Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 28)
  • Autor
    Wpisy
  • nikola0811
    Uczestnik
      Liczba postów: 28
      w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #189352

      no własnie z perspektywy czasu cieszę się,że poszli w h..bo tylko mękę bym z nimi miała.ale wkurzam się,że każdy kolejny taki nędzny mi sie utrafia i wkurzam się na siebie,że daję się złapać w te ich gierki.a kompleks zapewne wynika z głęboko zakorzenionego poglądu ojca,że tylko zgrabne jest ładne.i niby wiem,i niby widzę większe panie.które jakoś układają sobie życie,ale mam jakiś pieprzony kod w głowie,że one to one,a ze mną jest coś nie tak.od dzieciaka zmagam się z wahaniem wagi,ciągła obsesja na tym punkcie,a kołki powbijane mam od dwóch lat,gdy okazało się,że ja mogę sobie dietować,a przemiana materii stoi w miejscu,bo mam niedoczynność tarczycy.no i dupa zimna,pozostaje mi zaakceptować swoje rubensowskie kształty.że też kurde teraz nie ma epoki rubensa :D.no ja wiem,że świat nie wali się od tego,ale muszę sobie czasem pomarudzić :)).w końcu znam tez swoje dobre strony i ci co mnie wyhujali i jeszcze pewnie nieraz i niejedn to zrobi,niech żałuje.tylko muszę popracować nad tym,żeby je wykopać z lamusa mojej psychy na wierzch :p

      nikola0811
      Uczestnik
        Liczba postów: 28
        w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #189347

        może gdyby mi nie wciskali,że w kobietach szukają partnerstwa,wodzą za nos,a później stwierdzają,że jestem zajebista,ale jako koleżanka i zaczynają prowadzać się z wychudzonaymi niuniami,to by mnie tak szlag nie trafiał.pewnie to mnie tak dotyka z uwagi na swój kompleks wynikający z dda.może gdybym miała zdrowsze podejście do samej siebie,nie raziłoby mnie to.może,może … :)).
        a co do skonkretyzowania własnych oczekiwań wobec mężczyzny,to też muszę to jakoś usystematyzować,bo dwóch zraniłam w swoim życiu.chciałam czuć się atrakcyjna i bez sensu godziłam się z nimi być,a później dopiero rozum mi wracał i chłopów zraniłam.żeby nie było,ja płakałam razem z nimi.dziś wiem,że nie ma sensu wiązać się z kimś,tylko dlatego,żeby nie być samej,bo nigdy nie wiadomo kiedy zjawi się TEN właściwy i katastrofa gotowa.

        nikola0811
        Uczestnik
          Liczba postów: 28
          w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #189342

          a tak w temacie młodszych partnerów.w wyniku wnikliwych obserwacji moich znajomych,którzy są w różnym wieku,doszłam do wniosku,że zdecydowanie większy procent tych młodziaków,ma podejście do życia z wiekszym jajem niż niejeden mój rówieśnik.jednak,żeby nie było zbyt idealnie,to owszem chcą założyć rodzinę itd,ale jednak pole ich poszukiwań ogranicza się do wizualizacji.specjalnie nie patrza wgłąb osoby(choć utrzymują,że liczy się tylko charakter).a jednak jak widzą zgrabną,wyuzdaną dupencję,to językiem po ziemi szorują.a później płaczą jakie to kobiety są okrutne,materialne i w ogóle.a przecież taka wyuzdana lala potrzebuje sponsora,żeby mogła lansować się.ja mam kuzynkę,która jest ładna,a pusta jak cholera.oczywiście moi znajomi też głupieją na jej widok i nie dają sobie przepowiedzieć,że ta dziewczyna ani myśli o poważnym związku.jakiś dziwny szał dupy odczuwają.a ona…ona w obliczu tych sytuacji uważa,że może mieć każdego,więc sobie może śmiało wybierać tych,którzy będą ja utrzymywać.no bywa,nie wszystko złoto,co się świeci,jak juz zostało słusznie zauważone w którymś z wcześniejszych postów :).
          a panowie w moim wieku juz tak nie patrzą na wygląd,ale za to nie myślą o poważnym związku.w końcu do dupczenia wygląd nie ma znaczenia.
          ahhh w jakim ja toksycznym środowisku żyję.i jak tu wierzyć w prawdziwość uczuć :/
          owszem,też znam dziadków,któzy pobrali się po trzech miesiącach znajomości i do dziś są szczęśliwym małżeństwem.ale coraz bardziej odnoszę wrażenie,że ta sfera ewoluuje w złym kierunku.kiedyś inaczej postrzegano miłość i uczucia.a teraz łatwo pobrać się,łatwo wziąć rozwód,a najlepiej to na kocią łapę żyć,bo jak znudzi się,to można odejść i sru

          nikola0811
          Uczestnik
            Liczba postów: 28

            Marku gratuluję odwagi i determinacji w działaniu :).ja dopiero raczkuję w temacie i wszystko mnie przerasta.wciąż tłumaczę sobie i innym,że gdyby stać mnie było na samodzielne utrzymanie to już dawno wyprowadziłabym się z domu.tylko jak mi siostra zaproponowała przeprowadzenie się do niej do Szkocji,to spanikowałam.a przecież tam bym miała łatwiej i mogłabym żyć samodzielnie,na własny rachunek.teraz tłumaczę się,że przecież co nnego mieszkać w obcym kraju,a co innego w innym mieszkaniu bez rodziców.nie wyobrażam sobie,żebym nagle wyjechała tysiące kilometrów od domu rodzinnego i zostawiła mamę samą z tym emocjonalnym sadystą.bo słowa równie mocno ranią.co z tego,że ojciec nie bije,jak ubliża,a jak opije się browarami,to jeszcze więcej kozaczy.z jednej strony kocham go,a z drugiej nienawidzę.przez to wszystko za każdym razem,gdy zdarzy mi się przesadzić z alkoholem na spotkaniu ze znajomymi,to patrzę na siebie z obrzydzeniem i obawą,czy ja czasem też nie jestem uzależniona.a przecież jak raz w miesiącu spotkam się w pubie,to jest już szał.nie mam czasu na życie prywatne,bo ciągle siedzę w pracy.ale jednak w głowie już jest jakiś głupi kod.
            baty od ojca dostałam raz porządne.pamiętam jak dziś,10 uderzeń pasem,za to,że chciałam iść z rodzicami do sąsiadki.ale ojciec uznał,że ja chcę tam iść,bo ona jak zwykle zrobi jakiś deser i ja znów będę "żarła",a jestem wystarczająco gruba.i tak patrzę na siebie w lustrze i choć nie ważę 100kg to i tak uważam się za grubasa,którego nikt nie zechce.bo tatuś wciąż karmi mnie teoriami,że każda babka jest atrakcyjna,o ile jest zgrabna.a,że moja siostra zawsze była szczupła,to była powodem do dumy tatusia,a ja klops zepchnięty gdzieś na boczne tory.
            tak bardzo chcę odzyskać normalność,uwierzyć w siebie,w swoje możliwości i pozbyć się uczucia odpowiedzialności za swoją dysfunkcyjną rodzinkę.

            nikola0811
            Uczestnik
              Liczba postów: 28
              w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #188982

              o jeszcze by tego brakowało,żebym "ruchaczy" słuchała albo,co gorsza ulegała im,bo inaczej cnotką niewydymką będę.bo z takim określeniem też już spotkałam się.heh no kuźwa,mam z tym problem taki,a nie inny,ale chyba zbyt dużo nie wymagam,tylko zrozumienia mnie i pomocy w pokonaniu lęków.swoją drogą,nawet gdybym nie miała problemu,to z żadnym na kiwnięcie palcem bym nie leciała do wyra,bo szacunek do siebie to jako taki mam :)).
              obraz mojego domu jest opłakany i dlatego obsesyjnie dążę do zbudowania zupełnie innych relacji w związku.nie wiem czy to przerasta ówczesnych panów czy jak.taki ktoś mi kiedyś powiedział,że jak chcę partnerstwa i zrozumienia,to mam związać się z kobietą.no bardzo zabawne :@

              nikola0811
              Uczestnik
                Liczba postów: 28
                w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #188972

                sunnyP,też swego czasu próbowałam sobie tłumaczyć,że skoro nie umiem rozmawiać o uczuciach,a faceci chcą tylko seksu ode mnie,to niech biorą,a ja chociaż będę miała satysfakcję,że jednak jakiegoś pociągam.ale jakimiś cudami z niebios,udało mi się powtrzymac od tej absurdalnej zasady.bo tak naprawdę nic mi to nie da.ot,krótka satysfakcja,a później kac moralny.wątpię czy umiałabym spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć,że jestem super atrakcyjna,bo mnie jakiś wydupczył.za każdym razem,gdu mi taki głupi pomysł przychodzi do głowy,stwierdzam,że mój blok psychiczny ma swoje zalety :)).oczywiście nie odbieraj tego,jako moje potępienie twej postawy.absolutnie masz prawo do takiego poglądu na sprawę :).tylko,czy to jest rozwiązanie?czy w ten sposób wyleczysz swe kompleksy?czy w ten sposób pokonasz swój problem z wyrażaniem uczuć?wydaje mi się,że zapędzisz się w ten sposób w ciemny róg.wyrobisz sobie zdanie o mężczyznach,podobne do mojego i z każdą przygodną znajomością,będziesz utwierdzać się w tym przekonaniu.błędne koło,z którym ja też zmagam się.z tą różnicą,że ja nie idę "na całość"ale całkiem przestałąm widzieć w facetach ludzi,tylko patrze na nich jak na "posuwaczy".przepraszam panowie za to sformułowanie :).bo ja wiem,że są wśród was też wartościowe osoby,ale jakby spycham to na dół świadomości.

                cholera,byłam dziś u psycho i stchórzyłam.a przecież muszę w końcu zabrać się za porządkowanie tej sfery życiowej :(.nie mogę wiecznie żyć huśtwaką nastrojów.ahhh noo :@

                nikola0811
                Uczestnik
                  Liczba postów: 28

                  Maju nie myśl o tym,co będzie kiedyś tam.skup się na tym,co jest tu i teraz.bieżąca chwila jest jedyną pewną rzeczą,jaką możemy wiedzieć.kiedyś też codziennie katowałam się myślami,co będzie,co mnie czeka w przyszłości.oczywiście odpowiedź była tylko jedna : nic dobrego mnie nie czeka.i to mi psuło każdy dzień.cholerny stan otępienia władał moim umysłem.teraz coraz mniej wybiegam w przyszłość,bo to bez sensownie blokuje mnie.robię sobie krótkoterminowe rozliczenia,w ten sposób łatwiej mi dostrzegać te minimalne radości,które dają motor do dalszego działania i siłę przezwyciężać swe lęki :).
                  teraz nasze problemy są wielką kulą ulepioną z wielu elementów.jest ogromna i przeraża nas.ale jeśli zaczniemy stopniowo pracować nad ich pokonaniem,te elementy zaczną znikać i w końcu zostanie mały nieszkodliwy okruszek.
                  myślę,że łatwiej nam będzie rozpracowywać każdy element układanki kolejno,a nie wszystko naraz,bo zrobi się bałagan.

                  nikola0811
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 28

                    tak,tak Michał

                    " Nie udało mi się ich zgubić. Wiec w końcu stanąłem przeciw nim. O dziwo jakieś malutkie się zrobiły. "

                    świetnie powiedziane :).mi już jakiś czas temu utknęły w głowie słowa mojego ulubionego pisarza,Paulo Coelho : "twoje blizny,są twoją siłą".wtedy po prostu spodobały mi się,a dziś już wiem,że tak właśnie jest i trzeba trzymać się tej zasady.

                    Maju tarcze w dłoń i walczymy,razem raźniej 🙂

                    nikola0811
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 28
                      w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #188701

                      no właśnie cholera coś jest we mnie i nie wiem co.już mi wiele osób mówiło,że ja mam takie spojrzenie na mężczyzn,że nie sposób go nie odwzajemnić.a ja nie wiem o co chodzi.po prostu patrzę na nich,aż się boję,co oni widzą.dla mnie to jest spojrzenie bez większych emocji,po prostu jak ktoś przechodzi to patrzę,jak jest w moim mniemaniu przystojny,to tym bardziej patrzę,choć niekoniecznie chcę umówić się z każdym,którego uznam za przystojnego.a na sylwestra nawet nie miałam zamiaru nikogo poznać,bo wszyscy byli w parach(ja byłam partnerką wujka :D),a wyznaję zasadę,że nie wcinam się między wódkę,a zakąskę i tak jakiś doczepił się i długo nie dawał mi spokoju.wyszukał mnie nawet na portalu społecznościowym i koniecznie chciał spotkać się na przysłowiową kolację ze śniadaniem.koleś w długoletnim związku…no porażka :/.bo sobie oczy wydłubię :p.nie no,niesmaczny żart.
                      już też zastanawiałam się,czy przypadkiem moja chora głowa nie roi sobie,że wszyscy chcą ode mnie tylko jednego,a tak naprawdę wcale nie mają "złych" intencji.może i tacy po drodze byli,ale z reguły jasno określają swoje zamiary,nazywając rzeczy po imieniu,więc nie ma mowy o pomyłce.
                      prawda,że czasem "sympatyczna gaduła,ma zamyśloną twarz",ale też spotykałam się z takim jednym,co ewidentnie miał mało do powiedzenia.gdyby nie moje możliwości do klepania o wszystkim,to siedzielibyśmy w milczeniu.próbowałam go niejednokrotnie pociągnąć za język i nic.a chłopak ogólnie dobry,uczynny,spokojny.
                      hmmm a może jednak ja sama jeszcze nie wiem,co chcę.może to jest początek drogi i dopóki nie poukładam się wewnętrznie,to lepiej nie brać się za tworzenie związku,bo wyjdzie dupsko zimne z tego.jest to jakaś teoria.

                      nikola0811
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 28

                        jestem na etapie filtracji znajomych i tych,którzy odzywają się tylko z problemem,a jak ja chcę od nich pomocy,to ograniczają się do stwierdzenia "nie martw się,będzie dobrze",to albo brutalnie wyrzucam z życia albo zaczynam im radzić w ten sam sposób,jak oni mi.w efekcie sami wyrzucają się z mojego życia,bo są obrażeni :D.żadna strata :)).faktycznie na mojej "piramidzie znajomych byłoby tak samo,że na samym szczycie zostaną 4 osoby,takie szczere.reszta to tylko znajomi do zapełnienia wolnego czasu.
                        zdaję sobie sprawę,że w wyniku terapii "utracę" część siebie,ale zyskam znacznie więcej :).tego chcę,w przeciwnym razie nie zgłosiłabym się na terapię.ciężko czasami przyjąć baty,że dotychczasowa postawa nie do końca była dobra.ale w życiu tak bywa,że dopiero ciężki kop otwiera nam oczy i mobilizuje do działania :D.z pomocy społecznej nie zrezygnuję,jednak muszę popracować nad tym,co jest bardzo ważnym czynnikiem,czyli rozgraniczenie prywaty od zawodu.chociaż czasem mogę zdziwić się,co wyjdzie ze mnie,po obraniu skórki :).jedno jest pewne,za biurkiem nie chcę utknąć,bo zanudzę się,ja muszę być w ruchu :D.
                        hahah padłam czytając metaforę o kupkach.świetnie ujęte i rzeczywiście coś w tym jest,muszę zacząć stosować tą zasadę,żeby skrętu jelit nie dostać :p

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 28)