Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 8 wpisów - od 21 do 28 (z 28)
  • Autor
    Wpisy
  • nikola0811
    Uczestnik
      Liczba postów: 28

      statystycznie znaczna większość pracowników socjalnych,psychologów i pozostałych pochodnych zawodów,wybiera taką drogę w celu podwyższenia własnego poczucia wartości.w ten sposób czerpana jest dwustronna korzyść.niestety,takie jest życie :D.jeżeli chcemy pomagać innym,bo ludzki los nie jest nam obojętny,to dlaczego nie mamy tego robić.nie wymagam od ciebie zrozumienia takiej postawy,nie oceniam też ciebie,mimo,że ostro krytykujesz to forum,być może masz ku temu swoje powody.ale też ty nie oceniaj ani mnie,ani pozostałych forumowiczów.syndrom DDA nie odbiera nam mowy i nie ogranicza zasobów słów,także nie wmawiaj mi proszę,że nie powinnam używać sformułowań "takt" :)).a co do sugerowania,czym mam zainteresować się,to jak najbardziej przyjmuję do świadomości i rozwinę swą wiedzę także i w tych kwestiach.
      pozdrawiam

      nikola0811
      Uczestnik
        Liczba postów: 28

        nie mogę oprzeć się pokusie,żeby skomentować post Gonzopl.ale o brakach taktu i kultury nie powinno dyskutować się,bo tylko poziom rozmowy spadnie ;).
        poniekąd poprzez pomoc innym,spełniam swoją potrzebę poczucia własnej wartości,że na coś ten mój żywot zdaje się innym.chciałabym pracować w jakimś domu pomocy społecznej,dawać uśmiech,tym całkiem samotnym albo opiekować się niepełnosprawnymi intelektualnie.tylko wbrew pozorom ciężko przebić się,mimo kierunkowego wykształcenia.jednak znajomości czynią cuda w każdej branży :/.
        w sumie to nie jest tak,że ja nie otrzymuję wsparcia słownego od przyjaciół.ja pomagam im,a oni mnie.wiem,że nigdy nie zostawią mnie w potrzebie.tylko problem mam z tym,że z reguły nie chcę ich obarczać swoimi sprawami,bo stwierdzam,że są mało ważne albo uznaję,że po raz kolejny nie będę im truła o tym samym.lepiej spotkajmy się na wesoło i na chwilę zapomnijmy o tym,co nas martwi.ma to dobre i złe strony.dobre,bo faktycznie czasem trzeba oderwać się od szarej codzienności.złe,że wracam do domu i znów zamykam się w swoim niewyrzucony na zewnątrz żalu.
        patrzę czasem z boku na swoje życie i mówię sobie,że mam bardzo dużo powodów do radości.jednak jest rysa na szkle i pewnych sfer życia nie umiem przeskoczyć.dopiero nie dawno dowiedziałam się,że uciska mnie DDA,choć z racji ukończonej szkoły wiedziałam o istnieniu takiego syndromu,jednak wyparłam go ze świadomości,że ja na pewno nie jestem.a jednak jestem i muszę z tym jakoś zawalczyć.tylko poniekąd jestem sama na placu boju,bo mieszkam z rodzicami,więc nie mam szans na wyrwanie się z toksycznego układu,a na wsparcie nie mam co liczyć,bo to problem ojca wprowadził mnie w ten stan,a mama bagatelizuje sprawę,uznając,że skoro nie byłam świadkiem przemocy fizycznej w domu (tak,jak ona), to nie ma problemu.fakt,ojciec pił wódkę,robił z mieszkanie melinę,teraz nie ma dnia bez piwa,a w dzień wolny zaczyna już od samego rana otwierać puszki,ale pracuje,oddaje wypłatę,nie bije.więc ja nie mam powodów do zmartwień.to,co,że co chwilę muszę słuchać ich kłótni,muszę słuchać jak ojciec jej ubliża i znów czuję się jakbym była dzieckiem.takie ma podejście moja mama,więc walka z syndromem będzie ciężka i długotrwała.ale lepiej późno zacząć,niż wcale 🙂

        nikola0811
        Uczestnik
          Liczba postów: 28

          boję się przekroczyć granicę między zwykłym wyrzuceniem z głębi siebie problemu,a użalaniem się nad sobą i umartwianiem,jaka to ja jestem pokrzywdzona.heh zdaję sobie sprawę z czego wynika to przeświadczenie,w końcu niejednokrotnie słyszałam w domu,że nie mam skarżyć się,bo inni mają gorzej.i tak sobie powielam ten schemat.niby wiem,że tak jest,a tak jakby był poza jakąś szklaną barierą i nie docierał do racjonalnej części mózgu.ciężka praca.kiedyś myślałam,że ułożę sobie życie z kimś,odetnę się od przeszłości i będzie bajecznie.a teraz nagle uświadomiłam sobie,że dopóki ja nie zmienię się wewnętrznie,to nic nie zmieni się,bo nawet związku nie umiem stworzyć.pierwszym krokiem było zajrzenie na forum.fajnie zobaczyć,że jest nas więcej.pomału dojrzewam do pojawienia się na jakimś spotkaniu dla DDA.obym wytrwała,bo słomiany zapał zbyt często bierze nade mną górę 🙂

          nikola0811
          Uczestnik
            Liczba postów: 28
            w odpowiedzi na: Wpisujcie maile. :) #188531

            witam.dopiero raczkuję w temacie i w zasadzie nie wiem jak ugryźć sprawę,od czego zacząć.mój mail : niki1922@tlen.pl

            nikola0811
            Uczestnik
              Liczba postów: 28

              o rany,im więcej czytam wypowiedzi,tym bardziej dopada mnie syndrom,że inni mają gorzej i moje problemy wcale nie są takie trudne.odkąd pamiętam,zawsze dobro innych było dla mnie ważniejsze.niby coś tam dbam o siebie,ale jak tylko dostaję sygnał,że ktoś potrzebuje pomocy,dobrej rady,to lecę,aż bym sobie nogi połamała.a ja i moje smutki? e tam,są ważniejsze sprawy,nie ma co użalać się nad sobą.i tak błędne koło toczy się do przodu.od kiedy psycholog powiedziała mi,że jestem DDA czuję jakbym wróciła do nastoletniego okresu buntu.skąd brać siły,by przeciwstawić się temu.spojrzeć wreszcie prawdzie w oczy i zawalczyć o siebie?

              nikola0811
              Uczestnik
                Liczba postów: 28
                w odpowiedzi na: Samoocena #188525

                o tak,poczucie humoru,żarty i słowotok.moje ulubione maski.a przecież jestem "mała,gruba i w okularach" i nikt nie zechce związać się ze mną na stałe.ot,po prostu świetna ze mnie koleżanka i na tym by kończyło się.nie lubię komplementów,bo nie jestem ich nauczona.mało tego,na pewno są mówione z grzeczności.a jak już jakiś mężczyzna dostrzega mnie i podrywa,to jest zazwyczaj pod wpływem alkoholu.ohh jaka miła odmiana,bo ojciec zawsze szukał przytyku do mnie,a było łatwo,bo jak już wspomniałam,mam nadwagę,co wg ojca jest nieatrakcyjne i żaden mężczyzna tego nie lubi,a po alkoholu jeszcze więcej nakręcał się w swych złośliwościach.mam totalny bałagan w głowie.tak bardzo chce odzyskać siebie i poczucie własnej wartości.a nie po prostu być.

                nikola0811
                Uczestnik
                  Liczba postów: 28

                  ja już kiedyś usłyszałam od koleżanki,że mam syndromy wskazujące na DDA.byłam raz na spotkaniu i pomyślałam "kurcze,przecież oni wszyscy mieli gorsze dzieciństwo.u mnie był tylko epizod,więc to na pewno nie dotyczy mnie".po kilku latach wylądowałam u psychiatry z silną depresją.później psycholog i znów te słowa.jestem DDA.co czuję?złość,smutek i niedowierzanie na przemian.może i tato zawsze pracował,może i kiedyś zabierał mnie na karuzelę,spacery,festyny.a jednak ja pamiętam flaszki na stole,codzienne wymykanie się z siostrą do mamy do pracy na skargę,że ciocia znów przyszła i piją,ciągłe kłótnie,ubliżanie,rzucanie naczyniami po pokoju,smród wódki i moczu,bełkot…wszystko za zamkniętymi drzwiami mieszkania.dziś już tego nie ma,dzięki silnej woli mamy,która dzielnie walczyła o każdy dzień i powrót do normalności.a jednak,wciąż mieszkam z rodzicami,mimo 29lat.nie umiem związać się z nikim w obawie przed tym,że mój mąż,podobnie jak tato,nie będzie umiał mnie szanować.boję się zostawić mamę samą z ojcem,bo obawy,że ją zniszczy psychicznie są silniejsze niż głos rozsądku.może gdybym codziennie nie słyszała charakterystycznego pstryknięcia puszki od piwa,jednego i drugiego.każdy dzień taki sam,a dni wolne jeszcze gorsze,bo wtedy piw idzie więcej.tak,ojciec uważa,że skoro nie pije wódki,to nie jest alkoholikiem.ale nie ma dnia bez wypicia piwa.i znów czuję się małym dzieckiem.i znów ta złość i niemoc.bo przecież pomiędzy ubliżaniem i piciem,są dobre dni,kiedy ojciec pomaga w domu.mogłabym pisać i pisać dalej.wiem jedno,ciężka walka mnie czeka.ale dzięki forum widzę,że takich jak ja,jest sporo.może to mnie zmobilizuje i pomoże zmierzyć się z tym trudnym "wyrokiem",bo tak to w tej chwili czuję.pozdrawiam

                  nikola0811
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 28
                    w odpowiedzi na: Stosunek do seksu #188522

                    dziś po raz pierwszy zdecydowałam się zajrzeć na forum i już na wstępie widzę kogoś,kto ma podobny problem do mnie.wszystkie moje związki były krótkotrwałe i kończyły się z tego samego powodu,czyli seksu.albo raczej jego brakiem.obsesyjnie szukam akceptacji mojej osoby przez partnera,poczucia partnerstwa,zrozumienia.oczywiście lubię przytulić się,ale wszelkie dalsze kroki powodują u mnie wycofanie.wciąż wydaje mi się,że partner niewystarczająco docenia mnie,jako osobę,że widzi we mnie tylko instrument do zaspokojenia swoich potrzeb.o ironio,przyciągam w większości samych wielbicieli szybkich przygód i moja frustracja pogłębia się.być może dlatego,że w dzieciństwie trzykrotnie pijani wujkowie próbowali mnie molestować.być może dlatego,że tata ma za sobą ciężki okres alkoholowy,a po dziś dzień wygłasza morały,że tylko szczupłe kobiety są atrakcyjne i ja,jako osoba z lekką nadwagą,czuję się bezwartościowym workiem.mam 29lat i żadnych perspektyw na założenie własnej rodziny,bo niby jak,skoro nie umiem stworzyć związku.zamykam się,otaczam chłodną maską obojętności(co wręcz przyciąga mężczyzn,którzy biorą sobie za honor "wyrwanie i zdobycie skały"),a w środku krzyczę z bólu.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 21 do 28 (z 28)