Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
  • Autor
    Wpisy
  • Marta_DDA
    Uczestnik
      Liczba postów: 11
      w odpowiedzi na: Pozytywne strony dda #485745

      Poczucie humoru! Zauważyliście to? Aby przetrwać w domu smutnym, nieprzewidywalnym i chaotycznym, wykształcamy w sobie czasami wyjątkową umiejętność dostrzegania komizmu w przeróżnych sytuacjach. Najtragiczniej wyglądająca chwila, celnie skomentowana, może nabrać zupełnie innego wymiaru, stać się znośna i nie tak bolesna.

      Nieskromnie powiem, że nie brakuje mi poczucia humoru, chociaż w moim domu rodzinnym nie było go za grosz.

      Pozdrawiam Was!

      Marta_DDA
      Uczestnik
        Liczba postów: 11
        w odpowiedzi na: Kryzys, po raz kolejny #484057

        Rafik, bardzo Ci współczuję. I rozumiem Cię. Myślę, że mimo wszystko, mimo poprzednich złych doświadczeń, musisz poszukać pomocy terapeuty. Wierzę, że są tacy, którzy mogą nam, DDA, pomóc. Spróbuj jeszcze raz. Na pewno ktoś właściwy na Ciebie czeka. Inna rada, coś, co sama próbuję stosować. Spróbuj rozejrzeć się wokół siebie z trochę inną myślą: za co w życiu mogę być wdzięczny? Co mnie spotkało dobrego? Tego się trzymaj. Jedyne, co naprawdę mamy, to dzisiaj. Nie planuj za daleko, to chyba dla wielu osób bywa przytłaczające… Trzymaj się!

        Marta_DDA
        Uczestnik
          Liczba postów: 11
          w odpowiedzi na: List do rodziców. #484055

          Do jakubek.

          Dziękuję za Twój wpis. Taki list to faktycznie spore emocjonalne wyzwanie. Ja wiele przy tym płakałam. Ale przede wszystkim nie można żyć w fałszu, tak uważam. Tę prawdę, choćby nie wiem, jak była bolesna, trzeba sobie uświadomić ze wszystkimi konsekwencjami. Chyba tylko na tym można budować swoją lepszą przyszłość…

          Marta_DDA
          Uczestnik
            Liczba postów: 11
            w odpowiedzi na: List do rodziców. #484054

            Do rafik.

            Dzięki za odpowiedź. Wiesz, ja tego listu nie wysłałam i nie wyślę. Raczej bardzo powoli zaczynam przygotowywać się do konfrontacji z rodzicami twarzą w twarz. Znalazłam zachętę do takiego działania w książce „Toksyczni rodzice” Susan Forward, przekonały mnie zawarte tam argumenty. Generalnie nie chodzi o to, żeby rodzicom urządzić awanturę. Ich było wiele i już dość wiele… Chodzi o to, aby, rozmawiając z nimi szczerze i otwarcie o moich uczuciach, pewnie pierwszy raz w życiu, raz na zawsze uwolnić się od ich destrukcyjnego wpływu, zaznaczyć prawo do własnych emocji, odczuć, ocen, zaznaczyć swoją siłę jako osoby dorosłej. Perspektywa takiej rozmowy budzi we mnie ogromną niechęć i strach, może właśnie dlatego powinnam to zrobić? Jeśli zrobimy coś, czego w pewnym sensie najbardziej się boimy, to domyślam się, że zyskujemy dzięki temu jakąś ogromną wolność i siłę… Fakt, reakcja rodziców pewnie będzie negatywna. Susan Forward, która jest doświadczoną terapeutką pisze, że tak rzeczywiście dzieje się najczęściej, ale to właściwie nieważne. Bo nie chodzi o ICH reakcję. Chodzi po raz pierwszy o MNIE. Już sam fakt odwagi do takiej konfrontacji jest zwycięstwem. Co o tym myślisz?

            Marta_DDA
            Uczestnik
              Liczba postów: 11
              w odpowiedzi na: List do rodziców. #484053

              Do jjola.

              Dzięki za odpowiedź. Jak się czuję po napisaniu tego listu? Czuję głównie smutek, myślę, że to dla mnie taki początek żałoby po nieszczęśliwym dzieciństwie, forma odżałowania tej straty, która mnie wciąż, w wieku 36 lat, boli. Nie wysłałam tego listu i nie wyślę go. Dla mnie to raczej rodzaj ćwiczenia, złapania kontaktu z moimi emocjami, z czym zawsze miałam problem…

              Marta_DDA
              Uczestnik
                Liczba postów: 11

                Dziękuję za Twój wpis. Pierwszy raz w życiu będę korzystać z psychoterapii. To są dla mnie cenne uwagi, bo poruszam się po jeszcze zupełnie nieznanym gruncie… Mieszkam w dość małym mieście, raczej jestem przygotowana na usługę prywatną. Przede mną pierwsze telefony i spotkania. Pozdrawiam,

                Marta_DDA
                Uczestnik
                  Liczba postów: 11
                  w odpowiedzi na: W końcu umarł. #483700

                  Witaj, poczucie winy, o którym piszesz, jest tak powszechne w naszym życiu DDA. Reagujesz na tę sytuację takim uczuciem prawdopodobnie dlatego, że masz głęboko zakorzenione przekonanie, że to Ty odpowiadasz za swoich rodziców, że na Twoich barkach spoczywa odpowiedzialność za ich szczęście, czy byt. Jest to typowy dla nas, DDA, przerost odpowiedzialności. Myślę, że warto to zakwestionować. W relacjach z rodzicami to nie dzieci odpowiadają za dobre życie i pomyślność rodziców, to jest postawione na głowie myślenie, wynoszone tylko z toksycznych domów. Warto pamiętać, że nasze uczucia biorą się z przekonań – często tych, których nawet sobie nie uświadamiamy. Jeśli chcesz się pozbyć poczucia winy, zastanów się, z jakich (być może niewłaściwych) przekonań ono wypływa. Powodzenia i trzymaj się :-).

                  Marta_DDA
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 11

                    Witaj, obejrzałam filmik o tym, żeby zrobić na opak. Dobra wskazówka :-). Postaram się wykorzystać. Jestem dość porywcza, jak wpadnę w złość, trudno mi się zatrzymać i ze złości bardzo szybko robi się furia… Doprowadziłam w tej ten sposób do eskalacji konfliktu w ważnej dla mniej relacji…

                    Marta_DDA
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 11
                      w odpowiedzi na: Wybaczenie #482753

                      Witajcie, w kontekście wybaczenia chciałabym się z Wami podzielić ważną myślą, jaką wyniosłam z lektury książki „Mała szkoła wybaczania” ks. Piotra Śliżewskiego (jeśli nie czytaliście, bardzo polecam, są też piękne świadectwa). Otóż, kiedyś myślałam, chyba podobnie jak Hercredian, że skoro po drugiej stronie brak jest gotowości do uznania winy (a tak w przypadku moich rodziców jest), skoro nikt na to przebaczenie nie czeka, to ono nie jest możliwe. Tymczasem, jak podkreślał ks. Śliżewski, przebaczenie nie jest jednoznaczne z pojednaniem. Przebaczamy właściwie bardziej dla siebie, aby się  pogodzić ze sobą i światem, zyskać na nowo ufność… Pojednanie – to jest to tango, do którego faktycznie trzeba dwojga. Ale i tu, zgodnie z modlitwą DDA, powinniśmy uznać, że gotowość drugiej strony to pojednania to coś poza naszą kontrolą, coś, z czym pozostaje się pogodzić.

                      Tyle teorii… Na razie sama mam z przebaczeniem ogromny problem. Za dużo straciłam i za mocno wciąż ciepię. Ale ta myśl, którą przedstawiłam wyżej, pomaga mi zrozumieć trochę więcej. Mam nadzieję, że komuś z tego forum także pomoże.

                      Dziękuję za ten ważny dla mnie wątek i pozdrawiam Was, Marta

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)