Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 580)
  • Autor
    Wpisy
  • truskawek
    Uczestnik
      Liczba postów: 581

      Jak nie polecisz do niej, to się pewnie nie wydarzy i nadal możesz mieć życie sam ze sobą. Wierzę ci, że jest ci ciężko, ale wygląda na to, że to jeszcze nie jest tzw. twoje „dno”. Czyli jak zwykle ponarzekasz, ponarzekasz, a zrobisz i tak swoje.

      Ciekaw jestem co może tobą na tyle trzepnąć, żeby poszukać pomocy z wyrwaniem się z tego schematu, ale mam nadzieję, że nastąpi to szybciej niż się zamęczysz.

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        To też się zgadza z naszym schematem – najtrudniej jest w bliskości. Tylko efekt jest taki, że właśnie z ludźmi, których się lubi, kocha itp. robi się takie uniki, fochy albo inne krzywe akcje. Nie jesteś z tym jedyny i nie jest to też nasza wina, ale jeśli nic się z tymi schematami nie zrobi, to można się kręcić w kółko w okropnych sytuacjach, tak jak twoja.

        Załóżmy, że ona jednak nie przestanie, a ty nie jesteś odpowiedzialny za jej uczucia i coś jednak masz prawo dla siebie zrobić. Co by to było?

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          No dobra, a dlaczego „nie potrafisz” jej odmówić i zrobić jej przykrości? Właśnie o takiej bezradności mówię. „Nie potrafię” nie oznacza, że nie znasz słów i chcesz, żeby ktoś ci napisał zdanie jakie masz jej powiedzieć. Dokładnie sam to napisałeś w ostatnim akapicie.

          Rozumiem natomiast dlaczego chcesz uniknąć konfrontacji, i to są właśnie jakieś emocje. W schemacie DDA/DDD jest to, że nasze emocje są nieważne, bardziej liczą się cudze. Też tak masz?

           

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            To bardzo dobre pytanie. Ale ja je celowo odwrócę: co mają jej potrzeby i emocje do twojego życia, ale tak szczerze, co? Narzekasz na nią, jakbyś był związany i przestawiany jak mebel, a nie dorosły chłop. Ale czy ktoś cię wpakował w samochód albo autobus, żebyś do niej pojechał? Ktoś zabronił ci powiedzieć jej czego chcesz grożąc, że zrobi ci fizyczną krzywdę? Ktoś powiedział ci, że nie możesz się już niczego nauczyć w życiu? Ktoś zakazał ci zostania w domu i robienia tego co naprawdę chcesz?

            Te pytania mogą brzmieć głupio, ale my DDA/DDD mamy właśnie taką – dosłownie – wyuczoną bezradność. Fizycznie możemy różne rzeczy, ale „coś” nie pozwala nam zrobić tego czy owego, a już zwłaszcza w bliskich relacjach. I to coś to nie jest jakaś wiedza – przecież doskonale wiesz co byś jej powiedział, gdybyś miał powiedzieć prawdę. To jest rzecz czysto emocjonalna i odruchowa. I dlatego właśnie na terapii zajmujemy się emocjami, żeby to właśnie powoli, w swoim tempie i na swoich zasadach odblokować i mieć poczucie, że to ja coś robię albo czegoś nie robię, a nie że „ktoś mi to robi”. Ja to doskonale pamiętam, bo przez pierwszy rok terapii narzekałem jaka to jest ta moja dziewczyna, ale dopiero z czasem zadałem sobie podstawowe pytanie – no dobra, może i taka ona jest i ma różne wady i problemy, ale wobec tego dlaczego cały czas z nią jestem? Skoro jest taka zła, to dlaczego jej nie rzuciłem?

            I to było przełomowa obserwacja. Na tym między innymi polega zmiana, a nie na tym, że ktoś się wreszcie sam domyśli i sam zrobi to, co ty w zasadzie chcesz. Jeśli ja czegoś chcę, to ja mogę coś z tym zrobić. Druga osoba ma swoje życie i swoje potrzeby, nie jestem do niej uwiązany sznurkiem jak kukiełka.

            truskawek
            Uczestnik
              Liczba postów: 581

              Mam takie wrażenie, że się z tym problemem „ślizgasz”. Nie jest ci oczywiście dobrze, ale jeszcze nie tak źle, żeby coś zmienić i się uczyć czegoś nowego, co mogłoby ci pomóc w tej sytuacji. Nie wiem jednak co mogłoby cię z tego zawieszenia wyrwać.

              Masz prawo jej nie chcieć ani nie chcieć dziecka, ale jak okaże się od ciebie sprytniejsza albo bardziej wytrwała, to zamiast jej postawić granice wejdziesz w to jednak jak w masło tylko dlatego, że nie znajdziesz dobrej wymówki? Jesteś gotowy na to ryzyko?

               

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Ej, ale sądzisz że za to ludzie będą zadowoleni z 50-letniego chłopa, który w razie problemów ucieka jak dzieciak – serio?… Myślisz, że tego nie widać jak ktoś ciągle kręci czy co? I co najważniejsze: czy ty sam się z tym dobrze czujesz i co chcesz z tym niby zrobić?

                Z mojego doświadczenia wynika, że jak komuś się koło tyłka porządnie nie pali, to nic nie zrobi, tylko stara się unikać najgrubszych skutków swoich problemów i to wszystko. Ani przyjemnie, ani skutecznie. Nie wiadomo niestety co dla kogo będzie takim koszmarem – dla mnie akurat to był grzęznący w braku kontaktu związek. Nie sprawdzałem wtedy ile mam lat, czy aby na pewno jestem DDD, co o mnie pomyślą ani jak trudna będzie dla mnie ta nauka, tylko poszedłem na terapię i jej się trzymałem, to był mój priorytet. Nikt mnie tam nie niańczył (nie bardzo wiem jak to sobie w ogóle wyobrażasz), ale powoli zrozumiałem dlaczego nie potrafię „po prostu się otrząsnąć” i dlaczego dobrze mieć wtedy wokół siebie innych ludzi. To, co tam dostałem, to wsparcie w procesie, ale uczyłem się sam, no i jestem zadowolony z efektów.

                Na naukę nigdy nie jest za późno i nawet jeśli coś było super wiedzą w podstawówce, to w kolejnych etapach dorosłego życia już nie wystarcza.

                truskawek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 581

                  Cześć,

                  Ciepło mi się zrobiło na sercu, że tyle zdołałeś już sobie poprawić w życiu i że sam wiesz, co chcesz z tym dalej robić, cieszę się po prostu.

                  Mogę się podzielić z tobą tym, czego ja się nauczyłem ze swojej terapii. Wydaje mi się, że ten proces (bo pewnie już wiesz, że to nie jest przestawienie jakiejś wajchy, tylko właśnie proces) pozwolił mi przede wszystkim mniej uwagi przykładać do przymiotników i określeń, czyli jaki jestem, jakie mam wady itp., a w zamian poświęcić ją dużo bardziej na sprawdzanie jak się czuję teraz, w tym momencie. Z kolei pomysły na to, żeby coś w sobie naprostować, naprawić, pracować nad sobą albo z czymś walczyć, zamieniłem w dużym stopniu na to, jak mogę o siebie zadbać, i to nie tylko dopiero jak jest źle.

                  Dzięki temu na przykład nie dowalam sobie specjalnie jak też sprawdzam swoje wpisy po kilka razy i czytam nawet jak już wysłałem, a czasem nawet wywalam i zastępuję poprawioną wersją, żeby nie było widać zmian w tekście. Bo nie zastanawiam się czy to nazwać kompulsją, czy tak powinienem, czy to jest normalne itp., tylko widzę, że się obawiam i widzę, że to mi pomaga się uspokoić i czasem rzeczywiście coś lepiej wyrazić. Poza tym nie psuje mi to życia, nie jest to jedyny problem jakim się zajmuję i trwa najwyżej kilka minut, więc chwilami mnie też bawi, że nic z tego dłubania nie wynika, ale też nie szkodzi, więc czemu nie pójść za swoimi emocjami?

                  To taki drobiazg, ale pokazuje jak teraz zajmuję się swoimi przeżyciami i potrzebami. I jest mi z tym znacznie lżej, choć niczego specjalnie się nie staram pozbywać ani też nie jestem zawsze spokojny. Nawet nie wiem, czy mam lepszą samoocenę, bo po prostu mniej się w ogóle oceniam, tylko sprawdzam czego potrzebuję i jak się mam. Reaguję bardziej na bieżąco, a analizy i tak mi przychodzą do głowy, ale i na to mam czas, tylko nie trzymam się ich kurczowo, bo mam ciągle emocje do przeżywania i słuchania ich.

                  truskawek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 581

                    Hej,

                    Tak, miałem bardzo podobne przeżycia na grupie. Większość miała w dzieciństwie jakieś problemy rodzinne związane z alkoholem, a ja nic takiego nie miałem i w zasadzie nawet agresja fizyczna była u mnie rzadka. Oczywiście bardzo to przeżywałem i nie wiedziałem co mam z tym zrobić, w najgorszym momencie nawet uznałem, że ja tam w ogóle nie pasuję i terapia nic mi nie da. To była chwila ogromnego rozczarowania i zostałem po prostu dlatego, że nie miałem nic lepszego do roboty ani do niczego się nie spieszyłem, już to w sumie zacząłem i pozwoliłem sobie, żeby po prostu co tydzień przychodzić i posiedzieć, posłuchać – no i zobaczymy.

                    Ale terapeuta opisał moją sytuację, że ze strony moich rodziców to była przemoc w białych rękawiczkach. To mi pomogło, razem ze słuchaniem innych ludzi w grupie, bo ich przeżycia były mi nieraz bliskie i nie kręciło się to wokół alkoholu. Moje rodzeństwo też nie uznało się za DDD, i to był kolejny podobny kryzys, bo znów sam coś takiego uważałem, nikt z osób w bardzo podobnej sytuacji tego nie potwierdzał. Ale zostałem z tym zaakceptowany i uznałem, że nie ma konieczności, żebyśmy ustalali wspólnie co ja przeżyłem, bo przecież wiem jak się wtedy czułem. No i dużo mi dało zastanawianie się nad tym, że jako dziecko nie byłem w stanie sobie zorganizować życia, więc jeśli coś nie wyszło, to nie ja ponoszę za to odpowiedzialność, bo to nie była ani moja rola, ani możliwości. I jeszcze taka refleksja, że to nie chodzi o odpowiedzialność karną ani nic takiego, tylko o emocje, a one są jakie są, i nie muszą być akuratne ani sprawiedliwe, wystarczy tylko że złapię z nimi jakiś kontakt i je uznam.

                    Te wszystkie rzeczy po trochu się złożyły na to, że stwierdziłem, że to co czułem nie wymaga żadnego udowadniania na zewnątrz ani usprawiedliwiania nikogo, a to co pamiętam, było okropne, i to mi wystarcza jako cholernie realne.

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      No to faktycznie masz problem z terapeutką najwyraźniej. Mnie czasem aż drażniło, że nie zajmowali się moją ówczesną dziewczyną ani w ogóle innymi osobami, tylko pytali jak ja się czuję. No ale rozumiałem dlaczego tak robili i teraz tym bardziej rozumiem. Twojej terapeutki ja też nie rozumiem.

                      Masz jakiś pomysł, co w związku z tym chciałabyś zrobić w kwestii terapii, w jaki sposób o siebie zadbać?

                      truskawek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 581

                        Hej,

                        Z tego rozumiem, że nie chodzi tylko tego faceta, tylko cała terapia nie daje ci tego, czego oczekiwałaś. Możesz pogadać z terapeutką o twoich potrzebach i rozczarowaniu. Możesz zmienić terapeutkę albo rodzaj terapii – jak rozumiem to jest indywidualna, być może w grupowej coś ci się odetka, bo tam ćwiczy się bezpośrednio kontakty z ludźmi, czyli to, z czym DDA/DDD mają problemy.

                        Owszem, dla niego manipulantka może być bardziej atrakcyjna, bo może tego potrzebuje w życiu – huśtawki emocji, zdobywania, znajomej roli bycia odrzucanym (bo to zna, więc jest to paradoksalnie bezpieczne). Przecież sobie masz za złe, że wybierasz sobie złych partnerów – z podobnych powodów może to być dla ciebie atrakcyjne. I to nie jest niczyja zła wola albo zepsucie, tak działają mechanizmy psychiczne.

                        Słyszę w tym jeszcze taki żal, że jak z kimś nie jesteś, to trudno ci budować poczucie wartości. Ale to poczucie wynika z zaufania do siebie, że jak jest źle, to poświęcę sobie uwagę i zadbam tak jak mogę, a nie z tego, że ktoś mnie wreszcie doceni i pokocha. W tym sensie nie ma znaczenia czy jesteś z kimś czy nie, to jest ta sama rzecz do zajęcia się w sobie. Terapia to taka tymczasowa siatka, na której możesz się oprzeć podczas procesu kontaktowania się ze swoimi wszystkimi emocjami, dlatego być może warto, żebyś poszukała takiej terapii, w której będzie ci w miarę bezpiecznie.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 580)