać sobie dużo mniejszą grupę, ale dużo staranniej. Lepiej mieć wokół siebie kilka osób, z którymi czujesz się swobodnie niż wiele osób, przy których nie czujesz się sobą. Osobiście preferuję tę pierwszą opcję – może to wynika z faktu, że już nieco wyrosłem z imprez i studenckiego trybu życia. A może do tego się dojrzewa – wśród swoich znajomych mogę być całkowicie sobą – mogę mówić co myślę, mogę robić co zechcę i jestem przez nich w pełni akceptowany – podobnie jak ja akceptuję ich. Mam też dwóch przyjaciół – kumpli, którzy są do mnie bardzo podobni i mam pewność, że dobrze mnie rozumieją. Spróbuj dobrać sobie najbliższe grono na podobnej zasadzie – zachowuj się tak jak ty się zachowujesz, a jeśli to im się nie podoba – znaczy, że nie czują twojego klimatu i powinnaś poszukać gdzieś indziej.
                    Co do mieszkania samemu – tutaj nie doradzę. Ja się wyprowadziłem jakiś czas temu i dla mnie pierwsze miesiące mieszkania na swoim były jak niekończące się wakacje. Samotności nie odczuwałem wcale – wręcz przeciwnie. Niestety to trochę zaczyna się zmieniać – ludzie zaczynają się coraz częściej zajmować swoimi sprawami, układają sobie życie. Wracanie wieczorem do czterech kątów – czasem jest kapitalne, bo niby robisz co chcesz i masz pełną wolność, ale czasem niesamowicie dołuje.

                    drozdzyk
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2536

                      Alaryk zapisz:
                      ” wśród swoich znajomych mogę być całkowicie sobą – mogę mówić co myślę, mogę robić co zechcę i jestem przez nich w pełni akceptowany – podobnie jak ja akceptuję ich. Mam też dwóch przyjaciół – kumpli, którzy są do mnie bardzo podobni i mam pewność, że dobrze mnie rozumieją. ”

                      w takim razie mogę Ci tylko zazdrościć … nie wiem co jest nie tak że ja nie mogę spotkać takich ludzi… jestem aż tak inna ?

                      drozdzyk
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2536

                        Alaryk zapisz:

                        Co do mieszkania samemu – tutaj nie doradzę. Ja się wyprowadziłem jakiś czas temu i dla mnie pierwsze miesiące mieszkania na swoim były jak niekończące się wakacje. Samotności nie odczuwałem wcale – wręcz przeciwnie. Niestety to trochę zaczyna się zmieniać – ludzie zaczynają się coraz częściej zajmować swoimi sprawami, układają sobie życie. Wracanie wieczorem do czterech kątów – czasem jest kapitalne, bo niby robisz co chcesz i masz pełną wolność, ale czasem niesamowicie dołuje.”

                        Nie wiem, może jakoś sobie poradzę może akurat to wszystko się jakoś poukłada i będę miała kogo zapraszać do tego mieszkania albo będę jak najwięcej czasu spędzać poza nim – lepiej się chyba tak nastawić… a co do wracania do czterech ścian. Przez ten czas kiedy byłeś z tą dziewczyną mieszkaliście razem?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 145)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.