Witamy › Fora › Szukam Ciebie › Wszechobecne poczucie odrzucenia
Otagowane: wszechobecne poczucie odrzucenia
-
AutorWpisy
-
Cerber nie zdawałam sobie sprawy i nie docierało do mnie, jak mocno moje pisanie i wspomnienia przytłaczają Cię. Przykro mi. Przepraszam. Nie wiem co dalej. Kiedyś zamykałam już ten wątek.
Nie wiem co dalej będzie… to słowa z ciekawej piosenki pt:”Mięsień” Tęskno. Ile tam bólu i lęku.
Rodzina jest dla mnie tymi samymi osobami, które dają sobie prawo do krzywdzenia mnie. Ciągle te same zależności i schematy. Probuje zmieniać,nieudolnie. Ale to ja wychodzę z poczuciem winy. Chcę się ukarać, zniszczyć.
Finansowo jesteś uzależniona od kontaktu z nimi? Bytowo? Bo wygląda na to że identyfikujesz świetnie, czemu jest źle i czujesz się z powrotem jak krzywdzone dziecko. Bo jesteś wśród ludzi z którymi relacje z powrotem wrzucają cię w koło traumy.
Nieudolnie próbujesz zmieniać… I kończy się poczuciem winy…
Jakieś szczegóły czemu tak to wygląda? Jeśli chcesz się podzielić?Wygląda że raczej oni Ci nie służą, dlaczego masz mieć poczucie winy? Że zrywasz kontakt ? Co cię przed tym blokuje?
Chyba faktycznie nie masz teraz zasobów żeby się poczuć w dorosły sposób. Brzmi że najpierw powinnaś poszukać bezpiecznego miejsca. Ale może masz jakieś dorosłe zasoby z których możesz skorzystać? Urlop? Zwolnienie? Jakieś inne miejsce zamieszkania? Nie wiem jak wygląda twoja sytuacja mieszkaniowa pod tym względem.
Na pewno to co piszesz gra we mnie mocno. Przypomina ostry bol dzieciństwa (i porażki w dorosłości). Wpadam często w stan beznadziei, czując że wyczerpałam wszelkie środki. Ale przychodzą z pomocą wyuczone sposoby: medytacja. Znalezienie bezpiecznego miejsca. Danie granic tym którzy je naruszają. Rozmowa z terapeutą w głowie.
Co byś powiedziała sobie Oliwia jakbyś przyszła do siebie po pomoc jako do terapeuty? Co byś zrobiła z taką Oliwią?
Trochę zapomniana, ładna piosenka na jesienne nastroje.
Oliwia nie przestawaj pisać nie zamykaj wątku nie wiem czy to coś daje w końcowym rozrachunku ale zamykanie się i duszenie w sobie powoduje że to cię zjada od środka jakimś sensie zabija. Czasami wyrzucanie z siebie tego co dręczy powoduje że inni dziwnie na ciebie patrzą, oceniają : dziwoląg, świr albo jakoś inaczej frustrat itp. więc chociaż tu można napisać to co się chce bo nikt nie ma obowiązku tego czytać. No jeśli to robi to tylko z własnej woli i z własnej woli odpowiada. To miejsce też daje anonimowość i chyba przy pierwszych krokach to anonimowość pomaga. To miejsce gdzie czasami „rzygam „tym co mnie męczy.
Wiesz co sobie pomyślałem że kiedy uda ci się w sumie nie wiem jak to nazwać dojść do siebie, wyzdrowieć, wyjść na prostą, poczuć się szczęśliwą, zadowolony z życia? Będziesz niesamowicie pomocna tym osobom które jeszcze w tym tkwią. I wiem a przynajmniej tak mi się wydaje że ostatni akapit albo ci ucieszy albo z dołuje nie wiem jak będzie. Ja chyba sądzę po sobie, bo kiedy czasami słyszę jakiś pozytyw na mój temat albo mam wyobrażenie tego do czego mogę dojść to czasem mnie to dołuje bo wydaje mi się to kompletnie nieosiągalne, a w lepszym dniu i jakimś sensie cieszy bo wydaje mi się że chociaż część tego osiągnę.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 2 miesięcy temu przez Cerber.
Gragtuluje postępów. Zauważamy dokładniej po jakimś czasie. Mnie najbardziej przeraża ogólny brak czasu dla siebie i brak czasu innych dorosłych na relacje. Gdzie ta przestrzeń życiowa- relaksacyjna. Podobnie przeżywam, choć moze czuje się bardziej dodatkiem co miał z zadanie urodzić dziecko. Stety niestety, pracoholizm jest uzależniem i tak naprawdę już podświadomie wybraliśmy sobię takiego partnera. Nie pomaga nam to chore przyzwolenie/ schemat społeczny, że mężczyzna to dobrze że pracuję ponad swoją miarę bo musi utrzymywać rodzinę. Walka na wiatrakami… Nie zmieniny myśli innych ludzi. Pozostaje praca nad sobą i tą nadmierna kontrolą.
Tak siedzę i mam potrzebę napisania, ale mam w sobie przeogromną pustkę. Czuję wewnętrzne zamknięcie, swój brak widzenia i rozumienia. Jakbym stała się ułomna w czuciu, przeżywaniu, widzeniu i rozumieniu. Niezdolna wręcz do tego. Nie wiem czy to zawiedzenie, czy brak nadziei. Może po prostu zmęczenie, lub zaburzony umysł.
Chyba za bardzo chciałam i wydawało mi się, że staram się, aby mieć relacje. Szukałam zrozumienia, ale sama przestałam to dawać innym, więc jestem sama w bolesnej samotności. Nigdy nie czułam się tak samotna, nieważna, niewidzialna, jak w ostatnich miesiącach. A lęk przed całym światem i oddzielnie pogłębia się.
Może mój stan był nieunikniony, tylko przedłużało się moje męczenie się.
Już nawet się nie dziwię i nie widzę sensu w próbowaniu, bo w gruncie rzeczy jest coraz ciemniej, zimniej i pusto. I w ogóle jest to nieważne, znika.
Gdyby tak stać sią parą wodną, albo bańką mydlaną, która uleci w górę, nad szczyty drzew i nie będzie już czuciem, ani rozumieniem…..? To byłoby łatwiejsze niż starzenie się lub odbieranie sobie życia.
Hej Oliwia, mam to samo. Samotność, dno, pogodzenie się z tym dnem, pustka, zimno, odcięcie się od siebie, ludzi i świata. Oczekiwanie na śmierć, chociaż w zasadzie to już jestem martwy. Bo żyje już tylko moje ciało. Nie mam już gdzie uciec. Ale też już nie mam siły nigdzie uciekać. Niedługo 50 lat na karku. To już bliżej, niż dalej. Pozdrawiam Cię z tej mojej czarnej i zimnej pustki. Może za tym wszystkim jest… Światło?
Cześć Oliwio, cześć Ramoiran.
Chciałbym znać rozwiązanie waszych problemów , moich problemów przede wszystkim! Ale albo ich nie znam albo mnie one przerażają, bo wydają się niemożliwe do zrealizowania ,niemożliwe zmienienie swojego podejścia do życia i do innych. A już na pewno w takim czasie który by mnie zadowalał. Chciałbym uciec ale gdzie? Chętnie na drugi kraniec Polski ale czytaj jak wyżej, bo może nawet i byłoby mnie stać spróbować gdzie indziej. Jestem sam nie wiem jak ty Ramoiran, Oliwia z tego co czytam ma męża ale nie czyni jej to szczęśliwą. Ja zawsze miałem nadzieję, przeświadczenie że kiedy będą z kimś wtedy wszystko będzie idealnie. A dziś coraz bardziej widzę że to iluzja, nie tylko przez to że wspólne życie to ułatwienie i wysiłek ale to coraz mniej wierzę że kogoś spotkam, bo widzę że bardzo boi się zbliżyć do kogokolwiek.
Ramoiran tam jest gdzieś światło ale ze swoim bagażem ciężko mi je zauważyć jeśli w ogóle to możliwe.
Choć są momenty że mam wrażenie że gdzieś tam coś świeci.
Oliwią dobrze że napisałaś trochę czekałem na to, pozdrawiam cię.
Kochani
Po jakimś czasie w tej beznadziei, i tejj bezradności i braku bezpieczeństwa w sobie przyjdzie jeszcze szare myslenie.. co daje szanse inaczej patrzeć na świat a szczególności na siebie. Jestem teraz na sali operacyjnej z bólem ( dużym) i czuję się szczęśliwa. Nie przez ból;) tylko że podjęłam decyzję za siebie ( nie ktoś za mnie czy ja dla kogoś) i wykonałam coś co mi pozwoli inaczej funkcjonować. Do tej chwili miłych uczuć w bolącym ciele, które zamierzam wracać. Stawiajmy na siebie.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.