Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Zdrowienie, katharsis, nirwana
Otagowane: kobieta, poszukiwanie, smutek, syndrom dda, terapia, trudne emocje, zdrowienie
-
AutorWpisy
-
Cześć Jakubku,
To nie jest terapia, zgłosiłam się po pomoc z innych względów i potrzebowałam spojrzenia na pewne sytuacje kogoś neutralnego. Ale wiązało się to z otwartym mówieniem o sobie, swoich doświadczeniach, o tym co się czuje.
I w sumie było to takie domknięcie spraw, które zaczęły się dziać w moim życiu półtora roku temu.
Wiem, że napisałam mocno ogólnikowo ale związane jest to tym razem z życiem zawodowym
Ups ale fou pauu, czy jak się to pisze 😛
Również Cię Pozdrawiam Jakubku 😉
Polubiłam chodzenie na koncerty – sama, bo jestem tylko ja, muzyka i coś w rodzaju robienia fotografii wgrywanych w pamięci. Takie tworzenie życiowego albumu z fajnych momentów w życiu.
Stopklatki pozytywne, które nadgrywając się w pamięci przesłaniają to co było wcześniej trudnego.
Co dało mi rozdrapanie ran przegrzebanie przeszłości i polubienie siebie.
Nabranie pewności o swojej wartości, nauczenie się bronienia siebie, swoich praw i swojej godności.
Spojrzenie na ojca z innej strony, zrozumienie jego zachowań, oddzielenie ojca alkoholika od ojca człowieka.
Niejako pogodzenie się z nim ponad równoległymi wymiarami i pewność, że byłby dumny z takiej córki, osoby, kobiety jaką jestem.
Według Ajahna Brahm spokój to największe szczęście.
Według mnie akceptacja siebie takim jakim się jest – niedoskonałym, akceptacja różnych głupot jakie się w życiu zrobiło, to jest największe szczęście.
Bo nie zawsze sami decydujemy o naszych wyborach czy postępowaniu ale zawsze możemy świadomie się zmieniać poznając siebie i wgrane wzorce, którymi nieświadomie się kierowaliśmy.
Pracując nad sobą, swoimi zranieniami dajemy sobie szansę na conajmniej dobre życie.
Nie jest to łatwe, nie dzieje się z dnia na dzień, często po osiągnięciu jakiegoś etapu przychodzi moment trudnego egzaminu życiowego, który sprawdza czego się nauczyliśmy, na ile to nowe, wgrane jest w nas zakorzenione, na ile się nauczyliśmy, żeby czerpać tą nową wiedzę w trakcie egzaminu.
Żeby móc iść dalej, jeszcze pewniejsza drogą.
Czy warto?
Jak dla mnie. Warto, żeby na koniec móc zaśpiewać jak Edith Piaf – niczego nie żałuję ….
Czasem
Czasem trzeba zniknąć z czyjegoś życia z powodu własnej godności, żeby nie być kołem ratunkowym powstrzymującym przed zmianą.
Czasem trzeba zniknąć z czyjegoś życia, żeby samodzielnie podjął decyzję co chce zrobić ze swoim życiem i może samodzielnie wprowadzał zmiany.
Co wbrew pozorom służy zbudowaniu własnej siły, sprawczości, wiary w siebie i swoją wartość niezależną od opini innych.
Często tutaj pisałam, że warto robić porządki z przeszłością. Często mogło się wydawać, że wszystko przedstawiam w superlatywach.
Pewnie dlatego, że najpierw mierzę się z różnymi problemami w swoim wnętrzu, próbuję znaleźć rozwiązanie, rozebrać problem na czynniki pierwsze, a jak znajdę sposób podzielić się swoją wiedzą tutaj, bezpłatnie, bo nie każdego stać na terapię.
To dla równowagi dzisiaj w skrócie siedem ostatnich lat z życia Fenix, tym razem o tym co było trudne.
Początek – odejście po kilkunastu latach związku. Związku, który z perspektywy czasu nie powinien w ogóle mieć miejsca.
Najtrudniejsze – odejście człowieka, który był i będzie ważną częścią mojego życia. Kimś kogo spotyka się raz w życiu i nawet jak odchodzi to ma się go w sobie.
Choroba, która będzie mnie już ograniczać fizycznie do końca życia.
Mocno chore sytuacje w pracy, które podchodziły pod mobbing.
Ciężka choroba ukochanego psa, gdzie mierzyłam się z decyzją o pomocy w przejściu na drugą stronę mostu.
Dwa razy utrata pracy, w tym raz praktycznie z dnia na dzień pomimo zaangażowania z mojej strony i pozostawienie bez środków do życia.
Myślę, że niejedna osoba by się poddała
Czasem nie miałam siły na nic, czasem rozpadałam się na tysiące kawałków.
Ale nigdy nie odpuściłam i starałam się znaleźć rozwiązanie.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.