Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD mechanizm ucieczki

Przeglądasz 5 wpisów - od 51 do 55 (z 55)
  • Autor
    Wpisy
  • pudinka
    Uczestnik
      Liczba postów: 144

      Ilona kurcze mam tak samo z tym spóźnianiem się. Wcale to nie jest fajne, bo gonię z językiem na brodzie, cała spocona byle zdążyć i stresuję się tym że jestem za poźno, że mogę nie zdążyć itd. Tylko po co? Sama nie wiem. Nawet jak mam dużo czasu przed wyjściem to i tak wychodzę po czasie. Fajnie napisałaś, że to po to, że MUSZE czuć napięcie. Nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób. Tylko pytanie: dlaczego? po co?
      Przecież to napięcie tylko pogarsza ogolne samopoczucie:S

      drobiazdzek0
      Uczestnik
        Liczba postów: 298

        tez czesto UCIEKAM od siebie.Czesto zdarza mi sie odczuc ,ze jest mnie dwie. Jedna to ta dorosla co sie nie boi i chce dzialac i to dziecko co chce uciekac ,boi sie , najlepiej zeby ktos za niego zrobil to i przejal odpowiedzialnosc i czesto ulegam temu dziecku, wlasciwie to ono kieruje moim zyciem . Uciekam -ta ucieczka to takie somatyzowanie wtedy kiedy trzeba cos załatwić ,przejac odpowiedzialnosc i byc dorosłym. Nagle potrafie chorowac , brak apetytu , kaszel nerwowy , bole żoładka, strach, lęk irracjonalny. Emocje ,chore emocje z dziecinstwa nie pozwalaja mi funkcjonowac jak dorosła osoba. Ujawniaja sie wtedy kiedy nie powinny. Pamietam jak bylam u lekarza kardiologa i strasznie sie lękalam przed badaniem, i zachowywalam sie jak mała dziewczynka , szukalam w tej kobiecie pocieszenia, poglaskania, dobrego slowa, ukojenia tego lęku , ona chyba cos wyczula ,ze jakas nienormalna przyszla i powiedziala"to co mam na glowie stanć zebys sie uspokoila" i sie uspokoilam po tym tekscie. Masakra.:blush: co ja wyprawiam?? o co chodzi?? dziecko w skorze doroslej osoby.

        lanserek
        Uczestnik
          Liczba postów: 103

          Nom tak, ja mam już swoje lata i nic mnie życie nie uczy. Nie wiem, czego się jeszcze mogę zaczepić – co poprawić. Uciekałam rodziny, od siebie, od znajomych, od używek, od śmierci, teraz uciekam od świata. Ja nie mam pojęcia już, co jeszcze mogę zrobić. Chciałabym stracić pamięć, zniknąć , przestać istnieć ale heh wiem – to tylko moje chęci.

          Czarna
          Uczestnik
            Liczba postów: 318

            Ale super, że dotarłam do tego tematu. Nigdy się właściwie nie zastanawiałam nad tym, że jestem bałaganiarą w połowie. Moja mama ma do mnie o to pretensję i zawsze jak przychodzi do mnie to pierwsze co słyszę to "Weź się wreszcie za siebie".
            Ona sama jest pedantką a teraz po rozwodzie stała się sprzątającą "bo nie mam co ze sobą zrobić". I wszystko u wszystkich powinno wyglądać wg jej wizji. Czyli oznacza to przekładanie moich rzeczy w inne miejsca niż ja je położyłam, sprzątanie w moim pokoju bez mojej zgody itp.
            No ale do rzeczy. Jestem straszną bałaganiarą na "swoich śmieciach" czyli na moim własnym terytorium. Mam te odczucie, które opisywali tu inni m.in. to, że dopuszczam do ogromnego bałaganu i odkładam sprzątanie na później, zmywanie aż nazbiera się sterta w zlewie, pranie aż pralka będzie pękać. Mam jakiś wewnętrzny opór przed "marnowaniem czasu na codzienne sprzątanie", "zrobię to później bo teraz mi się nie chce/ale nie wiem czemu-przecież nie jestem zmęczona", i w ogóle czuję się z reguły tak jakby to był jakiś przymus. Za to w pracy jestem pedantką. Wszystko muszę zrobić jak najlepiej, stanowisko pracy mam uporządkowane i potrafię sprzątać je na bieżąco ;/
            To dziwne co nie? Ale teraz czytając wszystkie posty powyżej zaczynam rozmyślać nad tym co wyniosłam z domu.
            Od małej dziewczynki byłam "tresowana" przez ojca. Pominę inne aspekty tresury a skupię się na sprzątaniu. Dostałam obowiązki dość wcześnie bo lanie za niedokładne wytarcie kurzy pamiętam już jako około 10 letnie dziecko. Ojciec leżał sobie na wersalce i oglądał Tv lub rozwiązywał krzyżówki a ja miałam sprzątać. Oczywiście po tym nastepowała kontrola tego jak posprzątałam. I oczywiście ON zawsze znalazł miejsca gdzie kurz nie został wytarty. Ale…nie pokazywał mi gdzie i sama musiałam znaleźć to miejsce po kolei przeglądając wszystkie inne. Gdy nie znalazłam-lanie, a w chwilach lepszego humoru ojca jego palec wędrował w to brudne miejsce a potem na mój policzek, o który został wycierany dokładnie z brudu. I ten triumf ojca, że nie znalazłam.
            I tak teraz myślę, że jest we mnie bunt, którego wtedy nie mogłam uzewnętrznić ze strachu, że daję sobie wolność od sprzątania, za to w pracy czyli tam gdzie ktoś mnie będzie kontrolował-muszę być idealna. Dziwna ta świadomość aczkolwiek trochę mnie Wasze posty podniosły na duchu bo czułam się fatalnie z powodu mojego "domowego bałaganiarstwa":blush:

            Edytowany przez: Czarna, w: 2011/05/29 10:52

            Malakh
            Uczestnik
              Liczba postów: 1123

              Ja nie sprzątam na złość wszystkim, podobnie jak Ty, Czarna. Ale nie sprzątam też dlatego, że w tym moim chorobliwym perfekcjonizmie i tak nigdy nie będzie dobrze posprzątane, więc odpuszczam, bo i tak mi się nie uda. Chociaż ostatnio udaje mi się utrzymać w czystości jeden mebel, co uważam za spory sukces i wielki powód do dumy, że oto posprzątałam i mam porządek. 🙂 Jak poczuję większą moc, to posprzątam coś jeszcze. 😛

            Przeglądasz 5 wpisów - od 51 do 55 (z 55)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.