Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 131 do 140 (z 169)
  • Autor
    Wpisy
  • dorotaa77
    Uczestnik
      Liczba postów: 171

      Tu bardziej może chodzi o to, że lekceważysz np. swoje zdrowie i zamiast iść do lekarza, to komuś pomagasz bo cię o to prosi i udajesz że wszystko ok. Albo nie potrafisz odmawiać i przez to zadowalasz czy spełniasz zachcianki wszystkich wokół a swoje sprawy sprawy odkładasz na potem/na bok. Albo masz zaplanowany dzień, ktoś dzwoni i o coś cię prosi i to ci kompletnie rozwala plany, bo ci do do głowy nie przyszło, że można to było przełożyć…

      „Czyli o tym, jak wyzwolić się od bezustannego spełniania próśb i oczekiwań innych i nauczyć się mówić NIE.”

      dorotaa77
      Uczestnik
        Liczba postów: 171

        Karolalove

        To o czym piszesz, to jest wypisz wymaluj Przekleństwo Bycia Miłym. 🙂
        Jest taka książka „Bycie miłym to przekleństwo” Jacqui Marson i tam jest wiele o tym napisane. Komunikaty typu: muszę, powinnam, zawsze, nigdy… to kluczowe komunikaty, które przekazywały nam osoby dorosłe czy opiekunowie w dzieciństwie. I potem schematy działania w życiu dorosłym wyniesione z dzieciństwa: robienie wszystkiego aby zadowolić innych kosztem siebie. Bo tak zostaliśmy wychowani. Takie zachowanie bardzo wyczerpuje energię. Jest też o miłości warunkowej i „myśleniu magicznym”, o rozpoznawaniu swoich dawnych przekonań i wzorców zachowań a następnie ich zmianie.

        dorotaa77
        Uczestnik
          Liczba postów: 171

          Hej,

          Zamiast cieszyć się z tego, że udało ci się przejść przez to wszystko, to wyciągasz na wierzch negatywy w tym poście.

          Najwyraźniej nie jesteś zadowolony z relacji, które stworzyłeś z ludźmi, tak mi się przynajmniej wydaje…

          Zarzucasz sobie bycie odludkiem. A co w tym złego?

          Może to pora na zaakceptowanie własnej samotności, człowiek powinien przede wszystkim czuć się bezpiecznie sam ze sobą a nie opierać to poczucie na byciu z innymi, nierzadko toksycznymi ludźmi.

          Wydaje mi się, że w twoim przypadku mogą pomóc informacje nt. introwertyzmu.
          Jest taka książka „introwertyzm to zaleta” Marti Olsen Laney. Polecam:)
          Chodzi o to, żeby nauczyć się dostrzegać pozytywy w tym, co tylko na pozór wydaje się czymś negatywnym.

          dorotaa77
          Uczestnik
            Liczba postów: 171
            w odpowiedzi na: Dziwnie sie czuję #466519

            Straszne to jest – picie kosztuje, alkoholik, kiedy nie ma pieniędzy, zrobi wszystko żeby je zdobyć i najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że butelka wódki będzie dla niego najważniejsza. To jego główna i największa potrzeba: móc wypić. Rodzina i bliscy odstawieni są na bok, bo picie najważniejsze. Sama kiedyś to przechodziłam z osobą bliską, nie mogłam patrzeć na to jak się stacza a z drugiej nie mogłam nic z tym zrobić, bo ta osoba nie zgadzała się na leczenie. Bezsilność, frustracja, wstyd (w sumie to nie ja powinnam się wstydzić), złość.
            Uświadom sobie, że jak nie zainwestujesz tych pieniędzy w swoje potrzeby, to twoja rodzina pomoże ci je wydać. Może się zdarzyć tak, choć oczywiście nie musi, że wtopisz te pieniądze w alkohol, bo twoi bliscy zrobią wszystko by móc pić. Może oczywiście nie dajesz im pieniędzy na picie ale pewnie mają swoje sposoby na to, by móc je od ciebie wyciągnąć… (zamknięte koło)

            A mogłabyś siedzieć w fajnie wyremontowanym mieszkaniu, urządzonym tak jak chcesz (czy oni naprawdę muszą ci doradzać w wyborze mieszkania?), w wygodnym fotelu sącząc kawę (bądź inny ulubiony napój), cieszyć się z tego że jesteś na swoim, nikt ci głowy piciem nie zawraca i w spokoju sobie siedzieć…

            Chodzi o to, że jak nie zajmiesz się sobą, to nikt tego za ciebie nie zrobi. Uświadom to sobie. Myśl o sobie. Ja jestem przekonana, że sobie poradzisz, a jakby rzeczywiście coś poszło nie tak, to dopiero wtedy o tym pomyślisz.
            Też mam coś takiego, że lubię się martwić na zapas.

            dorotaa77
            Uczestnik
              Liczba postów: 171
              w odpowiedzi na: Wkurzona i z niedosytem #466425

              Współczuje sytuacji, jednak tak naprawdę nie miałaś wpływu na tą decyzję – to babcia zadecydowała. Nie pozostaje nic innego jak to zaakceptować. Sama czułabym się sfrustrowana, rozczarowana, zła (nie wolno zabraniać sobie złości, masz prawo ją czuć)…
              Gdybyś prosiła, to weszłabyś w dawną rolę a czasem trzeba wybierać – albo praca albo terapia.

              Kolejna sprawa – to nie spasowałyście sobie z babcią. Życzę Ci, żebyś znalazła sobie inną rodzinę, gdzie będzie lepsza komunikacja i możliwość dogadania się a nie robienie 'pod górkę’ i na złość.

              Ja i tak Cię podziwiam, że tak długo wytrzymałaś. 🙂

              Dobrym rozwiązaniem jest też jeździć na zmianę z zaufaną osobą do jednej rodziny, bo wiem że różne rzeczy tam opiekunki spotykają. Same opiekunki też lubią sobie robić na złość i jedna drugą obgaduje przed rodziną. Poza tym, chyba jednak relacje z rodziną w której się pracuje chyba też są ważne, jak nie najważniejsze? Trzeba się po prostu z rodzina 'dograć’.

              Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

              dorotaa77
              Uczestnik
                Liczba postów: 171
                w odpowiedzi na: Wkurzona i z niedosytem #466099

                Ludzie schorowani, w podeszłym wieku mają w sobie dużo złości. Choroba bardzo ich zmienia, sama jak przebywam w towarzystwie takich osób, to zaczynam odczuwać złość, tak jakby oni przenosili swoją złość na mnie. Jak przebywam z takimi osobami, to muszę potem jakoś tę złość odreagowywać, tylko w niedestrukcyjny sposób np. poprzez sport, jakąś inną aktywność, muszę pamiętać o tym co sprawia mi przyjemność i nie dać się wciągać w problemy tych osób. Tylko wykonywać swoją pracę, trzymać dystans, trzymać się celu.

                Nie wiem co jest lepsze, czy pracować gdzieś w ośrodku pomocy dla osób starszych czy zająć się opieką typu live-in. Jak widać ten drugi rodzaj, to wciąganie się w problemy rodzinne…

                 

                dorotaa77
                Uczestnik
                  Liczba postów: 171
                  w odpowiedzi na: Wkurzona i z niedosytem #466069

                  Monos5

                  Czytam z zainteresowaniem Twoje wpisy, bo sama kiedyś chciałam pracować w opiece, jednak ten rodzaj pracy okazał się za ciężki na moją psychikę i tak już styraną przez moje doświadczenia z ludźmi… teraz mam taki etap w życiu, że najchętniej gdzieś bym uciekła, jak najdalej gdzieś do lasu a nawet do dżungli, z dala od ludzi, ich oczekiwań i potrzeb… Wiem, że ucieczka nie jest rozwiązaniem ale mam nieodpartą potrzebę, żeby to zrobić.:)
                  <p style=”text-align: justify;”>Może być tak, że znowu poprosi Cię o pomoc w Twoim czasie wolnym. Kwestia tego, czy się na to godzisz czy nie. Sama sobie odpowiedz. Zgadzając się pracować w czasie wolnym, coś im pokazujesz – że mogą w tym czasie Cię o nią prosić. Jak się na to godzisz, do dajesz im sygnał, że mogą tak postępować. A potem jak się nagle okaże, że mówisz NIE, to pojawia się obraza (jak to?). Tak to jest, jak się kogoś do czegoś przyzwyczai… Lepiej wypracować sobie jakieś trwałe postanowienia, ja tak do tego podchodzę. Czasem wiadomo reguły warto złamać, kwestia tego czy Ty tego chcesz. Jak nie chcesz, to chyba warto zachować się asertywnie i odmówić.</p>
                  <p style=”text-align: justify;”>Wydaje mi się, że dużo zależy od stałego rytmu dnia i ustalenia pewnych zasad (np godziny w których podawać leki). Nie wiem jak tam pracujesz, czy masz stałe godziny pracy, czy jakoś z nimi ustalasz czas wolny. Ja w czasie wolnym najchętniej bym w takiej sytuacji wychodziła gdzieś na zewnątrz, na spacer, do kina… robiła coś co lubię a przede wszystkim nie siedziała bym w domu z rodziną i, bo wiadomo czym to grozi.;) Co do tych tabletek na biegunkę, to chyba można ustalić stałe godziny, w których będą podawane dziadkowi i wtedy łatwo można przewidzieć kiedy będziesz potrzebna do pomocy.</p>
                  <p style=”text-align: justify;”>Wiem że w praktyce to wszystko nie jest takie łatwe jak w teorii, ale wydaje mi się że ustalenie granic i asertywność jest tu bardzo ważna. Ja jako DDA niejednokrotnie miałam i mam problem z tym, że wchodzę w takie kontakty gdzie ludzie mnie wykorzystują nie dając zbyt wiele w zamian, dlatego uważam że tu granice i asertywność najważniejsze.</p>
                  Trzymam kciuki za Ciebie bo to naprawdę ciężka praca i musi Ci tam być ciężko ale życzę dużo siły i wytrwałości.

                  Pozdrawiam

                  dorotaa77
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 171
                    w odpowiedzi na: Co czytacie? #465780

                    Carlos Ruiz Zafon „Cień wiatru”, „Gra anioła”, „Więzień nieba”.

                    Lubię też kryminały, ostatnio czytuję naszą polską Katarzynę Bonda.

                    Lubię książki w wersji papierowej. Tzw. „pocket” to dobra opcja – są niedrogie i łatwe do schowania np. w torebce.

                    Pr;)

                    dorotaa77
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 171

                      Ciekawie to wszystko ująłeś.

                      Najbardziej jednak utkwiła mi końcówka:

                      „… każda wizyta to kolejny zdrapany strup. Boli i piecze a ja nie mam siły patrzeć na to. Chciałbym odciąć zranioną kończynę i wyrzucić. By problem znów mnie nie dotyczył.”

                      Porównałabym to do ran fizycznych. Kiedy się zranię, naturalną reakcją jest dezynfekcja rany i jej opatrzenie… Ty najchętniej odciąłbyś tą zranioną część ciała – taka reakcja. Jeżeli ranę potraktuję odpowiednio, jest szansa, że wyleczy się szybko i pozostanie po niej niewielka blizna.

                      To samo tyczy się psychiki. Kiedy wracam do przykrej dla mnie przeszłości, to rozdrapuję ranę. Jeżeli dopuszczę do siebie uczucia i przejdę przez nie, zaakceptuję, nie będę się krytykowała za nie i nie będę się od nich odcinać – to jest szansa na wyleczenie.

                      Jeżeli odetnę kończynę, to jest to autodestrukcja, ucieczka.

                      Naturalną reakcją w takim momencie jest umiejętność zaopiekowania się sobą – rozmowa z kimś bliskim, jakaś przyjemność, płacz, świadomość negatywnych uczuć… jakich?

                      Życzę powodzenia w terapii.

                      dorotaa77
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 171
                        w odpowiedzi na: Co ja mam zrobic :( #465670

                        Hej Apollo,

                        Miałam podobnie, z tą różnicą że u mnie była bariera językowa związana z komunikacją w języku angielskim.

                        Co prawda miałam wcześniej do czynienia z tym językiem ale tylko w polskiej szkole… dużo rozumiałam czytając, znałam pisownię ale miałam duży problem z komunikacją.

                        Byłam tam sama, bez męża czy chłopaka… Miałam znajomą koleżankę ale sprawy urzędowe musiałam załatwiać sama.

                        Też miałam lęki przed każdym załatwianiem spraw ale nie ma na to rady – trzeba wychodzić do ludzi i próbować rozmawiać. Zawsze nosiłam przy sobie słownik [na wszelki wypadek – gdybym nie znała jakiegoś słówka, zasady wymowy w końcu znałam…].

                        Po drugie uczyłam się na pamięć zwrotów, które będą mi pomocne przy załatwieniu danej sprawy. Często też nie rozumiałam co mówią, wtedy prosiłam o powtórzenie. Czasem wyjaśniałam, że jestem z Polski i nie znam za dobrze języka. Mówili wtedy zazwyczaj wolniej i wyraźniej.

                        Zazwyczaj moje lęki były nieadekwatne do sytuacji, bo jak się potem okazywało – sprawę udało się załatwić a ja byłam z siebie dumna, że bez niczyjej pomocy. Plus taki, że dzięki temu dużo się uczyłam. Raz mi ktoś zarzucił, że nie znam języka i zmobilizowało mnie to do nauki, kolejny plus…

                        Być może masz tam jakąś życzliwą osobę, która by Ci pomogła w komunikacji ale wychodzę z założenia, żeby najpierw spróbować samemu a jak nie wyjdzie, to poprosić kogoś znajomego i życzliwego o pomoc. Ja raczej spotykałam się tam z życzliwymi ludźmi. Raz nawet poszłam coś załatwić i spotkałam tam pracownicę z Polski. 🙂 Dziewczyna spojrzała w moje papiery i zapytała „Dorota?” Jesteś z Polski? [a ja się tak obawiałam, że się nie dogadam!]

                        „Nie taki diabeł straszny jak go malują” 😉

                        Pr

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 131 do 140 (z 169)