Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 891 do 900 (z 919)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 931

      Faktycznie, tych grup nie ma za wiele. Właściwie to kropla w morzu potrzeb.
      Co do samotności, to oczywiście rozumiem. Na pewno to się zmieni, kiedy już podejmiesz decyzję, że nie chcesz być samotna. Nie warto się spieszyć, byleby tylko zapełnić pustkę. Może na razie masz taki przejściowy okres niepewności? Spróbuj odnaleźć jego pozytywne strony i cieszyć się nimi. Kiedy już kogoś poznasz nie będzie powrotu do urokliwych chwil samotności:) A tak przynajmniej piszesz na forum:))

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Dzięki:) Bardzo mi pomogły Twoje opisy. Ten terapeuta byłby dla mnie swoistym równoważnikiem, bo jednak ta akurat grupa działa chyba samorzutnie i nie wiem czy ma „podręcznego” terapeutę do dyspozycji w razie potrzeby.

        A czy Ty czujesz, że poza spotkaniami możesz zadzwonić do dziewczyn z grupy albo terapeutki, że jest na to pozwolenie? Ciekaw jestem, czy wytwarza się coś w rodzaju takiego stałego wsparcia na wypadek kryzysu. Myślę też, że nie byłoby źle, gdybyś poszukała podobnej samopomocowej grupy w swojej okolicy. Może być dobrym rozwiązaniem po zakończeniu Twojej obecnej terapii.

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Do: Just a Girl

          Jeszcze trochę mogę napisać:)

          Grupę mieszaną i raczej samopomocową prowadziła dziewczyna, będąca jej członkinią. Nie wiem czy miała przygotowanie terapeutyczne. Spóźniłem się, więc byłem trochę zdezorientowany. Jednak nikt nie robił z tego problemu. Nikt nie pytał kim jestem i po co przychodzę. Najbardziej uderzyła mnie panująca tam atmosfera, pełna akceptacji, serdeczności i otwartości. Czułem, że każdy nowy witany jest z przyjemnością i wyłącznie jemu pozostawia się decyzję, czy chcę dołączyć do grupy czy nie. I każdą decyzję grupa zaakceptuje. Nie było żadnego namawiania ani zniechęcania. Tak więc warunki super bezpieczne. Obawy nie potwierdziły się. Wydaje mi się, że każdy DDA może przynajmniej spróbować tej formy pomocy sobie.

          Gorzej było po spotkaniu, bo poruszyło mnie wewnętrznie i nie wiedziałem co z tym zrobić. W sobotę dopadł mnie prawdziwy kryzys. Nie ma nikogo, z kim mógłbym o tym porozmawiać. Być może członkowie grupy rozmawiają między sobą poza spotkaniami i tak redukują napięcie. Postanowiłem jednak zorientować się co do indywidualnego terapeuty. Takie wsparcie byłoby chyba dla mnie pomocne. Mógłbym z nim ustawiać pewne sprawy, wspierać procesy zachodzące pod wypływem uczestnictwa w grupie. Myślisz, że to wskazane? Czy może grupowa i indywidualna terapia to odrębne etapy, których nie należy łączyć?

          Chyba wybiorę się kolejny raz, chociaż termin piątkowy niezbyt mi pasuje, bo muszę wtedy wcześniej wychodzić z pracy. Mam jednak ochotę bardziej w to wejść, bo jedno spotkanie to ledwie zajawka, przedsmak możliwych zmian. Kilkukrotnie miałem ochotę popłakać sobie, co chyba jest dobrym znakiem:)

          Podsumowując, bardzo jestem z siebie zadowolony.

          Twój post z 7.21 wywołał u mnie w małe poczucie winy. Staram się odpisywać w chwili spokoju, a takie zazwyczaj przychodzą dopiero wieczorem. więc wybacz opóźnienie;)

          Pozdrawiam:)

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Jednak nie zdam relacji ze spotkania, to byłoby naruszenie reguł.
            Powiem tylko, że przypominało bombardowanie puszystymi piłeczkami. Każde wypowiedziane przez innych słowo trafiało mnie łagodnie w brzuch albo w głowę. Czułem, jak od tych delikatnych uderzeń coś we mnie się odlepia, kruszy, wzbiera. Musiałem nieźle się spinać, żeby zachować spokój. Po wszystkim miałem wrażenie łagodnego nokautu. Mogę tylko powiedzieć, że czułem się bezpiecznie. Taka mini relacja.

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Do: Just a Girl
              Hej, hej. Już nie chcesz tu pisać?
              Twoje komentarze były bardzo pomocne, nawet nie wiesz jak:)

              Pozdrawiam

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Otrzymałem dziś list, od mojego przyjaciela La Mendozy.

                Co prawda nie potrafię sobie przypomnieć tego przyjaciela, jednak z pewnością nim jest skoro mail do mnie rozpoczął od słów „Witaj Mój Przyjacielu”. W dalszej części wyznał, że potrzebuje mojej pomocy, a ponadto „zaufania, współpracy, szczerości i obietnicy, że go nie zdradzę, jak to mu uczyniono 6 lat temu”. Otrzymałem ten list w najbardziej odpowiednim momencie, właśnie oddanego przyjaciela potrzebuję teraz najbardziej. Nie obawiaj się więc, że Cię zdradzę mój Przyjacielu. Będę Ci wierny bezgranicznie, zwłaszcza po tym, jak już przekażesz mi połowę z tych 10 milionów dolarów, które zarobiłeś w Afryce, inwestując w wydobycie gazu i ropy naftowej oraz rolnictwo a nawet astronomię – co zresztą świadczy o Twoich wielkich zdolnościach, gdyż ta ostatnia dziedzina raczej nie jest najbardziej dochodową. Prosisz zatem, żebym Ci odpisał drogi La Mendozo, gdyż chcesz przekazać mi dalsze wskazówki, abym wkrótce mógł cieszyć się 5 milionami dolarów. Czy dobrze się domyślam mój Przyjacielu, że wśród tych wskazówek zawrzesz także skromną prośbę o przelanie kilkuset dolarów na wskazane przez Ciebie konto bankowe? Nie ma się czego wstydzić Przyjacielu, to oczywiste, że wydobycie z tajnego schowka 5 milionów dolarów wymaga wcześniejszych drobnych nakładów.

                Głód miłości, bliskości, obecności drugiego człowieka, może uczynić z osoby DDA łatwą ofiarę cudzej manipulacji. DDA, w swym pogubieniu, mogą krzywdzić innych, ale równocześnie mogą też zostać wykorzystani przez wyrachowanych ludzi. Przecież tak bardzo chcą komuś zaufać, odnaleźć bezpieczeństwo, odzyskać utraconą niewinność i wiarę w człowieka. Chyba wielu DDA z obawy przed wykorzystaniem wybiera bezpieczną samotność – na przeciwnym biegunie zachowań leży skrajna łatwowierność. Jak znaleźć złoty środek między tymi postawami?

                Postanowiłem pojechać do pobliskiego miasta na spotkanie grupy działającej bez terapeuty. Może spotkam La Mendozę? Doświadczenia opiszę:)

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  Chyba masz rację co do swojego „normalnego” domu, skoro piszesz, że „Rodzice zawsze o mnie dbali, mogę z nimi porozmawiać o każdym problemie. Nie musiałam się martwić o to czy będę miała co jeść, kłócą się mało.”. Cieszę się, że masz tam wsparcie. To niestety opisy nieznane wielu użytkownikom forum. Nie bierz do siebie moich ocen, bo są nieco wypaczone. Pozdrawiam

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    Znam rodzinę prowincjonalnych lekarzy. W moich najmłodszych latach utrzymywaliśmy z nią kontakty i odwiedzaliśmy ich dom. Przekraczając ich próg wchodziłem do zupełnie innego, nieznanego mi świata. Życie w tym domu toczyło się spokojnym, niezachwianym i regularnym rytmem. Wszystko miało swoje właściwe miejsce, wszystko miało swój właściwy czas. W saloniku stał wielki fortepian. Na ścianach wisiały obrazy. Przeszklone biblioteczki były wypełnione książkami. Obiad podawano zawsze o tej samej godzinie. Po obiedzie obowiązywała półgodzinna sjesta, przeznaczona na czytanie książek, z których dzieci były potem odpytywane. Przekleństwo, gdyby ktoś ośmielił się je wypowiedzieć w tym domu, zabrzmiałoby jak wybuch granatu. Ten dom był precyzyjny jak szwajcarski zegarek. A ja znałem tylko dom chaosu. Zupełnie nie wiedziałem jak się poruszać w tym idealnym domu, co robić, co mówić. Czułem się jak mały, nastoletni słoń w składzie porcelany.

                    Lekarze mieli kilka córek. Dziewczyny wyjechały do Warszawy do szkół średnich, a po studiach powychodziły za mąż za facetów, którzy mieli problemy z psychiką, narkotykami, alkoholem. Aczkolwiek byli to faceci z bliskiej im klasy społecznej. Rozwodziły się (albo zostawały wdowami, gdy jeden z mężów zaćpał się) i znowu wpadały w niezbyt udane związki. Nadal utrzymuję z nimi kontakt, więc nie raz, nie dwa zastanawiałem się nad tym, jak to możliwe, że wychodząc z tak ułożonego domu, tak nieumiejętnie wybierały partnerów. Dlaczego nie potrafiły zbudować dla siebie szwajcarskich zegarków?

                    Trochę inwigilowałem;) historię tej rodziny i ich matka zdradziła mi kiedyś, że kiedy były małe jej mąż zostawił ją z trójką małych córeczek dla innej kobiety. Nie dopytywałem, jak to się stało, że w końcu wrócił. Zastanawiałem się jednak, czy to jedno wydarzenie mogło tak wpłynąć na losy i wybory życiowe dziewczyn. Bo niczego innego się nie doszukałem w tej rodzinie, choć też niezbyt chętnie jej członkowie rozmawiają o przeszłości. W każdym razie one nie są DDA.

                    …zapomniałem jaka miała być puenta tego postu, więc na tym kończę:)

                    Jakubek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 931

                      Rozumiem, jak bardzo Cię skrzywdzono.

                      Nigdy od razu nie wiadomo, z jakiego domu ktoś się wywodzi. Chociaż, wydaje mi się, że uważny obserwator jest w stanie dostrzec subtelne sygnały, zachowania i zdarzenia, świadczące o problemach partnera. Czasami chyba wolimy ich nie widzieć, żeby nie zburzyć idealnego obrazu drugiej osoby, który sami sobie wykreowaliśmy.

                      Jednak wierzę w to, że osoby z tych „patologicznych” domów mogą wieść bardzo piękne życie. O ile podjęły trud zrozumienia swoich przeżyć i ciężko pracowały nad zmianą siebie. Jest wokół sporo takich przykładów. Można nawet poczytać na tym forum. Tak więc nie tyle „patologiczny” dom, co raczej uciekanie od problemu, brak chęci do pracy nad sobą, pewnie nawet jakieś problemy psychiczne zupełnie niezależne od woli tego chłopaka, a otoczenie – poza Tobą – nie dało mu potrzebnego wsparcia. Nie usprawiedliwiam go, ale bliskość jego toksycznego domu na pewno nie pomogła.

                      Poza tym, niestety, jakoś straciłem wiarę w istnienie „normalnych” domów. Chyba naprawdę niewiele jest takich, w których dorośli zapewniają dzieciom wszelkie niezbędne warunki do prawidłowego rozwoju psychofizycznego. Oczywiście jeśli spełnione są warunki priorytetowe – miłość, bliskość, troska, zrozumienie, itd. – to inne braki są drugorzędne.

                      Może warto by było się zastanowić, co pociągało Cię w tym partnerze, dlaczego zrezygnowałaś dla niego ze swoich ciekawych planów, dlaczego – na to wygląda – tak mu się podporządkowałaś. Takie osobiste resume może pomóc w ukojeniu bólu.

                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        Dziennik snów po przebudzeniu, ale natychmiast po otwarciu oczu, nawet jeśli będzie środek nocy. Trzeba przemóc bezwład i choćby paroma zdaniami nagryzmolić treść snu na kartce albo nagrać na dyktafon. Potem możesz spać dalej. Jeśli obudzisz się w środku nocy, ale zapisanie snu odłożysz do rana, to najczęściej rano będziesz miał już pustkę w głowie i nie będziesz pamiętał o czym śniłeś. A krótka notka z nocy może przywrócić pamięć.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 891 do 900 (z 919)