Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)
  • Autor
    Wpisy
  • veganzg
    Uczestnik
      Liczba postów: 14
      w odpowiedzi na: Naukowo o DDA #227430

      [size=4]"W psychologii jest mnóstwo szarlatanerii, wróżenia z fusów. Trzeba zdemaskować niecne praktyki" [WYWIAD][/size]
      http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,13897097,_W_psychologii_jest_mnostwo_szarlatanerii__wrozenia.html


      Zajmuję się przypadkami ludzi, którym psychologowie rozbili rodziny, których doprowadzili nawet do kalectwa, którzy utracili swoją pozycję zawodową – mówi psycholog, dr Tomasz Witkowski. Niedawno wyszła jego książka "Zakazana psychologia", w której krytycznie przygląda się tzw. DDA, Dorosłym Dzieciom Alkoholików: – To nic innego, jak kreowanie popytu na usługi psychobiznesu – uważa.
      – W ogromnym worku, który nazywamy psychologią, jest mnóstwo szarlatanerii – twierdzi dr Tomasz Witkowski, psycholog, który niedawno wydał drugą książkę w ramach projektu "Zakazana psychologia" (wyd. CiS). Jak pisze na swojej stronie: "opisywanych przeze mnie faktów, zdarzeń i informacji nie znajdziecie w podręcznikach psychologii, nie usłyszycie o nich na wykładach, nie przeczytacie w popularnonaukowych czasopismach. Niewielu jest psychologów, którzy chcieliby o nich mówić, a wielu takich, którzy zrobiliby wiele, aby o pewnych zdarzeniach zapomnieć, aby ich opis nigdy nie ujrzał światła dziennego". I tak, Witkowski próbuje rozprawić się m.in. z – uważanym przez siebie za wymyślonym – syndromem DDA, Dorosłych Dzieci Alkoholików.

      Karolina Głowacka, TOK FM: Pan poluje na czarownice?

      Dr Tomasz Witkowski*: – Nie, zajmuję się przypadkami ludzi, którym psychologowie rozbili rodziny, których doprowadzili nawet do kalectwa, którzy utracili swoją pozycję zawodową, itd., itp. To nie jest straszenie, to są normalne losy, rzeczywistość, która jest zaraz obok nas, tuż za rogiem, może za ścianą.

      W tym ogromnym worku, jaki nazywamy psychologią, jest mnóstwo szarlatanerii, wróżenia z fusów, ale jest też sporo rzetelnej wiedzy opartej na empirycznych, twardych podstawach. Chciałbym pokazać obraz tej rzeczywistej psychologii – żeby to zrobić, trzeba zdemaskować wszystkie niecne praktyki. Być może ja widzę tego więcej, bo ci ludzie po prostu do mnie trafiają.

      Pisze pan, że w psychologii istnieją kulty cargo – niby wszystko jak należy, tylko nie ma prawa działać

      – Kulty cargo to bardzo ciekawe zjawisko, które cały czas możemy obserwować na wyspach południowego Pacyfiku. Otóż, szczególnie w czasie II wojny światowej na wyspach często pojawiali się biali ludzie. Zakładali porty, bazy wojskowe. Dla wyspiarzy pojawienie się na niebie wielkich ptaków – jak nazywali samoloty – było czymś nieprawdopodobnym. Te "ptaki" siadały na ziemi, wydobywano z nich skrzynie z napisem "cargo", w których były wszelkie możliwe dobra. Dla ludzi, którzy żyli i żyją w zamkniętym świecie, nie było innego racjonalnego wytłumaczenia: te skrzynie musiały pochodzić od przodków i bogów.

      Zaczęli więc naśladować czynności białych, żeby zasłużyć na dary. I tak, tubylcy budują pasy startowe, wieżyczki kontrolne z bambusa, robią instalacje radiowe z lian, nawet tworzą makiety samolotów naturalnej wielkości. Z zaangażowaniem naśladują zachowania białych ludzi, ale oczywiście to nie może działać.

      I co do tego ma psychologia?

      – W 1974 r. bardzo znany fizyk, noblista, Richard Feynman wygłosił wykład, w którym porównał nauki społeczne, a szczególnie psychologię, właśnie do kultów cargo. Jego zdaniem, przedstawiciele nauk społecznych naśladują pewne zachowania przedstawicieli nauk ścisłych, ale robią to podobnie do tego, jak wyspiarze naśladują działania białych ludzi. Widać staranność, zaangażowanie, ale to nie ma prawa działać.

      To po kolei: czy istnieje syndrom DDA?

      Nie, tego syndromu nie ma. DDA najłatwiej opisać, jako efekt Barnuma albo efekt horoskopowy. Barnum był dyrektorem cyrku w XIX w., zresztą bardzo inteligentny człowiek. Zauważył, że wróżki, które dla niego pracowały, jeśli tylko wypowiadały wystarczająco ogólnikowe stwierdzenia, bardzo szybko trafiały do wszystkich klientów.

      W psychologii zbadano ten efekt. Jeśli przedstawimy ludziom charakterystykę, która jest wystarczająco ogólna, to większość osób uzna, że to bardzo trafny opis ich osobowości. Np. jeżeli powiem, że generalnie jest pani osobą pracowitą, ale miewa pani okresy, w których jednak lenistwo bierze górę nad naturalną pracowitością, to prawdopodobnie nie tylko pani, ale większość ludzi się pod tym stwierdzeniem podpisze.

      Brzmi jak prasowe horoskopy.

      – Właśnie. Jeżeli przedstawiamy charakterystykę DDA człowiekowi, którego rodzina w ogóle nie miała problemu alkoholowego, to on się zgadza z tym syndromem w takim samym stopniu jak osoby, w których rodzinach problem był.

      To znaczy, że osoby, które żyły w rodzinie, gdzie było za dużo alkoholu, nie mają problemów?

      [size=4]- Mogą mieć, ale nie muszą. Nie ma w takich przypadkach automatu. To nie działa tak, że jeśli w rodzinie była przemoc albo alkohol, to w dorosłości na pewno pojawią się problemy. To jest zwykłe wmawianie.

      Syndrom DDA w badaniach został po prostu zmiażdżony. Dlatego teraz cała ideologia DDA ucieka od tego określenia w kierunku tzw. rodziny dysfunkcyjnej – Dorosłe Dziecko z Rodziny Dysfunkcyjnej (DDD). W tej chwili ideolodzy DDA do problemu z alkoholem dodają przemoc, wychowywanie przez jednego rodzica, to, że ktoś w rodzinie był poważnie chory, itp. Dokładne badania pokazują, że opis syndromu DDD jest mocno na wyrost.

      W Polsce głównym ideologiem DDA jest prof. Jerzy Mellibruda. On mówi o 4 milionach DDA. Jeżeli dołączy się do tego DDD, to ja już nie wiem, jaka to jest część dorosłej populacji, ale potężna. To nic innego, jak kreowanie popytu na usługi psychobiznesu.[/size]

      A jak to jest z wczesnym dzieciństwem i jego wpływem na naszą osobowość?

      – Wczesne dzieciństwo ma dokładnie taki sam wpływ na naszą osobowość, jak późne dzieciństwo, czy młodość. Myślę, że ten wpływ jest słabszy niż na przykład ostatnie pięć lat naszego życia. Nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, że we wczesnym dzieciństwie osobowość kształtuje się w jakiś niepowtarzalny sposób. Ten mit pochodzi między innymi z uogólnienia badań nad zwierzętami, przede wszystkim badań Konrada Lorenza i Niko Tinbergena, laureatów Nagrody Nobla.

      Lorenz odkrył zjawisko imprintingu – wdrukowania. Polega ono na tym, że młoda gęś gęgawa (akurat te zwierzęta badali) po przejrzeniu na oczy podąża za pierwszym ruchomym obiektem i uznaje go za swoja matkę. Zjawisko zachodzi wyłącznie w pierwszych chwilach po urodzeniu, organizm jest wtedy wrażliwy, wytwarza się wzorzec rodzica. Dla niektórych gęsi takim rodzicem był sam Konrad Lorenz.

      I właśnie wnioski z tych badań uogólniono i przeniesiono na człowieka. Tylko że zjawisko imprintingu dotyczy wyłącznie tzw. zagniazdowników, a więc gatunków, które natychmiast po urodzeniu muszą wstać na nogi i podążać za matką, aby uniknąć niebezpieczeństw. Człowiek jest tzw. gniazdownikiem, a więc gatunkiem, który bardzo długo pozostaje w gnieździe. Gniazdowniki nie mają takiego okresu wrażliwego, w ogóle nie występuje u nich zjawisko imprintingu.

      Tak więc nieprawdziwe jest twierdzenie, że wczesne dzieciństwo ma szczególny wpływ na nasze życie , choć jednocześnie jest to jeden z bardziej utwardzonych mitów w psychologii.

      Czy w Polsce stosuje się psychoterapie, które opierają się na analizie wczesnego dzieciństwa?

      – Tak, bardzo powszechnie. Wszystkie terapie, które mają swoje źródła w psychoanalizie, cały czas zajmują się analizą dzieciństwa i szukaniem przyczyn problemów właśnie tam.

      Opisuje pan wstrząsające historie, związane z terapiami więzi.

      – Terapie więzi powstały w USA. Ich celem jest zbudowanie na nowo zaburzonej więzi pomiędzy dzieckiem a rodzicem. Kierowane są głównie do rodziców i dzieci adopcyjnych, ale nie tylko.

      To terapie, które opierają się właśnie na błędnych założeniach dotyczących dzieciństwa. Zakładają, że jeżeli w tym pierwszym okresie nie ukształtuje się prawidłowa więź dziecka z rodzicem, to potem są problemy. Terapie więzi rzekomo są w stanie je rozwiązać.

      W Polsce najbardziej znane są terapie holding (przytulanie) i rebirthing (tzw. ponowne narodziny).

      Hasła reklamowe kampanii holding mówią, że przytulanie jest dobre na wszystko. Przy czym to przytulanie wygląda trochę bardziej brutalnie. Matka dziecka adopcyjnego ma "przytulać" dziecko bez względu na to, czy ono tego chce. W założeniu musi przezwyciężyć ten opór. Wygląda to tak, że matka leży na dziecku, ono wrzeszczy, czasami wymiotuje, moczy się. Mimo to, terapeuci więzi zalecają utrzymanie takiego uścisku. Ich zdaniem coś się powinno przełamać w dziecku, co ukształtuje więź od nowa. Tymczasem więzi się nie kształtują, za to terapia więzi ma na swoim koncie przypadki śmiertelne na skutek uduszenia, zagłodzenia dzieci, doprowadzenia do stanu wyniszczenia. To wynik zalecanego stosowania bezpośredniego przymusu, jeśli dziecko jest krnąbrne. Takie postępowanie ma przełamać opór i doprowadzić do katharsis.

      Przypomina pan historię przeprowadzenia sesji rebirthingu, która brzmi niemal jak opowieść o Rozalce wrzuconej do pieca na "trzy zdrowaśki".

      – To jest historia z końca XX wieku. Candence Newmaker zmarła w wyniku działań przeprowadzonych podczas sesji terapeutycznej. Przebieg sesji utrwalony na taśmie wideo, to wstrząsający materiał. Dziewczynka została przyciśnięta poduszkami i materacami. Miała się z tego uwolnić, co miało dać jej psychologiczne doświadczenie powtórnych narodzin. Candence została uduszona.

      To się nadal dzieje. Co prawda w kilku stanach zabroniono stosowania tej terapii, ale w innych jest ona wciąż oferowana i praktykowana. Czasami zamiast materacy wsadza się głowę pacjenta do wody, póki nie straci oddechu, aby potem zachłysnął się nim od nowa.

      Czy w Polsce dopuszcza się stosowanie terapii, które nie są weryfikowane naukowo?

      – Tak. Stosowane terapie w większości są niezweryfikowane naukowo. W latach 90. Daniel Goleman próbował policzyć rodzaje psychoterapii i ich różne modalności terapeutyczne. Naliczył blisko 400. W tej chwili jest ich dużo więcej. Z tych modalności zaledwie kilka mieści się w paradygmacie Evidence Based Medicine (opartej na Dowodach Naukowych), zaledwie kilka pokazuje swoją udokumentowaną, powtarzaną skuteczność. Cała reszta to są terapie niepotwierdzone naukowo. Ja to nazywam w książce "terapiami pozostającymi w fazie niekontrolowanych eksperymentów na ludziach".

      Jaki jest status prawny psychoterapeuty w Polsce?

      – Mizerny. Ustawa o zawodzie psychologa jest ustawą martwą. Psychoterapeutą może zostać przypadkowy człowiek i tak się dzieje. Kilka lat temu nawet robiłem takie drobne doświadczenie, próbowałem zapisać się na różne kursy, a to "radykalnego wybaczania", a to inne pseudoterapie. Wszędzie pisałem, że nie jestem psychologiem i wszędzie bardzo gorąco mnie zapewniano, że to nie jest żadna przeszkoda, żeby prowadzić psychoterapię.

      Warto wiedzieć, że Rzecznik Praw Pacjentów nie rozpatruje skarg związanych z prowadzoną psychoterapią, chyba że psychoterapię prowadził lekarz psychiatra. Właśnie ze względu na ten brak porządku prawnego.

      To w drugą stronę: czy są psychoterapeuci, którzy korzystają z przebadanych naukowo metod?

      – Tak. Podejściem terapeutycznym, które w większości badań konsekwentnie jest w czołówce to terapia behawioralno-poznawcza. To jest stosunkowo prosty rodzaj terapii, terapia dobrze ustruktalizowana, ciągle badana i doskonalona.

      Jak nie trafić do hochsztaplera?

      – Przede wszystkim zapytać terapeutę, czy były prowadzone badania nad proponowaną terapią. Już ze sposobu odpowiedzi będzie można wiele wywnioskować.

      Ważne, żeby sprawdzić, czy terapeuta jest członkiem jakiegoś stowarzyszenia, czy to stowarzyszenie ma jakiś kodeks etyczny, w jaki sposób ten kodeks jest egzekwowany. Niezwykle ważna rzecz to też pytanie o superwizje, czyli nadzór terapii.

      Jest dostępna jakaś lista bezpiecznych terapii?

      – Nie da się stworzyć takiej listy. Terapie różnie sobie radzą z różnymi problemami. Mogę polecić książkę prof. Jadwigi Rakowskiej, "Skuteczność psychoterapii". To chyba najrzetelniejsza książka o psychoterapiach w języku polskim. Zawiera potężny przegląd badań nad psychoterapiami związanymi z różnymi problemami. Na końcu każdego rozdziału jest podsumowanie, które z terapii uzyskały najlepsze wyniki w kontrolowanych badania

      Bardzo krytycznie pisze pan o instytucji biegłych sądowych

      – To państwo w państwie. Trafia do mnie mnóstwo ludzi skrzywdzonych przez psychologów biegłych sądowych. Podstawowym problemem są metody diagnoz stosowane przez tych psychologów. Poza tym mamy do czynienia z piłatowym umyciem rąk: jako sędzia nie jestem w stanie ocenić wiarygodności świadka, więc powołuję psychologa, ale to ja-sąd stwierdzam, czy ten psycholog jest kompetentny.

      Decyzja jest doskonale rozproszona. Jako sędzia nie czuję się w pełni odpowiedzialny za decyzję, bo wsparłem się biegłym, a biegły zupełnie nie czuje się odpowiedzialny za wyrok, bo to przecież decyzja sędziego. I w ten sposób jesteśmy w magicznym kręgu paragrafu 22.

      Dlaczego pan mówi, że np. DDA albo kluczowy wpływ wczesnego dzieciństwa to mit, a inni psychologowie stosują na ich podstawie terapie? Chyba macie dostęp do tych samych źródeł?

      – Właśnie z tym dostępem to jest taka dziwna sprawa. Otóż, to nie jest tak, że wyniki badań, o których piszę, są zamieszczane w podręcznikach psychologii. Podczas studiów często te mity są utrwalane.

      Dlaczego to się dzieje akurat w psychologii?

      – Psychologia jest nauką bardzo młodą, z drugiej strony jest nauką trudną. Psychologia formułuje swoje wnioski w oparciu o aparat matematyczny. Nie jest nauką humanistyczną, jest nauką społeczną. To trudne. Jeżeli idzie się na łatwiznę i ucieka w obszar swobodnej refleksji, wyciągania wniosków na podstawie pojedynczych przypadków, to bardzo szybko zamienia się to w kult cargo. Niestety.

      [color=#FF6600]*Tomasz Witkowski, doktor psychologii, autor książek "Zakazana psychologia" i "Zakazana psychologia, tom 2" (wyd. CiS). Prowadzi bloga "W obronie rozumu" [/color]. ”

      Również:
      Marketingowa piana DDA
      psycho-kit.pl/?p=4790
      Jak łatwo zostać dzieckiem dysfunkcji
      psycho-kit.pl/?p=180

      Edytowany przez: veganzg, w: 2014/06/04 17:38

      Edytowany przez: veganzg, w: 2014/06/04 17:40

      veganzg
      Uczestnik
        Liczba postów: 14
        w odpowiedzi na: Naukowo o DDA #227232

        Dobrze ,że gdzieniegdzie obnaża się horoskopowość konceptu DDA oraz jak można manipulować testami na DDA
        [size=4]
        Jak łatwo zostać dzieckiem dysfunkcji[/size]
        szerzej:

        „Przeprowadzono kilka razy to badanie, ale zawsze dawało podobne rezultaty. Pierwszy raz, [size=4]w 1948 roku, przeprowadził je Bertram Forer[/size]. Badanie banalne: student wypełniał test osobowości i otrzymywał wyniki- opis swojego charakteru. Na skali od 0 do 5 określał trafność tych wyników. Srednia 4,26 z tego badania wskazała na wysoką trafność opisu. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że wszyscy badani otrzymali dokładnie ten sam opis osobowości a tekst z domniemanym opisem był kompilacją… gazetowych horoskopów. Stwierdzenia uogólnione, w których każdy – a zwłaszcza każdy przekonany, że odnoszą się właśnie do niego i że podaje je autorytet – znajdzie swoje „ziarenko prawdy” nazywają się oświadczeniami Barnuma, Forera lub [size=4]horoskopowymi[/size].

        Podobnie wygląda to w przypadku osoby szukającej samookreślenia przez test cech Dorosłych Dzieci Alkoholików. Wszak często pierwszym krokiem do „zrobienia czegoś ze sobą” jest autodiagnoza. Strona http://www.psychologia.net[size=3] usłużnie podsuwa test „cech DDA” w postaci pytań zamkniętych. Te same cechy odnajdziemy na nieoficjalnej stronie DDA w formie stwierdzeń[/size]. Zabieram się do pracy. I gubię się we mgle domysłów i ogólników.

        Lista rzekomo charakterystycznych zachowań to w większości stwierdzenia, które można uznać za prawdziwe w odniesieniu do szerokiej populacji. [size=4]To właśnie charakterystyczne dla oświadczeń Forera[/size]. I tak, kandydat na Dorosłe Dziecko Alkoholika ma „trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca” (Boże mój, a któż nie ma w dzisiejszych czasach!) i „trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów” (cóż mają powiedzieć nieśmiali nie-DDA czy introwertycy zagubieni w ekstrawertycznym świecie?). Jednocześnie „bardzo boją się porzucenia i utraty” (może nadludzie się nie boją, nie wiem…) przy czym „bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania” (Och, a są tacy co nie poszukują? Nawet jeśli się nie przyznają to też uznamy że tak, prawda?). DDA czują „strach przed ludźmi, a zwłaszcza przed cudzym gniewem i awanturami” (czy jest ktoś na sali, kto nie odczuwałby strachu wobec możliwości bycia zaatakowanym? Nie widzę nikogo oprócz pana Psychopaty, dziękuję państwu…). Co więcej, DDA „są impulsywne (…) a ta impulsywność prowadzi DDA do zamieszania, nienawiści do samych siebie i utraty kontroli nad otoczeniem; w dodatku potem zużywają przesadną ilość energii na oczyszczenie sytuacji” (pewnie jak i w przypadku nie-DDA, prawda?)

        Opisy horoskopowe charakteryzują się też brakiem doprecyzowania i oscylują wokół podwójnych znaczeń. Czytając takie fragmenty mam wrażenie, że rozumiem wszystkie słowa, ale nie rozumiem sensu zdania. Dorosłe Dzieci rzekomo „zgadują co jest normalne” (kiedy, gdzie , co to znaczy?), mają „kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą” (co to znaczy kłopot z przeżywaniem?), „łatwo popadają w uzależnienia” ( co oznacza „łatwo”?); „lubią zachowywać się jak ofiary” (to znaczy konkretnie jak?).

        Niektóre stwierdzenia ukazują dwa przeciwstawne końce zjawiska (tzw. stwierdzenia obrotowe czy tęczowy fortel typu „jesteś x ale zdarza ci się y”), przez co stają się niezwykle pojemne. Na przykład, DDA „są albo nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne” lub „kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę”. Także „traktują siebie bardzo poważnie” a jednocześnie, co dziwne, „czują się winne stając w obronie własnych potrzeb i często ustępują innym”.

        Odpowiadam twierdząco, choć szarpana niepewnością, na 17 pytań z 22. Oto rezultat, nie mniej zamglony niż sama tematyka domniemanych cech DDA. Dowiaduję się oto, że mam „wiele cech, które mogły zostać ukształtowane wskutek dorastania w rodzinie alkoholowej (lub innej rodzinie dysfunkcyjnej), a które dziś mogą negatywnie wpływać na moje samopoczucie, zaburzać funkcjonowanie oraz utrudniać mi nawiązywanie satysfakcjonujących kontaktów z ludźmi”. Jak na razie nic mi niczego zaburza, ale Wróżka Dedea już wie lepiej, że czuję się „wyizolowana” a już szczególnie wobec autorytetów czuję się „niepewna, zakłopotana, zalękniona”, lub (drugi koniec tęczy) zachowuję się „arogancko lub agresywnie„. Z drugiej strony, podpowiada wróżka Dedea, „być może unikam konfliktów, starając się ustępować i zadowalać innych”. Przyszłość widziana w szklanej kuli nie napawa mnie optymizmem: „Istnieje ryzyko, że sam możesz zostać alkoholikiem (alkoholiczką), związać się z osobą uzależnioną od alkoholu lub mieć oba te problemy równocześnie.[…] Możesz także mieć skłonność do pracoholizmu, kompulsywnego objadania się, robienia zakupów dla poprawienia sobie nastroju lub innych nałogowych zachowań”. Ups, wczoraj byłam na zakupach… Ponadto, jestem urodzoną ofiarą, bo „niewykluczone, że w roli ofiary może trzymać mnie obawa przed wejściem w rolę „kata”. Wróżka dodaje odkrywczo: „Być może rzeczywiście niekiedy zdarza Ci się krzywdzić inne osoby”. Cóż, tu muszę przytaknąć, dobrze, że z całą resztą ludzkości. Co ja tam jeszcze mam? „trudności w bliskich kontaktach z ludźmi”; jestem „nadmiernie zależna od innych” lub też (tęcza gdzieś się kończy) mogę „starać się zawsze i za wszelką cenę zachować niezależność”. To pewnie dlatego, że wybieram związki „stanowiące dla mnie zagrożenie”…

        A teraz clou programu: „Warto, byś podjął (podjęła) psychoterapię indywidualną bądź grupową, nastawioną na rozwiązywanie problemów charakterystycznych dla DDA”. Ale na wszelki wypadek, gdybym się załamała wynikami takiego testu powinnam pamiętać, że mają one (bardzo wątpliwą!) „wartość informacyjną” i „nie mogą zastąpić indywidualnej diagnozy psychologicznej, ani diagnozy lekarskiej”.
        Fakt. Problem w tym, że często zastępują. [size=3]Po co więc takie niby-na-serio-psychozabawy zamieszczać na stronach pt „psychologia” z obrazą dla psychologii?[/size]

        Ach, byłabym zapomniała. Rada w moim dzisiejszym horoskopie: „Pozwól oczom odpocząć od komputera”. Więc pa.
        [color=#008000]Zródła
        Scott O. Lilienfeld, Steven Jay Lynn, John Ruscio, Barry L. Beyerstein 50 wielkich mitów psychologii popularnej
        Tomasz Stawiszyński Uwodzicielski urok mowy-trawy Dajemy sobie wciskać psychologiczny kit znacznie częściej, niż się nam wydaje. http://m.newsweek.pl/kobieta,uwodzicielski-urok-mowy-trawy,67004,1,1.html
        [/color]”

        veganzg
        Uczestnik
          Liczba postów: 14
          w odpowiedzi na: dda przed -50 tką #220293

          Hej Zaz !

          zaz zapisz:
          „Cześc wszystkim. Od dawna ślędzę to forum lecz teraz dopiero zdecydowałem się na pisac a własciwie zapytac czy są w śród Was osoby grubo po czterdzistce. Ja jestem w takim wieku i jestem dda. Niedawno zdecydowałem się walczc o siebie . Ale cały czas mam wątpliwości czy czegoś nie przespałem. To znaczy czy nie jest za późno. Czytając wpisy na forum mam wrażenie że większośc forumowiczów to osoby dużo młodsze.
          Ja ze swoim doswiadczeniem życiowym mam pewnie inne spojżenie na świat niż ludzie młodsi. Ciekaw jestem czy na spotkania grup wsparcia czy też terapie grupowe przychodzą tacy ludzie i jak są odbierani. A może są jakieś formy terapii dla osób w tym wieku. Chętnie przeczytam opinie na ten temat.”

          możesz przeanalizować materiał z tematu Naukowo o DDA zanim poczynisz jakiekolwiek kroki – pytanie czy warto :
          Koncept DDA – efekt Barnuma? Andrzej Margasiński
          http://www.dda.pl/index.php?option=com_mamboboard&Itemid=78&func=view&catid=7&id=192944#192944
          http://www.dorosledzieci.pl/index.php?option=com_mamboboard&Itemid=78&func=view&id=192944&catid=7
          dwa fragmenty :
          „…Głównym celem przeprowadzonego eksperymentu była weryfikacja hipotezy, iż popularność literatury dotyczącej DDA w znacznym stopniu może być zależna od efektu Barnuma. Wnioski jakie nasuwają się z przytoczonych wyników są, zdaniem autorów, dość zaskakujące i poniekąd nieoczekiwane.[size=4] [color=#008000]Otóż uderza wysoki odsetek osób, które wybrały profile DDA jako kategorię Opis mojego Ja , niezależnie od historii rodziny, łącznie było to 71% DDA i 63% nie-DDA (sic!). Tak wysoki procent grupy kontrolnej wybierającej profile DDA jako właściwe dla siebie był szczególnie niespodziewany. Po wtóre, brak wyraźnych różnic pomiędzy badanymi grupami w wyborze profili wskazuje, że zarówno profile Barnuma, jak i profile DDA są nie do odróżnienia jako deskryptory różnicujące kategorie Opis własnego Ja, Opis ogólny ludzkiej natury i DDA. W porównaniu do innych przytoczonych badań potwierdza się wzór wskazujący, ze deskryptory DDA są bardziej użyteczne w odniesieniu do kategorii Opis mojego Ja , niż do kategorii opisującej dorosłe dzieci alkoholików.[/color][/size]

          Zdaniem autorów uzyskane wyniki wskazują na brak specyficzności deskryptywnej profili DDA i dyskwalifikują je jako kategorię kliniczną. Porównują funkcjonowanie literatury poświęconej DDA bardziej do szkodliwego mitu, niż do użytecznej kategorii diagnostyczno-terapeutycznej, [color=#FF0000]posługiwanie się etykietami związanymi z DDA może w postępowaniu terapeutycznym być bardziej szkodliwe, niż pomocne[/color]…”

          „[size=4]…[color=#008000] w chwili obecnej w myśleniu o DDA brakuje zbyt wielu fragmentów wiedzy elementarnej, jakakolwiek nowa synteza może narodzić się tylko po wypełnieniu tych luk. Chodzi raczej o to, by badacze podejmujący te kwestie zachowywali ostrożność w wyciąganiu wniosków, a szczególnie w formułowaniu częstokroć niczym nie uprawomocnionych uogólnień. Ostrożność należy także zachować w postępowaniu terapeutycznym. Posługiwanie się utartymi stereotypami w kontakcie z pacjentem może być mało efektywne, a czasami szkodliwe. Zamiast stosowania utartych klisz podejmować trzeba trud dobrego jednostkowego rozpoznania. Profesjonalna i wszechstronna indywidualna diagnoza to warunek skutecznej pomocy.[/color]…[/size]”

          veganzg
          Uczestnik
            Liczba postów: 14
            veganzg
            Uczestnik
              Liczba postów: 14
              w odpowiedzi na: Dziwny koniec terapii. #203399

              TAKI TERAPEUTA POWINIEN ZMIENIC PROFESJĘ lub zareagować o wiele wcześniej a nie dopuszczać do takich sytuacji .

              Jest szereg wypowiedzi na ten temat terapeutów – wiadomo to też ludzie ale profesjonalnie do tego przygotowani ( do wykonywania zawodu – przynajmniej w teorii ) i powinni radzić sobie z takimi/w takich sytuacjach .

              Problem jest większy gdy to jest prywatny gabinet a pacjent całkowicie zielony temacie o manipulacje bardzo łatwo ( hieny też się zdarzają) .

              Jeżeli to nie prywatna terapia to możesz złożyć skargę do kierownika palcówki np.:dyrektor WOTUW .
              Nie ma co się patyczkować z delikwentem to jego robota i ma to robić najlepiej jak potrafi.

              pzdr.

              veganzg
              Uczestnik
                Liczba postów: 14
                veganzg
                Uczestnik
                  Liczba postów: 14
                  w odpowiedzi na: Karpia tez boli. #193675

                  Czarna zapisz:
                  „"Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę" – głosi artykuł 1 ustawy o ochronie zwierząt. Trudno o większą kpinę z tego prawa niż świąteczna sprzedaż karpi!

                  Zbliża się kolejna wigilijna rzeź: 14-17 milionów polskich i pewno drugie tyle czeskich i słowackich karpi przejdzie przez wielodniową udrękę spuszczania stawu, transportu, stłoczenia i przyduszenia w kadziach przed sprzedażą, często w zakrwawionej wodzie (bo szarpanie i podnoszenie za wieczka skrzelowe powoduje rany), nabierania czerpakami, rzucania na wagę i pakowania do plastikowej torby. Do tego etapu wszystkie ryby doświadczały równie brutalnego traktowania, a szczęście miały tylko te słabsze, które skończyły życie wcześniej. Więcej od szczęścia zależy po przybyciu do domu przeznaczenia: niektóre zwierzęta mają szansę ostatni raz rozprostować się wannie, a inne muszą pozostawać do śmierci skręcone w kubełku z litrem wody. Niezależnie od sposobu przetrzymywania, jedne będą miały szczęście umrzeć zabite sprawiedliwie, ale inne, nieudolnie ogłuszone, obudzą się pod nożem….

                  ….Fascynująca jest psychologia świątecznego znęcania się nad karpiami, w które dorośli wciągają dzieci, jakby chcieli je do czegoś przyuczyć. W Czechach spuszczanie stawów stało się rytuałem, w którym biorą udział wycieczki szkolne! W polskich supermarketach wielokrotnie obserwowałem, jak zadowoleni z siebie ojcowie podnoszą dzieci, by pokazać im rzucające się ryby i zachęcają do wyboru osobników do zjedzenia. U części dzieci wywołuje to widoczne cierpienie zastępcze, określane przez psychologa M.L. Hoffmana jako empatyczny dystres. U starszych, powyżej 10 lat, dochodzi do tego poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, zaczynają stawiać pytania, na które odpowiedzi są zwykle głęboko demoralizujące. 12-letni chłopiec, który przeżył szok na widok masakry karpi w jednym z warszawskich supermarketów Tesco, otrzymał w końcu szczerą odpowiedź od przedstawicielki supermarketu: "Może to okrutne, ale taka jest w Polsce tradycja, że przed świętami każdy musi mieć w domu żywego karpia". Na szczęście już nie każdy i mam nadzieję, że obecna większość stanie się za kilka lat mniejszością, która przestanie zatruwać radosny nastrój świąt….”

                  Maria Grodecka w książce "Zmierzch świadomości łowcy" pisze:
                  „"Najbardziej nieuchwytne dla świadomości są doznania i udręki łowionych na pokarm ryb. Te stworzenia tak niepodobne w niczym do ludzi, żyjące w warunkach tak odmiennych od naszych, o głosie niesłyszalnym dla naszych uszu, najmniej mają szans na to, aby wzbudzić u ludzi uczuciową przychylność. (…) Zabijanie ciepłokrwistych zwierząt, których głos bólu jest dla człowieka słyszalny, odbywa się w rzeźniach, aby oszczędzić naszą wrażliwość. Jednak, te najbardziej cenione przez nabywców, ryby żywe, umierają w zasięgu naszego wzroku, nie budząc u obserwatorów żadnych wzruszeń. A właśnie to ich milczące konanie jest jednym z najokrutniejszych. Przyniesione do domu w torbie, zawinięte w papier, duszą się w trwającej całymi godzinami męczeńskiej agonii. Leżą na kuchennym stole i dyszą otwartym szeroko pyszczkiem, podczas gdy gospodyni krząta się pogodnie po kuchni. A kiedy ryba w tej męce szarpnie się czasem mocniej i spadnie ze stołu, gospodyni podnosi ją ze śmiechem lub z irytacją". ”
                  szerzej w :
                  [color=#008000]Ryby mają głos![/color]
                  http://www.psubraty.pl/2/rybki.html

                  pzdr.

                  Edytowany przez: veganzg, w: 2013/04/27 13:33

                  veganzg
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 14

                    lol zapisz:
                    veganzg zapisz:
                    YokoOno zapisz:
                    „Dlaczego DDA/DDD tak bardzo nienawidzą siebie ?”

                    Oczywiście chciałeś zapytać czy :
                    Dlaczego DDA/DDD YokoOno tak bardzo nienawidzi siebie ? 🙁

                    pzdr.”

                    Veganzg świetne spostrzeżenie.;)

                    Jak sobie porozwodziliśmy troche na temat dlaczego "DDD" mają taki problem", to teraz trza autora sie zapytać dlaczego nie nawidzi siebie? Yokoono teraz najważniejsze jest to pytanie by umieć sobie na to odpowiedzieć, przyjżeć sie sobie.:)<br><br>Edytowany przez: lol, w: 2013/04/14 14:29″

                    Jak kocham siebie i jest mi jak w niebie :woohoo:

                    http://www.tekstowo.pl/piosenka,depeche_mode,heaven.html

                    veganzg
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 14

                      YokoOno zapisz:
                      „Dlaczego DDA/DDD tak bardzo nienawidzą siebie ?”

                      Oczywiście chciałeś zapytać czy :
                      Dlaczego DDA/DDD YokoOno tak bardzo nienawidzi siebie ? 🙁

                      pzdr.

                      veganzg
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 14

                        HEJ SambaBamba :cheer:

                        http://www.dda.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=77&Itemid=53
                        „Zielona Góra
                        –czwartek, godz. 18:00-20:00
                        ul. Drzewna 13, Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych &squot;Dromader&squot;
                        Miting jest zamknięty dla osób spoza Wspólnoty DDA.”

                        http://www.dda.pl/index.php?option=com_mamboboard&Itemid=78&func=view&id=166890&catid=6
                        „Grupa spotyka się w każdą niedziele o godz 17:00 w salce parafialnej na ulicy Kilińskiego,przy Klasztorze Franciszkanów (wejście z tyłu Klasztoru) w Zielonej Górze.”

                        możesz pogadać tez tutaj
                        http://ddaddd.mojeforum.net/temat-vt438.html
                        kilka info
                        http://www.dda.pl/index.php?option=com_mamboboard&Itemid=78&func=view&id=21261&catid=6

                        możesz pójść do WOTUiW na ul Wazów wiedzą najwięcej na ten temat i oczywiście możesz też tam pogadać :cheer:
                        http://www.wotuw.zgora.pl/

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)