Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 591 do 600 (z 634)
  • Autor
    Wpisy
  • dda93
    Uczestnik
      Liczba postów: 634
      w odpowiedzi na: Nową na forum #480892

      Z własnego doświadczenia mityngi SLAA zdecydowanie odradzam – przynajmniej na początek. NIE są to spotkania dotyczące problemów w związkach, uzależniania się od osób, przemocy w relacjach ani innych tego typu spraw. Mówi się tam o uzależnieniach od pornografii i od bywania w różnych „dziwnych” miejscach.

      Ana87, po prostu popróbuj różnych opcji terapii DDA/DDD i wtedy sama uznasz, co jest dla Ciebie najlepsze i czego jeszcze będziesz potrzebowała. Nikt tam nie sprawdza Twojej religijności, choć trzeba brać poprawkę na to, że duża część osób jest wierząca – ale to osobisty wybór każdego człowieka.

      Sam też nie jestem religijny, ale przez wiele lat na mityngach i terapiach żadna większa krzywda z tego powodu mi się nie stała 😉

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez dda93.
      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 634

        Poza tym wszystko jest dobrze, dopóki tylko na płaszczyźnie mentalnej, dopóki tylko się o tym gada. W praktyce już nie jest tak lekko. Na przykład gdy jestem w pracy z kilkoma sympatycznymi koleżankami, uśmiecham się i niby wszystko jest OK – ale coś jednak nie gra, jest we mnie jakieś napięcie i one to jakoś wyczuwają. Nie wiem – czy mam wypisane na czole wszystkie moje nieudane związki i karkołomne próby związków (czytaj: rozczarowania), albo informację o tym, że osobą, która mnie najbardziej w życiu skrzywdziła i wykorzystała, była kobieta (czytaj: moja matka)?

        Jedyna pociecha w tym, że w naturze tak naprawdę nie potrzeba nikomu, żeby miał wybierać z 80 potencjalnych partnerów. Wystarczy, żeby przez jego/jej wyniesione z doświadczeń dysfunkcje, „seks tylko po ślubie”, „nie lubię brunetek” i inne sztuczne bariery przebiła się tylko jedna, odpowiednia osoba.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez dda93.
        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 634

          Fenix: Czego się jeszcze dowiedziałam przez te dwa lata?

          Tego, że niektórym mężczyznom wydaje się, że samotna kobieta będzie łatwym kąskiem, bo z pewnością jedynym o czym marzy to jest mężczyzna, bez którego nie może oddychać. Dzięki czemu łatwo sobie załatwią krótszą, bądź dłuższą chwilę przyjemności, bez większego wysiłku.

          W wielu sprawach się z Tobą zgadzam, ale to co tutaj piszesz, to tylko młode wilczki tak myślą 😉 Jeżeli kobieta jest bez związku od kilku tygodni lub miesięcy, może być to dobry czas, żeby się z nią związać. Jeżeli od kilku dni – nie należy nawet próbować, bo mentalnie jeszcze tkwi w starej relacji. Jeśli od kilku lat – lepiej zostawić ją w spokoju, gdyż istnieje zbyt duże prawdopodobieństwo, że po takim czasie w samotności do żadnego związku nie będzie się nadawała.

          Będzie jej brakowało tego, co ktoś kiedyś nazwał „umiejętnością chodzenia w jednym zaprzęgu”. Przez analogię do koni – koń przyzwyczajony do tego, że ciągnie wóz sam, chodząc w podwójnym zaprzęgu bardzo łatwo może uderzyć nim w drzewo. Idąc w parze „środek drogi” (zwykłe sprawy i problemy) bierzemy razem 🙂

          Oczywiście, zależy też, który miałby to być związek. Duża część kobiet do pierwszego poważnego związku jest zawsze gotowa. U większości z nich jednak przebiega to wg schematu: zły związek – zły związek – samotność – zły związek – samotność – samotność – samotność… Czyli w zasadzie bez dobrego związku potrafią się przez całe życie obyć 😉

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez dda93.
          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez dda93.
          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 634

            Bo to pewnie sam Grzesio jest tym fikcyjnym „przyjacielem”, mam rację? 😉

            dda93
            Uczestnik
              Liczba postów: 634

              Jak zaś mogą być wnioski dla Pań, które założyły ten wątek:

              – mężczyźni bywają psychopatami i draniami – ale nie wszyscy, a może wręcz takich jest mniejszość,

              – mężczyźni bywają nie mniej podatni na lęki, zranienia i rozczarowania niż kobiety,

              – mężczyźni różnią się od siebie, mają różne charaktery i różne potrzeby – zawsze więc można znaleźć kogoś dla siebie i podobnie jak w stosunku do kobiet niemądre jest o nich mówić, że „wszyscy są tacy sami”,

              – nie oszukujmy się, to my mamy tendencję do powtarzania niektórych wyborów – jeżeli więc Twój obecny partner różni się o 10-20% cech od poprzedniego, to może nie jest już tak źle – zwłaszcza, jeśli te cechy leżą w newralgicznych dla Ciebie obszarach (np. zawsze to lepiej jeśli kolejny blondyn, niż kolejny czynny alkoholik).

              Czy naprawdę jest więc aż tak czego/kogo się bać? Chyba główny sekret tkwi w tym, żeby skrzętnie omijać osoby wpisujące się w nasze złe wzorce i dla nas najmniej odpowiednie – a taka jest „współuzależnieniowa” natura DDA, że jest to trudne.

              Związki same z siebie są też chyba trudne, gdyż trzeba poświecić odrobinę swojej niezależności, „wolności” na rzecz miłej i budującej „wspólności”. Czasem jest tak, że tę wspólność przyjmuje się bardziej z radością niż obawą, czasem są jednak duże tarcia, gdy jedna lub obie osoby za bardzo muszą się „dostosować” do tej drugiej i to rodzi czasem duże konflikty po zakończeniu fazy fascynacji w związku.

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 634

                „Moje zdanie jako kobiety jest takie, że gdyby kobiety przestały karmić się bajkami, przestały słuchać różnej maści doradczyń i przestały przejmować się opinią otoczenia zdecydowanie łatwiej byłoby się im dogadać z mężczyznami.

                Czy to nie jest tak Panowie, że chce się Wam bardziej starać jeżeli Wasze starania są dostrzeżone i docenione?[…]

                Może czas, żeby panie przyjrzały się sobie a panowie sobie, bo żadna strona nie jest bez skazy i nie jest jednoznacznie zła.”

                Jeśli chodzi o moją odpowiedź na powyższe, to 3 x TAK 🙂 Fenix, nie wiem skąd jesteś i do których 18. urodzin się zbliżasz, ale zwykła rozmowa z Tobą zapewne byłaby przyjemnością 🙂

                Moim zdaniem źle interpretujesz tylko jedno – mężczyźni są nie tyle wzrokowcami, co zapachowcami – i chodzi tu zarówno o zapach fizyczny, jak i ten bardziej „mentalny”. Niektóre kobiety na przykład bardzo przyciągają pewne typy mężczyzn, bo niemal dosłownie „pachną nieszczęściem”. Z kolei niektóre typy kobiet zbyt łatwo ulegają mężczyznom, którzy, dosłownie lub w przenośni, „pachną brutalem”.

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 634

                  Grzesiu, przepraszam za bezpośredniość, ale, niestety, mój „nos” pana w średnim wieku nieodparcie mówi mi, że albo jesteś łatwowierny i Twój kolega najzwyczajniej Cię wykorzystuje (do „czarnej roboty”), albo – co wydaje mi się bardziej prawdopodobne – być może sam przymierzasz się do tego, żeby wkrótce przejąć opiekę nad jego zagubioną przyjaciółką 😉

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat temu przez dda93.
                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat temu przez dda93.
                  dda93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 634

                    Myślę, że jak najbardziej trzymamy się tematu, który brzmi „Boję się związku/mężczyzn”. Bo druga strona medalu jest taka, że teraz też coraz częściej mężczyźni mają powody, żeby bać się kobiet.

                    Znam przypadki, gdy kobieta biła mężczyznę (wykorzystując nie tyle swoją przewagę fizyczną, co jego upojenie alkoholowe, uległość, albo postawę, że „kobiety nie można uderzyć nawet, gdy ona próbuje cię zabić”;-)). Raz nieomal musiałem stanąć w obronie faceta przed taką agresywną kobietą na ulicy.

                    Fenix, rośniesz w moich oczach przez to, co mówisz 🙂 Faktycznie, z równouprawnieniem porobiło się trochę tak, jak z segregacją rasową w RPA. Najpierw jedna grupa była prześladowana, teraz poszło w drugą skrajność. A gdzie są te nasze obiecywane korzyści z równouprawnienia? – że np. kobieta też ma prawo powiedzieć coś mężczyźnie, kiedy on jej się podoba, zaprosić go na randkę – byłoby miłe, no nie 😉

                    Hercredian, być może jesteśmy z tego samego pokolenia, bo pojęcie „ogarniętej” kobiety rozumiem trochę podobnie jak Ty. Dodałbym, że taka kobieta wie, że nie jest ideałem (bo ideałów pośród żywych nie ma), a mimo to akceptuje siebie taką, jaką jest, a jednocześnie nie chce stać w miejscu i jeśli czuje potrzebę jakichś zmian w sobie (czy chodzi o poziom lęku, czy o kolor włosów), to ich dokonuje.

                    Jakubek, nie trzeba mieć za drania tego, co jest innego zdania. Szanuję Twoje podejście, choć być może los postawił nas po przeciwnych stronach barykady. Tak, znałem kobiety, które były fajne, „ogarnięte” i ciepłe, najczęściej jako koleżanki. Dla mnie na przykład ciepło w sposobie bycia jest bardzo ważną cechą u kobiety. Business woman idąca po trupach do celu (która na koniec tej bajki umiera bezdzietnie i w samotności) jest dla mnie raczej antywzorem kobiecości. A co do Danuśki z „Krzyżaków”, masz rację, to też nie jest dobry wzór 😉

                    dda93
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 634

                      I tak, i nie, moim zdaniem. Jest taki gościu zajmujący się problematyką relacji damsko-męskich, który się nazywa Tomasz Marzec. I jego zdaniem męska dominacja w sferze intymnej nie polega na tym, że kobieta jest zdominowana przez mężczyznę (co oznacza agresję i groźbę), a raczej przez niego prowadzona (co oznacza powierzenie się i zaufanie).

                      Niestety, wiele zarówno mężczyzn, jak i kobiet, ma duże problemy z odnalezieniem się w takiej relacji.

                      Jako mężczyzna bywam tym przerażony: Kobiety są krzywdzone w dzieciństwie. Potem znajdują swoich katów. A potem, jeśli się nawet trafi im ktoś normalny, potrafią jedynie uciec lub go skrzywdzić. Mężczyźni czasem niewiele lepiej.

                      No, ale od tego są miejsca takie jak to, wsparcie duchowe i/lub psychologia, czy nawet nasze zwykłe człowieczeństwo, żebyśmy próbowali to zmieniać…

                      dda93
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 634

                        Jakubku, sorry, to nic osobistego, ale pozwolę sobie w paru kwestiach się z Tobą nie zgodzić:

                        „Może tak jest, że dopóki wisi nad nami widmo rodzica tej samej płci, dopóty nie jesteśmy w stanie stworzyć dobrego związku.”

                        Moim zdaniem dziecko potrzebuje obojga rodziców. Chłopiec od ojca uczy się, jak być mężczyzną – przez podobieństwo, od matki zaś – przez przeciwieństwo – niejako przeglądając się w jej oczach jak w lustrze. Dziewczynka odwrotnie. Jeżeli którykolwiek z tych wzorców wprowadza jakieś patologie (np. mój ojciec dużo pił i nie miał dla mnie czasu i uwagi, a matka wyzyskiwała emocjonalnie i nie tolerowała mojej prawdziwej męskości), to robi się problem.

                        „Czy są kochane i szczęśliwe w związkach, czy to silne i świadome siebie kobiety, które potrafią potrafią wywalczyć sobie szacunek mężczyzny i otoczenia?”

                        Przepraszam, ale trochę mi zapachniało wizerunkiem kobiet z kolorowych gazet. Prawdziwe kobiety takie nie są. Przede wszystkim fajna, ogarnięta, ciepła kobieta taki szacunek z definicji dostaje – bez proszenia. A mężczyźni uciekają gdzie pieprz rośnie przed wszelkiej maści „wojowniczkami”…

                        Fenix, to o czym piszesz jest bardzo, bardzo trudne. Miej jednak świadomość, że problem jest złożony. Nie sugeruję, że cokolwiek z tego jest u Ciebie i nie bronię Twojego byłego (bo być może w ogóle nie zyskałby mojego szacunku), ale: Wiele kobiet dziś boryka się z brakiem kobiecej tożsamości. Wiele kobiet ma zrujnowane życie emocjonalne, rodzinne i seksualne z powodu źle dobranych lub zbędnych terapii hormonalnych. Wielu facetów ma problem z rozumieniem kobiet (czego one same czasem nie ułatwiają). Wielu też jest ofiarami „szkół szybkiego uwodzenia” i wciskanych im mitów (jak na przykład ten, że jeśli kobieta mówi „nie”, to znaczy to „tak”).

                        Dużo zła czynią też media, które lekceważą definicję związku jako miejsca, w którym ludzie obopólnie CHCĄ zaspokajać nawzajem swoje ważne potrzeby (i nie trzeba ich do tego nakłaniać, przekonywać czy zmuszać!). Wszystko to robi za nagonkę dla przemysłu gadżetów erotycznych, określonej treści stron czy innych miejsc. A że rodzina i związek są „podstawową komórką społeczną”, nasz „nowy wspaniały świat” próbuje ją zniszczyć.

                        Drogie Panie, czasami rozwiązania są proste, tylko Wy ich nie stosujecie. Przykładowo: podajesz mężczyźnie dłoń – co on z nią zrobi? pogłaszcze? ściśnie? delikatnie, czy brutalnie? poklepie? a może odtrąci? a może sam dotknie Twojej dłoni? – drobne ludzkie gesty, a jak wiele po nich wiadomo… Bez teorii, i bez nadmiaru rozważań… Bo tych życie dostarcza i tak nadto…

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat temu przez dda93.
                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat temu przez dda93.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 591 do 600 (z 634)