Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Brak kontaktu ze swoimi uczuciami

Przeglądasz 10 wpisów - od 91 do 100 (z 107)
  • Autor
    Wpisy
  • YokoOno
    Uczestnik
      Liczba postów: 339

      Felicjo ja w tym roku kończę 40 lat.Jak widzisz, trochę mi zajęło czasu aby osiągnąć taki stan.To jest proces długotrwały.Lecz niech nie wydaje Ci się,że moje życie usłane jest różami.Mam swoje demony i lęki,które w pewnych sytuacjach mocno dają mi się we znaki.
      Obcy ludzie pomogli mi uwierzyć w siebie,pomogli mi zobaczyć jaka jestem naprawdę,okazali mi sympatię i dobroć.Przez bardzo długi czas żyłam z negatywnym obrazem siebie,który "namalowali" mi moi rodzice.

      Dlaczego nie mozesz pokochać siebie ?

      YokoOno
      Uczestnik
        Liczba postów: 339

        Przeczytałam ostatnio,że
        "Nie można żyć przeszłościa bo już jej nie ma,nie można żyć przyszłością bo jeszcze jej niema.Trzeba żyć tu i teraz."

        ewelka1982
        Uczestnik
          Liczba postów: 4746

          YokoOno,wlasnie z takich powodow,z jakich Ty kiedys nie moglas.Odpowiadam na to pytanie,bo tez nieszczegolnie sie kocham,nawet nie potrafie tego glosno powiedziec.Tak jak piszesz,zdrowienie to proces dlugotrwaly

          wojteksk
          Uczestnik
            Liczba postów: 48

            YokoOno zapisz:
            „Felicjo ja w tym roku kończę 40 lat.Jak widzisz, trochę mi zajęło czasu aby osiągnąć taki stan.To jest proces długotrwały.Lecz niech nie wydaje Ci się,że moje życie usłane jest różami.Mam swoje demony i lęki,które w pewnych sytuacjach mocno dają mi się we znaki.
            Obcy ludzie pomogli mi uwierzyć w siebie,pomogli mi zobaczyć jaka jestem naprawdę,okazali mi sympatię i dobroć.Przez bardzo długi czas żyłam z negatywnym obrazem siebie,który "namalowali" mi moi rodzice.

            Dlaczego nie mozesz pokochać siebie ?”

            Hehehe ja w przyszlym roku tez skoncze 😉 Starosc… Zaluje, ze nie znalazlem calej tej metodologii DDA i DDD wczesniej…

            michal2
            Uczestnik
              Liczba postów: 173

              Felicja zapisz:
              „Od dziecka próbowałam różnych opcji, tak naprawdę zawsze obserwowałam ojca, zastanawiałam się o co mu chodzi. Pamiętam nawet, ze jako 10-12 letnia dziewczynka, która robiła co mogła żeby być najlepszą uczennica i takie tam, próbowałam różnych opcji, bo myślałam, ze być może to naprawdę ja jestem winna temu co się dzieje. I pamiętam jak miałam z 12-13 lat spasowałam i stwierdziłam, ze ja go spytam, najwyżej wydrze mordę i mnie zezwie. Podeszłam do niego i spytałam w prost: a właściwie czego byś chciał, żebym jaka ja była?? I wiesz co YokoOno? On mi nie odpowiedział, zatkało go, a ja wiem dlaczego, bo to nie była moja wina, on po prostu sam nie wiedział o co mu chodzi i choćby mu "dupę miodem wysmarować" i tak byłoby źle i niedobrze. ”

              Gratuluję, Felicja, odwagi. Gratuluję tej sytuacji, gratuluję pytania, gratuluje… słusznego wniosku. Ja sam zobaczyłem mnie samego w tym fragmencie; ja sam już jakiś czas temu stwierdziłem, że moi rodzice "studnia bez dna"… że potem w taki sam układ się wpakowywałem z klientami, że robiłem coś i zawsze było "źle"… ja to samo teraz widzę w pracy.

              Strasznie mądre wydaje mi się to, co napisałaś. Ze ci ludzie sami nie wiedzą, o co im chodzi. To się pokrywa z moimi obserwacjami również.

              Gratuluję też wszystkim osobom wypowiadającym się w tym wątku 🙂 tak fajnej, ambitnej, dojrzałej rozmowy na tematy damsko-męskie nie spodziewałem się przeczytać tu na forum, a tu proszę, jak mile się zaskoczyłem. Fajnie się Was wszystkich czyta. Największą dla mnie wartość mają wypowiedzi poparte własnym doświadczeniem, a nie filozofowanie i teoretyzowanie i za takie wypowiedzi dziękuje PRZEDE WSZYSTKIM.

              Anusia6
              Uczestnik
                Liczba postów: 307

                Tez to odkrylam…..

                Zle ze sprzątam,
                źle ze olewam sprzatanie,
                źle ze sprzątam dużo, źle, ze malo…..
                żle jak za nim laze, zle jak nie laze……..
                jak wlacza komp od rana to OK, jak ja zasiąde po godzinie samotności i ciszy – źle…..
                jak mowie szczerze co mi na sercu lezy – zle, jak milcze – zle…..

                itp itd……

                Ucze sie nie przejmowac jego zdaniem i robic to, co sluszne wg mnie, ale pusto bez jego aprobaty i smutno nadal….

                Eugenia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 7086

                  Anusia, to własnie jest straszne, ja to nazywam "nietakością" i ok, wiem, że nawalam, wybitnie nawet czasami, ale sorki, ciekawe jak czułby się ten człowiek, ktory tak wypomina i poprawia gdyby jemu to zrobić. Tylko, że tacy akurat roszczą sobie do tego prawo, a ja się zawsze zastanawiam skąd:blink: :blink: :blink: No ale ok…..Ja bym po prostu uschła przy takim człowieku i chyba umarłoby we mnie wszystko…

                  YokoOno, własnie o to mi chodzi, że chcę żyć teraźniejszością i chcę pokochać siebie, ale………………sama powiedziałaś, że to jest długotrwały proces! Ja mam 10 lat mniej niż Ty i też się zastanawiam czy ja aby przez następnych 10 dam radę;) Robię co w mojej mocy, żeby coś z tym zrobić, ale mam wybitny czas bezsilności….Ale i tak brnę, po swojemu ale brnę…I co, w tydzień uda się odwrócić coś co było tworzone latami? Sama logika wskazuje na to, że to jest niemozliwe. Ja już nawet wiem, że stanu idealnego nie będzie nigdy to jakby chcieć mieć idealne kości po wielu złamaniach. Juz to zrozumiałam, no ale ogarnąć się jako tako muszę…Najpierw dla własnego dobra, a mozliwe, że też dla czyjegoś. To co jest od kilku lat u mnie, jest zupełnie nie do przyjęcia, przykre ale prawdziwe. Ja się dziś np bardzo ciesze z tego, że się nie ochajtałam czy coś, bo pewnie byłaby katastrofa. Własnie coś jak w tytule tego wątku-brak kontaktu z uczuciami…….To jest jedna z największych chorób. I co, całymi latami nie miałam tego kontaktu, zabijałam uczucia, zagłuszałam na różne sposoby i nagle sobie z nimi poradzę? Wątpię. Ja jest sukcesywnie próbuję odczytywać, poukładać, powypuszczać a i tak kiepsko mi idzie jakby jakiś dziki ocean się we mnie przelewał. Jak ja latami marzyłam, zeby ktoś wreszcie wynalazł sposób na zabicie uczuć, bo życie byłoby łatwiejsze, to teraz nagle ja te wszystkie uczucia zamrażane odmrożę? To powódź jak z oblodzonej lodówki będzie….Nie będę oszukiwała samej siebie.

                  Juz nie wspominając o poczuciu własnej wartości….ale takim prawdziwym, a nie, że niby je mam a jakieś słowo mnie zabija i drąży jak kropla w skale jakieś dziury.

                  Ja też wiem o co Ci chodzi z tą prawdziwą "ja" Ja też się czasami zastanawiam, która to jest ta prawdziwa ja, i czasami jestem zdziwiona jaka chyba jestem naprawdę, bo w sumie to nawet mi się to podoba;) ale wiesz jak jest: jestem silna i słaba, racjonalna i rozhisteryzowana i takie tam-masa sprzecznych cech, jak to u kobiety;) i mnie cieszy to odkrywanie różnych stron we mnie, bo latami przypisywałam sobie konkretne cechy a na ujawnianie innych nie pozwalałam. A ja jestem zwyczajną kobietą-raz taką a raz taką. Wiem też o co Ci chodzi-o pozy:) O maski:) O fałszywą siłę:) Tak myślę, ze o to Ci chodzi…I wiesz co? ja właśnie od kilku lat jestem w takim stanie, że mnie się już nawet masek nie chce zakładac, bo ja nie wiem jakiej nie wypróbowałam:) Zmieniałam sie drastycznie kilkakrotnie w życiu i żadna to nie byłam ja, ale były to jakieś tam części mnie. Wiesz, taka jedna bliska mi kobieta, którą znam ponad 20 lat i widziała wiele rzeczy w moim wykonaniu, powiedziała mi z 2lata temu, ze w sumie to teraz podobam jej się najbardziej:laugh: aczkolwiek nawet ona jak mnie z miesiąc temu widziała powiedziała, ze w tak kiepskim stanie to nigdy chyba nie byłam-porażka i rozsyp na całej linii…Na coś to wskazuje-potrzebny mi jest czas na ogarnięcie i tyle:)

                  Wojtku, nie wiem czy chcę Ci odpowiadać, bo nie podoba mi sie Twój ton-jest zbyt zaczepny. Atakujesz mnie i nie po raz pierwszy i nie tylko w tym wątku. Ja też mam nerwy zszarpane i nie chce mi się urządzac przepychanek, tym bardziej, ze nie wiem czy nie chcesz czy naprawdę nie rozumiesz tego co ja piszę. A co do jaj, to jakoś nigdy wybitnej obsesji na tym punkcie nie odkrylam u siebie. To jest symbol siły:) Dość "niska" to symbolika, ale jednak powszechnie stosowana. Własnie chyba u Ciebie siła sie jakoś szamocze – ja takie odnosze wrazenie, skoro mnie atakujesz w takim a nie innym stylu.

                  pszyklejony
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2948

                    Felicja zapisz:
                    „To jest jedna z największych chorób. I co, całymi latami nie miałam tego kontaktu, zabijałam uczucia, zagłuszałam na różne sposoby i nagle sobie z nimi poradzę? Wątpię. Ja jest sukcesywnie próbuję odczytywać, poukładać, powypuszczać a i tak kiepsko mi idzie jakby jakiś dziki ocean się we mnie przelewał. Jak ja latami marzyłam, zeby ktoś wreszcie wynalazł sposób na zabicie uczuć, bo życie byłoby łatwiejsze, to teraz nagle ja te wszystkie uczucia zamrażane odmrożę? To powódź jak z oblodzonej lodówki będzie….Nie będę oszukiwała samej siebie.”

                    Powodzi nie będzie, jest to jakoś tak skonstruowane, że dzieje się optymalnie dla procesu, w odpowiednich dawkach, co nie znaczy bezboleśnie 🙂

                    „Ja też wiem o co Ci chodzi z tą prawdziwą "ja" Ja też się czasami zastanawiam, która to jest ta prawdziwa ja, i czasami jestem zdziwiona jaka chyba jestem naprawdę, bo w sumie to nawet mi się to podoba;) ”

                    Prawdziwej Ciebie jeszcze nie ma, to dopiero na koniec 🙂 Po prostu tego się nie da zobaczyć przed.

                    Eugenia
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 7086

                      Uuuuuu Pszyklejony, ja mam niczym Matka Ziemia czyli wybuchy wulkanów nie wiadomo kiedy,przesunięcia płyt tektonicznych, huragany, sztormy, trąby powietrzne, powodzie i wszystko inne……….wiesz, kumulacja ci u mnie duża,to i rozładowania potrafią być straszliwe i zniszczenia po tym też, choć nie powiem, po burzy powietrze czasami jest doprawdy orzeźwiające….;) ale gorzej z trąbą powietrzną albo wybuchem wulkanu…bo może i ta pierwsza oczyści teren, bo wywali wszystko, a na pyle wulkanicznym po czasie coś pieknego wyrasta bo to ponoć zyzna gleba, to jednak jest to straszne i to czesto nie tylko dla mnie…Dlatego ja tak bardzo nie wiem co z tymi żywiołami robić…

                      Nie wiem co znaczy "na koniec" bo co to właściwie jest ten koniec i jak on wygląda, bo ja zaczynam już wierzyć w to, że prawdziwy koniec nastąpi wtedy kiedy, na wieki zamknę oczy, a póki będa one mrugały, to będę musiała walczyć o odzyskiwanie siebie i odwagę życia z odsłoniętą twarzą;) ale być może się mylę, ale ja już tak właśnie zaczynam to rozumiem….

                      ultrasony
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2040

                        pszyklejony nie rozumiesz jednej rzeczy – nie ma zadnego "ja",prawdziwej jej czy jego – to wszystko to synchronizacja konkretnego mozgu do swiata:)

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 91 do 100 (z 107)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.