Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 59)
  • Autor
    Wpisy
  • meduza
    Uczestnik
      Liczba postów: 61
      w odpowiedzi na: poszukiwania #67685

      Aha i zaświadczam, że Marzena świetnie opanowała obsługę kompa, bo już wczoraj odebrała ode mnie ksiązki drogą oczywiście mailową i nawet sama wysłała mi wiadomość a nawet – rozmawiała ze mną przez czat! Wiec chyba nieźle ściemniała, że się na tym nie zna:)

      meduza
      Uczestnik
        Liczba postów: 61
        w odpowiedzi na: poszukiwania #67684

        No szczerze Ci Oktawianie dziękuję za takie słowa, jeszcze chyba nikt mi nigdy nic tak miłego nie powiedział:) Nie mam jednak wcale dużego doświadczenia, jestem przed terapią, mam teraz ogromny i najważniejszy chyba w życiu egzamin i dopiero jak to załatwię będę mogła spokojnie zająć się chodzeniem do terapeuty.

        Staram się jednak sama pracować nad sobą. Myślę, że bardzo dużo też pomogła mi praca, a raczej osoby tam spotkane. W ogóle, chyba ogromnie ważne dla nas DDA jest to jakich ludzi spotkamy na swojej drodze, szczególnie we wczesnym okresie po opuszczeniu domu rodzinnego. Tak mi się wydaje, ale mogę się mylić. Ja spotkałam jedną taką szczególną osobę. Mogłaby być moją matką, ale nigdy nie oczekiwałam że mi ją zastąpi i nigdy nie byłyśmy aż tak blisko i to jest chyba całe sedno sprawy. Była obok, z dystansem, ale zawsze mogłam szczerze pogadać, zapytać o radę i liczyć na szczerą opinię bez grama krytyki. Ech, rozgadałam się.. Ale jeszcze jedno – to co mi się w tej osobie najbardziej podobało – zawsze ma swoje zdanie, nigdy go nie narzuca i nigdy nie powiedziała słowa "rady" żeby samemu poczuć się lepiej. Po porstu bez żadnych kompleksów, ze zrozumieniem różnych trudnych, przykrych sytuacji które przecież też ją w życiu dotknęły. I zobaczyłam że tak jest lepiej. Do tego literatura, pare rozmów z psychologiem i czuję się zupełnie innym człowiekiem niż 4 lata temu.

        Ale wydaje mi się, że Ty też już sporo masz za sobą? Fajnie, że tu piszesz, bo uwielbiam czytać Twoje posty:)

        No i dziękuję, że nie masz nic przeciwko, że się dołączyłam.

        meduza
        Uczestnik
          Liczba postów: 61
          w odpowiedzi na: (NIE) NA WIECZNOŚĆ #67680

          Nie znam takich co niby "pławią się w dysfunkcjach, napawają rezygnacją z życia".

          Onaczylija zapisz:
          „Może warto podejść do swoich problemów trochę z dystansem, może nawet zakpić sobie z siebie, ze swoich idiotycznych zahamowań, problemów, które gnieżdżą się w naszej głowie i są „tylko” wytworem naszego umysłu?”

          – no zdaje się że Ci co tak robią to pozostają chorymi DDA całe życie. Jasne – wszystko jest wytworem naszego umysłu, ale nie się da ot tak przekonać tego umysłu, żeby sobie zmienił program:) Chyba, że masz jakiś sposób? Chętnie posłucham, bo perspektywa chodzenia przez kilka lat na trudną terapie mnie nieco przeraża.

          meduza
          Uczestnik
            Liczba postów: 61
            w odpowiedzi na: poszukiwania #67635

            Nie no jaki wstyd:) Ja znam taką jedną, radcę prawną co nie umie skasować biletu w autobusie:) – całe życie jeździła taxi, no i masz babo placek:)
            To pisze probnego maila!

            meduza
            Uczestnik
              Liczba postów: 61
              w odpowiedzi na: poszukiwania #67633

              No mi też to nie przechodziło przez gardło ani nawet przez myśl. Ale raz uświadomił mi to psycholog i to był uważam strzał w dziesiątkę. I po kilku miesiącach jak oswoiłam się z tą myślą powiedziałam koniec. I wiesz, powiem Ci że już nie mam takiego uczucia pogardy do siebie, bo wcześniej też niestety było. Po prostu kontroluje się, zwracam uwagę na to z czego wynikają moje zachowania, moje myśli moje żale. Jak tylko czuje się z jakiegoś powodu źle to siadam i myśle sobie. CZemu czuję się zle? A raczej, czy przypadkiem nie czuję zle bo nie mam akceptacji matki? No i bardzo często wychodzi, że tak wiec mowie sobie- aha, no to zamykamy ten rozdział i jednak czujemy się świetnie:)
              Jeśłi dochodzi do jakiegoś konfliktu, sytuacji w której czuję się zle w związku z tym co np. mama mowi do mnie – to mówię jej o tym, np. – gdy tak mówisz czuję się krytykowana i nieakceptowana, wiec jeśli chciałaś mnie wesprzeć albo powiedzieć że mnie kochasz, to wyraziłaś to bardzo zle. No i nieraz powiem Ci mama jest szoku. Bo wie, że niestety tak jest. Ale jeśłi jej tak mowie – to tylko informacyjnie, a nie na zasadzie żeby się prosić, bo proszenie o akceptację – zabronione. Musisz zmienić pozycję.

              W gruncie rzeczy jest to akceptacja nie tylko siebie, ale też Matki – takiej jaka jest, z jej niedoskonałością a nawet dużą wadą, że nie zapewniła w życiu podstawowego warunku rozwoju – akceptacji. Wiem że ona mnie kocha, i z jakiegoś powodu nie umie mi tego okazać, nie umie zaakceptować. Ale ja już nie mam o to do niej żalu. Po prostu przyjęłam to do wiadomości i skończyłam z upominaniem się o tą akceptację. Spróbuj zrobić to samo. Myślę ze z czasem poczujesz się duzo lepiej, wroci poczucie Twojej godności.

              A co Twojego posta o obsłudze komputera – :))) Musze powiedzieć, ze to był najbardziej szczery, rozbrajający i uroczy post jaki przeczytałam i oczywiście wcale się nie śmieję, ale.. bardzo pozytywnie jestem rozbawiona:) A GG masz? Obsługujesz?

              meduza
              Uczestnik
                Liczba postów: 61
                w odpowiedzi na: poszukiwania #67624

                Przepraszam, że się wtrącam do Waszej dyskusji, ale skoro na forum… Widzę, że oboje przedstawiliście się na forum, więc jestem Natalia.

                Marzena, ja Cie naprawde rozumiem. Rozumiem, bo sama nie mam najlepszych relacji z Mamą.I napisałaś cos, czego chyba wcześniej nie mówiłaś, ale .. wiem że to o to chodzi – o akceptację Mamy. Wiem jak to boli jak tego nie ma. Ale, poza terapią, zdecydowanie ułatwia życie jak przestaniesz od niej tego oczekiwać. Jeśli nadal ją kochasz, a napewno kochasz, jeśli umiesz jej wybaczyć – to po prostu kochaj ją jak najlepiej umiesz, nie oczekuj niczego i zajmij sie swoim zyciem. Ja tak robię od dłuższego czasu, zrozumiałam, że ona nie da mi tego czego oczekuję. Nie może, to chyba nawet nie jest wina. Pewnie Twojej Mamy też nie jest wina.

                Wiem że to smutne – ale najgorsze co możemy zrobić to żebrać o milość.

                meduza
                Uczestnik
                  Liczba postów: 61

                  Myślę że trzeba iść na terapie. Ja też się wybieram – więc nie mogę jeszcze powiedzieć na ile jest skuteczna. Wbrew temu co próbują mi zarzucić nie jesem żaden ekspert, po prostu staram się pomóc, tak jak umiem. Ale ludzie na tym forum piszą, że terapia skutkuje. Jest trudna, ale pomaga, tzn. nigdy nie przestaje się być DDA, ale zdrowieje się na tyle żeby prowadzić życie dające szczęście, zadowolenie. Tak więc wszystko chyba w Naszych rękach:) Ale z pewnością nie traktowałabym Naszej sytuacji jako jakis wyrok.
                  Po prostu – zwolnij tempo, daj sobie czas, poczytaj, uspokój się i przede wszystkim nie myśl w ten sposób, że nagle musisz wszystko zmienić. Tak nie jest. Fajnie że tu przyszłaś, że dowiedziałaś się o tym, że jesteś DDA, że wiesz co robić dalej. To przecież bardzo fajne:) W ogóle jakbyś chciała pogadać to mogę Ci podać kontakt do siebie, jeśli chcesz?

                  Pozdrawiam:)

                  meduza
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 61

                    No przykro mi bardzo, ale nie przejmuj się tym tak. Przede wszystkim musisz wiedziec, że większość z nas zdaje sobie sprawe z tego że jest DDA zwykle dosc pozno. Więc zwykle – mamy już na koncie sporo blędów, także wychowawczych. Ale bledy popelnia kazdy nie tylko DDA. Nie ma ideałów. Poza tym, to chyba nikt nie ma prawa Cie oceniać, bo tak naprawde nie wiemy jaką jesteś matką, jakie masz relacje z synkiem, napewno strasz się bardzo i bardzo go kochasz. Agniesno ma racje – wedlug podręczników my DDA którzy nie jesteśmy po terapii, jestesmy troche psychicznie uposledzeni i wedlug teorii rzeczywiście nie możemy dać dziecku warunków do prawidłowego rozwoju. Ale to nie znaczy że Twoje dziecko jest nieszczęśliwe.
                    W ogole nie powinnaś moim zdaniem o tym myśleć, tylko o sobie. To że masz dziecko, to nie znaczy że masz o sobie zapomnieć. Wręcz przeciwnie. TY masz prawo do szczęścia i do tego żeby nie być idealną też! I w ten sposób myśl o terapii, zdobywaj wiedzy, z myślą o sobie, żeby poczuć się w życiu lepiej, poczuc się szczęsliwszą. I skorzysta na tym niewątpliwie Twój syn, bo dobry rodzic – to szczęsliwy rodzić. Najważniejsze to miej dla Synka czas:) A ztego co mówisz, wynika że starasz się poświecać mu naprawde sporo czasu.

                    Nie wiem co jeszcze moge dodać,przykro mi że się zdołowałaś zamiast nabrać chęci do terapii.

                    meduza
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 61

                      Super, wszystko co mówisz to prawda, tylko że nikt tego nie negował, wiec nie wiem czemu starasz sie to wszystko przedstawić z perspektywy – przeciwko mnie.

                      Ogólnie masz rację tylko
                      agniesno zapisz:

                      Jesli chodzi o terapie,to jej sukcesem jest przezycie zablokowanych emocji z dziecinstwa,przepracowanie ich, a nastepnie przewartosciowanie swojego dziecinstwa,tzn.zalezienie w nim pozytywnych osob,ktore obdarzaly Cie bezwarunkowa miloscia,jak np.dziadkowie,czy znalzienie wielu pieknych i pozytywnych cech,ktote sie nabylo dzieki takiemu a nie innemu dziecinstwu,wielu pozytywnych cech,ktore posiada kazde z DDA.”

                      – nikt nie zaprzecza, ani nie zaprzeczał

                      agniesno zapisz:

                      Dla Twojej wiadomosci,nie mozna tkwic caly czas w przeszlosci,czuc nienawisc do matki,tak jak czuje to Matka…”
                      – nie, nie można też nikt nie przeczył i nie przeczy. Ale zeby się pozbyć tej nienawiści i "dorosnąć" psychicznie jako człowiek, urodzić się jako człowiek czyli jak Ty to nazywasz "przepracować" to trzeba pójsc na terapie, a nie pstryknąć palcami!!!
                      A TY mówsz: "nie uzalaj się kobieto tylko dorośnij". Ale jak??????? TERAPIA! A nie: nie uzalaj się i ot tak skoncz ten rozdział, to nie jest rada, bo to jest niemozliwe.
                      Trzeba isc na terapie i my wszyscy matke na ta terapie namawiany.

                      agniesno zapisz:

                      Nie wiem Meduza ile masz lat,ale to jest oznaka dojrzalosci.Matka chyba jednak nie jestes.Bo gdybys nia byla,to bys wiedziala,ze bedac rodzicem,nie mozna byc skrzywdzonym dzieckiem.A jesli sie nim jest,to nasze dziecko podswiadomie wpedzimy w role naszego rodzica,i kolejne zmarnowane dziecinstwo gotowe.I tak patologia powtarza patologie.”

                      – Matką niestety nie jestem, nie każdemu jest dane. Mylisz się jednak bardzo – mozna być skrzywdzonym dzieckiem będąc rodzicem. Nie powinno się, ale może tak być i często jest. np. matka jest skrzywdzonym dzieckiem i rodzicem i dopiero jak pojdzie na terpie to sie to pewnie zmieni.

                      agniesno zapisz:

                      Gdybys byla takim znawca psychologii,za jakiego sie uwazasz,to na pewno bys wiedziala,jak wielka odpowiedzialnoscia jest wychowanie dziecka.I to na rodzicach,spoczywa odpowiedzialosc,za ksztaltowanie charakteru i osobowosci dziecka.Jest w zyciu etap na skupieniu sie na naszym dziecinstwie,ale gdy przychodzi na swiat dziecko,to bez dwoch zdan,powinnismy skupic sie na jego dziecinstwie, by bylo jak najbardziej zdrowe i radosne, wolne od dysfunkcjii.”

                      – po pierwsze wiedza o tym ma się nijak to bycia matką – są matki które o tym wiedzą i matki które o tym nie wiedzą. Są też nie -matki ktore o tym wiedza, i nie -matki ktore o tym nie wiedzą. Wiedzą Ci co wiedzę zdobyli np. z ksiązek. Dla Twojej wiadomości – ja taką wiedzę mam, chociaż nie wiem czy to jest istotne.

                      Nie bede sie wiecej wdawac w takie dyskusje, nie umiesz sie przyznac do błędu i to jest Twój problem, nie mój. nikt nie twierdzi, iż rozwiazaniem jest zycie z zalem i gniewem i obraza na swiat za to nas spotkało. Ale zmiana nastawienia wymaga długiej pracy, terapi, a nie pstryknięcia palcami. To że komuś powiesz – nie uzalaj sie nie da kompletnie nic!!

                      meduza
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 61

                        ceriss zapisz:

                        a tym że miałaś wielu terapeutów się nie przejmuj, ludzie są różni, zdarzają się różne przypadki losowe, i trzeba szukać odpowiedniego terapeuty. ”

                        Absolutnie się zgadzam. Dodam jeszcze, że nawet zdaje się w jednej z ksiązek, tzn. przynajmniej w jednej, bo wszystkich przeciez nie czytalam, jest mocno podkreslone jak istotna jest osoba terapeuty i że musi to być osoba naprawde dobrze dobrana. Wiec skoro tak – to trudno oczekiwać że od razu trafisz własnie na tą właściwą. Główny problem oczywiście wynika z braku zaufania DDA, pierwszym obowiązkiem terapeuty jest wzbudzić to zaufanie. A ja widze, że Ty najwyraźniej tracisz cierpliwość i jesteś zdezorientowana, a zaufanie – no cóż skoro tu piszesz i się radzisz to chyba najlepiej swiadczy że go nie masz. Także moim zdaniem – nie zniechecaj się i jeśli nie czujesz się dobrze to dąż do rozwiązania problemu – albo drąż tego terapeutę, mów otwarcie że nie masz do tego zaufania, a jeśli to nic nie da to go zmień.

                        Edytowany przez: meduza, w: 2009/10/11 08:36

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 59)