Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Bezradność… Brak wsparcia….

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 125)
  • Autor
    Wpisy
  • some1
    Uczestnik
      Liczba postów: 244

      Boję się ludzi przez ojca. On był nieobliczalny, nieprzewidywalny i nie mial hamulcow w stosowaniu przemocy.

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Bardzo mi przykro 🙁
        Pewnie było mi łatwiej, bo w moim przypadku nie było przemocy fizycznej. Był krzyk, straszenie, wieczne krytykowanie, wyśmiewanie, poniżanie i brak szacunku do moich uczuć.
        Paradoksalnie więcej ciepła, akceptacji i czułości dostałam od ojca alkoholika niż od niepijącej matki.

        Może dlatego reagujesz agresją, żeby ukryć strach i ochronić siebie. Tobie może być dodatkowo ciężej, bo jesteś mężczyzną. Komuś kto nie był w takiej sytuacji, ciężko jest zrozumieć pewne zachowania.

        some1
        Uczestnik
          Liczba postów: 244

          To chyba niemozliwe aby stwierdzic kto mial latwiej 🙂 Takie sytuacje dla dzieci zawsze sa tragiczne.

          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Chyba masz rację. Jednak Twoje słowa bardzo mnie poruszyły. Bije z nich olbrzymi strach, ból i cierpienie małego dziecka.Nie potrafię powiedzieć, że małam tak samo źle jak ktoś kto doświadczył przemocy fizycznej i psychicznej.
            Często łapię się na tym, że w sytuacji gdy jestem świadkiem nieporozumień między rodzicami i dziećmi, albo dziecko zachowuje się nie do końca właściwie, spodziewam się zaraz wielkiej awantury. Nadal moje zaskoczenie budzi, że rodzice potrafią normalnie zwrócić uwagę, tłumaczyć a dziecko nie zapada się w sobie.
            Wiele osób, które nie znają bliżej mojej matki, nie wiedzą jak się kiedyś zachowywała, uważa ją za całkiem sympatyczną. A mnie się w takich sytuacjach chce się wyć.
            Wiele lat bolało mnie, że ona nie widzi tego, że robiła mi krzywdę. Wielokrotnie próbowałam o tym z nią rozmawiać, jednak spotykałam się z zaprzeczaniem, wypieraniem, stwierdzeniem, że przesadzam. Efekt był taki, że robi?a z siebie ofiarę a ja zaczynałam się czuć jak zła, niewdzięczna córka. W końcu stwierdziłam, że to nie ma sensu, bo tylko robię sobie krzywdę a ona i tak tego nie zrozumie. I tak jest, nie widzi własnych błędów.
            Irytuje mnie to, że teraz jak robi się coraz starsza próbuje się do mnie zbliżyć. A ja tego nie chcę. Nie zostawię jej samej sobie ale nie potrzebuję już jej akceptacji i bliskości. Teraz już kocham siebie, akceptuję się taką jaka jestem i nie potrzebuję potwierdzenia tego u innych.
            Teraz chcę cieszyć się WŁASNYM życiem, takim jakie mnie pasuje, a nie takim, które będzie pasowało innym.

            some1
            Uczestnik
              Liczba postów: 244

              Najwiecej tej przemocy jednak doswiadczyla moja mama. Choc bycie swiadkiem wilogodzinnych „przesluchan” z krzykami i biciem bylo niewiele lepsze. Najbardziej jednak z perspektywy czasu uszkodzilo mnie to ze rodzice praktycznie nie interesowali sie nami, zylismy sami sobie. Jak teraz siegam pamiecia do dziecinstwa to czuje koszmarna samotnosc, pustke, rozczarowanie i poczucie zdrady przez nich, od ktorych oczekiwalem uwagi, milosci. Liczylem na nich naiwnie, dziecieco i nieswiadomie, ze w koncu mnie zauwaza przez wiele lat. To jednak nigdy sie nie stalo. I dzisiaj widze ze tego skutki sa najbardziej dotkliwe. Nie potrafie zaufac. Jestem w zyciu sam, choc mam zone i dziecko, ale czuje sie zupelnie samotny w tym swoim dziwnym swiecie.
              Moj tata tez nie ma swiadomosci ze kogos skrzywdzil. Ta relacja przypomina mi w tej chwili dokladnie to o czym napisalas. Mam nawet podobne uczucia co do jego prob nawazania jakiejs wiezi. Teraz. Jakby nic sie nie stalo. Ja tez nie moge tego zniesc i mimo checi przebaczenia odtracam go. Czuje do niego jednak obrzydzenie :/ Ale zle mi z tym i czuje sie winny ze tak jest. Chcialbym nie pamietac ale nie potrafie. Nie probuje sie mscic ale jednak nie chce zeby on byl blisko mnie teraz.
              Widze ze zrobilas spore postepy mimo braku profesjonalnej terapii. Jak sobie z tym poradzilas? Skad wzielas sile, wiedze?

              Fenix
              Uczestnik
                Liczba postów: 2551

                Masz prawo do takich a nie innych odczuć. Ja na podejście do matki zaczęłam patrzeć z perspektywy „jak bym się zachowała w stosunku do obcej osoby”.
                Nie czuję się winna, bo wielokrotnie próbowałam się do niej zbliżyć, wyjaśnić ale kończyło się kolejnymi ciosami. Za każdym razem próba zbliżenia obracała się przeciwko mnie. Zatem dlaczego mam poświęcać własne dobre samopoczucie, własne poczucie wartości?
                Tak sobie myślę, że dużym problemem dla dorosłych dzieci, które doznały krzywdy jest przykazanie „czcij ojca swego i matkę swoją”. Szanuję innych ludzi ale uważam, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć i nie ma znaczenia kim się jest.
                Poza tym często taki człowiek, który mówi, że rodzic nawalił spotyka się z krytyką i myśleniem „ale to jednak twój rodzic”. Łatwiej ludziom przychodzi zaakceptowanie tego, że to rodzic odcina się od dziecka i traktuje tak czy inaczej. Sic!
                Jak sobie radziłam?
                Dużo czytałam, zaczęłam zwracać uwagę na to co czuję, pozwalałam wypłynąć na wierzch różnym emocjom. Odbyłam swoją własną wędrówkę przez „wewnętrzne piekło”.
                Skąd siła?
                Chyba z chęci życia. Miałam w życiu dwa takie poważne momenty, kiedy nie chciało mi się żyć i mało brakowało, żeby mnie nie było. Wtedy w najgorszych momentach pojawiły się dwie zupełnie obce osoby, które sprawiły, że zaczynałam walczyć o siebie. Za pierwszym razem nie byłam jeszcze świadoma i gotowa na zmierzenie się z problemem relacji z matką. Długi czas myślałam, że moje problemy wiążą sie z ojcem alkoholikiem.
                Teraz wreszcie czuję, że dotarłam do rdzenia i robię się spokojniejsza.
                Też się w życiu czułam sama chociaż miałam partnera.

                some1
                Uczestnik
                  Liczba postów: 244

                  Moj tata jest mistrzem grania na poczuciu winy. Podobnie uwielbia stawiac sie w roli ofiary. Nawet teraz po tylu latach zahowuje sie tak, robi takie rzeczy ze mozna sobie pomyslec jaki to oddany poswiecajacy sie czlowiek, jaki skromny i oddany innym. Nadal sa chwile kiedy daje sie zwiesc i jest mi go zal i probuje wyjsc do niego, ale zawsze wychodzi potem prawdziwe oblicze, ktore mnie obrzydza – osoby egocenteycznej, manipulujacej innymi dla osiagniecia wlasnych celow, zaklamanej, wscieklej, dbajacej przede wszystkim o wlasny wizerunek, o pozory, zyjacej w swiecie ilizji i klamstwa. Zawsze wtedy mam do siebie zal ze chcialem sie do niego zblizyc, czuje wstret, a potem znowu poczucie winy, ze jestem taki okropny i niepotrafie sie przemoc, w koncu to ojciec, a jak napisalas przykazanie kaze kochac ojca. To takie zwariowane bledne kolo. Zaczynam zdawac sobie sprawe ze stworzenie z nim relacji o ktorej marzylem cale zycie jest niemozliwe, ze on jest do tego niezdolny. Tylko ja caly czas nie wiem jaki ja powinienem byc w tej relacji. Moja wbudowana empatia nie pozwala mi byc oschlym i stac spokojnie z boku i patrzec.
                  Jestem pod wrazeniem Twojego podejcia, tego ze pottafilas wypracowac w sobie takie umiejetnosci. Mnie tez by sie przydalo. Caly czas jestem za bardzo emocjonalnie rozchwiany.

                  some1
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 244

                    Ciekawe spostrzezenie no i faktycznie chyba tak jest, ze rodzicom wymacza sie traktowanie dzieci „z buta” np. w imie twardego wychowania, ale w druga strone to juz nie dziala. Dziecko powinno z pokora zniesc wszystko, ale rodzica czcic bez zajakniecia.
                    Ja po tych wszystkich wlasnych przejsciach od pierwszeho dnia traktuje jak gdyby bylo pelnoprawnym samodzielnym tylko bardzo malym czlowiekiem, ktory ma swoje wlasne zdanie, swoje wlasne uczucia, ktorw ma swoj wlasny punkt widzenia, ktory ma swoje wlasne wazne sprawy. Pewnie czesto przez to przesadzam, ale pamietam ze ja nawet kiedy bylem jeszcze bardzo maly to czulem wszystko dokladnie tak jak teraz, tylko tego nie rozumialem, nie potrafilem tego nazwac. Zaskakuje mnie to teraz kiedy wracam do tych czasow (okres 3-5 lat) w myslach, ze tak duzo nieswiadomie „wiedzialem” o tym co sie dzieje w domu i ktore moje potrzeby sa niezaspokojone, na co sie nie zgadzalem i co wydawalo mi sie podle i niesprawiedliwe, co rodzilo we mnie gniew. Jestem przekonany ze kazde dziecko rodzi sie dobre i dziala tak od pierwszych dni zycia i od poerwszych dni zycia moze byc psute 🙁

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Bardzo ciężko było mi pozbyć się myślenia „przecież to moja matka, tak bardzo się dla mnie poświęciła więc nie mogę o niej mówić a nawet myśleć negatywnie”, mocno wypierałam fakt, że czułam się raniona, poniżana, pozbawiana prawa do własnych uczuć i zdania. Odzywało się właśnie to „wypalone” piętno „czcij ojca swego i matkę swoją”.

                      W przełamaniu tego pomogła mi książka „Toksyczni rodzice”. Właśnie ta pozycja pomogła mi zrozumieć, że nigdy nie odzyskam tego co straciłam w dzieciństwie i jedyną osobą, która może kochać mnie bezwarunkowo jestem JA sama. Nie jestem złą córką, złym człowiekiem, bo wychodziłam z wyciągnięta ręką a w odpowiedzi dostawałam kolejne ciosy. Teraz czuję, że mogę jej pomagać, ale nie muszę się dla niej poświęcać, nie muszę jej lubić i nie mam w obowiązku tworzyć bliskiego emocjonalnie kontaktu.

                      Bycie empatycznym nie oznacza bycie męczennikiem. Nie potrafię przejść obojętnie, jeżeli widzę czyjąś krzywdę, ale jednocześnie nie pozwalam innym na próby krzywdzenia mnie. Zaczęłam stawiać własne granice. Paradoksalnie teraz czuję, że ludzie zaczynają mnie szanować. Przestałam się również krytykować i uznałam, że nie muszę być idealna, mam prawo do robienia błędów. Każdy ma prawo do popełniania błędów, tylko trzeba potrafić się do nich przyznać, wyciągnąć wnioski na przyszłość i starać się nie popełniać tego samego błędu drugi raz.

                      Dlaczego uważasz, że masz swój dziwny świat?

                      Może on wcale nie jest dziwny, tylko głębszy, bogatszy w emocje, spostrzeżenia, przemyślenia. Takiego świata nie uważam za dziwny, ale faktycznie można czuć się w nim samotnie. Przynajmniej ja się tak kiedyś czułam w moim świecie. Postrzegałam siebie za dziwaka. Teraz właśnie za to się lubię i przestałam się przejmować tym co może myślą o mnie inni.

                      Nauczyłam się tylko, że będąc nadwrażliwcem muszę pamiętać o sobie, zwracać uwagę na to co mi podpowiada intuicja, słuchać siebie i nie robić niczego wbrew sobie.

                      Mam podobne, zaskakujące mnie wspomnienia z wczesnego dzieciństwa. Jakiś czas temu wróciło do mnie wspomnienie kiedy miałam około 2 lat. Niesamowite było to, że doskonale czułam to, że nie potrafię jeszcze mówić a pamiętam dokładnie swoje myśli z tamtego momentu. To było niesamowite. Wcześniej były to wspomnienia z późniejszego okresu i może dlatego nie zwracałam tak uwagi na świadomość myśli i tego jak one były formułowane. Długo nie mogłam po tym dojść do siebie, bo to wspomnienie było dla mnie jakby początkiem wszelkich moich problemów i było bardzo przejmujące.

                      Myślę, że Tobie również uda się odnaleźć spokój wewnętrzny. Potrzebujesz tylko czasu 🙂

                      some1
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 244

                        Hehe, wlasnie zostalas moim idolem 🙂 Chcialbym dojsc do etapu na ktorym bede potrafil szczerze powiedziec to co Ty w swoim ostatnim poście.
                        Chetnie przeczytam ksiazke o ktorej napisalas. Dzieki 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 125)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.