Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Zdrowienie, katharsis, nirwana

Przeglądasz 10 wpisów - od 91 do 100 (z 458)
  • Autor
    Wpisy
  • Fenix
    Uczestnik
      Liczba postów: 2551

      Dzisiaj wyjątkowo mocno odczułam i zobaczyłam jak bardzo byłam poraniona przez niedojrzałe zachowanie moich bliskich, mam tu na myśli moich rodziców a także byłego długoletniego partnera.

      Dzisiaj wyjątkowo wyraźnie zobaczyłam jak daleką drogę przeszłam, ile wysiłku i pracy włożyłam w wyleczenie ran.

      Dzisiaj wyjątkowo wyraźnie zobaczyłam jak sama w tym czasie dojrzałam i stałam się świadoma siebie.

      Jestem z siebie naprawdę dumna.

      Jestem wreszcie gotowa, żeby się wprowadzić do mojego nowego, własnego domu. Ciekawe, że sama podświadomie opóźniałam ten moment. Z jednej strony wkurzałam się na siebie, że się tak ślamazarzę a z drugiej strony nie miałam siły na to, żeby zająć się pełną parą remontem.

      Teraz to zrozumiałam.

      Podświadomie nie chciałam do mojego, nowego domu zabierać ze sobą przeszłości. Podświadomie chciałam do końca wyleczyć wszystkie swoje rany.

      Udało się.

       

      KONIEC

       

      I POCZĄTEK …

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 miesięcy temu przez Fenix.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 miesięcy temu przez Fenix.
      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Zawsze bardzo chciałam być kochana taką jaka jestem.

        I tak się stało.

        Kocham siebie i nie zamieniłabym siebie na nikogo innego.

        Dojście do tego miejsca, dojście do takiego myślenia kosztowało mnie wiele pracy i wysiłku. Ale nie żałuję ani jednej sekundy czasu, który poświęciłam na pracę nad sobą. Nie żałuję ani jednej łzy, którą w tym czasie przelałam. Nie żałuję ani grama cierpienia i bólu, które czasem wręcz rozsadzały mnie od środka i myślałam, że już dłużej nie wytrzymam, że nie dam rady.

        Dałam radę.

        A to co otrzymałam, to jak się teraz czuję jest najlepszym prezentem jaki w życiu otrzymałam.

        Nie wiem co przyniesie mi przyszłość. Nie wiem jak potoczy się dalej moje życie. Ale nie ma to znaczenia, bo wiem, że zawsze będzie ze mną ktoś kto mnie kocha bezwarunkowo, kto mnie doskonale rozumie, kto chce dla mnie jak najlepiej.

        Tym kimś jestem JA.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Do Przyjaciela.

          Chciałabym, żebyś wiedział, że nadal mi na Tobie zależy. Chciałabym żebyś wiedział, że myślę jak się czujesz, jak sobie radzisz.  Tęsknię za Tobą.

          RSA
          Uczestnik
            Liczba postów: 112

            Dziękuje ze dzielisz się tym co przeszłaś. Jaka drogę musiałaś, a może nie tak, chciałaś przejść by być tutaj gdzie jesteś.

            Ja dziś również jestem na takiej drodze. W wieku 35 lat podjęłam się wyzwania zmiany swojego życia. Od 3 lat w terapii dużo pracowałam nad sobą. Jednak dopiero od momentu, w którym pojawiła się depresja, L4 dopiero wtedy tak naprawdę się otworzyłam do końca. Jednak nadal moje małe dziecko jest schowane za obrona, który ja broni, chroni. Bo ta mała dziewczynka we mnie tak mocno się wstydzi i obwinia. Dorosła ja podjęła kroki do tego żeby zacząć się troszczyć o swoje życie tu i teraz choć wspomnienia przeszłości nie odpuszczają, choć chore emocje i uzależnienie wręcz od pewnych schematów dobijają się okropnie. Choć upadam chwilami tak ze nie wiem jak się nazywam i otwarcie mowie ze po prostu na dziś tylko oddycham. Ale walczę. Jestem wojownikiem, który nie chce się poddać.

            Pierwszym krokiem było uwolnienie się z toksycznego związku, teraz obalenie fikcji rodzinny, która miałam w głowie. A teraz nadchodzi czas by dotrzeć do tej małej skrzywdzonej dziewczynki, która bardzo cierpi ponieważ została bardzo ale to bardzo skrzywdzona.

             

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Witaj

              Masz rację, chciałam zmienić swoje życie. To był mój świadomy wybór.

              Ja także jestem wojownikiem. Myślę, że właśnie to  w dużym stopniu pomogło mi uporać się z wieloma problemami i osiągnąć wiele rzeczy. I dokładnie tak jak Ty, w gorszych chwilach dawałam sobie czas na wytchnienie, na zebranie sił, ponowne podniesienie się i ruszenie dalej. Po jakimś czasie zauważyłam, że właśnie po takich chwilach załamania, robiłam olbrzymi krok do przodu, następował postęp.

              Gdzie doszłam?

              Doszłam do miejsca, w którym patrząc w lustro i co ważniejsze myśląc o sobie, łatwiej jest mi wymienić moje mocne strony niż słabe. Doszłam do miejsca, w którym czuję się dobrze we własnej skórze.

              Nie wiem co przyniesie mi przyszłość, jak będzie wyglądało moje życie i czasem czuję lęk. Zauważyłam jednak, że teraz jest to strach przed tym co nieznane a nie panika, że jestem totalnym nieudacznikiem, który sobie nie poradzi. W takich chwilach mówię sobie: „popatrz gdzie doszłaś, co osiągnęłaś, stoczyłaś i wygrałaś najtrudniejszą walkę jaką można stoczyć – walkę ze sobą, z innymi rzeczami też sobie poradzisz”. A jak sobie z czymś nie radzę w danej chwili to po prostu mówię na głos „ja już nie mam siły” z czasem dodatkiem łaciny 😀 i proszę moją siłę wyższą o pomoc. Trudno jest mi to wytłumaczyć ale takie przyznanie, chyba bardziej przed sobą , że jest się bezsilnym przynosi mi ulgę i szybko pojawia się rozwiązanie problemu. Może jest to oczyszczenie umysłu i dzięki temu jaśniej się myśli?

              Jestem szczęśliwa bo nareszcie kocham siebie, dowiedziałam się co to znaczy tak naprawdę kochać kogoś. Może kiedyś jeszcze się dowiem co to znaczy być kochaną i prawdziwie wspieraną przez kogoś. Bo bycie wojowniczką jest dobre ale każdemu wojownikowi czasem przydałoby się wsparcie i zasłonięcie pleców.

              RSA
              Uczestnik
                Liczba postów: 112

                Przyjmowanie pomocy i poczucie ze ktoś o ciebie się troszczy to dla mnie na dziś abstrakcja. Tak mocno mam zakorzenione bycie ?zosia samosia? że zastanawiam się czy kiedykolwiek będę potrafiła poczuć że ktoś coś robi za mnie bez poczucia winy i obwiniania się że jestem leniem itp itd.

                Mam w tej chwili osobę, która mnie kocha bezwarunkowo. Wspiera i opiekuje się mną. A ja totalnie nie potrafię się w tym odnaleźć. Partnerstwo bez kłótni, ograniczania, wymogów itp ktoś powie bajka a ja czuje się chwilami jak we mgle.

                Daleko mi do powiedzenia że siebie kocham ponieważ czeka mnie jedno z największych wyzwań na drodze do zmiany. Największa, chyba mogę powiedzieć wojna ze sobą, swoimi schematami w głowie, które mam tak utrwalone że obawiam się tego jak jasny …. Zbieram na to siły. Dużo ze sobą rozmawiam. Mam wspaniałą terapeutkę. Tylko ten strach… Teraz mam świadomą przerwę w terapii. Zbieram siły.

                truskawek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 581

                  Od siebie mogę powiedzieć, że akurat z wojną to nie miało wiele wspólnego, choć rzeczywiście to był wysiłek i czasem nadal jest. Nieraz też próbowaliśmy na terapii osiągać jakieś cele, chociaż terapeuci podpowiadali, żeby próbować raczej coś puścić niż „wykonać zadanie terapeutyczne”. Mam nadzieję, że ta przerwa ci pomoże.

                  Teraz akurat mam okazję spojrzeć jak budowałem relację ze 20 lat temu i choć rozpoznaję schematy, jakich wtedy używałem, to przestaję się ich wstydzić i nie mam do siebie o to pretensji jaki byłem – wystarcza mi, że teraz robię inaczej. To porównanie daje mi przyjemną ulgę i rośnie mi zaufanie do siebie. Jakiś ciężar z przeszłości właśnie mi chyba odpada.

                  RSA
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 112

                    Niegdyś byłam osobą bardzo wybuchową, wręcz agresywną. To się u mnie zmieniło kiedy wyszłam z toksycznego 13 letniego związku. Na swojej drodze poznałam osobę, która jest odwrotnością a zarazem uosobieniem tego czego szukałam w życiu. Ale… tu się pojawia ale… Kiedy zaczęłam nad sobą pracować moje chore ja się buntuje. Buntuje się wobec spokoju jaki panuje w moim życiu, buntuje się przeciw temu czego pragnęłam.

                    Prawda jest taka i usłyszałam to też od terapeutki że na poziomie rozumu ja to wiem, jednak na poziomie emocji jeszcze nie. Nie odczuwam emocjami tego co wie rozum. Choć dokonuje świadomych wyborów.

                    Byłam a nawet to powiedzmy zrobiłam, zrezygnowałam z tej relacji jednak moja partnerka jest na tyle świadoma tego co się ze mną dzieje że po rozmowie stwierdziłam, iż mogę popełnić jedną z większych głupot jakie mogłabym zrobić. Poddać się swym chorym emocjom. W sumie już chyba za to powinnam siebie chwalić i mówić że dokonuje wyborów pomimo wewnętrznego buntu moich choych emocji. Oj jaką ja mam ich świadomość.

                    Na tej drodze nie wiem czy już wspominałam napisałam list do rodziców i kiedy go tak pisałam uświadomiłam sobie tak wiele rzeczy. Jak bardzo zniekształcony  jest mój świat, jak bardzo „krzywo” chwilami na niego patrzę i jak bardzo jestem zero jedynkowa.

                    Życzę Wam spokojnego dnia.

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Jeżeli przez całe życie lub przez dłuższy czas żyje się w środku emocjonalnego tornada, to nawet sam organizm przyzwyczaja się do tego a coś innego wzbudza poczucie zagrożenia. To chyba tak jak ze wstawaniem codziennie o tej samej porze, z czasem zaczynamy sami się budzić, bez żadnego budzika. Potrzeba czasu, żeby organizm się przestawił na inne pory wstawania.

                      Ja zauważyłam, że na tym etapie, w którym jestem największą radość czerpię ze spokoju, normalności i równowagi. Bardzo mnie męczą właśnie sytuacje, w których ten spokój zostaje w jakiś sposób zburzony, dlatego staram się wtedy jak najszybciej wrócić do równowagi.

                      Ja też bardzo dużo pisałam. Właśnie dzięki temu łatwiej było mi dostrzec różne schematy, łatwiej było mi spojrzeć na różne kwestie. Myślę, że właśnie uświadomienie sobie pewnych rzeczy jest najskuteczniejszym sposobem na ich poprawienie. Wtedy łatwiej jest wgrywać sobie nowe oprogramowanie, łatwiej jest powiedzieć sobie „stop” kiedy odzywają się dawne schematy.

                      Dziękuję. Tobie również życzę spokojnego dnia.

                      Jak dla mnie spokój jest najprzyjemniejszym uczuciem. 🙂

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 1 miesiąc temu przez Fenix.
                      truskawek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 581

                        Jest mi bliskie to przywiązanie do dużych emocji, takie uzależnienie od adrenaliny. Z jednej strony mnie też – tak jak Feniks – jest coraz przyjemniej ze spokojem, przyzwyczajam się do niego i poprawia mi humor, ale z drugiej nie straciłem potrzeby żeby coś się działo. Tylko teraz mogę zadbać, żeby to było dla mnie bezpieczne, żebym nie ryzykował bardziej niż jestem na to gotowy. Bo to nie jest tak, że np. złość mogę przeżyć tylko kłócąc się z kimś kto nie ma z tym nic wspólnego, oskarżając kogoś albo zaciskając zęby.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 91 do 100 (z 458)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.