Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Jak żyć.. Jak znaleźć sens życia? Jak się ogarnąć?
-
AutorWpisy
-
No to znajomi którzy przestają być znajomymi gdy się kończy alko mi nie grożą bo jedyną imprezą na której byłam była moja własna studniówka i tak ledwo się udało bo wchodziła w żałobę po śmierci babci… Także nawet jakoś super się nie bawiłam.
Teraz na studiach nawet jak komuś proponuję ewentualne piwo to nie ma chętnych bo wiedzą, że i tak będę smęcić, że ani z alkoholem ani bez nie umiem się bawić. Zresztą z ludźmi ze studiów nawet nie mam jakiś konkretnych tematów oprócz właśnie studiów.
Jeśli chodzi o „smęcenie”, polecam środowiska DDA/DDD, w których umiemy to robić na smutno i na wesoło 😉
Nie masz żadnych innych tematów, idei, pasji, zainteresowań? Chyba, że te studia są Twoją pasją…
Fajnie jest umieć odpuścić i się wyluzować, ale zdaje mi się, że imprezowanie nie jest najważniejszą z umiejętności w życiu, które w życiu są potrzebne.
Mam jeszcze piłkę nożną, którą powoli mi obrzydza „ojciec” swoim specyficznym sposobem oglądania meczów. Także no, to nie jestem typowo dziewczęca pasja… Muzyki i tak słucham innej niż reszta a książki? Tak jak w podstawówce czy w gimnazjum czytałam jeszcze wszystko jak leci… Tak teraz ciężko jest mi się zmusić do przeczytania nawet materiałów na studia.. A inne? Inne to strata czasu.
Nie ma co, to jest fart… Jak już się zdecydowałam zadzwonić i umówić do tego psychologa.. Wyszło, że mam złe skierowanie… Bo mam zaznaczone „poradnia psychologiczna” a powinno być „poradnia zdrowia psychicznego”… Fajno…
Biurokracja. Każdemu się mogło przytrafić.
I co teraz? Powrót do rejestracji lekarza rodzinnego po nowe skierowanie? Nie ma w Twojej miejscowości „poradni psychologicznej”?
Tak. Z dobrych wieści jest to, że już się zarejestrowałam na poradę zdalną w celu poprawy skierowania.. Złych, że mam kolejny powód do dołowania się ale nie do pisania na forum nawet tak..
Wyobraź sobie, że kiedyś ludzie nie mieli tego typu forów. Nie mogli do siebie zadzwonić czy wysłać wiadomości o każdej porze dnia i nocy. Książki o psychologii były rzadkością. A mimo to jednak jakoś spotykali się, rozmawiali i dawali radę…
Co do piłki nożnej, wielu facetów pewnie marzy, żeby obejrzeć mecz z dziewczyną, która nie pyta co to „wysoki pressing” albo „spalony”, więc nie czuj się też taka na straconej pozycji 😉
To tak… Wielu facetów też patrzy na wygląd co mnie na wstępie dyskwalifikuje…
A jeśli chodzi o dołowanie się.. Przez swoje nieudolstwo i głupotę dorobiłam się warunku o czym się dziś dowiedziałam. .. Do tego w piątek mam jeszcze jedną poprawkę i jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że się dobrze skończy.. Bo nie mam psychicznej siły do nauki..
Myślę, że większość z nas może spotkać kogoś, komu się będzie podobać. Chyba, że ktoś sam i na własne życzenie odgrodzi się murem od świata. Natura nie znosi próżni. A kobiety dla własnej płci bywają dużo surowsze w kwestii wyglądu niż mężczyźni.
Co do studiów. Fajnie, jeśli się przed sobą przyznajesz, że coś zawaliłaś. Teraz chodzi „tylko” o to, żeby to się nie skończyło samobiczowaniem (i pomysłami typu „jestem do niczego”), ale wyciągnięciem konstruktywnych wniosków. Nie zawsze droga do celu jest prosta – ja na swoje właściwe studia trafiłem za czwartym razem. A może jeszcze są one przede mną…
Poza tym, wiele rzeczy w życiu chrzanimy nie przez brak sprzyjających okoliczności, ale właśnie przez brak odwagi, sił, albo dojrzałości.
abcd nigdzie nie napisałam że się tnę. Napisałam jedynie, że nawet jakbym chciała to nie starcza mi na to odwagi.
Sorry, źle zrozumiałem. Ale nawet jeżeli to tylko myśli, to niezbyt zdrowe.
Matki? Sorry ale najpierw trzeba mieć kogoś kto Cie pokocha zanim się zacznie myśleć o dzieciach. Chyba, że dziś i biorą się znikąd..
Pokochać to by Cię pewnie wielu pokochało, ale jest jeszcze wiele innych sfer, które powodują trudności w związku. Jak dojrzałość, albo umiejętność wybaczania. Bo chyba nie wątpisz, że pewnie nie raz i nie dwa będziesz musiała wybaczać mężowi (a on Tobie)?
A co do Boga… Zawsze był mi przedstawiany jako Ojciec… No to zajebiście, bo patrząc na to co spotyka mnie od mojego to jak mogę liczyć na pozytywne działanie Boga?
Przecież takie przykładanie swojego ojca w kontekście wad i krzywd, i rozumienie przez ten pryzmat Boga jest całkowicie chybionym rozumieniem. To jest myślenie bardziej emocjami niż rozumem. Uważam że krzywdę sobie robisz takim myśleniem. Masz trudniej, bo z tego co napisałaś ojciec nie sprostał względem Ciebie. Ale jakby nie było, dzięki też ojcu istniejesz, a co rodzic może dać więcej? Poza tym, jeżeli od rodzica słyszy się taki tekst, to daje do myślenia, że coś złego się z rodzicem dzieje i pod tym kątem na to patrzeć. Wiadomo że boli emocjonalnie, ale żaden rodzic o zdrowych zmysłach nie powiedziałby czegoś takiego. Pewnie był w jakiejś rozsypce nerwowej, histerii, napadzie wściekłości czy czymś takim. Pewnie w jakieś kłótni zostało to wypowiedziane?
Ojcze nasz… Szczerze mówiąc od momentu gdy się dowiedziałam o tym że miałam nie żyć przez blisko dwa miesiące miałam problem z tą modlitwą..
Trochę się nie dziwię, bo emocje potrafią wytrącić z równowagi i zaślepić.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.