Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Dziś czuję się…

Przeglądasz 10 wpisów - od 5,911 do 5,920 (z 11,524)
  • Autor
    Wpisy
  • wiola161
    Uczestnik
      Liczba postów: 104

      o kurczę…. dziś mam dokładnie identyczne odczucia! Wszystko spokojnie, ale jednak w środku jakiś niepokój…

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Rozumiem też tak miałam…Taka ucieczka przed samą sobą, nie wiem jak Ty, ale u mnie jest tak, że zawsze lubiłam ludzi, po prostu ich obecność, czułam wręcz ciepło i spokój i radość w ich obecności:) choć pamietam, ze zadawałam się z "pojedyńczymi" osobami a rzeczywiście grupa to była moja ucieczka….w taki sposób weszłam do subkultury, na zasadzie ucieczki. Ale też lubiłam otwierać się na ludzi i lubiłam ich otwartość:) ot tak po prostu, nie potrafię tego wytłumaczyć……………ale długo wyważało się u mnie- ten pęd do towarzystwa , a to zamykanie się w pokoju…….bo tak na zmianę tou mnie szło i zawsze było skrajne tzn potrafiłam skrajnie się w tym zapomnieć.

        Ale wszystko zaczęło się od tego, kiedy usiadłam na tyłku i chciałam wszystko odstawić na bok…wtedy nawet ludzie zaczeli mnie męczyć…ale i tak spotykałam się z kilkoma osobami……to byli ludzie z którymi znałam się wiele lat, coś nas zawsze łączyło mogliśmy sobie ufać itd bardziej lub mniej ale ok……..choć miałam myśli żeby się zamknąć i tak też zrobiłam ale nie do końca;)

        Ale mierzenie się ze swoimi myślami jak najbradziej jest bolesne …….. i rodzi tendencje ucieczkowe u mnie do nałogów też…do zamykania się właśnie……w pewnym momencie bolało mnie wszystko tak bardzo, że zamknęlam się na dobre, jakbym sama nie wiedziała czego chce, niby wiedziałam, ale ale coś mnie bolało w środku………..

        Chyba też wiele relacji, w których z różnych powodów byłam mi zaszkodziło, choć myślę, że niekoniecznie ktoś mi tam gdziesz szkodził;) gdzie szkodził tam szkodził, ale jest wiele osób dobrej woli,też ja nie zawsze byłam w porządku, wiadomo, że bycie dda rodzi problemy z bliskością, czasami się to wydaje bliskością, bo innego pojęcia nie znałam i się trafia na drugą osobę z problemem i wiadomo-można się poranić, nawet niechcący, przez problem z właściwym pojęciem bliskości, ale też skąd mam to wiedzieć? skąd ktoś z nas ma to wiedzieć? Mam problem z właściwym kochaniem siebie a co dopiero tworzenie związku z drugą osobą…Nawet przy najlepszej woli raniłam, na różne sposoby się zdradza jak się nie wie czego się chce, taka jest prawda…

        Byłam w wielu relacjach gdzie byłam tak samo winna jak ta druga osoba przecież-ciężko szukac winnego;)

        Ale czasami jest to paplanina dla paplaniny, żeby wszystko zagłuszyć i taka jest prawda…nie z braku dobrego serca dla kogoś, tylko z braku kontaktu ze sobą, człowiek gada jedno, robi drugie, a jest nie wiadomo co.

        Rodzi się chyba specyficzna odmiana egoizmu wtedy…nawet nie ze złej woli, tylko z bólu, z pustki…

        mrutek
        Uczestnik
          Liczba postów: 857

          „Taka ucieczka przed samą sobą, nie wiem jak Ty, ale u mnie jest tak, że zawsze lubiłam ludzi, po prostu ich obecność, czułam wręcz ciepło i spokój i radość w ich obecności” Felicja, u mnie podobnie – też lubiłam i lubię ludzi. Ciągle się gdzieś włóczyłam, na każdy weekend musiałam mieć plan, miało się coś dziać. A jak się nie działo to od razu dzwoniłam do ludków, umawiałam się. Moja koleżanka mówi na mnie 'powsinoga" i tak w wielu sytuacjach jest. Byleby nie siedzieć w domu, byleby wyjść, byleby się coś działo. Teraz już powoli uczę bycia samemu ze sobą, ale jak widać stosuję czasem "ucieczki":(

          wiola161
          Uczestnik
            Liczba postów: 104

            ja mam tak że też lubię towarzystwo ludzi ale np w takich wielkich grupach typu koncert, klub, czuję się nieswojo. Odczuwam niepokój. Czasem też mam tak, że ktoś mnie gdzieś wyciąga a ja wymyślam różne wymówki żeby nie wyjść a potem męczę się sama ze sobą i swoimi myślami, których często nie rozumiem… Zrobiłam już duży postęp w terapii ale mam jeszcze takie huśtawki, jednego dnia mówie : kurcze czuję spokój.. a drugiego dnia znów ten okropny ból i tak jakby coś ściskało w klatce… kiedy to ustąpi? kiedy poczuje całkowity spokój wewnętrzny i pokocham siebie ?

            HAVANA
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              CZeść
              Mam jeden z tyvh ciężkich dni w których nie potrafię sobie poradzić z problemem i muszę się komuś wygadać (wypisać) bo chyba inaczej zwiariuję. Wpisałam w google hasło forum dla dzieci z rodzin alkoholowych i wybrałam pierwsze lepsze. Trafiło na to. Nie oczekuję żektóś mnie tu będzie pocieszał czy użalał się nade mną. Jeżeli ktoś to przeczyta to jużcoś dla mnie znaczy.
              Otóż mam 23 lata i tak w sumie mogłabym zacząć moją opowieść bo w sumie nie wiem od czego konkretnego zacząć.
              Wychowałam się w rodziniez z początku normalnej. Rodzice wzieli ślub ponieważ byłam niespodziewanym dzieckiem i chyba tutaj się zaczął mój problem. Moja mama zmarła kiedy miałam 6 lat. Coraz mniej ją pamiętam i to bardzo boli bo chyba nigdy jej tak nie potrzebowałam jak teraz. Mój ojciec zacżął pić po jej śmierci. Zaczął się staczać, nowe kobiety, jedna próba samobójcza późneij druga, sama nie wiem ile ich było, nnikt mi do końca nigdy nie powiedział. Wychowała mnie babcia i to jej zawdzięczam to kim jestem teraz. Oczywiście nie jestem jakąś tam niewiadomo jak ważną osobą ale cieszę się że nie jeste podobna do mojego ojca który aktualnie znajduje się nie wiem w sumie gdzie ale wiedzie życie włóczęgi, menela, bezdomnego – ale to jest jego własny wybór. Nikt go nie wyrzucił z domu sam tak chce żyć, jego sprawa.
              Kiedy skończyłam 18 lat przeprowadziłam się do mojego dziadka (ojca mojej mamy). Poznałam chłopaka, mysłałam "Super teraz mi się uda uciec od tego wszystkiego, los dał mi drugą szansę". Niestety. Mój dziadek również ma problem z alkoholem. Na początku to nie było aż takim problemem. Teraz, pije tylko po to żeby funkcjonować. Przez cały dzień zmaienię z nim może 2-3 zdania (przy dobrym dniu) reszte przesiedzę w swoim pokoju a on prześpi albo przepije. Czasem jedyną naszą droga porozumiewania się jest kłótnia. To przez to, że kumulują się we mnie te wszystki złe emocje i gdzieś muszą znaleźć ujście. Dlatego wyzywam, krzyczę. Ale to na nic ;/ jak do ściany. Na dalszą rodzinę chyba nie mam co liczyć. Mam wrażenie, że wszyscy się na mnie wypieli. Myślą "ty z nim mieszkasz, to Twój prblem, nas w to nie mieszaj". Ciężko mi z tym ponieważ kiedyś ten człowiek był dla mnie kochanym dziadkiem do którego z wielką chęcią jeździłam na wakacje – teraz, nie mogę na niego patrzeć. To straszne.
              Boje się tego, że moja rodzina którą założe będzie taka sama w której ja dorastałam. Chociaż obiecałam sobie, że moje dzieci nie będą przechodziły przez piekło przez które ja przechodziłam to jednak jestlęk. Tylko taki model rodziny znam – alkoholowej. Nie mam ciągotek do alkoholu ale mimo tego boje się, że powiele sposób wychowania mojego ojca a w zasadzie jego brak ;(
              No cóż, w zasadzie to tyle, dziękuję każdej osobie która to przeczyta i napisze cokolwiek. Ja chciałam się oczyścić z tego, trochę mi lepiej, zobaczymy na jak długo 🙂 Myśle o jakiejs terapii dla DDA ale nie wiem czy moim mieście jest prowadzone coś takiego. Może ktoś z Was uczęszcza na taką terapię? Jeżlei tak była bym wdzięczna za podzielnie się tym ze mna. Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Możecie napisać tu lub na mojego maila havana_90@o3.pl
              Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam wytrwałości i siły !
              K.

              ewelka1982
              Uczestnik
                Liczba postów: 4746

                Cześć Havana:)przeczytałam Twój post.Poszukaj mitingów w Bazie Danych,coś napewno się znajdzie;)Warto zrobić porządek we własnym życiu,zanim założy sie rodzinę.Trzymam kciuki za Ciebie:kiss:

                HAVANA
                Uczestnik
                  Liczba postów: 3

                  Dziekuję 🙂 znalazłam centrum terapii w swoim mieście, napisałam do nich teraz czekam na odzew 🙂

                  ewelka1982
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 4746

                    Pieknie:)nie ma co czekac

                    Panama
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 3986

                      Wczoraj dowiedziałam się, że moja koleżanka z pracy, lat 36, ma ostrą białaczkę. Wszystko wyszło w przeciągu jednego dnia. Od kilku miesięcy odczuwała ból w klatce piersiowej, głownie w łopatkach. Strasznie to przygnebiające, uzmysławia jak kruche jest życie. Widzę, jak głupie jest przykładanie wagi do błahostek, niepotrzebne spory, pretensje, oczekiwania. W obliczu takiego problemu, to wszystko wydaję się nieistotne.

                      mrutek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 857

                        Tak panama, w obliczu takich sytuacji wiele innych kwestii, które spędzają nam sen z powiek wydaje się być błahostką…warto takie spojrzenie i dystans zachować na dłużej. Niestety mi się nie udaje:(

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 5,911 do 5,920 (z 11,524)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.