Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Pożegnanie

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 120)
  • Autor
    Wpisy
  • carmen
    Uczestnik
      Liczba postów: 15

      SOS mnie się z kolei wydaje, że z tym egoizmem jest różnie. Faktem jest jednak, że poczułaś się odtrącona, wyśmiana i niezrozumiana na tym forum. O tym nie można dyskutować.
      Jeśli chodzi o mnie, to rzeczywiście często bywam egoistyczna, użalam się nad sobą, narzekam i mam dość życia, chociaż obiektywnie JEST OK, więc niestety Twoja surowa krytyka to prawda.
      Szkoda, że nie umiałam Ci pomóc.

      PS. Co do samobójców. Może nie powinnam się wypowiadać, ale wydaje mi się, że to nie tylko egoizm, tchórzostwo i wygodnictwo. W każdym razie nie zawsze.

      Edytowany przez: carmen, w: 2009/06/24 11:20

      malenka
      Uczestnik
        Liczba postów: 382

        Ostatnio dużo myśli samobójczych we mnie i Twój post to spojrzenie na wszystko z innej strony.Zgadzam się z Tobą odnośnie egoizmu. Jako DDA jestem w patrzona w siebie i świat widzę przez pryzmat moich problemów.NIe dostrzegam innych ludzi. NIe doradzam innym ludziom, bo sama nie moge dać sobie rady ze sobą.Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty i jakoś tak dziwnie. Podziwiam za siłe charakteru.

        Kamlena89
        Uczestnik
          Liczba postów: 16

          Nie wiem sos ile złego w życiu ciebie spotkało ale bardzo podziwiam twoją siłe, to że się nie poddałaś, że twoje dzieci są tak przez ciebie wspierane. Mi ojciec też odebrał dzieciństwo…ale była przy mnie mama dzieki której coś osiągnełam, poświęciła całe swoje ciepło i siły dla mnie. Zycze wam żebyście szybko zaczeli spokojnie żyć…tworząc kochającą rodzine. Zeby pomiędzy wami też powstała taka więź a wtedy po pewnym czasie poradzicie sobie z tą tragedią, a przynajmniej bardzo w to wierze. Trzymam za was kciuki!
          Pozdrawiam.

          sos
          Uczestnik
            Liczba postów: 95

            Przyszłam po długim dniu pracy zmęczona, zaglądam na forum i…. nie wierze własnym oczom. Dziękuję za miłe słowa, ale nie one są tu najważniejsze. Jakże cieszę się że niektorzy coś zrozumieli…. Smierć nie jest tak bardzo bezsensowna jeśli uratuje kogoś innego, jeśli ktoś inny coś zrozumie i zmieni tok swojego myślenia. Mój mąż był egoistą ale był święcie przekonany że tak nie jest. Obwiniał wszystkich w koło za swoje niepowodzenia oprócz siebie. Jego maleńkie problemy urastały do ogromnych i nie umiał znaleźć odpowiedniego wyjścia. Jeśli na naszym dramacie możemy pomóc komuś innemu to jestem z tego powodu szczęśliwa. Cieszę się że dałam Wam do myślenia i proszę – wyciągnijcie dla siebie odpowiednie wnioski – wówczas jego śmierć będzie mniej bezsensowna.
            Wiem jedno – jeśli myślimy negatywnie przyciągamy złe rzeczy, jeśli myślimy pozytywnie wszystko staje się łatwiejsze…
            Myślcie pozytywnie i o problemach innych a Wasze będą wówczas dużo mniejsze.

            Jest mi bardzo przykro że zostawił mnie samą, ale nigdy się nie poddam – mam przecież dzieci dla których muszę być wzorem matki i ojca… Dzieci dodają mi sił.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Długo zastanawiałam się co Ci odpisać, żeby Cię nie urazić. Zawsze tak robię, wiecznie stawiam własne dobro nad cudze, a potem trafiam na takich ludzi, którzy zarzucają mi egoizm. Jest mi przykro zwłaszcza, że ja dopiero uczę się myśleć o sobie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że najcześciej są to ludzie, którym po prostu musiałam nauczyć się odmawiać, a oni zawiedzeni, że nie można mnie już wykorzystywać zaczęli zarzucać mi egoizm. Zawsze się potem czułam winna.
              Przepraszam, że zareagowałam tak ostro, ale coraz więcej jest tu takich postów od osób, które nie są DDA, przychodzą się tutaj wyżalić, ale jednocześnie oskarżały wszystkich ludzi z tym problemem. Jest mi też przykro, że niestety potraktowałaś mnie w drugim poście tak jak inni ludzie, o których pisałam wyżej.
              A takich ludzi jak Twój mąż nigdy nie rozumiałam i nie rozumiem. Moja siostra, która swoją drogą też jest DDA, wiecznie ma jakieś kłopty, musiałabym tu długo opisywać o co chodzi, ale nie są to problemy takie jakie ma Aguś ze swoim mężem, wobec tych, jej wydają się banalne, ale ostatnio było jej ciężko w pracy, więc ją rzuciła. Nie zastanawiała się czym to grozi dla naszego domu. W sumie to jej nigdy nie obchodziło. Aczkolwiek cały czas, gdy pracowała, chodziła i gadała, że się zabije. W dodaktu jej zdaniem trzeba mieć odwagę, żeby się zabić. Teraz nie pracuje, twierdzi, że ma depresje, ale leczyć się nie chce i co jakiś czas znowu gada, że się zabiję. Najchętniej złapałabym ją i wytrząsnęła z niej te wszystkie głupoty o samobójstwie. Nie chcę się za dużo o niej rozpisywać, bo dużo byłoby pisania, zresztą kiedyś już o niej tutaj pisałam. Piszę jednak to wszystko, żebyś wiedziała, że nie jestem przeciwko Tobie. Papatki!

              MyWay
              Uczestnik
                Liczba postów: 5

                sos zapisz:
                „Przyszłam po długim dniu pracy zmęczona, zaglądam na forum i…. nie wierze własnym oczom. Dziękuję za miłe słowa, ale nie one są tu najważniejsze. Jakże cieszę się że niektorzy coś zrozumieli…. Smierć nie jest tak bardzo bezsensowna jeśli uratuje kogoś innego, jeśli ktoś inny coś zrozumie i zmieni tok swojego myślenia. Mój mąż był egoistą ale był święcie przekonany że tak nie jest. Obwiniał wszystkich w koło za swoje niepowodzenia oprócz siebie. Jego maleńkie problemy urastały do ogromnych i nie umiał znaleźć odpowiedniego wyjścia. Jeśli na naszym dramacie możemy pomóc komuś innemu to jestem z tego powodu szczęśliwa. Cieszę się że dałam Wam do myślenia i proszę – wyciągnijcie dla siebie odpowiednie wnioski – wówczas jego śmierć będzie mniej bezsensowna.
                Wiem jedno – jeśli myślimy negatywnie przyciągamy złe rzeczy, jeśli myślimy pozytywnie wszystko staje się łatwiejsze…
                Myślcie pozytywnie i o problemach innych a Wasze będą wówczas dużo mniejsze.

                Jest mi bardzo przykro że zostawił mnie samą, ale nigdy się nie poddam – mam przecież dzieci dla których muszę być wzorem matki i ojca… Dzieci dodają mi sił.”

                SOS – jestem tutaj od niedawna, więc nie znam Twojej historii i – podobnie jak ktoś już tutaj napisał – ogromnie żałuję, że wcześniej nie widziałam Twoich wpisów, że nie pomogłam! Nie mogę jednak stać z boku i biernie czytać…. Tak strasznie poruszyły mnie Twoje wpisy, ze muszę napisać kilka słów. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co przeżywasz, ale muszę Ci podziękować!! Odkąd pamiętam towarzyszyły mi myśli samobójcze… nie będę ciągnąć tego wątku, ale zmierzam do tego ze otworzyłaś mi oczy! Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, ze ktoś mógłby cierpieć gdybym odeszła…. Przemyślałam to i przeraził mnie wniosek – jednak egoizm…. ale NIE – to jest po prostu taki stan, kiedy ból (wewnętrzny) zabija logiczne myślenie, po prostu nie wiedzisz innego wyjścia. Nie zastanawiasz się nad tym co będzie potem, co/kto zostaje…. I sądzę, że tak było z Twoim mężem. Nie miałaś na to wpływu, żadne argumenty nie mogły pomóc! Wyobrażam sobie jak sie musiał czuć, skoro nie pomyślał co zostawia. Po co to piszę? Zeby pokazać jak silne jesteśmy my kobiety, jak silna byłaś i jesteś TY! Zrobiłaś wszystko co mogłaś! Mnie nikt nigdy nie zaciągnął do psychiatry. Słyszałam tylko "weź się w garść" itp. To co piszesz o dzieciach pokazuje też, że odniosłaś wielki sukces, uchroniłąś je przed skutkami choroby (bo tak traktuję DDA) ojca! To jest Twój sukces. Wszystko co napisałaś pokazuje, że jesteś wielka i wierzę, że teraz zaczynasz nowe życie – na które zasłużyłaś! Dla mnie Ty i inne osoby, które opisywały tutaj swoje przeżycia jesteście bohaterkami! Jeśli potrzebujesz jakiejś pomocy/wsparcia, odezwij sie proszę! Pozdrawiam serdecznie 🙂

                sos
                Uczestnik
                  Liczba postów: 95

                  May Way – dziękuję Ci za to że dostrzegłaś drugą stronę samobójstwa.
                  Moja córka powiedziała mi, że jestem stworzona żeby pomagać innym – mój mąż był tak opornym przypadkiem, że już nic nie mogłam zrobić. Cieszę się ze ktoś przez mój wpis myśli choć trochę pozytywniej.
                  Wczoraj miałam dołek – płakałam, bo nie mam się do kogo przytulić…nie mam a kim decydować o ważnych sprawach, nie mam komu opowiedzieć co robiły dzieci…. nie przysyła mi smsów… Wydawało mi się że On chce mi powiedzieć "widzę teraz że nie miałem racji, widzę teraz jakie piękne jest życie, jak nam było ze sobą dobrze, jaką byliśmy wspaniała rodziną…chcę wrócić i cieszyć się tym wszystkim!! Dlaczego nie mogę do was wrócić??”’ Cały dzień słyszałam to w moich myślach… Wypłakałam się i trochę ulżyło. Dziś zaświeciło słońce i czuję się znów lepiej.
                  Zapytałam córkę: "czujesz się coraz lepiej czy coraz gorzej od śmierci taty?" Odpowiedziała "cały czas tak samo – dziwnie…jakby to wszystko działo się obok nas, jakby nas to nie dotyczyło" Mam nadzieję że nie będzie coraz gorzej tylko z czasem coraz lżej…ale potrzeba chyba dużo czasu.

                  Dziękuję wszystkim za miłe słowa – nie spodziewałam się i jest mi z tego powodu miło.

                  nasturcjaKMK
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 3

                    Sos – bardzo Ci współczuję z powodu samobójstwa Twojego męża.To coś,czego nie zapomnisz do końca życia.
                    Gdybym jednak Ci teraz napisała,że Twoje dzieci,gdy dorosną i będą to niosły ze sobą w różnych formach,są godne potępienia?Ze to zdarzenie nie ma prawa wpłynąć na ich psychikę?
                    Można tańczyć z kamieniem na plecach,i wielu to się udaje lepiej lub gorzej,ale to,że niektórzy tracą siły,nie jest powodem do oskarżeń.
                    Radzę sobie, jak umiem – mój ojciec pił,potem dołączyła do niego moja matka,która pije do dziś.Mimo to staram się żyć normalnie,mam dom,ukochanego mężczyznę,swój świat.Jednak czasem to do mnie wraca i muszę walczyć z faktem,że mija mama popełnia samobójstwo – tyle,że na raty.Bywało,że nie wiedziałam,czy żyje,gdy znikała na 3 dni i nikt nie wiedział,co się z nią dzieje;gdy lądowała pokaleczona w szpitalu;gdy zapiła tak,że nie było wiadomo,czy oddycha.Każdego dnia realnie liczę się z tym,że mogę otrzymać wiadomość o jej śmierci.Moim sukcesem jest to,że nie chcę iść na dno razem z nią.Ale nie oceniam ludzi,którzy zatonęli.

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      Witam,

                      Nie było mnie tu od ponad półtora roku… Piszę ze względu na Basię (sos) – ale najpierw kilka słów wstępu. Swego czasu opisywałem tu swoją historię (żyłem z DDA ok. 1 roku) – to był najgorszy okres w moim życiu. Nigdy nie cierpiałem tak bardzo jak wtedy, nikt nigdy nie zrył mi psychiki jak E… Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, czego wtedy doświadczyłem… Próbowałem oczywiście walczyć o nasz związek (jestem psychologiem więc miałem podstawy, żeby wierzyć że podołam) – ale na szczęście to E. zdecydowała, że to koniec. Na szczęście – bo przypuszczam, że do tej pory byłbym już innym człowiekiem niż byłem. Przez pewien czas po tym jak się rozstaliśmy (już po okresie "żałoby") byłem w stosunku do niej w miarę neutralny, wręcz rozumiałem wiele jej zachować. Im jednak bardziej o tym racjonalnie myślałem tym większą agresję we mnie budziło już samo jej wspomnienie… Dziś, po ponad półtora roku, wiem, że dalej nie byłbym w stanie nawet spróbować jej wybaczyć to czego doświadczyłem podczas naszego związku jak i już po jego zakończeniu (kwestia bardzo agresywnej walki E. o "jej" pieniądze). Wiem też, że mam bardzo radykalne poglądy co do alkoholików, nieco mniej ale także radykalne w stosunku do DDA. Rozumiem i zgadzam się z tym, że dzieciństwo ma kluczowe znaczenie przy kształtowaniu osobowości, rozumiem, że Wasze dzieciństwo to był koszmar – ale to Was w żaden sposób nie usprawiedliwia do tego, żeby krzywdzić innych!!! Spójrzcie na statystykę – w Polsce jest ok. 800-900 tyś alkoholików, ok. 4.5 mln ludzi nadużywających alkohol – zatem ilu musi być DDA? przypuszczalnie ponad 1mln (może nawet kilka mln) Polaków to DDA – i czy myślicie, że wszyscy są tak beznadziejni jak E. albo mąż SOS? Czy wszyscy tłumaczą się swoim dzieciństwem i tym usprawiedliwiają swoją postawę???? Moja mama jest też DDA – i złego słowa nie mogę o niej powiedzieć (choć oczywiście ma kilka cech DDA, które determinują jej życie, m.in. niska samoocena która nie pozwoliła jej wykorzystać dużego potencjału intelektualnego w pełni)!!! Nigdy nie widziałem u niej tego, co widzę w Waszych opisach! Nie dała się swojemu dzieciństwu (od razu uprzedzam argumenty innych o tym, że być może miała w miarę lekkie życie – jej bracia tak dobrze nie skończyli, w większości są alkoholikami) i nigdy nie doświadczyłem ani ja ani tata tego, że jej ojciec a mój dziadek był alkoholikiem!!! To nie jest jedyny przypadek – mam wśród znajomych DDA – co najmniej dwoje którzy przychodzą mi teraz do głowy tworzą normalne, szczęśliwe małżeństwa, rodziny. Oczywiście znam też takich, któzy sobie tak świetnie nie radzą i szczerze mówiąc nie wiem, czy stanowią większość czy mniejszość – nie to jest istotne. Istotne jest to, że także Wy możecie żyć normalnie albo przynajmniej nie krzywdzić innych!!! Zgadzam się całkowicie z SOS – Ci z was, którzy są podobni do E czy męża SOS są PIEPRZONYMI EGOISTAMI i nic nie jest w stanie zmienić mojej opinii!!! Gówno mnie obchodzi to co przeżyliście – macie całę życie, żeby z tym walczyć!!! Ciekawe jestem ilu z Was wykorzystało wszystkie możliwe drogi rozwoju??? Ilu z Was uczestniczy w terapiach systematycznie, uczestniczy świadomie, aktywnie – z nastawieniem chęci zmiany??? Ilu z Was – tak szczerze? – wykorzystało WSZYSTKIE możliwości pomocy sobie i swoim najbliższym? Pół biedy jeśli jesteście sami – chcecie to taplajcie się w swoim błotku do bólu – ale jeżeli tworzycie związki, rodziny – to weźcie się wreszcie w garść!!! Całe życie będziecie myśleć tylko o tym jak Wam źle i że wsyscy wokół mają skakać wokół Was i Wam pomagać??? Gówno – każdy ma swoje życie i każdy chce je przeżyć w taki sposób, żeby na łożu śmierci móc spojrzeć w przeszłość i powiedzieć: miałem fajne życie. Szanujcie potrzeby innych ludzi!!! Dajcie im być szczęśliwym!!! W dupie mam Wasze potrzeby jeśli to tylko Wasze mają być realizowane!!! NIe chcecie sami być szczęśliwi, nie macie determinacji, żeby się rozwijać – to nie oczekujcie pomocy od innych!!!
                      Oczywiście nie kieruje tych słów do wszystkich DDA – mam nadzieję, że większość z WAs jest innych – choć szczerze mówiąc nei wierze w to… Przemyśl dokładnie czy moje słowa nie dotyczą także Ciebie, osoby która teraz czyta to forum…

                      Basiu – wiem ile siły włożyłaś w walkę o mężą, wiem, że nie byłaś w stanie zrobić więcej, wiem, że każdy DDA może zazdroscić TWojemu mężowi wsparcia, jakie mu udzieliłaś – a mimo to on tego nie wykorzystał… Niech to będzie przestrogą dla DDA – jeżeli sami nie chcecie pomocy i AKTYWNIE, Z CALYCH SIL nie będziecie walczyć o swoje szczęście to nawet tak heroiczna walka jak walka Basi nie pomoże… To WY musicie walczyć a nie inni za WAS. DOROSNIJCIE!!!

                      niewielemiejsca
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 337

                        z jednej strony mowisz, ze Twoja mama DDa jest ok, nie dalo sie odczuc, ze pochodzi z alkoholowej rodziny, a z drugiej strony szczerze watpisz, ze DDA moga byc inni. Zdecyduj sie na jedno zdanie, nie mozna miec dwoch zdan w tym samym temacie :)…

                        Co do reszty zgadzam sie z Twoim opisem. Batrdzo Ci wspolczuje, ze zranila Cie ta dziewczyna, ale z drugiej strony, czemu byles z nia az rok?

                        Co do DDA? Nie kazdy z tym walczy, jedni potrafia przejsc przez zycie nikomu nie ufajac, nie uczac sie ufac (jak moja matka DDA) i niszcza dziecinstwo nastepnym pokoleniom, a inni o to walcza. Nie wolno generalizowac ! Jedni chca cos zmienic inni nie chca. To, ze spotkales osobe, ktora ni chciala, tak samo jak SOS … nie ma sensu ciagnac za uszy. Wiedzisz popatrz an to z drugiej strony…

                        Ty, jestes dorosly, rok miales dziewczyne ktora ROK chciales ratowac z opresji, nie pomoglo, rzuciles w cholere. Masz teraz przez to bol i zlosc w sercu. Teraz sobie pomysl, ze my mamy to na codzien od urodzenia, matki, ojcow, czy zdolowanych czy uzaleznionych i tez bysmy ich chcieli ratowac. Nie mozna powiedziec tacie, mamie, "zrywam z toba", wynos sie. Tzn mozna, ale ile to kosztuje nerwow, ile bolu. I widzisz taka osobe od dziecka ze sie zabija i nic nie mozesz zrobic, nie masz wplywu … Dlatego tez latwo Ci jest krytykowac, bo Ciebie zranila kobieta i teraz masz traume. A my te traume mamy codziennie, mimo to realizujemy sie zawodowo, mimo to walczymy, mimo to cos robimy z soba. Tobie po roku zwiazku jeszcze zostala agresja i zlosc. A my po 18, 20, 30 latach mamy poskromic w jeden dzien ?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 120)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.