Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 571 do 580 (z 580)
  • Autor
    Wpisy
  • truskawek
    Uczestnik
      Liczba postów: 581
      w odpowiedzi na: prośba #473693

      Nikt nie zmusza, a zresztą, tak na zdrowy rozsądek, jak to miałoby wyglądać niby, jak przesłuchanie?… 🙂 Czasem terapeuci zachęcali do czegoś wedle swojego wyczucia, że tu warto podrążyć, ale terapia to nie jest obowiązek, ani nie ma jak kogoś zmusić do mówienia, jeśli nie chce z jakiegoś powodu. Potrzebne jest choćby minimalne poczucie bezpieczeństwa i zaufania, żeby brać się za takie trudne rzeczy, nie wystarczy silna motywacja, i wydaje mi się to podstawowa sprawa w psychoterapii. Inaczej wykonasz tylko „zadanie terapeutyczne”, a nie zajmiesz się sobą. Różnicę ciężko mi wytłumaczyć, ale teraz ją czuję. Pewnie gdybym od razu to czuł, to nie potrzebowałbym terapii.

      Na początku ta zadaniowość jest chyba naturalna i też miałem z tym problem, bo tego jesteśmy nauczeni, ale od tego właśnie jest terapeuta, żeby pomóc z boku. Ja miałem szczęście, że trafiłem od razu na ludzi, którym zaufałem i zadziałało, ale wiem, że niektórzy szukają, bo nie każdy z każdym się poczuje bezpiecznie.

      To, co piszesz o mętliku, odczytuję jako mętlik w sercu, a nie w głowie. Sama mówisz, że nagle zrobiło się jasno. Rozumiem to, bo to może być szok. Nagle otworzyły się emocje i to podwójnie bolesne, bo nie dość, że to wbrew silnemu odruchowi kontroli i panowania nad sobą, jaki mamy jako DDD, to jeszcze ciężko zaakceptować że się było krzywdzonym i na dodatek oszukiwanym. U mnie to się odbywało nie tak gwałtownie, ale też ciężko było mi się emocjonalnie pogodzić ze swoją bezradnością jako dziecka, jak to już pisałem. Tym, co mi pomogło, był między innymi czas – mogłem się dokładnie i powoli oswoić ze swoimi emocjami i przeżyciami, to nie jest coś do załatwienia na cito. I nadal to we mnie działa, tylko teraz już samodzielnie.

      Jeśli chcesz się ode mnie dowiedzieć czegoś, co cię interesuje albo niepokoi, to pytaj dalej, tak jak to już zrobiłaś.

      Nie jesteś sama, ajra, rozumiem cię.

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581
        w odpowiedzi na: prośba #473688

        No tak… Rozumiem twój lęk. Muszę sobie dopiero przypominać jak było zanim zacząłem, bo sporo po drodze przeżyłem.

        Ja akurat się nie bardzo bałem rozbicia, raczej tego, że się nie zdołam otworzyć i faktycznie włożyłem w to trochę wysiłku przez pierwsze miesiące, bo inaczej tylko bym się prześliznął. I tego się właśnie bardziej przestraszyłem – że tak mam powypierane różne rzeczy, że jak się nie postaram, to nic mi nie pomoże. Natomiast tak samo nie chciałem zaglądać w dzieciństwo. Miałem bieżący problem ze związkiem i to na tym się skupiałem. Ale skoro zajęcie się dzieciństwem miało mi pomóc, to nie protestowałem, tylko spróbowałem, bo to brzmiało sensownie, że w domu nauczyłem się różnych podstawowych zachowań. Z czasem faktycznie te związki zobaczyłem i to się połączyło – na szczęście nie chodziło tylko o dłubanie w przeszłości, ale także o to, co z niej wynika zupełnie praktycznie. I nie ma w tym lęku, dość naturalnie to teraz widzę.

        Mnie się to zupełnie nie kłóci, że jesteś silną kobietą i ta ucieczka. Dorastanie w dysfunkcyjnym domu hartuje jak cholera. Jeśli się od tego nie załamie, to naprawdę daje siłę, przynajmniej w pewnych sprawach. To dla mnie niesamowite, że nie tylko udało mi się to piekło przeżyć, ale też robić różne fajne rzeczy w życiu. Problem właśnie nie w tym, że coś się nie udaje, tylko cena jaką się płaci nawet za sukcesy. Trudno coś odpuścić, więc się staram nawet wtedy, gdy kto inny by machnął ręką, i gdy sam jestem już zmęczony. Jak się nie uda, to bardzo przeżywam jak to o mnie świadczy, a nie po prostu, że szkoda że nie wyszło. Jak się uda, to nie czuję satysfakcji i nie zatrzymuję się żeby odpocząć, wtedy dla odmiany nie widzę związku z tym, że ja to naprawdę zrobiłem, tylko jakoś wyszło, jakoś to wymęczyłem i kiedy w końcu się nie uda…

        Nie chcę cię za bardzo zagadywać, choć mogę długo opowiadać, gdy sobie teraz podsumowuję. Słyszę u ciebie taką jasność i odwagę w nazywaniu swoich problemów i to mi się wydaje najważniejsze, to mnie uspokaja jeśli idzie o sens twojej terapii. Moja ani niczyja inna historia nie są wzorcem, tylko przykładem jak to może być i ostatecznie chyba o to chodzi, żebyś swoje rzeczy odkryła i załatwiła po swojemu. Dzisiaj widzę, że terapia mnie nauczyła czegoś ważnego, ale to ja poszedłem po pomoc i to ja włożyłem wysiłek w tę naukę. Sama terapia nic by mi nie dała, gdybym nie miał tej potrzeby i gotowości, ale obawy przed rozpoczęciem są dla mnie zupełnie zrozumiałe.

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581
          w odpowiedzi na: Koszalin #473686

          Spojrzałem na bazę mitingów i w Koszalinie jest jedna – wprawdzie zawieszona, ale jest podany kontakt:

          http://maszwybor-koszalin.dda.pl/

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581
            w odpowiedzi na: prośba #473685

            Zakończyłem ten związek. Najważniejsza rzecz jaka mi pomogła podjąć tę decyzję, to nabyte na terapii przekonanie, że jeśli druga osoba czegoś nie chce zmienić, to nie mam żadnej szansy, nawet jeśli ona tak miękko omija temat, jakby nie zdawała sobie sprawy, a nie stawia rzecz jasno. Do tej pory się uspokajam, że dobrze robiłem – znam pary, w których takie czekanie i staranie się zadziałało. Po prostu tego z góry nie wiadomo i tylko do mnie należy ocena czy chcę czekać jeszcze, czy czuję, że już nie chcę liczyć na cud, bo mi to robi krzywdę.

            Terapię też już skończyłem, mam poczucie że warto było. Teraz mi się ta wiedza powoli układa i sprawdza w różnych bieżących sytuacjach. „Wiedza” bardziej w sensie wypróbowania nowych zachowań niż jakiejś specjalnej teorii, czyli raczej „umiejętność”.

            Nie pamiętam dokładnie co myślałem o terapii zanim się zaczęła, ale na pewno miałem poczucie, że ja już mam z grubsza poukładane i nie do końca się poczuwałem do bycia DDD. Skorzystałem tylko z tego, że akurat znalazłem program pomocy, który dla mnie brzmiał sensownie i bezpiecznie. Chyba też miałem nutkę nadziei, że może to nie było takie straszne co przeżyłem i nie jestem jak inne ofiary, bo inni mieli gorzej.

            Była w tym głównie niezgoda na to, że byłem kiedyś bezsilny wobec rodziców. Chciałem mieć poczucie wpływu na swoje życie, nawet kosztem uznania, że mogłem jakoś lepiej o siebie zawalczyć w dzieciństwie, czyli że to moja wina jak się (!) wychowałem… Na szczęście zamiast się porównywać z innymi zacząłem się w końcu zajmować swoimi uczuciami i teraz mam większe poczucie wpływu na swoje życie, ale tylko na to obecne. Przekonałem się, że mogłem tylko wybierać taką czy inną strategię przetrwania w rodzinie, ale żadna nie dawała szansy na szczęście, bo i tak bym nie dostał tego, czego potrzebowałem – miłości, wysłuchania, czasu, pokazania reguł do samodzielnego sprawdzania, wsparcia gdy mi coś nie szło, poczucia bezpieczeństwa i sprawczości. Rodzice nie chcieli mi tego dać, bo byli zajęci bardziej swoimi potrzebami i obsesjami, mieli własne strategie.

            Słyszę jakąś obawę w tym co piszesz i chciałbym cię trochę wesprzeć i uspokoić. Wiesz, bywa różnie. Mnie i paru innym osobom terapia pomogła, ale znam też ludzi DDA którzy nieznanym mi sposobem coś w sobie pozmieniali i wcale nie mam wrażenia, żeby jej potrzebowali. Jeśli masz potrzebę takiej pomocy, to możesz po nią sięgnąć i się przekonać. Fajne jest to, że nie musisz być niczego pewna, wolno ci spróbować. Tak naprawdę tylko ty wiesz, czy jest ci teraz nieodzowna, ale też zawsze możesz zmienić zdanie.

            truskawek
            Uczestnik
              Liczba postów: 581
              w odpowiedzi na: prośba #473677

              Ja mam inne doświadczenie. Od dzieciństwa dusiłem  się w domu i nie pamiętam żebym myślał, że jest mi tam fajnie i że ufam rodzicom. Przez wiele lat poprawiałem sobie życie i stopniowo robiło mi się coraz lepiej, ale w długim związku, jaki w końcu zbudowałem, zacząłem się też dusić. Nie poprawiało się, chociaż jasno mówiłem, że coś jest nie tak i próbowałem o tym rozmawiać.

              Na terapię poszedłem głównie z pytaniem jak sobie z tym poradzić sensownie, bo czułem, że czegoś ważnego nie wiem i nie umiem, skoro staram się jak najlepiej, a tu nic. Nie nauczyłem się odróżniać prawdy od kłamstwa, w ogóle o tym nie było mowy, natomiast lepiej odróżniam to, co rzeczywiście czuję od tego, co wydaje mi się że powinienem czuć i robić. Wzorce wyniesione z domu nauczyłem się nieźle rozpoznawać, ale nie staram się oceniać czy są dobre albo złe, tylko zastanawiam się co chcę z nimi zrobić i w jakim tempie, żebym się czuł bezpiecznie.

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581
                w odpowiedzi na: Moje przemyślenia #473676

                Mnie jakieś inne rzeczy przypominają boleśnie o przeszłości, bo też mam takie momenty. Chyba najbardziej tak mam kiedy czuję, że właśnie coś mi się poukładało albo zrobiłem coś fajnego bez lęków i wstydu. Nagle mnie uderza, że przecież tak mogło być od początku i wtedy pojawia się wściekłość i ogromny żal do rodziców.

                Natomiast z dziećmi jeśli widzę, że są zaopiekowane i szczęśliwe, to mi serce rośnie. Wszystko jedno czy w mojej rodzinie, czy ktoś inny mi opowiada, to zawsze mnie cieszy i wzmacnia. Niepokoję się natomiast, jeśli dziecko jest wycofane albo słyszę, że są z nim problemy. Na głowę dopuszczam nawet, że może ono coś tam ma, ale emocjonalnie natychmiast podejrzewam rodziców, czy oni czegoś nie zaniedbali albo nie zrzucają odpowiedzialności na dziecko.

                truskawek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 581

                  Proszę. 🙂

                  A co do agresji to wyniosłem z terapii, że każdy ma w sobie różne uczucia i że to nie jest problem, że ktoś się kiedyś na przykład zezłości na mnie, choć to nie jest przyjemne i często włączają mi się moje uczucia i mechanizmy obronne, tylko okazywanie uczuć nie wprost i nie mówienie o co chodzi.

                  Do mnie nie przemawia to co piszesz o reagowaniu spokojem. W bliskich relacjach uczę się właśnie okazywać różne emocje, także złość. Z domu wyniosłem, że mi nie wolno, więc okazywałem pozorny spokój, a faktycznie robiłem złośliwości, fochy, wpadałem w dołki itp. Zmieniam to, choć to powolny proces, ale wolę tak. Tylko nie mówię przy tym, że „już cię nie chcę znać”.

                  Ale jak to odbierze druga osoba to nigdy nie wiem. Jak nic nie zrobię, to też nie wiem. Druga osoba ma własne uczucia i wcale niekoniecznie są wywoływane przeze mnie. Ja też czasem okazuję komuś emocje, które mam z innego powodu – na przykład gdy się bardzo boję czegoś, co mi się przypomniało, to nie zawsze chcę o tym mówić i wyjaśniać, tylko wolę się zamknąć przed wszystkimi.

                  truskawek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 581

                    Cześć, ja na przykład przeczytałem… 🙂

                    Nie jestem w związku, ale mam bliskie relacje z różnymi ludźmi, także z innymi DDA/DDD, i tam także takie rzeczy też czasem niespodziewanie wyskakują. Nie mam żadnego świetnego pomysłu, ale na terapii nauczyłem się, że najważniejsze jest to, co teraz czuję, a nie stawianie się w cudzej skórze, jak to zwykle robiłem.

                    Mam doświadczenia bolesnego odrzucenia, po których się odsunąłem zraniony i odbijałem się jak od ściany, choć próbowałem się dogadać, ale i tak mówiłem głośno, że mi zależy na tej drugiej osobie. To trwało miesiącami, ale wydaje mi się, że to mówienie głośne było równie ważne jak to, że się rzeczywiście odsunąłem. Zrobiłem to z braku lepszego pomysłu i żeby się nie narażać na jeszcze więcej bólu, ale po jakimś czasie obie te osoby przestały się przede mną zamykać i dziś jest już tak, że czuję ostrożną, ale jednak wyraźną akceptację z ich strony. Czyli na dobrą sprawę jest już „czysto”.

                    Akurat teraz nie zależy mi tak bardzo na zbliżeniu się do nich, mam inne relacje, w których czuję się bezpieczniej i lepiej, bo nie dostałem nigdy takiego twardego „nie”, ale zauważyłem, że jakimś cudem możemy teraz porozmawiać nawet nie siląc się na większą bliskość. I wydaje mi się, że to jednak nie żaden cud, tylko bezpieczne dla nich oddalenie, kiedy nie wchodziłem im w ich granice i ten komunikat, że mi nadal na nich zależy, ale bez próby skracania dystansu.

                    Nie mam pojęcia co dokładnie je tak przestraszyło, że zareagowały blokadą, ale zadbałem o siebie i to było dobre. W efekcie nawet mimo tego, że nie rozumiem, to i tak jest między nami znacznie lepiej.

                    Wyobrażam sobie, że w związku jest trochę inaczej, ale ta mieszanka odsunięcia się oraz jasnego wyrażania bliskości dobrze mi się sprawdziła, choć miałem takie poczucie, że to się już nie naprawi i jestem kompletnie bezradny. To, że ja jestem teraz ostrożniejszy wobec nich, to już mój wybór, a nie brak możliwości.

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581
                      w odpowiedzi na: Wracam… #473658

                      Witaj,

                      Ja na szczęście mam z kim pogadać, ale właśnie założyłem konto na tym forum, bo nie zawsze mogę to zrobić bezpośrednio i uspakaja mnie, że przez Internet też mogę.

                      Co do nawrotów – mam poczucie, że gdy już raz się określiłem jako DDD, to już mnie to nigdy nie opuści, czy jestem zadowolony czy przestraszony, i jest mi z tym łatwiej. Był moment, kiedy sobie uświadomiłem, że absolutnie wszystko w moim życiu jest naznaczone tym, z czego wyszedłem, i było to przejmujące doświadczenie. Teraz uznaję to po prostu za część mojego życia, od której nie muszę się w ogóle odcinać, tylko robić swoje taki jaki jestem w tej chwili, ze wszystkim co mnie ukształtowało po drodze.

                      A co ciebie tak bardzo wytrąciło z równowagi?

                      truskawek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 581
                        w odpowiedzi na: Jak zacząć? #473657

                        Witaj, ajra (witam też wszystkich uczestników forum)!

                         

                        Przejrzyj po prostu listę cech DDA – w tym serwisie są dwie akurat:

                        Możesz również przeczytać podobny opis w postaci ciągłego tekstu zamiast listy punktów:

                         

                        Jeśli rozpoznajesz w tych opisach swoje problemy (choć niekoniecznie wszystkie co do jednego), to jest duża szansa, że jesteś właśnie DDA – albo ogólniej: DDD. Od siebie dodam, że na początku nie miałem pewności, że faktycznie tak mam, dopiero po jakimś czasie się upewniłem i to była część dłuższego procesu.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 571 do 580 (z 580)