Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 801 do 810 (z 919)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 931

      Witajcie JAG, FF

      Jak Wam się wiedzie w tych gorących dniach?

      Wykańczają mnie upały. Mam awarię klimatyzacji w samochodzie, więc już po kilkunastu minutach jazdy czuję się tak jakbym przebywał w saunie. Niestety, kiedy wysiadam nie mogę zanurzyć się w baseniku z lodowatą wodą, który przy każdej porządnej saunie powinien się znajdować.

      Z powodu upałów sypiam przy szeroko otwartym oknie. Wczoraj koło północy doleciał mnie z ciemności głos dziewczyny, protestowała przeciw czemuś, głośno szlochała, a w pewnym momencie o ściany domów rozbił się jej rozpaczliwy okrzyk: Dlaczego mnie tak traktujesz?!!! Wstałem z łóżka. W dole kasztanowej alei, przy której mieszkam, na granicy mroku i światła rzucanego przez lampę uliczną, dojrzałem dziewczynę skuloną przy krawężniku i chłopaka na rowerze, który raz za razem najeżdżał na nią kołem, popychał ją, uderzał w plecy, w głowę. Tak przynajmniej to wyglądało z mojego miejsca. Wychyliłem się i wrzasnąłem, żeby ją zostawił, bo zaraz wyjdę. Potem szybko ubrałem dres i sportowe buty, do kieszeni wrzuciłem telefon i pobiegłem w ich kierunku. Biegnąc, obracałem w głowie gorzką odpowiedź na jej pytanie: bo z pewnością sama tego chciałaś!

      Ostatnio dużo piszą o serialu ?Opowieść podręcznej? opartym na powieści kanadyjskiej pisarki Margaret Atwood. Książkę zaliczyłem. W miarę ciekawe science fiction, traktuje o ucisku kobiet, tak w telegraficznym skrócie.

      Ale niedawno przewróciłem ostatnią stronę innej książki Atwood. Oryks I Derkacz. Wtedy zrozumiałem, dlaczego wielu znawców przewiduje dla pisarki literackiego Nobla. Spośród wielu poziomów, na których odczytywałem książkę, zwróciłem uwagę na studium męskości, tak boleśnie rzeczywiste, że aż trudno uwierzyć w autorstwo kobiety. Męskości w kontekście kobiecości, czego może nie warto podkreślać, bo zapewne męskości nie da się opisywać inaczej. Atwood wnika w męską samotność, seksualność, mitomanię, potrzebę rywalizacji i dominacji, dotyka uprzedmiotowienia kobiety, pedofilii, pornografii, itp. męskich atrybutów i wynalazków.

      W niektórych cechach Jimmiego odnalazłem siebie. Ze smutkiem, bo to smutne odkryć, że ktoś kto nas nie widział na oczy, tyle o nas wie. Poniżej wyrwane zdania:

      Odkrył, że emanuje specyficzną melancholią, atrakcyjną dla pewnego rodzaju kobiet. Hojnie troskliwe i idealistyczne kobiety. Miały kilka ran i pragnęły je wygoić. Na początku spieszył im z pomocą: był czuły, jak mu mówiono, wręcz rycerski. Wyciągał od nich historie ich okaleczeń, oferował siebie, jako kataplazm. Szybko jednak zmieniał się z pielęgniarza w pielęgnowanego. Widząc, jaki jest pokiereszowany, kobiety pragnęły, żeby ujrzał perspektywy i pozytywne aspekty własnej duchowości. Postrzegały go jako surowiec. Surowiec ? Jimmy w obecnej ponurej formie, Produkt końcowy ? szczęśliwy Jimmy. Pozwalał im przy tym harować. Zawsze czuł smutek, kiedy odchodziły. Nie cierpiał być porzucany, chociaż manipulował, by sprowokować taką sytuację. Tak pisała.

      Ostatnio w dużej firmie promowałem moje produkty. Na spotkanie przyszło kilkanaście kobiet, wiele młodych, atrakcyjnych. W sposób naturalny znajdowałem się w centrum uwagi. Wydawało mi się, że niektóre patrzą na mnie z zainteresowaniem. Też im się przyglądałem, myśląc o mojej samotności. Mam głębokie przekonanie, że to jeszcze nie pora. A zarazem walczę z lękiem przed uciekającym czasem. Na spotkaniach DDA też jest wiele kobiet, też dużo myślę, to mnie rozprasza, odbiera chęć uczestnictwa, boję się, że coś mi wpadnie do głowy, zanim jeszcze zacząłem ją (głowę) zmieniać. Ach, dobre i bezpieczne forum:)

      Dużo ostatnio myślę o tym jak postrzegam kobiety i mężczyzn. Jakie to przeniesienie wprost postrzegania matki i ojca w dzieciństwie. Napiszę o tym wkrótce.

      Pozdrawiam Was:)

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Pytane, na ile ten facet aktywnie i świadomie/nieświadomie wpływa na kształt tej relacji. Jeżeli przypisujesz mu cechy Narcyza, to może on celowo – wykorzystując jakiś rodzaj formalnej zależności – wmanipulowuje Cię w rolę zapatrzonej w niego wielbicielki/wyznawczyni, Twoje „hołdy” mile łechcą jego EGO. Może on Cię nawet umiejętnie „tresuje” (jakkolwiek brutalnie to brzmi), ustawia Cię sobie, tak jak mu wygodnie, może to robić niejako automatycznie. Taka sytuacja jest nierzadka w przypadku facetów, którzy stają się nauczycielami/mentorami dla innych (kobiet) – dotyczy to nauczycieli, wykładowców akademickich, lekarzy, prawników, menadżerów i kierowników w firmach, itp. – zawsze znajdą się kobiety (zranione życiowo, niepoukładane wewnętrznie, z jakimś deficytem emocjonalnym), które obdarzą takiego mężczyznę uwielbieniem.

        Widać, że nie bardzo masz z kim o tym porozmawiać. Proponowałbym odżałowanie stówki czy kilku (zależy na co możesz sobie pozwolić) i skonsultowanie tych odczuć na spotkaniu z terapeutą. Chyba potrzebujesz kogoś, kto spojrzy racjonalnie na te uczucia i podpowie Ci, gdzie może ukrywać się ich źródło, a także jak sobie z tym radzić na codzień.

        Ciekawe, że podkreślasz, jakim on jest świetnym ojcem i szczęśliwym człowiekiem – czy boisz się, że ta relacja mogłaby się rozwinąć w takim kierunku, który to zniszczy? Czy wydaje Ci się, że on steruje tą relacją w zbliżonym kierunku? Czy może sama się wkręcasz w takie myślenie?

        Jak to mówią, każda ofiara w końcu trafia na swojego oprawcę. Szuka go i szuka, aż znajduje. Wyrwać się z tego schematu można tylko porzucając rolę ofiary. Jednak bez zewnętrznego, bezstronnego doradcy, to bardzo trudne. Dlatego pomyśl o wyłożeniu tej stówki.

        Pozdrawiam

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Dobra droga – zaakceptować siebie.

          Przerażeni, żałośni, beznadziejni… Właśnie tacy czasami jesteśmy i właśnie wtedy jesteśmy bardzo OK. Akceptujmy to. Takich siebie kochajmy. Bądźmy dla siebie samych trochę bardziej życzliwi. Nawet jakbyś z tego przerażenia wszedł pod stół i stamtąd rzucał w ludzi ziemniakami i marchewką, to właśnie wtedy jesteś bardzo OK. Zaakceptuj to. Jeśli będę w tej restauracji, to na podejdę i powiem „cześć!”:)

          Nie czekaj też na te ataki. Odpuść. Przyjdą albo nie przyjdą. Po co się teraz tym zamartwiać? Teraz lepiej się zrelaksować. Przypomnij sobie co robiłeś w okresie, kiedy ich nie miałeś, po wyprowadzce z domu. Może był jakiś czynnik, może kiedy pojawia się coś nowego, co angażuje Twoją energię, wtedy posiłki w restauracji stają się mało ważne, idziesz tam tylko po to, żeby się najeść, załadować akumulatory, by mieć siły do ważniejszych zadań.

          Pozdrawiam

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Cóż, w kwestii potrzeby wartościowania oraz doganiania, najłatwiej mi odwołać się do nauk buddyjskich. Choć sam nie jestem buddystą, znam jednak paru polskich i zagranicznych buddystów i dostrzegam wiele mądrości w naukach, które praktykują.

            Znajomy buddysta mówił o kilku sposobach na odpuszczanie sobie. Odpuścić sobie. Pozwolić odejść różnym rzeczom, stanom, pragnieniom, przeszłości oraz przyszłości. Pozwolić sobie być w chwili obecnej, z głową wolną od trosk.

            Buddysta mówił: LET GO. Pozwól odejść.

            Mówił, że po pierwsze należy ODSTAWIĆ problem, myśl, rzecz, swoją przeszłość, także swoją przyszłość, lęk o to jaka będzie – odłóż to, jak ciężki kamień, który dźwigasz w podróży, odrzuć go tak daleko jak możesz, pozbądź się tego, i stań choć na chwilę tu i teraz. Zobacz jak to jest BYĆ. Stanąć bez tego ciężaru. Wolna od lęków i trosk. Później możesz iść po ten kamlot i znowu go podnieść i dźwigać dalej.

            Po drugie, mówił, należy zechcieć być tu gdzie jesteśmy. Nie myśleć cały czas o tym, żeby być gdzieś indziej, żeby być kimś innym. JA CHCĘ TUTAJ BYĆ. Tak zalecał powtarzać sobie. Nieważne czy siedzisz samotnie w pustym mieszkaniu, czy leżysz chora w szpitalu, czy zamknęli cię w więzieniu. Trzeba sobie powiedzieć CHCĘ TUTAJ BYĆ. W ten sposób staniemy się wolni. Nasza wewnętrzna zgoda na obecną sytuację sprawi, że nikt i nic nie zdoła nas ograniczyć, zniewolić, nawet zranić.

            Nie będę przynudzał, zaznaczę tylko, że kolejnym sposobem było bezinteresowne dawanie, bez oczekiwania podziękowania, bez pragnienia uzyskania gratyfikacji. A ostatnią był tzw. teflonowy umysł, do którego nic się nie przylepia, który nie kolekcjonuje wrażeń, wspomnień dobrych i złych – umysł, który pozwala skupić się na obecnej chwili.

            Tak mniej więcej mówił buddysta. Żadnego z tych sposobów nie udało mi się jeszcze opanować „wystarczająco dobrze”:)) Sama świadomość ich istnienia, pomaga jednak zachować uważność i ćwiczyć:)

            Pozdrawiam

            Przydałoby się trochę słońca zaznać:))

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Zwykle obawiałem się, że kara przyjdzie do mnie z zewnątrz, więc raczej nie dokładałem do tego jeszcze samoukarania.

              Ale znam osoby, które wręcz kaleczyły swoje ciało, to już bardziej psychiatryczne sprawy, wymagające pomocy specjalisty i często leków.

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Cześć FF:)
                Trudno mi odpowiedzieć na Twoje pytania, gdyż niestety – albo na szczęście:) – nie jestem takim barwnym ptakiem. Ponadprzeciętnie inteligentnym i wrażliwym. Jestem tylko dorosłym facetem, który ma ogromne zaległości w stosunku do prawdziwych dorosłych, bo do tej pory nie doszedł do ładu z wewnętrznym dzieckiem. Następuję na pięty tym dorosłym, staram się ich dogonić na ścieżce rozwoju (choć nie jestem pewien, czy to w ogóle możliwe). Czasami wpadam w takie tory myślowe, że jestem kimś wyjątkowym, ta myśl ma być jakby „nagrodą” za stracone lata, kiedy inni szli do przodu – a ja kręciłem się w kółko. Jednak w głębi duszy odczuwam swoją przeciętność, której też obawiam się, bo wydaje mi się degradująca, bo musiałbym uznać, że te lata naprawdę były stracone i opłakiwać je. Teraz, na tym forum oraz na spotkaniach grupy, przekonuję się z ogromną ulgą, że jestem bardzo przeciętny, że cała rzesza ludzi boryka się z podobnymi problemami, że uporczywe mielenie w głowie wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat i przerabianie zastarzałych relacji z rodzicami, to powszechne zjawisko. Bardzo chcę być przeciętny. Z przeciętnymi radościami i smutkami. Sukcesami i porażkami. Nie chcę już więcej być bohaterem, gwiazdą, rycerzem, bożyszczem, Łukaszem Kubotem.

                Zgadzam się, że najzdrowszy stan, to brak potrzeby udowadniania swojej wartości. Myślę jedynie, że to nie dotyczy ludzi znających swoją wartość, lecz ludzi, którzy w ogóle nie wartościują się. Po co mają określać swoją wartość, skoro są WYSTARCZAJĄCO DOBRZY:)

                Przesyłam barwne ptaki w rzewnym, jak zwykle, utworze (Snowy White, Bird Of Paradise):

                [https://www.youtube.com/watch?v=grtZxysMTSc]

                Miłej niedzieli

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  FF, tylko nie fochuj tutaj:))

                  Pozwólmy sobie na żarty!

                  Upominałaś, kiedy JAG chciała mnie zamykać w szafie:))

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    Koniec widowiska. Łukasz Kubot, polski tenisista, mistrzem deblowym na Wimbledonie.

                    Oglądałem z mieszanymi uczuciami, nie potrafię pasjonować się tak jak kiedyś, dominuje przeświadczenie, że to tylko widowisko, zabawa, warta oczywiście wiele milionów w każdej walucie, ale daleka od prawdziwego życia.

                    Tenisiści, sportowcy, współcześni rycerze, bożyszcza tłumów. Na widowni, w najlepszych rzędach przy korcie siedzą setki milionów i miliardy dolarów, funtów, euro, rubli, jenów, nawet złotych – ludzie mający Wpływ.

                    Uderzyły mnie końcowe słowa komentatora sportowego: „Rodzice Łukasza Kubota są dzisiaj najszczęśliwszymi rodzicami w Polsce!”.

                    Czy dziecko musi aż wygrać Wimbledon, żeby rodzice poczuli się szczęśliwymi?

                    Koleżanka niedawno „zachwalała” przede mną swego 4 letniego synka, że jest tak ponadprzeciętnie inteligentny, że zna skomplikowane (cenzuralne) słowa, których nawet ona z mężem nie używają, że tak wyprzedza w rozwoju umysłowym dzieci w przedszkolu, że one nie znajdują z nim płaszczyzny porozumienia i nie chcą się z nim bawić (sic!), że ona już nie wie kim będzie takie zdolne dziecko, kiedy dorośnie.

                    Należy chyba życzyć chłopczykowi, żeby kiedyś wygrał Wimbledon. A potem wybrał karierę naukową i po kilku latach otrzymał nagrodę Nobla z chemii lub fizyki.

                    I żeby nigdy nie był DDA lub DDD.

                    To forum pełne jest dzieci, które nigdy nie uszczęśliwiły swoich rodziców. Niektóre nawet bardzo się starały, wygrywając swoje małe wimbledony. Od innych rodzice nigdy nawet nie oczekiwali czegoś takiego, od niektórych nie oczekiwali w ogóle niczego.

                    Mimo to, wielu z nas nadal nie ustaje w staraniach, kosztem własnego szczęścia.

                    Bardzo chcę wierzyć w to, że najszczęśliwszymi rodzicami w Polsce w chwili, kiedy Łukasz Kubot na korcie uniósł ręce w geście zwycięstwa, byli ci rodzice, których dziecko w tej samej chwili wyłoniło się na świat i przenikliwym pierwszym wrzaskiem zażądało przyznania należnej mu w tym świecie pozycji.

                    Chcę tym anonimowym rodzicom życzyć, żeby nigdy nie kazali temu dziecku ich uszczęśliwiać, ani wimbledonami, ani noblami, ani wyrastaniem ponad poziom umysłowy innych dzieci w przedszkolu. Żeby nigdy nie zrobili z niego DDA lub DDD. Żeby nigdy nie odczuwało potrzeby pisania na podobnym do tego forum.

                    Tym zaś, którzy dzięki własnym rodzicom, stali się uczestnikami tego forum, życzę, aby potrafili odróżniać fikcję, ukrytą w przekazie dochodzącym z wielkiego, zewnętrznego świata, od prawdy ukrytej w małych światach naszych serc, i nie pozwolili tej prawdy zagłuszyć.

                    Just a Girl, czy może tańczyłaś w domach z betonu? Żarcik. Przepraszam. Fenix Fenix, nie upominaj mnie:))

                    Co do Korteza, Zostań jakoś nie działa na mnie, tak jak Z imbirem, choć to chyba jego największy przebój.

                    Pozdrawiam

                    Jakubek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 931

                      No i jestem w pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych… woda, las, świerszcze, żaby, ale i w TV finał debla na Wimbledonie z Polakiem. No i na później przyrodę odkładam. Czy dziewczyna/kobieta zrozumie męskie wybory?

                      Pa:)

                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        Do Anula51:

                        Cześć, gratuluje odwagi i siły, że udało Ci się z synem odejść od męża. W pewnym sensie ratowałaś siebie i swoje dziecko. Nie każdą matkę byłoby stać na taki czyn. Co do zamieszkiwania z uzależnioną matką, cóż, wydaje się, że nie masz na razie alternatywy, trzeba się uodpornić i wytrwać oczekując poprawy losu. Mogę już teraz z pełnym przekonaniem polecić uczestnictwo w grupach DDA, bo przychodzi tam wiele dziewczyn w podobnej sytuacji, dzielą się swymi problemami i wspierają nawzajem.

                        Pozdrawiam

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 801 do 810 (z 919)