Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Jak żyć z kimś chorym na dda?
-
AutorWpisy
-
Anonim3 listopada 2007 o 21:15Liczba postów: 20551
wiesz, no właśnie u nas w mieście nie ma poradni małżeńskiej i trzeba było by 40 km. dojeżdżać do najbliższej… joel44 jestem dobrej myśli, ktoś musi w nas wierzyć bo jak przestanę wierzyć to koniec a zaangażowana jestem maksymalnie jednak miałam nadzieję, ze będę mogła uczestniczyć (przysłuchiwać się) w mitingach by zrozumieć mojego męża a okazuje się, że to mitingi zamknięte i nie będę mogła być obecna, tylko raz w miesiącu organizują mitingi otwarte. Szkoda ale z drugiej strony moze to i lepiej bo może moja obecność byłaby dla niego krępująca?
mój mąż jest odpowiedzialny, bardzo odpowiedzialny za nasze dziecko. Jest niemal idealnym ojcem, angażuje się do zmieniania pieluch, kąpania i przebierania małego, spacerów… tylko ja stałam się dla niego jakaś… obca? nie wiem jak to określić.
Obojgu nam jest potrzebny psycholog bo od roku jestem ofiarą psychicznego znęcania i zauważyłam (nie tylko ja) że strasznie się zmieniłam czuję się fatalnie i może nawet udało się spełnić mu obietnicę, ze wykończy mnie psychicznie. Nie jestem dzielna, jestem tak naprawdę bardzo słaba i tak naprawdę sił mi brak na walkę o niego, to ultimatum to akt rozpaczy i chyba nie jestem do końca z siebie zadowolona bo do końca nie wiem czy idzie tam zeby coś ze sobą zrobić czy dla tego, że mu żona kazała.
Nie mam z kim podzielić się moimi problemami no a w kolejce do psychologa czeka się długo. Problem nigdy nie leży po jednej stronie i wiem o tym, ze sutuacja w jakiej się znalazłam nie jest taka tylko dla tego, że mąż jest dda. Ja na przykład jestem osobą wybuchową, impulsywną, podatną na nałogi, w dzieciństwie przeszłam rozwód rodziców a jako nastolatka byłam narkomanką co pozostawiło slad w psychice do dzisiaj (największym problemem jest to, ze czasem zapominam nazw najprostrzych przedmiotów, nie umiem dobrać słów co mojego męża doprowadza do białej gorączki). Mąż też przez jakiś czas brał narkotyki (głównie paliliśmy trawę i zażywaliśmy amfetaminę) ale oboje postanowiliśmy pewnego dnia z tym skończyć i razem nam się udało, razem zuciliśmy też palenie papierosów wiec myślałam, ze kazdy problem razem pokonamy, ze to magiczne "razem" będzie trzymać nas do końca bo zawsze damy radę a po ślubie on nie chce już nic robic razem.
Po tym ultimatum coś jakby się zmieniło mam nadzieję że to nie przeminie z wiatrem.
Dobrze, że znalazłam to forum, chociaż mogę wyżucić to co mi lezy na sercu i zalega. Dzięki temu może sama nie będę w sobie trzymać złosci i zmartwień.
Schomikowałam "Lęk przed bliskością" i zaczynam czytać.Pisz jak tylko bedziesz odczuwac taka potrzebe , czasem trzeba sie wygadac aby poczuc sie lepiej.
Joell44, jak masz ochote przeslac mi tresc tego smsa to moj mail: tofana21@yahoo.com Sorki,z e tak dlugo nie odpisywalam, ale bylam na urlopie 😉
Mzonka, co do trudnosci "drugich polowek DDA". Ja z mezem od 7 miesiecy chodze na terapie rodzinna, bo bardoz duzo narobilo sie w naszym zwiazku poprzez moje DDA i powiem, ze z doswiadczenia widze, ze polowka DDA nie jest potrzebna terapia-choc moj maz tez uwaza, ze by mu sie przydala. Ale wydaje mi sie, ze problem tkwi w trudnosciach miedzy nami, a nie w samym moim mezu. Z innymi realacje ma takie jak mial i ze soba tez nie ma problemow. Moze i polowkom jest ciezko, ale to chyba jednak nie jest powod do terapii. Problemem sa stosunki, ktore sie wytworzylym iedzy dwojka i to trzeba rozpracowac. Wiec jak Twoj maz pojdzie na terapie indywidualna to duze proawdopodobienstwo, ze po jej zakonczeniu zaprosza go na terapie razem z Toba 😉
Tylko, że nie będziemy mieli takiej szansy bo nie ma w naszym mieście żadnego psychologa rodzinnego :unsure: mąż będzie musiał tak czy siak iść sam na indywidualną terapię a ja pójdę sama indywidualnie żeby porozmawiać o swoich problemach. Myślę, że na pewno obojgu nam jest potrzebna opieka psychologa ale nie koniecznie ta opieka musi być taka sama w stosunku do męża jak i do mnie. Połówki lepiej się czują gdy usłyszą z ust specjalisty, co robią dobrze, co źle a nawet to, ze pomoc psychologa nie jest im potrzebna wtedy uspokoi się sumienie.
A czy ta terapia na którą chodzisz z mężem poprawiła relacje w waszym związku?Ja z mezem generalnie rzecz biorac mam dobre relacje,a le w skutek moich problemow pojawilo sie wiele tematow tabu, wspomnien o ktorych nie chceilismy rozmawaic, weic terapia pozwolila nam otworzyc sie na te tematy. Pomogla nam w zyskaniu umiejetnosci sluchania i dzeilenia sie soba bez obaw i ograniczen. Ale chyba najwazniejsza rzecza jaka zrobila to to, ze zaczelismy czuc sie w zwiazku na rowni. Bo wczesniej w skutek moich problemow byla pewnego typu nierownowaga: moj ma jest "normalny" ja nie jestem normalna, wiec pewnie maz ma racje w wiekszosci konfliktowych spraw. On mial do mnie zal, ze w wielu sytuacjach zachowywalam sie tak a nie inaczej. Terapia pozwolila nam zrozumiec, ze zwiazek polega na poszuiwaniu wspolnej jakosci i ona wcale nie musi byc "zdrowa" w przekonaniu osoby nie dda. Musimy znalezc taka droge, ktora bedize dla nas najlepsza, czyli droge posrodku. NIe moze byc tak, ze to tylko DDA pracuje nad poprawa (bo w zasadzei to jego porblemy psuja). Teraia w duzym stopniu kladzei nacisk, na to ze obecna sytuacja jest dokladnie takim samym udzialem moim jak i mojego meza. Generalnie w zwiazku nie moze byc nierownowagi. Nie moze byc tak, ze DDA pracuje nad soba, zeby dociagnac do standardow tego nie DDA. Zwiazek to szukanie rownowagi, satysfakcji obojga, a nie tylko jednej ze stron. I w wyniku tego rozumienia, ze sytuacja jest jakby wypadkowa zachowan dwoch pratnerow, zaczyna tworzyc sie realcja, pretensje powoli ustepuja miejsca checi porozumienia i szukania rozwiazan, a nie odwetu. Ale oczywiscie ta terapia nie mialaby najmnijeszego sensu, gdybym ja swojej terapii nie przeszla, bo nie potrafilabym na ten tor sie skierowac. Nie potrafilabym zdystansowac sie do swoioch problemow i zaczc myslec o zwiazku jako wartosci, o ktora warto walczyc.
A ja bym sugerowala, ze jesli chcesz aby bylo dobrze, to pozwl mezowi najpierw rozpoczac terapie, a ze soba moze nic nie rob. Mysle, ze maz moze poczuc sie bardzo agrozony jak w tym samym momencie Ty zaczniesz walczyc o swoje. Moze warto odczekac chwile i skoncentrowac sie na pomocy mezowi, wspoiraniu go w terapii.
W sumie to masz rację. To nie robi mi różnicy czy zacznę chodzić do psychologa w tym czasie co mąż czy później a dla niego to może być ważne.
Zastosuję się do twojej rady i dziękuję 🙂im dłużej w tym tkwie tym bardziej zdaje sobie sprawe, że z osobš z DDA nie da się żyć "normalnie"… To jest szaleństwo. Nic na siłe, to osoba z DDA musi chcieć, musi zdać sobie sprawe, musi sama nad sobš pracować, sama sobie uwiadomić ale jak ma to zrobić jeli nie wie co jest normalne, co prawdš a co kłamstwem. Błędne koło.
„granice twojego psychicznego spokoju sa nienaruszalne. „
DooShek, racja. To osoba z rodziny alkoholowej musi wlozyc nawjiecj pracy,ale Ty mozesz jej pomoc w dojsciu do prawdy, w dojsciu do glebi siebie i zrozumienieu co dla tej osoby jest normalnoscia a co nie. DDA nie jest w stanie pokonac tej drogi bez ludzi, bo tylko oni pomagaja zrozumiec "normalnosc".
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.