Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 59)
  • Autor
    Wpisy
  • meduza
    Uczestnik
      Liczba postów: 61

      Torquemado – to ja już wiem skąd u Ciebie ta niechęć do kobiet:)))

      A wracając do tematu – dodam tylko, że ja raczej nie uważam żeby ta matka (moja i w ogóle matki) były aż tak bardzo winne sytuacji, chodziło mi raczej o to że to taki efekt jest – wybuchu po wielu latach ciszy, w końcu jeśli przez wiele lat nie przystoi nam myśleć zle o matce, która na naszych oczach bądz co bądz cierpi tak jak i my, a potem nagle okazuje się, że jednak nie zwalnia jej to z odpowiedzialności za nas, i że jednak ponosi ona troche "winy" to następuje taka kumulacja złości. Ale nie uważam żeby to matka była bardziej winna, w ogóle kategoria winny nie winny to nie bardzo mi sie wydaje sluszna, w koncu to też z czegos wyniklo ze rodzice są jacy są, a konkretnie z tego jakich sami mieli rodziców. Ale oczywiście żal można mieć. U mnie tak jak mowilam, nieraz ten zal wychodzi, chociaz bardziej za stosunek matki do mnie, niż za to ze nie odeszla kiedys tam od ojca..Ale mimo to zycie bym za nia oddala, bo nikt nie jest doskonaly. I z tą myślą żyje mi sie duuuzo spokojniej i lepiej niż gdybym miała pielęgnować w sobie urazy.

      meduza
      Uczestnik
        Liczba postów: 61

        Moje też nie znikają, raczej nie ujawniają się przez jakiś czas, ale nadchodzi moment że na chwilę wracają w różnych sytuacjach. Nie wiem czy to da sie zmienić, nie wiem czy chce chyba istotniejsze zeby miec do tego zdrowe podejscie, rozumiec skad te emocje sie biorą i nie popadać w jakies skrajne stany np. przygnębienia.

        Ciekawy ten w ogole jest, widze ze sporo ludzi mimo iż to np. ojciec pił bardziej wini za całą sytuację matkę. Chociac nie wiem, bo tak na szybko czytałam czy u Ciebie to ojciec pił, czy właśnie ta matka którą obwiniasz.
        Ja sama też to u siebie obserwuje, to chyba wynika z jakiejs wewnetrznej prawdy – ojciec jak pije to od poczatku jest zidentyfikowanym "złem" w naszej ocenie, a matka traktowana jest bardzo dlugo jako ta osoba ktora przeciez tez jest "ofiarą". Potem dorastamy i dopiero zmieniami punkt widzenia, uswiadamiamy sobie ze matka to matka nie istota ubezwlasnowolniona i powinna byla cos zrobic zeby sytuację zmienić. I dopiero wtedy zaczynamy chyba nasze matki obwiniać, w dodatku czujemy się trochę oszukani przez nie bo do tej pory myslelismy o nich jak o tych wlasnie ofiarach. Chyba stąd się to bierze, ale nie wiem to moje wlasne przypuszczenia. Tez mi z tym ciężko.

        Pozdrawiam,

        meduza
        Uczestnik
          Liczba postów: 61

          Ja też tak mam, ale nie wiem jak to zmienić:(

          meduza
          Uczestnik
            Liczba postów: 61
            w odpowiedzi na: poszukiwania #68647

            Grunt pod picie? To niedobrze:( a po czym to poznajesz?

            u mnie jest ostatnio bardzo zle, wpadam w depresje powoli. Ten egzamin mi nie poszedł, mam wrazenie ze tyle lat pracy pojdzie na marne. Do tego w zwiazku mi sie nie uklada, nie wiem czy to w ogole przetrwa, obawiam sie ze nie, ze odejde i znowu bede sama, potem znowu sie zakocham, bede chciala "uwiazac" kogos do siebie, albo odwrotnie trafie na kogos kto mnie bedzie olewac, chyba mam zalamanie.

            Do tego mama moja przyjechala, w sumie fajnie, ale wiesz, w gruncie rzeczy to mam taki sam problem jak ty z mama, tylko inaczej sie on objawia. Mama niby sie stara, tu przywiezie prezent, tu obiad ugotuje, ale od dziecka widze, slysze i czuje ze jestem mniej wazna od brata, mojego faceta, wszystkich mamy znajomych, no a teraz jest jeszcze wnuk to w ogole, wlasciwie to jedyne co powinnam robic to siedziec cicho, cieszyc sie z tego co mam i przede wszystkim nie narzekac, nie miec zadnych potrzeb. Przez te kilka dni, to nawet nie zapytala w sumie co u mnie, jak mi sie uklada, chociaz uklada sie fatalnie. Zawsze jak przyjedzie, to czuje sie po prostu nikim, wraca to uczucie sprzed lat – nie mow, nie czuj nie oddychaj, nie przeszkadzaj.

            I wiesz, strasznie to boli, kiedy w dodatku slysze od niej, ze mam myslec o sobie, to wydaje mi sie takie falszywe, a jeszcze bardziej boli jak widze ze nagle swiatopoglad w stosunku do wnuka zmienila o 180 stopni – on ma byc wychowywany bezstresowo, na kazde zadanie na kazde skinienie wszystko ma byc. Tzn. dobrze ze on tak ma, ale wiesz, jak ta sama osoba wobec ciebie cale zycie tylko przyjmuje postawe ze jestes super dziecko bo ze wszystkim sobie SAMA swietnie radzisz, i od tej osoby nie dostajesz w ogole uwagi, milosci i czasu, to to bardzo jednak boli.

            meduza
            Uczestnik
              Liczba postów: 61

              A jaką część tego szkolenia obejmuje terapia DDA? Bo mnie chodzi o terapie, ja mam całą książek na ten temat, chyba sporo wiem na temat DDA, wiec w tym zakresie to tak średnio mnie interesuje takie szkolenie, szukam terapeuty, zeby isc na terapie.

              Ale dziękuje za link bardzo:)

              pozdr

              meduza
              Uczestnik
                Liczba postów: 61
                w odpowiedzi na: poszukiwania #68586

                Cześć Marzena!

                Ja nie pisałam, bo wlaśnie jestem po 3 dniu egzaminów, mam okropnego doła dziś bo w dniu dzisiejszym poszło mi właśnie bardzo żle, czuje ze moge oblac te egzaminy przez ten dzisiejszy dzien/trzeba miec z kazdego dnia pozytywna ocene zeby zdac caly egzamin/. Uczyłam sie wczesniej caly czas, wiec po prostu nie dalam rady zagladac tu.

                Ale wracając do Ciebie, to wiesz, przykro mi bardzo, ale nic na to nie poradzisz, ludzie tacy jak Twoja "koleżanka" się po prostu zdarzają. Oczywiście, rozumiem ze to jest przykre dla Ciebie, ale wiesz myśle tez, że my DDA – wszystko tak bierzemy do siebie i zawsze przeciwko sobie, i przez niska samoocenę uważamy że to w nas tkwi problem ze nas cos zlego spotkalo. A tak chyba nie jest. Poza tym, że masz problemy wynikające z przesłości, jesteś DDa, to jesteś przecież wartościową osobą. To nie z toba jest cos nie tak tylko z ta kolezanka, to ona powinna sie puknac w glowe i wstydzic ze tak zrobila. Wiem, że to trudne, ale musisz to sprobowac zrozumiec i uwierzyc w to. Ja tez tak zawsze robie, ze jak ktos mi cos zlego zrobi to mysle ze to moja wina ze ze mna cos jest nie tak. Ale to bledne myslenie! Nie wolno nam sie takiemu mysleniu poddawac.

                Pozdrawiam serdecznie!

                n.

                meduza
                Uczestnik
                  Liczba postów: 61
                  w odpowiedzi na: Zycie z DDA #67883

                  jeszczezonaDDA zapisz:

                  Dobra rzecza w tym wszystkim jest to ze kiedys takie sytuacje, obrazania, manipulacje itp. mialam na codzien. Teraz gdy nauczulam sie je olewac i zyc wlasnym zyciem moj maz widzi ze nie przynosza efektu, a on przez nie wiele przyjemnych chwil traci.Wiec sa coraz rzadziej i rzadziej…moze z czasem znikna zupelnie…..”

                  Dzięki, że to napisałaś. Ja mam podobnie – tzn. mój Narzeczony się często obraża. Czesto dochodzi do takich sytuacji, jak opisałaś że przez jakąś głupotę nie udaje nam się zrealizować planów, bo moja połówka się obraża i albo ja wezmę winę na siebie albo niestety nici z wyjazdu, wspólnego obiadu czy innych planów.
                  Teraz staram się nie reagować, nie wpadać w panikę i nie przepraszać mojego faceta, chociaż wiem że tego oczekuje, i że jeśli tego nie zrobię to udanego dnia nie będzie.

                  Ale skoro piszesz, że to mija – to jest duża pociecha:)

                  meduza
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 61
                    w odpowiedzi na: Zycie z DDA #67863

                    zonkaDDA zapisz:

                    Ale to co myslisz ze z biegem terapii ma szanse zmienic swoj bieg myslenia na temat naszego małzenstwa ze jest mozliwosc zmiany zdania na temat rozstania?? ”

                    Chyba problem w tym, że nie da się przewidzieć na ile Twój mąż zmieni się w sposób oczekiwany przez Ciebie po terapii. Bo terapia, jeśli ją przejdzie pomoże uporać się z wieloma problemami, zdobyć pewność siebie, poznać siebie, własne potrzeby, nie obarczać innych odpowiedzialnością za własne potępowanie i za własne odczucia.
                    Ale terapia nie zmieni przecież jego charakteru.

                    Innymi słowy w tym momencie nie można powiedzieć ile z zachowania Twojego męża jest wynikiem sytuacji rodzinnej i tego że jest on DDA, a ile jego osobowości, charakteru który na terapii on w pełni pozna. Mówiąc jeszcze prościej, DDA jak każdy człowiek może być "fajny" – tzn. taki który Ci pasuje jako partner, a może być na najzwyklej w swiecie zwykłym sk…. i w takim wypadku terapia tego raczej nie zmieni. Może to i troche wulgarne, ale tak jest. Zebyśmy się dobrze zrozumieli ja nie mówię, że Twój mąż to ta druga opcja, nie znam go, ale nastawienie że po terapii wszystko będzie ok. – mąż uświadomi sobie że trzeba w życiu być odpowiedzialnym, że kobiety z małym dzieckiem się nie zostawia itd. może się skończyć wielkim rozczarowaniem. Bo to nie jest tak, że wszystko co Tobie w mężu nie pasuje, wszystkie jego niewłaściwe zachowanie wobec Ciebie są wynikiem DDA.

                    Tak więc zgadzam się z wypowiedzią jednej tu z osób, zresztą już Ci to pisałam wcześniej – zajmij się sobą a nie małżeństwem.

                    meduza
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 61
                      w odpowiedzi na: PomozcieDDA #67825

                      No przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, iż to jak wygląda nasze życie zależy od nas. Nie można niestety winić rodziców, chociaż rzeczywiście to z ich strony spotkała nas w życiu krzywda. Zmiany wymagają ogromu pracy, trudnej pracy nad samym sobą. Terapia trwa kilka lat w czasie których człowiek musi zmienić kompletnie swoje nawyki, sposób myślenia. To jest trudne. Lawiej jest siedzieć w skorupce którą przez wiele lat się budowało. Bo tą skorupkę się zna.

                      A to jak się przechodzi terapie, to jest kwestia indywidualna. m.in. człowiek powinien rozliczyć się ze swoimi błędami, bo jako DDA niestety mógł i prawdopodobnie nieraz zrobił komuś krzywdę. Zatem tych etapów jest wiele, w zależności od tego jakim kto jest człowiekiem, nad czym musi więcej lub mniej popracować. To nie jest schemat.

                      Ty byś chciała gotowy przepis na uzdrowienie związku. A tak się nie da.

                      meduza
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 61
                        w odpowiedzi na: PomozcieDDA #67813

                        Moim zdaniem Twój mąż zorientował się ze coś mu dolega, a konkretnie że dolega mu DDA – ale na ten temat tak naprawde niewiele wie. Czy on czyta jakies ksiązki o DDA?

                        Czy po prostu poszedł na terapie, a jeśli tak to od kiedy chodzi?

                        Bo niestety wydaje mi się, że jest na etapie – "jestem biedne, skrzywdzone dziecko, teraz zajmę się w końcu sobą i będę szczęśliwy"

                        A to jest jakby etap zerowy, "zdrowienie" nie polega na użalaniu się nad sobą, chociaż taki etap się przechodzi. Mam wrażenie, że on nie wie na czym to zdrowienie polega, że jest cholernie ciężkie i nie oznacza – teraz będę z nikim nie liczącym się egoistą.

                        Edytowany przez: meduza, w: 2009/10/16 14:22

                        Edytowany przez: meduza, w: 2009/10/16 14:24

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 59)