Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Poczucie opóźnienia w życiu

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 103)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      Odnośnie deficytòw  takie podejście gdzie jeżeli czegoś nie mam/nie dostałem (np. zaufania, miłości, odpowiedzialności, granic, autonomii, zwracania się o pomoc itp.) to nie mam z czego czerpać/pobrać stąd też nie dam tego też innym lub po omacku w stopniu znikomym (zresztą to przeniesione błędne koło zauważam też w tym ile otrzymał zadobòw (niewiele) mòj tata stąd niewiele ich przekazał mi) , ale podobnie jak Ty uważam, że w dorosłym życiu biorąc odpowiedzialność (zamiast wchodzić w rolę ofiary) możemy odbudowywać zasoby.

      W tym miejscu pasują słowa Perfectu 'nie mogę Ci wiele dać, bo sam niewiele mam’

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez 2wprzod1wtyl.
      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 628

        j.b napisała:

        Poza tym kiedyś na stażu babka która mnie zatrudniała, tak właśnie mi powiedziała  – „z twojego cv jakoś niewiele wynika, ja w twoim wieku już dawno byłam po studiach, i jeszcze to i tamto”.

        Włosy mi dęba stanęły, gdy to przeczytałem… Daj spokój! Zamierzasz sobie układać życie według opinii jednego zdurniałego, zgorzkniałego babska, które może w danym dniu wkurzyło dziecko lub mąż?

        Opowieści typu „kiedy ja byłam w Twoim wieku…” są typowe dla osób, które przekroczyły już smugę cienia – widzą, że świat nie jest już taki sam, jaki był, gdy mieli po 20 lat i nie potrafią się do tej nowej rzeczywistości przystosować, jednocześnie czując, że muszą ustąpić miejsca nowemu pokoleniu.

        Myślę, że cytowana przez Ciebie wypowiedź była raczej odzwierciedleniem lęków, złego humoru, czy ciasnoty poglądów tej pani. Nie wydaje mi się, żeby było to coś, co warto czynić w życiu swą dewizą!

        Zawsze znajdą się tacy, którym nie będzie coś w Tobie pasować – twarz, kolor oczu, albo barwa sznurowadeł. Bierze się to stąd, że ludzie mają tuziny kompleksów i że przez niechęć do kogoś czasem określają sami siebie (na zasadzie „nie wiem kim jestem, ale nie jestem taka jak ta wstrętna pani X”).

        „Psy szczekają, karawana idzie dalej”. Moim zdaniem nie zwracaj na takie drobiazgi uwagi i po prostu rób swoje. Realizuj SWÓJ własny program.

        j.b
        Uczestnik
          Liczba postów: 54

          Ale to chyba ważna prawda: mamy deficyty rozwojowe. Choćby trzymając się teorii Eriksona, nie przeszliśmy/przeżyliśmy wskazanych przez niego etapów rozwoju w należyty (niezakłócony) sposób. To nie było możliwe w tak dysfunkcyjmych rodzinach. Stąd „opóźnienia” są realne. Wierzę jednak, że mogę je przepracować i żyć szczęśliwie.

          Tak właśnie czułam, że na tym forum ta kwestia może zostać lepiej zrozumiana, bo przez deficyty w domu rodzinnym możemy mieć to poczucie „opóźnienia” – często brak warunków w domu zakłóca przebieg naszego życia i stąd potem to odczucie.

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Mam jeszcze jedną autorefleksję. Skąd bierze się wrażenie „opóźnienia” w życiu. W moim przypadku chyba też z uciekania w świat fantazji. Zbyt dużo czasu spędzam w swojej głowie, próbując w niej ułożyć sobie „rzeczywistość”, taką jak mi pasuje. Neguję tę rzeczywistość, która mnie otacza – bo w niej nie mogę/nie umiem być takim, jakim pragnę. Dlatego próbuję dopasować świat do siebie, a nie siebie do świata. Przez to nie dotykam teraźniejszości, nie jestem „tu i teraz”. Czas jakby omija mnie. Ludzie mówią, że wyglądam na znacznie młodszego, niż jestem. Też tak macie?

            j.b
            Uczestnik
              Liczba postów: 54

              Jeśli chodzi o wygląd, mam podobnie. Bliżej mi do 30 niż 20, a jestem często postrzegana jak nastolatka – czy to u lekarza, w sklepie, czy to na rozmowach kwalifikacyjnych do pracy mi się zdarzało być tak postrzeganą. Kiedy patrzę w lustro, wydaje mi się, że wyglądam na swój wiek. Jednak jestem dość wycofana i brak mi pewności siebie i podejrzewam, że to właśnie  to budzi w ludziach jakieś poczucie, że jestem młoda, nieporadna, niedoświadczona i ogólnie jakoś ich sobą „rozczulam” :/

              Może swój wpływ ma tutaj też brak używek i ogólnego „zużycia” organizmu, bo nie uczestniczę w życiu społecznym, jestem bardziej obserwatorem niż uczestnikiem… Może to też na swój sposób „konserwuje”… Nie wiem sama.

              Ja również mam problem z uciekaniem w świat fantazji. Miałam duży problem z wyborem ścieżki zawodowej – po pierwsze dlatego, że nie miałam warunków do nauki, ale częściowo także dlatego, że wybór wiązał się z jakimś ograniczeniem możliwości, bo wybierając jedną dziedzinę, inne ścieżki się zamkną. Ja zawsze wolałam mieć poczucie, że mam tę możliwość wyboru – ale przecież brak wyboru też jest jakimś wyborem, bo w końcu wszystkie ścieżki się zamkną, a ja pozostanę z niczym. Ale ja wolałam sobie wyobrażać siebie w różnych rolach zawodowych niż realnie do nich dążyć, bo mogłabym przecież w rzeczywistości nie dosięgnąć do tego poziomu fachowości, jaki miałam w wyobraźni. Łatwiej jest fantazjować o sobie jako o specjaliście niż tym specjalistą się stać – a ja mając niskie poczucie własnej wartości czułam, że i tak nie warto próbować, bo i tak nie dam rady.

              Na szczęście stopniowo wyszłam z tego toku myślenia, choć zajęło mi to sporo czasu 🙂

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                „Łatwiej jest fantazjować o sobie jako o specjaliście niż tym specjalistą się stać.”

                Ja bym nawet powiedział, że łatwiej jest fantazjować o sobie jako o specjaliście niż w ogóle stać się kimkolwiek. Lęki przed porażką, odrzuceniem, pragnienie doskonałości często powstrzymywały mnie przed zrobieniem nawet pierwszego kroku na jakiejś drodze rozwoju czy w jakiejś dziedzinie. I tym sposobem nigdy nie dowiadywałem się, czy stałbym się na danym polu kimś przeciętnym, kimś wyjątkowym, a może w ogóle nie nadawałbym się do tego. Takich pytań, na które nie uzyskam już nigdy odpowiedzi uzbierały mi się w życiu całe kopy*.

                Te pytania pozostawione bez odpowiedzi, to realna strata, wynikająca z bagażu DDA. W Programie 12 kroków już na początku drogi zdrowienia, mówi się o sporządzeniu listy strat, jakich doświadczyliśmy w wyniku dysfunkcji (syndromu DDA). Właśnie uświadomiłem sobie kolejną, bardzo ważną z tych strat: odebrałem sobie prawo do odkrywania, kim mogę się stać.

                * Kopa – w Polsce w XVII-XIX w. liczba 60 sztuk = 4 mendle = 5 tuzinów.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Jakubek.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Jakubek.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Jakubek.
                kosmita987
                Uczestnik
                  Liczba postów: 244

                  Opóźnienie to moje „drugie imię”. Znam tylko jedną osobę tak opóźnioną jak ja i ma ona zdiagnozowaną niepełnosprawność intelektualną. Może coś w tym jest, w dotychczasowych pracach niektórzy jasno poinformowali mnie, że chyba jestem upośledzony.

                  mmmmmmart
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27

                    Kwestii zawodowych i finansowych nie poruszam, bo akurat niektòre osoby dda radzą sobie w tym zakresie wręcz przodują a mimo tego czują się na poziomie emocjonalnym, osobistym i relacyjnym niespełnieni.


                    @2wprzod1wtyl
                    trafiłeś w punkt.

                    Ja mam 33 lata, kwestie zawodowe są jedyne, które są w moim życiu ok. Nigdy nie byłam w żadnym, nawet krótkim związku, wciąż mieszkam z rodzicami i nie mam perspektyw ani już dawno nadziei na to, że życie mi się poukłada w taki sposób, żebym mogła się nazwać szczęśliwym człowiekiem. W sumie to w takim stanie beznadziei czekam na koniec, czasem to jest jedyna myśl która mnie trochę rozwesela.

                     

                    Ale myślę że jak najbardziej warto porzucić porównywanie się do kogokolwiek. Każdy ma swoją ścieżkę życia i to że ktoś w takim czy innym wieku zrobił to czy tamto przecież nie ma na Ciebie żadnego najmniejszego nawet wpływu. Dla mnie obojętne jest to że moi znajomi coś mają lub kimś są bo to nie wpływa na mnie w żaden sposób, gdyby oni nie byli w związkach to moje życie wyglądałoby zupełnie tak samo jak wygląda teraz, więc jest mi to najzupełniej obojętne. Co z tego że sąsiad ma porsche skoro nigdy do niego nawet nie wsiądę? W takim razie czy robi mi różnicę czy jest to porsche czy maluch?

                    Makadamia
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 35

                      Mnie poczucie opóźnienia kompletnie pozbawia motywacji do działania. Skoro jestem sto lat za Murzynami to jaki sens coś robić.

                      I jeszcze to ryzyko bycia śmiesznym w tym co się robi, bo inni już na kolejnym etapie życia: związki, dzieci itp. a ja dopiero pierwsze kroki w relacjach. I trzeba gonić. Może to głupie że patrzy się na innych, ale niestety wyścig trwa nawet gdy nie chce się w nim brać udziału. A jak się zostanie całkiem w tyle to kiepsko, nie ma odniesienia do innych. Nie ma z kim rywalizować – wiem, bez sensu, ale jeszcze to by mnie napędzało do działania. Motywacja zewnętrzna w moim przypadku.

                      j.b
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 54

                        Może to głupie że patrzy się na innych, ale niestety wyścig trwa nawet gdy nie chce się w nim brać udziału

                        To prawda, nie jesteśmy samotnymi wyspami. Żyjemy w środowisku społecznym i życie całkowicie bez żadnych punktów odniesienia nie jest możliwe. Uważam, że zasada „nie porównuj się do nikogo” jest trochę wyparciem rzeczywistości. Lepiej uświadomić sobie, że taki mechanizm istnieje, skąd się bierze i w ten sposób go przepracować.

                         

                        Dziś trochę myślałam na ten temat i to nie jest tak, że ja się porównuję, bo ktoś coś ma i wtedy ja też zaczynam chcieć tego samego, tylko na odwrót: jeśli jest coś, co ja chciałam mieć/dokonać, a ktoś to ma, to wtedy się pojawia to poczucie. Podam dwa przykłady, jeden na to kiedy się NIE porównuję i drugi – kiedy się porównuję:

                        1. miałam kiedyś sąsiadkę, która miała bardzo utytułowanego doga de bordeaux. Na ścianach miała mnóstwo dyplomów, na półkach statuetki i pęki medali, jakie ten pies zdobył na wystawach. Ale wcale jej nie zazdrościłam tego psa, bo chociaż psiak był oczywiście przesympatyczny, to ta rasa i w ogóle świat wystaw mnie nie interesuje. Ja miałam wtedy uratowanego kundelka i nie zamieniłabym go na 10 takich dogów.
                        2. Jestem w wieku, w którym jeśli ktoś szedł na studia, to ma już dawno co najmniej tytuł magistra i parę lat doświadczenia zawodowego. To jest coś, o czym JA sama z siebie od lat marzyłam i w tej sytuacji już się porównuję – że robię dopiero studia pierwszego stopnia, nie mam żadnego doświadczenia w branży którą studiuję, za to tkwię w prostej pracy gdzie większość załogi to młodziki dopiero nabywający swoje jakieś pierwsze doświadczenia. Również głupio mi będzie szukać praktyk, bo wszyscy będą tacy „młodzi i dynamiczni” a tu taki piernik przyjdzie przyuczać się od zera 😀 co prawda teraz ludzie z czasem się przekwalifikowują i nie jest to takie rzadkie jak kiedyś, ale w moim przypadku nie mam a sobą jakiejś branżowej historii i boję się, że będę wyglądać na pogubioną w życiu zawodowym niezaradną osobę (w sumie to prawda).
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 103)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.