Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Bezradność… Brak wsparcia….

Przeglądasz 10 wpisów - od 101 do 110 (z 125)
  • Autor
    Wpisy
  • greenforest
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Znalazłam info o tej stronie i bezpłatnych spotkaniach ddd/dda gdzie indziej, poczytałam trochę o tym i historii innych rozdrapując przy tym ropiejące rany, dostałam cień nadziei czytając wątki o „bezpłatnych” terapiach kiedy w rzeczywistości na stronie kosztują tysiące, a te rzeczywiście „bezpłatne” spotkania są z nfz a pracując na śmieciówce za połowę minimalnej nie mam ubezpieczenia ani mnie na to nie stać. Mogłabym zwrócić się o pomoc do kogoś z dalszej rodziny ale jak i babcia jak i ciotki i wujkowie nawydawali już wystarczająco pieniędzy na swoje dzieci i nie chce zostać żeńskim trutniem rodziny, kiedy nawet nie ma pewności że cokolwiek mi to da bo wciąż żyję z rodzicami którzy a to grozili mi śmiercią, albo żałują że się urodziłam, czy nawet zabraniają mi trywialnych rzeczy jak ścięcie włosów na krótko, słyszałam od nich wiele popieprzonych rzeczy których żadne dziecko nie powinno usłyszeć ani doświadczyć. Poza tym zmarnowałam już trochę ich pieniędzy nie ukończając szkoły, za co cytując matkę „mogłaby zrobić nowy dach” czego i tak by nie zrobiła bo widzę na co wydaje pieniądze. Tkwię w błędnym kole, żeby się wyprowadzić muszę mieć pieniądze, żeby zarobić pieniądze muszę uporządkować swoją psychikę, żeby to zrobić również potrzebuję pieniędzy.

      I jeżeli ktokolwiek miałby odpowiedzieć na ten bezsensowny potok słów, niech nie radzi mi zmiany pracy, bo w końcu złapałam coś z branży w której chcę się rozwijać i zdaję sobie sprawę że mnie dymają. Powinnam w tej chwili łapać dodatkowo indywidualne zlecenia ale neurotyczny perfekcjonizm, zerowe poczucie własnej wartości, brak siły przebicia i przeraźliwy lęk przed oceną innych mi to uniemożliwia

      Nikt nie obchodził się mną przez tyle lat że w pewien sposób inni też przestali mnie obchodzić i wręcz boję się że ktoś zacznie bo ze mnie i tak nic nie będzie i może dożyję do 30 więc nie warto. Po prostu chciałabym mieć normalnych rodziców, żałuję że urodziłam się właśnie tutaj, byłam zdolna do tylu rzeczy, teraz nie zostało prawie nic.

      otoja2017
      Uczestnik
        Liczba postów: 6

        Jak wyjsc z tego błędnego koła poczucia winy. Cale życie bylam traktowana w domu jak popychadlo. Jak mialam pol roku ojciec sie powiesil, matka szybko zaczela,,życ,,gdyz w zwiazku z moim ojcem byla ofiara przemocy domowej w roznej postaci. Szybko zaczela szukac nowego meza, zwalajac opieke nade mna na moja starsza o 11 lat siostre. Z drugiego zwiazku matka ma syna, drugi partner tez okazal sie alkoholikiem  z tym ze to matka miala,,twarda reke,,.. Ja czesto czulam ra reke a raczej pas n swoich plecavh. Nie wiele pamietam ze swojego dziecinstwa poza tym ze bylam bita np.za to ze moj mlodszy brat mial kaprys i plakal. Nie bylo tłumaczenia ze nic mu nie zrobilam.on mial z tego dzika satysfakcje. Zawsze dostawal co chcial oczywiscie kosztem mnie.siostra wyszla za alkoholika zeby uciec z domu, ja tak samo. Kiedy alkohol zapanowal nad moim mezem i uciekalam z czworgiem małyvh dziecmi po.pomoc matka wielokrotnie wyganiala mnie wyzywala, zawsze mowila ze wszystki klopoty to mojs wina. opowiadala przy moich dzieciach niestworzone historie. Nigdy nie mialam w niej wsparcia. Wprowadzila miedxy nas, rodzenstwo nienawisc i zazdrosc. Zawsze buntowla jedno przeciwko drugiemu.  Kiedy juz nie moglam ze wszystkim wytrzymac , po trzech probach samobojczych( ostatnia kiedy moje najmlodsze blizniaki mialy pol roku) zwrocilam sie o pimoc do Boga, powoli zaczelam nabierac sil i odwagi do godnego zycia, odeszlam od meza. I tu moja ,, rodzina,,znalazla kolejne pole do popisu. Teraz jestem chora psychicznie bo z nikim nie umiem dojsc do porozumienia. Ja jako jedyna jestem wierzaca i korzystam regularnie z sakramentow.  Matka zyje nadal w zwiazku niesakramenralnym, brat nie chodxi do kosciola, rok temu zmarla moja starsza siosra, podobnie jak ja nigdy nie miala wsparcia u matki. Zawsze byla sama ze swoimi problemami, mezem alkoholikiem. Dzis moja mama na urodzinach moich dzieci znowu zaczela mnie oskarzac, ze z nikim nie umiem rozmawiac ze jestem coraz gorsza odkad zaczelam chodzic do kosciola. A ja tylko powiedxialam ze nie zamierzam w tym roku spedzic takiej samej wigilii jak co roku, nie chce byc popychadlem. Najbardziej mnie rozwala jak mowi ze ona nie wyroznia zadnego z nas. Jak nazywam po imieniu krzywdy ktore wyrzadzila i wyrzadza do dzis odwraca kota ogonem i zwala wine na mnie. Dzis sie zaczynam zastanawiac czy przypadkiem nie ma racji. No bo przeciez nie moze byc tak ze wsxyscy sa zli a ja jedna dobra. Staram sie zyc tak zeby nikomu nie wyrzadzac krzywdy, staram sie wszystkim pomagac, tylko mi nigdy nie ma komu pimoc. Czy to tylko ja mam takiego pecha ze nikt z rodxiby mnue nie rozumie. Rodxina meza (tam tez alkohol leje sie strumieniami) tez mnie wyklela. Nie utrzymuja ze mna i z dxiecmi kontaktow. Dlaczego moge sie dogadac z obcymi ludzmi, a nie moge znalezc wspolczucia i zrozumienia u rodziny. Piwinnam powiedziec najblizsi ale wcale tego nie czuje. A moze naprawde ze mna jest az tak zle.nie mam juz sily wszystkim udowadniac ze nie jestem wielbladem.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Dla mnie określenie w co wierzę było jednym z elementów drogi do siebie.

          Wychowywana byłam w katolicyzmie, który był mi zupełnie obcy. Przez wiele lat nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mam takie życie jakie mam, dlaczego chrześcijański Bóg pozwala żebym dostawała kolejne ciosy. Zastanawiałam się co ja takiego zrobiłam, że życie mnie tak doświadcza. To wszystko doprowadziło do tego, że stałam się ateistką. Jednak pewne zdarzenia, zbiegi okoliczności sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać czy może jednak jest ktoś lub coś co jednak nade mną czuwa.

          Obecnie jestem osobą bezwyznaniową co nie jest tożsame z byciem niewierzącą. Wierzę w bliżej nieokreśloną siłę stwórczą, energię, która daje człowiekowi swobodę działania, dzięki czemu sam decyduje o własnym życiu ale w chwilach mocno kryzysowych chroni i stara się pokazać właściwą drogę.

          Doszłam do wniosku, że nic nie dzieje się bez przyczyny, nawet cierpienie. To co przykrego mnie spotkało sprawiło, że zaczęłam zaglądać w głąb siebie, wiele rzeczy zrozumiałam, określiłam co w życiu jest dla mnie ważne. Własne cierpienie nauczyło mnie dostrzegać innych ludzi a nie tylko myśleć o sobie. Chyba właśnie o to chodzi w cierpieniu, żeby sprowokować do głębszego myślenia.

          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Greenforest napisałaś, że nie zostało PRAWIE nic. Czyli coś tam jednak jest.

            Świetnie, że odnalazłaś dziedzinę, w której chcesz się rozwijać. Wiele osób takiego szczęścia nie ma. Myślę, że właśnie to może być fundamentem do wyjścia z obecnej sytuacji. Jeżeli robisz coś co lubisz to działa bardzo motywująco i podbudowuje psychicznie. Mimo, że czujesz się dymana możesz to miejsce wykorzystać do nabrania doświadczenia i zmiany pracy w przyszłości.

            Jeżeli nie możesz sobie pozwolić na terapię, spróbuj dużo czytać na temat dda/ddd ale nie tylko historii innych. Na początek:

            „Lęk przed bliskością”, „Toksyczni rodzice”, „Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców”

            Pisanie na forum tez może być rodzajem terapii, chociaż tutaj bardziej chyba chodzi o anonimowe wyrzucenie tego co męczy.

            Funkcjonują także darmowe grupy dda.

            Greenforest to optymistyczny nick 🙂

            some1
            Uczestnik
              Liczba postów: 244

              Greenforest, z czym sie zmagasz w tej chwili? Jakie jest Twoje oczekiwanie od terapii? Co sprawia Ci najwieksze problemy? Korzystalas juz z pomocy specjalistow – psychologow/psychiatrow?

              some1
              Uczestnik
                Liczba postów: 244

                Otoja2017, pewnie to zabrzmi banalnie, ale jednak napisze.
                Mysle ze szukasz we wlasciwym miejscu. Ja uwazam ze tylko Bog jest w stanie dac sile do zycia, zrozumienie i sens dla zaznawanego cierpienia, osamotnienia, bólu. Tylko On moze wskazac droge i naprawde uzdrowic dusze dzialajac bezposrednio, albo prowadzac wlasciwa droga przez zycie. Mnie tez sie czesto wydaje ze Bog patrzyl na moje zycie jak widz w teatrze, ale jednak wydaje mi sie ze gdyby nie On nie bylo by mnie tu, nie przezylbym tego wszystkiego, nie dalbym rady, wierze ze prowadzi mnie trudna sciezka, ale jednak taka ktora nie jest ponad moje sily. Jestem przekonany ze trzeba Boga szukac i ufac ze on jest przez swojego Syna i Ducha Swietego obecy w zyciu kazdego z nas, ze jest blisko.
                Otoja2017, dopoki zyjesz masz szanse na wyjscie z tej trudnej sytuacji, na zmiane. Na pewno to wszysyko o czym piszesz jest bardzo trudne i smutne. Na pewno musisz szukac pomocy. To nie Twoja wina ze nie masz wsparcia i zrozumienia ze strony swojej rodziny. Niestety musisz o siebie zawalczyc sama. Jesli zdecydowalas sie na proby samobojcze, to tym bardziej uwazam ze powinnas wspolpracowac z psychologiem i ew. psychiatra. Polecam tez bardzo terapie grupowa. Wiem ze trudno sie zdecydowac, sam to przechodzilem, ale ona ma najwieksza moc. Na pewno trzeba bedzie przezyc, przepracowac, dotrzec i nazwac w ogole wszystkie ten trudne i bolesne uczucia ktore pojawialy sie w Twoim zyciu. A na pewno z tego.co piszesz bylo ich mnostwo a one wszystkie sa dla Ciebie ciezarem, przez ktory trudno Ci pojsc dalej. Mnie bardzo, wsrod roznych ksiazek psychologicznych (np. Wsparcie dla doroslych dzieci alkoholikow) w odnajdywaniu sensu cierpienia pomogla lektura Pasji (film pozbawiony jest najwazniejszego przekazu), a w poznawanii Jezusa Chrystusa i sposobu jego dzialania Dzienniczki sw. Faustyny Kowalskiej (mam audio booka , moge podeslac linka, ale to jest ciezsze, wiec polecam te Pasje na poczatek).
                Jednak za najwazniejsze uwazalbym w Twojej sytuacji odzyskanie poczucia wlasnej wartosci, tego ze masz prawo zyc po swojemu, miec wlasne uczucia niezaleznie jakie one sa, uniezaleznienie od opinii innych osob, odzyskanie checi do zycia i walki o siebie i wlasna rodzine. A tu wydaje sie ze pomoc psychologa i ew. grupy terapeutycznej bedzie niezastapiona.

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Some1 jak jest w książce wytłumaczony sens cierpienia?

                  some1
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 244

                    Cierpienie moze ksztaltowac serce jak nic innego.
                    Polecam posluchac na youtube „Khalil Gibran – O bólu”. Zreszta caly Prorok Khalila Gibrana jest bardzo fajny, mocny i motywujacy. Polecam cala ksiazke.

                    some1
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 244

                      Nie pptrafie prosto odpowiedziec. Bede sie uczyl to rozumiec przez cale zycie.

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        „Cierpienie może kształtować serce jak nic innego”

                        Teraz jestem w stanie to zrozumieć ale nadal nie rozumiem, jaki jest sens w cierpieniu dzieci kiedy są jeszcze tak bardzo plastyczne i delikatne.

                        Dzięki za podsunięcie ewentualnego źródła rozwoju i materiału do przemyśleń 😉

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 101 do 110 (z 125)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.