Witamy Fora Szukam Ciebie Wszechobecne poczucie odrzucenia

Przeglądasz 9 wpisów - od 301 do 309 (z 309)
  • Autor
    Wpisy
  • Oliwia75
    Uczestnik
      Liczba postów: 115

      Dziękuje Wam za wpisy i za odniesienie się do tego co napisałam.
      To smutne, że czujecie się podobnie do mnie i jesteśmy w takiej jakiejś trwalej niemocy, zawiedzeniu, braku nadziei i sił. Nie chciałbym, żeby tak było. Kiedyś wierzyłam, że zawsze jest czas na zmianę i każdy może to zrobić i że wszystko jest możliwe. Niestety brakuje mi już tej nadziei. Przyszłość, jej wizja, zrobiła się dla mnie przytłaczająca. Jakoś tak pusto i zimno zrobiło się. Gdyby jeszcze w tej pustce nie było cierpienia, zawiedzenia…..
      Wczoraj Komuś pisałam, ze wszystko się kiedyś skończy, jak bardzo nie radzę sobie, jak bardzo męczę się sama ze sobą. Skończy się, ale teraz jest stanem ciągłym, jest teraz. Chciałabym, żeby to usłyszał, ale tak się nie dzieje. Faktem jest, że słucha, ale w moim odbiorze nie słyszy. Czuję się podobnie wszędzie. Nie wiem czy próbować nadal, czy już odpuścić sobie… Nie wiem.

      Może warto wyjść ze  swoich niemocy, czymkolwiek to będzie. Po co tkwić w swoich ograniczeniach? Świat i inni i tak mają nas gdzieś. A przynajmniej ja tak to postrzegam. Ten egocentryzm i trzymający w zamknięciu lęk.

       

      Ramoiram nowy
      Uczestnik
        Liczba postów: 3

        Hej,

        Musiałem usunąć mój stary adres e-mail, więc teraz piszę do Was z nowego.

        Pozdrawiam Was,

        Ramoiram, obecnie Ramoiram nowy

        Ramoiram nowy
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Oliwia,

          Resztkami sił fizycznych próbuję jeszcze codziennie ćwiczyć dynamiczne ćwiczenia fizycznie,  ale coraz gorzej mi to idzie. Nawet w nich się boję, denerwuję, spinam i czuję ból emocjonalny, psychiczny i fizyczny. A te ćwiczenia to była moja ostatnia nadzieja.

          Ja niestety już wiem, że się z tego mojego bagna nie wygrzebię. Chyba pora spojrzeć w lustro i przyznać się mi do tego przed samym sobą.

          Justyna2024
          Uczestnik
            Liczba postów: 6
            • Największe ograniczenia to sami sobie stawiamy swoimi przekonaniami co do świata i siebie.  Już jesteśmy więksi i możemy je sami zmieniać i mieć na nie wyje…ane.
            • Ćwiczenia genialna sprawa, jak ciężki dzień to też proponuję potańczyć samemu do muzyki z radia lub nawet pośpiewać( wykrzyczeć) w aucie piosenki
            Cerber
            Uczestnik
              Liczba postów: 142

              Justyna masz rację to nasze przekonania są to największą przeszkodą. To przypomina mi trochę ślepotę , stoisz przed ścianą ale nie widzisz jak ją ominąć, tylko odbijasz się od niej, szukasz wyjścia po omacku ale jeśli ono jest poza zasięgiem twoich rąk?

              Oliwia75
              Uczestnik
                Liczba postów: 115

                Jakoś ciężki ten watek zrobił się. Brak nadziei i sił. Pora  go zamknąć. Gdzie indziej jest jaśniej. Może pora tam powędrować…..

                Niestety z niczym sobie już nie radzę. To co mnie spotka trudnego przyjmuję, jednak nie mieszczę już tego  i „odbijam” tym krzywdząc innych. Nie mam co z tym zrobić. Żyje to już własnym życiem, czego też nie kontroluję. Czy się usprawiedliwiam? Nie wiem.

                Tak naprawdę szukam troszkę zrozumienia, ciepła, zobaczenia we mnie człowieka, który też czuje, choć jest „zaburzony”. Kiedyś „wpadałam” w siebie, coraz głębiej i głębiej, bo to co w koło, było nie do zniesienia, nie do przeżycia. Żeby nie oszaleć, pozostawała świadomość innych zagrożeń, choćby ciemnego lasu. Może to właśnie chroniło przed obłędem. Ale pozostało tzw. Ani tu, ani tam. Nie wiadomo czy zostać w lęku w ciemności, czy wrócić tam gdzie przemoc i poniżenie, wyśmianie. I nie było już nic innego, pośredniego.  Przeszłość ciągle tu jest, bo nadal słyszę, że przesadzam, wymyślam. To jak kiedyś zakazywanie mi płaczu kiedy mnie bito.  Ale co zmienia moja pretensja? Nic.

                Nie mam już siły do odtwarzania pozorów. Moje potrzeby zostały już przykryte zawiedzeniem. Iluzja może pomaga, może wiedzie do czego innego, może jest kanałem do innych „pomieszczeń”. Realność zabija, jest zbyt przytłaczająca wciąga w ciemność. Ale przecież szukamy rzeczywistości i prawdy.

                Nie umiem żyć, ani umrzeć. To jest nie do wytrzymania. Dlatego też niszczę, siebie głównie.

                 

                kurianna
                Uczestnik
                  Liczba postów: 103

                  Cześć!

                  Tak naprawdę szukam troszkę zrozumienia, ciepła, zobaczenia we mnie człowieka, który też czuje, choć jest „zaburzony”.

                  To, co piszesz, jest bardzo ludzkie i mocno mnie przejmuje. Współczuciem. Trafnością. Cała opisana przez Ciebie huśtawka „ani tu, ani tam” brzmi bardzo prawdziwie. Po tym, co przeszłaś, ból jest realny i promieniuje na całą teraźniejszość, a nawet przyszłość, tak że nie widać światła. Pewnie bardzo cierpisz. Przesyłam z daleka dobrą, ciepłą myśl – także niedoskonałą, ludzką, może trafiającą obok.

                  Piszesz też: zamykam wątek, światło jest gdzie indziej. Czyli piszesz o świetle też jednak… Życzę Ci serdecznie, żebyś czasem je odnalazła. Choćby w odbiciu szkiełka trzymanego w dłoni. Albo w czymś bliskim Tobie i małej Oliwii, która przetrwała niemożliwe. I ciągle jest. Jest mi to bliskie i budzi czułość.

                  Piszesz, że krzywdzisz innych. Nie wszędzie. Mnie ten wątek dał bardzo dużo. Jestem Ci głęboko wdzięczna. Znalazłam tu relację, którą bardzo sobie cenię i która towarzyszy mi w ciemnych i jasnych chwilach. Jest dużą wartością. To nie byłoby możliwe bez Ciebie, bez Twojej otwartości i gościnności tutaj.

                  Podobnie jak to, że mogłam się sobie przyjrzeć w odpowiedzi na Twoje wpisy. Ratownikowi, który galopuje, nie patrząc na nich i pragnąc się wylać cały, od razu, na ślepo. Poczuciu odrzucenia, które tak łatwo mi było striggerować i które wydawało mi się wszechobecne (wcześniej go nie zauważałam, bo tkwiłam w studni siebie, Ty to tak nazwałaś i było to dla mnie odkrywcze; postawiłam dzięki temu parę własnych kroków). Poczuciu łączności w cierpieniu. Byciu człowiekiem. Matką, kobietą, żoną z całą paletą sztywnych mechanizmów. Która wyszła z piekła, ale piekło zabrała ze sobą. I uczy się z nim spacerować w codzienności.

                  Kiedyś bym protestowała: nie zamykaj! A teraz myślę: ile można się nauczyć z domknięcia czegoś, z pożegnania… Może to Ci doda siły i nadziei? Ten akt?

                  Będzie mi miło, jeśli się odniesiesz, ale nie oczekuję tego. Życzę Ci światła, które przebija studnię. I ukojenia. Z wdzięcznością – kurianna.

                   

                  Ramoiram nowy
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 3

                    Hej Oliwia,

                    W pełni Cię rozumiem. Też doszedłem do dna. Nie umiem Ci, niestety, pomoc. U mnie moje wszystkie metody zawiodły. Mnie realność też przytłacza, wysysa z sił, zabija. Jestem żywym trupem. Też nie jestem przyjąć wszystkiego, co mnie spotyka – mój układ nerwowy już tego nie przyjmuje. Bo nie jest w stanie. Przekracza to bowiem wszystkie moje normy. Więc po pracy siedzę w domu i dalej umieram. Trzymaj się.

                    Jakubek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 931

                      „Żeby nie oszaleć, pozostawała świadomość innych zagrożeń, choćby ciemnego lasu. Może to właśnie chroniło przed obłędem. Ale pozostało tzw. Ani tu, ani tam.”

                      O co chodzi z tym ciemnym lasem? To przenośnia, czy naprawdę chodziłaś tam nocą, żeby coś poczuć? Znam depresyjną osobę, która dostarczała sobie takich doświadczeń, tak jakby ocieranie się o niebezpieczeństwo, balansowanie na granicy strachu, flirtowanie z adrenaliną, przynosiło jakąś ulgę psychiczną, pozwalało wyrwać się z uczuciowego odrętwienia. lęk o bezpieczeństwo fizyczne, o przetrwanie, to chyba najnaturalniejsze i zarazem „najprymitywniejsze” z uczuć, najstarszy atawizm. Choć nie wiem, czy odwoływanie się do niego, to akurat był najlepszy sposób na złapanie kontaktu z sobą.

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 301 do 309 (z 309)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.