Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Porażka,pomocy…

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 165)
  • Autor
    Wpisy
  • Eugenia
    Uczestnik
      Liczba postów: 7086

      kulfon zapisz:
      ” bo ja bym chciala wszystko od razu najlepiej perfekcyjnie i ułożyc zycie osobiste, zawodowe , rodzinne i duchowe i zaczac biegac codziennie i przeczytac te wszystkie ksiazki , które mam przeczytac i zapisac się na taniec itp. Itp. , a w efekcie nie robie nic , bo za duzo tego wszystkiego 😛 i mnie to przytlacza…. wiec zaczelam od terapii i to był numer 1 , potem wyprowadzka , teraz znalezienie pracy (na obczyźnie , co jest wyzwaniem nie powiem :P) . ja mam tak często, ze mysle o 100 rzeczach na raz , myslami jestem w 100 roznych miejscach w 100 roznych czasach – a co jest od wszystkiego to jest do niczego 😉

      I próbowałaś z tymi nalogami sobie radzic/probujesz?

      Postanowiłam, że nie odpiszę dopóki nie postawię konkretnego kroku inie rozejrzę się za terapią 🙂 No i byłam dopytać w jednym takim ośrodku w pobliżu i…………….to co zwykle w moich okolicach, czyli: nie ma żadnych spotkań DDA. Koleś mi powiedział, że wiele osób przychodzi pytać o taką grupę i stwierdził, że powinniśmy się jakoś skrzyknąć wszyscy i coś utworzyć. Pomyślałam sobie, że dzięki skoro jest wielu chętnych a oni nic z tym nie robią. Ale dał mi namiar na jakąs kobitkę psychologa, która robi jakieś spotkanie w najbliższy wtorek dla współuzależnionych i nie jest jasno określone czy dla żon czy dla dzieci i być może pojawi się tam więcej chętnych na tworzenie czegoś. A tak poza tym, koles wymienił kilka większych miast w pobliżu gdzie takie grupy są. Ale ja akurat już to wiem, trudno musze poczekać na przeprowadzkę.

      A wiesz ja też mam problem z tym, ze chciałabym 100 rzeczy na raz robić a najlepiej perfekcyjnie, a najlepsze jest to, że ja perfekcjonistką nie jestem i strasznie mnie to frustruje. A efekt jest taki, że nie robię nic, tylko myslę o tym co chciałabym robić. Dlatego wiem dobrze co masz na myśli;)

      A co do walki, to cały czas karmię się myślą, ze już wystarczająco dużo zostało zniszczone w moim zyciu i jest ostatni dzwonek, żeby konkretnie pozbierać się i wstać. Tymczasem jestem uziemiona, w ciągu dwóch miechów musze skończyć studia-dano mi ostatnią szansę na uczelni. Nie mam pojęcia dlaczego ja mam straszną blokadę w sobie i az wszystko boli mnie fizycznie jak mam cokolwiek zrobić. Nie wiem skąd ten mur. Szukam w międzyczasie pracy, ale tutaj są kiepskie tereny pod tym względem niestety. Ale jest plan-skończyć to i szukać koniecznie pracy gdzieś dalej, usamodzielnić się i wyprowadzić i już. Ja mam chyba lęk przed tym, żeby zacząć żyć po swojemu ehhhhhh

      Kulfonie, imponuje mi to co robisz, bo ja doskonale Ciebie akurat rozumiem 🙂

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Hej,

        Podoba mi sie Twoja konsekwencja w szukaniu spotkan dda.

        nie jestes perfekcjonistka, ale wszystko by cchciala perfekcyjnie 🙂 ja ciagle powtarzam , ze nie jestem ambitna , bo nie jestem, ale szukam pracy i od biedy stanowisko dyrektora przyjme:P A powaznie, czasem ja przynajmniej nei zauwazam tej roznicy pomiedzy tym kim chcialabym byc/nie byc a kim jestem. a to przciez wypieranie sie siebie… bede sie akceptowac jesli bede taka i taka, a nie taka i taka .. i sobie wmawiam ze jestem taka i taka, a ta wyparta i zapomniana czesc mnie zaczyna sie dobijac , wymykac sie ze mnie … hmm, taka ugrzczniona cholera jestem, chcialabym wszystkich zadowalc, aby wszyscy mnie akceptowali , z wszystkimi ok , usmiechnieta, mila , kulturalna itp itd. a sie nie da, gotuje sie czasami we mnie slowo.

        oh , ja to kilka lat przezylam myslac o tym jak chcialbym , co moglabym itd . nie wiem skad ta blokada , tak jak mowisz niemalze fizyczny bol przed zrobieniem czegos nowego, przed jakims wyzwaniem, ze tak to nazwe. tzn, poniekad wiem, hehe, aby moc byc perfekcjonista i w zwiazkuz tym nie popelniac bledow nalezy nie podejmowac zadnych dzialan.. i wracamy do poczatku, nie lubie perfekcjonistow, mam tez opor aby w koncu zaakceptowac fakt , ze jestem perfekcjonistka i jsli sie czegos podejmuje musi , musi byc idealnie.. heh, czytalam , ze jesli nie moge zaakceptowac czegos w sobie, najpierw nalezy zaakceptowac fakt, ze nie umiem akceptowac.. takmozna akceptowac opor przed akceptacja oporu przed akceptacja ;PPP tak mysle, ze nam dda (rzecz jasna nie tylko dda) nalezy sie pelna akceptacja samych siebie , z calym ekwipunkiem, bledami, niezgrabnym odbiciem w lustrze, wadami ..akceptacja siebie , naszego bytu 🙂 ojjj polecialam filozoficznie he he he , po prostu wazne jest by sie tego uczyc 🙂 bo ja to ciagle tylko krytykiem, powinnosciami, nakazami zylam , w tym wieku to juz powinnam to i tamto i sramto (ale to akurat moi rodzice w glowie) a nie mam nic , i stres i beznadzieja i alkohol , zeby ten stres i te podle komeentarze zagluszyc…nie mowie, ze teraz jest beztrosko i basta. ale jest znacznie lepiej.

        pozdr.

        pszyklejony
        Uczestnik
          Liczba postów: 2948

          Felicja zapisz:
          ” Zderzenie z rzeczywistością to straszna sprawa, szczególnie z "rozlanym mlekiem"”

          Dlatego, bo rozlane mleko potwierdza jacy jesteśmy do niczego, nie jesteśmy przygotowani, żeby to przyjąć. Trzeba wiedzieć, że inaczej postąpić nie mogliśmy z takim przygotowaniem do życia. Wyciągnąć wnioski i do przodu.

          Eugenia
          Uczestnik
            Liczba postów: 7086

            Obiecałam sobie, że nie będę dawała kolejnych wpisów w swoim temacie dopóki nie podejmę kolejnego konkretnego kroku 😉

            Byłam wczoraj na pierwszej wizycie u psychologa. Wrażenia mam bardzo pozytywne, chyba dlatego, że kobieta jest mniej więcej w moim wieku i czuję się jakbym rozmawiała z koleżanką. Byłyśmy na równi, bo jak kilka razy szukałam to trafiałam na starsze kobitki i czułam się jakbym z matką, babcią czy jakąś ciotką rozmawiała. Zero jakiegoś większego analizatorstwa z jej strony-też pozytyw jak dla mnie. Wiadomo, to dopiero pierwsza wizyta, takie zwiady bardziej. Umówiłyśmy się już na kolejną wizytę. Tak naprawdę jestem też baaardzo rozbita i chce mi się ryczeć, bo niestety, ale potwierdzają się moje podejrzenia co do mojego problemu. Czuję się jak jedna wielka chodząca życiowa porażka. A ja tak bardzo chciałam inaczej. Walczyłam z ojcem pół życia jak nie całe a tu ci masz…Coś jak w tej scenie z filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" gdzie Adaś Miałczyński siedzi ze swoim synem przy jednym stole i obaj mają korony cierniowe na głowie. On jest alkoholikiem, a jego syn ćpunem. Syn nagle się odzywa i mówi do niego coś w stylu: wiesz tato, chciałem cię zabić. W tym momencie Adasiowi przypomina się scena z dzieciństwa, kiedy idzie z ojcem i jest on pijany, podnosi głowę w niebo i przysięga sobie w duszy : na wszystkie świętości, nigdy nie będę pił!
            ……………………

            Kulfon, nawet nie chce mi się komentować tego co piszesz, bo w 100% mogłabym napisać dokładnie to samo co Ty:) Ty już ostro walczysz-tak wnioskuję z tego co piszesz. Ja natomiast zaczynam walkę, czuję się jakbym uczyła się chodzić-ciągle upadam na tyłek 😉 Jedyne co mi pomaga to fakt, że gdzieś mi w dusy gra zdanie, ze i tak warto żyć 🙂 Tak jakoś już mam z natury, chociaż jest ten plus 😉

            Czeka mnie cięzki czas, po pierwsze próbuję nadrabiać straty, a po drugie przyjeżdża na dwa tygodnie moja siostra… Gdzieś tam pisałam jaka jest nasza relacja. Mnie się naprawdę nie chce już o to dbać, przepraszać za to jaka jestem. Trudno skoro ma taką nieidealną siostrę musi sobie kogoś innego najlepiej idealnego adoptować na siostrę. To takie przykre, bo jesteśmy takie różne, ale wskoczyłabym za nią w ogień, no a ona nie bardzo… Bywa…

            Tak Pszyklejony, rozlane mleko potwierdziło tylko to, co zawsze gdzieś w srodku czułam nawet jesli świetnie mi szło-że jestem tak naprawdę beznadziejna.

            Ale walczę i już-zesram się a nie dam się, to mówię ja Felicja 😉

            fellicidad
            Uczestnik
              Liczba postów: 182

              cieszę się Felicja z Twoich postępów, czytajać Twoje wcześniejsze wypowiedzi,s zczególnie pierwszą, stwierdzam, że obiema rękami moge się pod nimi podpisać…
              dokładnie jakbym czytała o sobie, co prawda nie pale, ale podpalam, to już częściej pije, piwko, winko…, maż zaczął już mi zwrcać uwagę czy nie za czesto popijam, ale ja oczywiscie mu tłumacze, że nie skadże, ale łapie się na tym, że nie jest to normalne…
              na terapii jak chodziła (którą przerwała) był poruszany temat picia przez dda, wiem, ze wtedy powiedziałam o sobie, ale uznano, że nie jestem jeszcze aa…
              niedawno postanowiłam, że nie będę popijać, powiedzmy że się udało, ale za to częściej podpalam…

              kulfon
              Uczestnik
                Liczba postów: 156

                Hej Felicja,

                No i pieknie!!! fajnie, ze sie uklada z terapia!!

                z ta moja walka , nie wiem , co masz na mysli dokladnie , ale to tez nie jest tak, ze jestem zagubiona piatka z fantastycznej czworki:P
                musze to sprostowac, bo cholera czuje sie jak oszust (mam dzis gorszy dzien, poklocilqam sie z siostra i duuuzo zlosci ze mnie sie wylalo. zlosci, agresji , zalu do niej.. ze Ci sei tak wstrzele z tematem. ).

                i pewnie ,ze warto zyc! az mi z tego optymizmu do glowy przyszla piosenka ,,Pogoda ducha”’ pani Hanki , i sobie wlaczylam 😛 ,,dobry dla mnie badz kochaj szanuj chron la la la :PPPP

                Eugenia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 7086

                  Aż sobie tę piosenkę włączyłam-superowa!:laugh:

                  Edytowany przez: Felicja, w: 2012/05/26 05:19

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Cóż, wczoraj byłam u mojej terapeutki i po tej wizycie przypomniałam sobie o takiej jednej bajce. A że mój stan nie pozwala mi na oglądanie czegoś więcej niż bajki i to koniecznie takie, które znam, żeby mnie jakiś potwór nie przestraszył przypadkiem, to se ją włączę przed snem. Tym bardziej,ze to jedna z ładniejszych i bardziej pozytywnych bajek jakie kiedykolwiek widziałam. Miałam dobrego nosa ponad rok temu, że poszłam na nią do kina (bo chodzę tylko na to, co moim zdaniem warte jest kasy i jak dobrze powącham recenzje, to się nie mylę i chodzę na filmy warte kasy i tak tez było w tym przypadku;) )

                    Poszłam do kina z kumplem-stary kumpel, traktuję go jak brata, on tam mi zawsze powie co se myśli, a ja to lubię;) Chodzi o bajkę "Zaplątani" Coś już mi w trakcie ostro śmierdziało, że dużo mi to przypomina, ale upewniłam się, kiedy kolega w pewnym momencie odwrócił głowę i powiedział-ej ona zachowuje się tak samo jak ty łahahaha No myślałam, ze go tam palnę w czajnik;) A najlepsze jest to, ze on miał rację!

                    Kto widział ten wie co w tej bajce jest, kto nie widział niech obejrzy, bo to jest warte obejrzenia i chciałabym zobaczyć kogoś komu się ta bajka nie spodoba;)

                    Tam jest motyw tej Gertrudy, która ukradła Roszpunkę rodzicom przez wzgląd na jej szczególne właściwości. No własnie, wczoraj rozmawiałam z terapeutką, że ja mam dwie matki. Ja do dwóch kobiet w zyciu mówiłam "mama" Zyłam wiele lat w przekonaniu, że to jest normalne. Dopiero po 20 latach życia uświadomiono mi,że nie. Moja babcia mniej lub bardziej świadomie ukradła mnie moim rodzicom. Zeby było jasne-ja jej nie oceniam, pojawiłam sie u niej w idealnym momencie zycia, czyli na dobre rozpierdalało jej się malżeństwo z dziadkiem, potrzebna jej była tarcza np w postaci tego żeby miał kto z nia spać, bo ona z nim nie chciała. No i wiele innych rzeczy do tego dochodzi. Proszę zwrócic uwagę na motyw tego, że ona jest zawsze miła:) Ona wcale nie chce źle dla Roszpunki, ona jej teoretycznie żadnej krzywdy nie robi. To moja matka jest duzo gorsza-działa jak wściekła brygada antyterrorystyczna w połączeniu z policją i innymi wydziałami śledczymi, a to wszystko tylko po to żeby mnie chronic;) Ale wracam do babci i owej Gertrudy. Kiedyś skapnęłam się, że to co zrobił mi ojciec jako kobiecie-zniszczył calkowicie obraz dobrego mężczyzny w mojej głowie, to jest jedno, bo to co zrobiła babcia to jest drugie…Ona zrobiła sobie ze mnie misia przytulankę od zwierzeń. Często musiałam wysłuchiwac jacy to mężczyźni są źli, jak to ona się rozczarowała itd Gertruda Roszpunce podobnych rzeczy nakładła do głowy…Rozbawiła mnie scena gdzieś sprzed roku kiedy babcia zrozpaczonym głosem powiedziała do mnie: ja nie wiem co to będzie, ty nie potrafisz normalnie zyć, kiedy ty sobie życie osobiste ułozysz. A ja się odwróciłam usmiechnęłam i powiedziałam: babciu, alez ja tylko byłam sumienną uczennicą, zawsze mówiłaś, ze lepiej być samą niż źle trafić:)

                    No własnie, jest motyw kiedy chłop wdarł się do wieży a Roszpunka go zaatakowała i takimu wpierdal spuściła, że szok w końcu zastosowała się do raz Gertrudy hahaha Umiała się przed chłopami bronic-to tak samo jak ja;) Tylkopewnie wiele razy było to niepotrzebne, ale właśnie jakieś takie perfidnie odruchowe…

                    W końcu ona dała się przekonac biedakowi, który to przezył i wyszła z tej wiezy z nim. Ale wyszła, bo miała od zawsze marzenie-chciała zobaczyć lampiony, które raz do roku pojawiały się na niebie, a on jej to umozliwił. Ale jak wyszła dostała ataku histerii i zaczęła się rzucać i krzyczeć-o Boże co to będzie mama mnie zabije, może lepiej wracajmy i własnie to był moment w którym kolega skwitował, ze to normalnie cała ja hahahahaah 👿 W tym momencie olśniło mnie co ja tak naprawde widzę. Dodatkowo w tym wszystkim przemawiał jeden symbol-ona miała straszliwie długie włosy, bo w nich tkwiła ta siła którą chciała Gertruda. On mniepamietał sprzed wielu lat, ja tez takie miałam tzn nie az takie ale generalnie długie nawet w pewnym momencie siadałam na własnym warkoczu. A nosiłam długie bo…..mama z babcią nie kazały mi krótkich, bo mam szramę z tyłu głowy i mówiły, ze to będzie przy krótkich widać:) ja się kiedyś uparłam i w tajemnicy pozwliłam je sobie ściąć i udowodniłam, ze nic nie widać:)

                    Tak czy siak myslę, ze tutaj chodzi o te lampiony, o chęć ich zobaczenia żeby się wydostać. Już raz to zrobiłam-wydostałam się. Szkoda tylko,ze w takim stanie byłam, bo dziś myslę, ze i tak byłam nieźle zdeterminowana. Jak patrzę w jakim stanie się wydostałam z domu to…porównałabym to do kogoś kto chciał się wydostać z więzienia z wieloma strażnikami, całe życie opracowywał plan i się go trzymał, w międzyczasie był bity i łamany na różne sposoby, ale dopiął swego i wylazł. Po czym…..czołgał się jeszcze trochę i padł na twarz…..Miał połamane nogi i krwawił smiertelnie. Nawet miałam taki objaw ponoć psychodomatyczny, który polegał na tym,ze ja miałam wrazenie, ze jestem cała pobita psycholożka mi wtedy powiedziała,ze wylazł mój stan psychiczny bo przeciez pobita nie jestem…

                    Rozmawiałam o tym filmie z kumpelą o co chodzi, czy trzeba na chłopa czekac az przyjdzie i wydostanie (całe życie uważałam że nie, bo sorkiale jak patrzę na dziewczyny, które wylazły spod kurateli rodziców zeby się władować pod kuratelę faceta to sorry) że o co tu chodzi, a ona mi na to, że najwazniejsze jest wyjśc z chłopem czy bez najwazniejsze sa te lampiony bo one są symbolem jakiegos celu i cel musze sobie ustalić a to co po drodze się tam działo to już akurat inna bajka…

                    No cóż zamarudziłam, ale chciałam to napisać. Poza tym będa wakacje, bo wyjeżdżam na kilka dni i nie wiem z czego bardziej się cieszę czy z miejsca w które jadę czy z osoby z którą będę przebywała, a jak znam zycie będzie maksymalnie ciekawie;)

                    Ups-mam z dwie godz snu;)

                    Dziękuję, ze jestescie:)

                    ewelka1982
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 4746

                      Felicja,super piszesz.Fantastycznie to opisalas,porownalas.Mialas cholernie ciezka sytuacje,masakra,wspolczuje.Wierze,ze sobie poradzisz.A ta rozmowa z Twoim ojcem…wiem,ze alkoholicy nas krzywdza,sorry,ale nie wybaczylam mojemu ojcu i sobie nie moge wybaczyc,ze bylam z mezem alkoholikiem,ale alkoholik to tez czlowiek,ma swoje uczucia itd.Chce nauczyc sie inaczej ich traktowac i chce w koncu wybaczyć.To ja Ci dziekuje,ze jestes i wierze w Ciebie

                      Eugenia
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 7086

                        Ewelka, bardzo Ci dziękuję za to co napisałaś (jestem tu z doskoku i nie mogłam odpowiedzieć tak jak chciałam) Jesteś kolejną osobą, która nie wiem dlaczego ale wierzy we mnie. Wiesz, czasami chciałabym przez kilka sekund popatrzeć na siebie czyimiś oczyma i zobaczyć, co tez takiego we mnie jest, że można we mnie wierzyć, tak bardzo chciałabym to zobaczyć…Dziękuję:)
                        Ostatnio interesowałam się różnicami w leczeniu z alkoholizmu u kobiet i mężczyzn i okazuje się, ze są one olbrzymie…Mężczyźnie pomaga to, kiedy może upaść na samo dno i poczuć,że coś stracił, natomiast…przy kobiecie trzeba być! To jak się okazuje wynika z różnic psychicznych. A najlepsze jest to, ze najczęściej postępowanie jest odwrotnie czyli: chłop jest "hodowany" przez kobietę i całą rodzinę, a kobiety często są porzucane albo wyzywane od najgorszych za to co robią. Oczywiście jest masa wyjątków, bo są takie pijące kobiety z którymi już się nic nie da zrobić i trzeba ją zostawić, tak samo niektórych facetów nie można zostawiać-miałam taki przypadek w rodzinie. Wujek pił i szalał po porażce życiowej, miał bardzo trudne dzieciństwo, a był bardzo ambitny i do wielu rzeczy doszedł jak na to skąd wyszedł. I szalał do tego stopnia, ze ciocia mu powiedziała, ze bierze rozwód, a on……powiesił się. Pamiętam te wydarzenia jak dziś…Jak widać są też w tym wszystkim wyjatki.

                        Tak czy siak dziękuję jeszcze raz za te słowa, bo ja mam straszliwie poczucie beznadziejności, ale chyba właśnie w tym stanie najbardziej godze się na to przychodzenie i odchodzenie wielu osób, bo im się wcale nie dziwię, kiedyś nie miałam czegoś takiego jak zrywanie relacji,no to ucze się na starość;) Tez jakims tam plusem to jest;)

                        Ewelka, daj sobie czas na wybaczenie i ojcu i sobie i mężowi. Z wybaczaniem jest jak z leczeniem-niektóre choroby są na tyle cięzkie, że leczenie i zabliźnianie ran trwa bardzo długo….

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 165)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.